10. Podejrzany Armin Arlelt
Bardzo dziękuję PorucznikPuszek za pomoc przy rozdziale! ♡
5 dni po morderstwie, 25 maja, godzina 9:03
Zapukałem do drzwi, jednak nikt nie otwierał. Zapukałem ponownie i raz jeszcze, jednak wciąż odpowiadała mi tylko cisza. Nacisnąłem na klamkę, a drzwi okazały się otwarte. Wszedłem do środka i dopiero wtedy zasłyszałem muzykę. Podążyłem za dźwiękami. Przemierzałem kolejne pomieszczenia dużego, starego domu. Wystrój pochodził chyba z lat czterdziestych, może pięćdziesiątych - sam nie wiem. Mimo wszystko nadawał domostwu klimatu. Ruszyłem po schodach, ponieważ muzyka dobiegała z piętra.
Kiedy wszedłem na ostatni schodek jakiekolwiek dźwięki ustały. Na końcu korytarza przede mną malował się gramofon, który z pewnością był źródłem muzyki. Usłyszałem kroki, a z pokoju po prawej wyszedł Armin w puchatych kapciach, imitujących króliczki. Poza tym miał na sobie luźną bluzę i dresowe spodnie. Nie zauważywszy mnie podszedł do gramofonu i go kilkukrotnie pacnął otwartą dłonią.
- Cholerstwo znów się zacięło - jęknął sam do siebie, po czym kucnął przy urządzeniu. Zaczął kręcić płytą i bawić się igłą.
- Starszy aspirant Levi Ackermann - zwróciłem na siebie uwagę, a on podskoczył przerażony. Odwrócił się w moją stronę, a wtedy dodałem: - Przepraszam za wtargnięcie.
- Nie no, jasne - odparł blondyn. - Chyba miałeś być na dziewiątą trzydzieści?
- Początkowo tak, jednak sprawy przybrały inny obrót i ostatecznie jestem teraz. Możemy zacząć?
- Tak. Tylko zrobię herbaty, zejdźmy na dół.
Podążyłem za nim po schodach. Skręciliśmy w lewo i weszliśmy do kuchni, a zaraz po tym wstawił czajnik na gaz, wcześniej nalewając do niego wody. Przygotował także napoje.
- Jak się trzymasz? - zapytałem, kiedy usiadł naprzeciw mnie.
- W miarę to pojęcie względne - westchnął. - Dziwnie się czuję. To na nas spadło tak nagle. Nikt się nawet nie domyślał, że coś takiego może się zdarzyć. Nie mam pojęcia jak można być aż tak okrutnym.
- Niestety, nikt nie wiedział - zauważyłem. Nastąpiła chwila ciszy, podczas której Armin kilkukrotnie puknął palcami w blat. - To kiedy Eren się do ciebie wprowadza? - zapytałem, chcąc wszcząć jakiś temat.
- Pewnie jutro, ewentualnie jeszcze dzisiaj. Mam nadzieję, że jak najszybciej, bo szczerze mówiąc boję się o niego.
- Myślisz, że coś sobie zrobi?
- Właśnie wolę o tym nie myśleć.
Spojrzałem w jego zmartwione oczy. Miał pod nimi ciemne worki, a policzki lekko mu się zapadły. Poza tym nie zdążył się uczesać. Jego włosy wydawały się dłuższe niż zazwyczaj.
Nagle czajnik zaczął piszczeć, a chłopak wtedy wstał i do niego podszedł, po czym zalał herbaty. Jedną ustawił przede mną, a drugą przed sobą. Posłodził łyżeczką cukru.
- Czy zgadzasz się, aby nasza rozmowa została nagrywana? - zapytałem, wyjmując z kieszeni dyktafon.
- Tak - odparł, a ja włączyłem urządzenie.
- Co robiłeś między dwudziestą drugą... - przerwał mi dźwięk gramofonu, który nagle zaczął grać.
- Przepraszam, pójdę go wyłączyć - westchnął Armin i zaraz po tym poczłapał w swoich puchatych kapciach w stronę schodów.
Ja w tym czasie rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było w nim dużo zdjęć, na taśmę poprzyklejanych na różne meble i ściany. Eren, Mikasa, Jean, Annie... nawet ja się na jakimś znalazłem. Fotografowanie było pasją Armina, więc niespecjalnie się temu dziwiłem.
Po chwili chłopak wrócił i usiadł na swoje miejsce.
- Miałem tego dnia dużo pracy i zostałem po godzinach, dlatego kiedy wróciłem do domu od razu położyłem się spać.
- W sypialni i kuchni znaleziono twoje włosy. Jak to wytłumaczysz?
- Moje włosy są w całym ich domu - zaśmiał się cicho. - Są naprawdę słabe i wypadają. Poza tym byłem u nich dwa dni wcześniej, spędziliśmy razem cały wieczór, a ja pomagałem Mikasie w przygotowywaniu kolacji.
- Eren o tym nie wspominał.
- Ja na jego miejscu miałbym problem z przypomnieniem sobie własnego imienia i nazwiska.
- W porządku, jednak dlaczego włosy były także w sypialni?
- Wszędzie znajdziesz taką samą ich ilość. Naprawdę łatwo się roznoszą, a jestem... byłem tam praktycznie stałym gościem.
- Powiedz mi dokładnie co robiłeś tego dnia. Czy widziałeś kogoś podejrzanego? Czy ktoś z tobą rozmawiał i o coś wypytywał?
- Nie, to był dzień jak co dzień, prócz jedynie tego, że robiłem nadgodziny. Wyszedłem z pracy o dwudziestej pierwszej i pierwszym co zrobiłem w domu było położenie się spać. Kolejnego dnia ty mnie obudziłeś telefonem o tym co się stało.
- Czy jest coś, czego dopuściła się Mikasa i nie wie tego nikt, prócz ciebie?
~~~
kilka lat wcześniej, 10 listopada, godzina 21:37
Za oknem już od kilku godzin było ciemno. Tego dnia mocno wiało, huk wiatru uderzał w ściany, zupełnie jakby chciał za wszelką cenę się do mnie dostać. W tym wszystkim jedynie słaba lampka i ekran telefonu dawały nikłe światło. Jeszcze raz spojrzałem na rozmowę z dziewczyną i wiadomość, której ostatecznie nie wysłałem.
I już nigdy nie wyślę.
Mikasa zaczęła coś pisać, ale właśnie wtedy zablokowałem urządzenie. Miała rację, ona zawsze miała rację. Znała mnie prawie tak dobrze jak Eren i wiedziała kiedy coś się działo. Nawet najbłahsze sprawy, nawet smutek, który ukrywałem. Wystarczyło jej spojrzeć w moje oczy i wiedziała co się dzieje.
Wstałem z łóżka, nie kłopocząc się wycieraniem mokrych policzków. Zapaliłem światło w całym pokoju i podszedłem do okna, by dokładnie zasłonić rolety. Mój telefon wciąż wibrował od natłoku wiadomości. Ciekawe czy obudziła Erena? A może tak jak ona nie spał? Telefon zaczął dzwonić, ale nie było to dla mnie ważne. Był wyciszony, a same wibracje mi nie przeszkadzały.
Kiedy upewniłem się już, że okna są dobrze zasłonięte klęknąłem przy łóżku. Wyciągnąłem spod niego pudło, które zakupiłem jakiś czas temu na wycieczce zagranicznej. Otworzyłem je i dostrzegłem przedmioty potrzebne komuś zagubionemu w dżungli lub jakimś lesie. Scyzoryk, metalowa piersiówka na wodę, długa, mocna lina, a w dodatku kilka zdjęć, które musiałem tutaj schować. Zwróciłem szczególną uwagę na jedno z nich. Byłem na nim ja i Eren. Ciekawe co sobie pomyśli, kiedy kolejnego dnia się dowie?
Wyciągnąłem jedną z tych rzeczy i zająłem się przygotowywaniem jej. Nie zajęło mi to długo. Kiedy była gotowa zawiesiłem ją w odpowiednie miejsce, jednak musiałem ustać na krzesło, aby sięgnąć.
Telefon ponownie zadzwonił, jednak teraz na ekranie wyświetliło się zdjęcie Erena. Uśmiechnąłem się krzywo przez łzy. Wciąż stojąc na krześle sprawdziłem czy lina dobrze się trzyma na haku w suficie. Moment później założyłem pętlę na szyję.
- Przepraszam cię, Eren - szepnąłem.
Stałem na skraju krzesła. Gdy mocniej dociskałem do niego stopę przechylało się. Wystarczył tylko mocniejszy ruch, żeby się przewróciło. Wtedy się to wszystko skończy. Skończy się moje cierpienie, moje wspomnienia, te, których nie chcę pamiętać. Wiem, że robię egoistycznie, a ludzie będą po mnie płakać. Szczególnie moi przyjaciele, których nawet nie mam tak wielu. Jednak nie widzę innego wyboru. Tak będzie dla mnie najlepiej. Nie ucieknę od tego już nigdy, to zawsze będzie mnie prześladowało.
Kopnąłem krzesło, na którym stałem. Przewróciło się i odsunęło kawałek, a ja poczułem na szyi szarpnięcie, a moment później zaciskającą się linę. Uduszę się. Gdybym zrobił ją choć trochę dłuższą złamałaby mi kark. Jednak była za krótka, zawsze robię coś źle.
To chyba odruch, że człowiek próbuje naprostować sytuację. W swoim ostatnim tchnieniu łapie za linę zaciśniętą na szyi i próbuje ją rozluźnić. Jednak nie jest to możliwe. Tylko sekundy go dzielą od śmierci. Nie może złapać oddechu, panikuje, a przed oczami przelatuje mu całe życie.
Nagle jednak udało mi się złapać oddech. Moje palce wpłynęły pomiędzy szyję a sznur. Na wysokości ud czułem mocne ściśnięcie.
- Zdejmij ją!
To był głos Mikasy, to ona mnie trzymała, pilnowała, bym się nie udusił. Z wielkim trudem rozluźniłem uścisk i zaczerpnąłem ponownie powietrza. W jakiś sposób - do teraz nie wiem jak to się stało - udało mi się ściągnąć pętlę, a wtedy oboje padliśmy na podłogę. Dziewczyna momentalnie usiadła i mnie objęła, mocno do siebie przytuliła i zaczęła gładzić po włosach.
- Coś ty chciał zrobić? - zapytała. - Czemu? Armin, czemu?
Nie odpowiedziałem jej. Zamiast tego mocniej się wtuliłem, zacisnąłem palce na jej ubraniach. Szyja mnie okropnie bolała, bałem się, że stracę głos - tak mocno sznur ścisnął mi gardło. Nagle poczułem jak Mikasa się zaczyna trząść. Załkała mi tuż przy uchu.
- Głupie dziecko z ciebie - stwierdziła. - Powiedz co się stało. Dobrze wiesz, że ci pomożemy.
Odsunęła mnie od siebie i wytarła moje policzki z łez, mimo że samej sobie też powinna to zrobić. Uparcie się we mnie wpatrywała, czekała aż coś powiem. Widziałem w jej szarych tęczówkach szczere chęci pomocy.
- Ktoś mnie bardzo skrzywdził - odparłem cicho. Miałem rację, że mówienie będzie trudniejsze. Sięgnąłem dłonią do szyi, by ją rozmasować, jednak jedynie bardziej bolała.
- Kto taki? - zapytała dziewczyna. - Wiem, że to może być trudne, ale pójdziemy na policję, możemy też poradzić się Levia co zrobić. Nic ci się już nie stanie, naprawdę.
- Dziękuję, ale... nie chcę o tym rozmawiać. Zapomnijmy, proszę.
Dziewczyna westchnęła cicho, jednak zaraz po tym posłała mi lekki uśmiech. Wstała i pomogła mi wstać, po czym usadziła mnie na łóżku. Moment później postawiła przewrócone krzesło pod linę, ustała na nim i ją odczepiła. Kiedy skończyła schowała sznur do swojego plecaka. Usiadła obok mnie i objęła ramieniem.
- Możesz mi powiedzieć wszystko. Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
- Prawda.
Nie powiedziałem nic więcej, a ona już nie naciskała. Zgoniła mnie z łóżka i odwinęła kołdrę.
- Idź spać. Ja z tobą zostaję i nie idziemy jutro do szkoły.
- Mikasa? - zacząłem, kiedy wzięła telefon do ręki. - Czy mogłabyś nic nie mówić Erenowi? Ani nikomu?
- Ale to się więcej nie powtórzy? - zagadała.
- Nie - odparłem po chwili ciszy.
- Obietnica?
- Obietnica.
- Więc ja też składam obietnicę. Ale nie zmienia to faktu, że przez najbliższy tydzień śpisz u Erena. Nie mam zamiaru zostawiać cię tutaj samego.
Kiwnąłem potwierdzająco głową, a po tym dziewczyna wyszła z pokoju, zabierając ze sobą swój plecak. W tym czasie przebrałem się w piżamę, zgasiłem światło i wszedłem pod kołdrę. Zamknąłem oczy, jednak przed nimi wciąż malowały mi się obrazy, które widziałem na moment przed śmiercią.
Drzwi się otworzyły. Wiedziałem, że to Mikasa. W ciemnościach podeszła do łóżka i weszła pod kołdrę. Zadrżałem, kiedy swoją zimną stopą dotknęła mojej. Byłem bardzo ciepłolubny. Wciąż leżałem na plecach, a ręce miałem ułożone na brzuchu. Jednak dziewczyna złapała mnie za przedramię i podążyła dotykiem do mojej dłoni, na której zacisnęła palce. Zaraz po tym zabrała ją z mojego ciała i ułożyła obok - na miękkiej pościeli. Wiedziałem, że leży na boku, przodem do mnie. Czułem na sobie jej spojrzenie i cierpiałem cicho z powodu obecności.
- Naprawdę głupie dziecko z ciebie.
Zacisnąłem palce na jej dłoni. Momentalnie z moich oczu popłynęły łzy. Czułem się jak wrak człowieka. Albo i gorzej. Po moim ciele przechodziły zimne ciarki, miałem nudności, bolała mnie głowa i brzuch. W dodatku szyja pulsowała okropnym bólem, który wraz z opadającymi emocjami się pogłębiał. Nie wiedziałem, co zrobić. Byłem zagubiony. Zły, głupi, smutny. Tylko nie samotny. Miałem obok siebie przyjaciółkę, która uratowała mi życie. Domyśliła się, że jest ze mną naprawdę źle. Jak zawsze pojawiła się w odpowiednim momencie. Chyba nigdy jej tak naprawdę nie doceniłem. Zawsze myślałem, że spełniam swój przyjacielski obowiązek - pomagam jej w lekcjach, wychodzimy razem na miasto, mówimy sobie o wielu rzeczach, obgadujemy nielubiane osoby... Jednak prawda była zgoła inna. Nie mówiłem o sobie wszystkiego, ale ona i tak wiedziała o mnie wszystko.
~~~
aktualna sytuacja, 25 maja, godzina 9:34
Musiałem chwilę pomyśleć. Ponownie spojrzałem na Armina. Wpatrując się w jego oczy tylko jedna rzecz przychodziła mi na myśl - opowieść nie jest dokończona. Jednak chłopak nie uważa jej za wartą opowiedzenia. Same wspomnienia odbijały na nim swoje piętno. Nie ruszył posłodzonej herbaty, mimo że ja swoją zdążyłem dopić.
- Co się stało później? - zapytałem, a on wyrwał się z zadumy.
- Zasnąłem. Sam nie wiem jakim cudem tak szybko. Kiedy się obudziłem Eren już u nas był. Nie wydawał się wiedzieć co się stało, ale może po prostu dobrze grał. Chociaż z drugiej strony myślę, że Mikasa dotrzymała obietnicy i mu nie powiedziała.
- Mogę go zapytać czy wie o czymś takim.
- Nie rób tego - stwierdził cicho. - Ma wystarczająco zmartwień. Jeżeli jednak nie wiedział to go dobije jeszcze bardziej.
Kiwnąłem głową na znak zrozumienia. Armin mimo wszystko potrafił trzeźwo myśleć.
- Może to nie jest ważne w sprawie, ale kto cię skrzywdził?
Chłopak momentalnie pochmurniał. Spuścił wzrok, zaczął się wpatrywać w niezaczętą herbatę.
- To nie jest ważne w sprawie - odparł szorstko.
- Sprawa nie jest przedawniona...
- Głupie dziecko ze mnie - przerwał mi, a ja zrozumiałem, że to definitywny koniec tematu.
- W takim razie dziękuję za zeznania - odpowiedziałem, wyłączając dyktafon. Schowałem notatnik oraz długopis, po czym wstałem. Ruszyłem w stronę wyjścia z kuchni, kiedy usłyszałem:
- Ona nie miała prawa umrzeć.
Pozostawiłem to bez komentarza. Tak samo jak bez komentarza pozostawiałem zgoła inne opinie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top