Rozdział 7
Minęło już większość roku szkolnego, niedługo miał wracać. Zaczął denerwować się, z każdym następnym dniem. Jego przyjaźń z Lizzy oraz Brownie była naprawdę mocna, mieli tylko siebie nawzajem więc zaczęli się wspierać jak tylko mogli. Dziewczyny z czasem zaczęły dostrzegać zachowanie jego brata, ale nie dopytywały się o powód. Harry był im za to wdzięczny.
Szedł właśnie do lochów, aby dopytać profesora Snape'a o pracę domową.
Gdy dotarł przed drzwi, zapukał cicho. Zdziwił się, gdy otworzył mu profesor od Obrony Przed Czarną Magią. Mężczyzna wpuścił go do środka, przesuwając się na bok i gestem dłoni zapraszając. Gdy drzwi się za nim zamknęły odwrócił się w stronę Lockharta, aby popatrzyć co robi.
- Witam cię Harry – Przywitał się podchodząc kilka kroków do przodu – Co cię sprowadza do Severusa?
- Zadanie domowe, potrzebuje kilka wskazówek – Wyjaśnił cicho, uważnie obserwując starszego czarodzieja.
- Och? Czyżby Severus nie wymaga za wysoko? – Powiedział poprawiając szatę.
- Nie, po prostu nie rozumiem kilku terminów – Odparł, „przypadkowo" cofając się pod ścianę.
- Nie uciekaj ode mnie, nie zamierzam cię skrzywdzić – Odezwał się po chwili ciszy, nagle znalazł się bardzo blisko, za blisko – Jestem po prostu ciekawy, czemu twój brat cię tak nienawidzi.
Nie musiał odpowiadać, bo za plecami mężczyzny rozległo się zirytowane chrząknięcie.
- Mam dla ciebie ten eliksir, ale nie wiem, czy powinienem ci go dawać – Odezwał się Mistrz Eliksirów – Harry, chodź.
Puchon prawie biegiem przebył odległość między nimi i stanął za mężczyzną.
- Od kiedy to w twoich obowiązkach Lockhart, jest napastowanie uczniów? – Spytał ostrym głosem.
- Severusie, my tylko rozmawialiśmy – Odpowiedział cicho mężczyzna, a na jego twarzy wykwitł wymuszony uprzejmy uśmiech.
- Bierz eliksir i wynoś się – Mruknął pod nosem profesor.
Potter patrzył jak Lockhart opuszcza gabinet i westchnął z ulgą.
- Dziękuje, za ratunek – Podziękował cicho, patrząc na drzwi.
- Wszystko w porządku? – Zapytał cicho, a gdy chłopak pokiwał głową twierdząco, dodał – Dlaczego tu jesteś?
- Mam parę pytań związanych z pracą domową.
- Dobrze, usiądź. Ale najpierw chciałbym dowiedzieć się czego Lockhart od ciebie chciał.
- Ciężko mi powiedzieć, od pierwszej lekcji obdarza mnie swoją uwagą. Czasami mnie to straszy - Wyznał cicho Harry i z wdzięcznością przyjął filiżankę herbaty od skrzata.
- Postaram się to wyjaśnić z nim - Powiedział powoli Snape, a jego usta wykrzywiły się w pogardliwy uśmieszek - Na razie trzymaj się od niego z daleka jak tylko możesz.
- Spróbuję, jedyne co mogę Panu powiedzieć to, że ma on jakąś dziwną obsesję na punkcie mojej rodziny.
- Może i miał jakieś interesy z twoją rodziną, ale wydaje mi się, że teraz ma obsesję z tobą, ale w bardzo niezdrowym sensie i dość seksualnym.
-Wolałbym o tym nie myśleć, możemy przejść do zadania?
*********
Wrócił do pokoju wspólnego oraz pomógł dziewczynom z zadaniem. Zabrało mu to godzinę, potem poszedł do dormitorium. Chciał położyć się spać, jednak jego plany pokrzyżował Mortem. Gdy tylko mężczyzna się pojawił wbiegł mu w ramiona.
- Czy coś się stało malutki – Zapytał głaszcząc go po głowie.
- Nie, po prostu chce, aby koniec roku się już zaczął – Westchnął cicho. – Co planujesz?
- Zabrać cię od nich – Odparł wymijająco i położył się na łóżku.
- Boję się – Wyznał nagle.
- Cokolwiek się stanie, ochronie cię.
- Kochasz mnie?
- Oczywiście, że tak i zawsze będę.
*********
- Draco, wiesz może coś od swojego ojca – Zapytał puchon siadając przy stole Slytherinu.
- Tak, podobno w tych latach rodzi się o wiele mniej dzieci niż w poprzednich – Wytłumaczył przybliżając się do niego - Ministerstwo wprowadziło pewną ustawę, każda czarownica ma brać pewien eliksir, aby zapobiec jakiejś chorobie.
- I ludzie w to wierzą – Spytał Harry, nie mógł uwierzyć, że ludzie dali złapać się na haczyk polityków, którzy tylko i wyłącznie chcieli spełniać swoje chore fantazje.
- Niestety, tak. Ojciec wiedział, że cała ta choroba jest bujdą i próbował rozpocząć kampanie, aby ich zatrzymać, jednak ludzie nie chcą słuchać – Westchnął Draco pocierając palcami nasadę nosa.
- Trzeba coś zrobić! Czy jest jakaś szansa, aby wycofać tę ustawę?
- Tylko potrzebny jest ktoś z dużym poparciem – Odparł Malfoy, siadając prosto na krześle, bo kilka osób dookoła zaczęło im się przyglądać.
- Może Mortem pomoże – Mruknął do samego siebie chłopiec.
- Mortem? Kto to jest, Harry? – Puchon wyprostował się natychmiastowo, szukał szybkiej wymówki, którą mógł zbyć chłopaka.
- To jest mój przyjaciel! On n-nam pomoże – Wykrzyknął spanikowany – Muszę iść, ale dzięki za informacje!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top