Rozdział 12

- Czym się to różni - Zapytał chłopak i położył dłonie na ramionach mężczyzny - Twój dotyk od innych?

- Ja cię kocham. Nie tak jak twoja rodzina i nie tak jak twoi przyjaciele - Wyjaśnił powoli, jeżdżąc dłońmi po jego biodrach i udach - Chcę, abyś był kimś więcej. Tylko mój ciałem, sercem i duszą na zawsze.

- Ja... Nie chcę niczego zepsuć - Mruknął niepewnie Harry - Nie chcę, abyś zniknął.

- Nie martw się malutki, nigdzie się nie wybieram - Zaśmiał się cicho starszy mężczyzna. Jego dłoń wślizgnęła się pod koszulkę chłopaka eksplorując mniejsze ciało.

- W takim razie obiecaj, że zawsze ze mną zostaniesz.

- Oczywiście, obiecuję - Odparł łagodnie - Cokolwiek sobie zażyczysz.

Harry uśmiechnął się i położył swoje dłonie na twarzy mężczyzny. Schylił się i złożył delikatny pocałunek na jego ustach. Nie minęła sekunda, a chłopak leżał na plecach. Mortem atakował jego usta swoimi, a Harry pozwolił mu przejąć kontrolę.

**********

Harry przyglądał się jego byłej rodzinie z lodziarni na ulicy Pokątnej. Obydwoje wyglądali na szczęśliwych, może jego matka wcale nie była taka, za jaką się ukazywała? Chyba już o nim zapomniała, ale to chyba dobrze. Chciał tego, czyż nie? Nadal jednak to bolało, gdy ich widział razem. Wszystkie wspomnienia wracały, ale nie były one szczęśliwe, nigdy.

- Mój mały kociaczku, nawet tak nie myśl - Rozpoczął Mortem, dłonią łapiąc go za policzek - To oni są problemem, nie ty.

Chłopak zarumienił się lekko i uśmiechnął się do niego.

- Dziękuje - Wyszeptał lekko go przytulając.

- Jesteśmy tu, ponieważ chciałbym, abyśmy odwiedzili Ministerstwo - Powiedział, przeczesując ręką włosy chłopaka.

- Dlaczego - Zapytał Harry szczerze ciekawy.

- Ponieważ chcę wreszcie dać tym ludziom jakąś nauczkę, za to, jak cię traktowali - Na twarzy Mortema pojawił się podejrzany uśmiech.

- Dobrze, chodźmy.

*******

Przylgnął do prawego ramienia mężczyzny, bo nie czuł się bezpiecznie między tłumem ludzi, którzy przyglądali im się kątem oczu.

- Czemu tu tak dużo ludzi - Zapytał się mężczyzny zaciekawiony chłopak.

- Niektórzy tu pracują, a inni są tu w osobistych sprawach tak jak my - Wyjaśnił i przystanął, aby wziąć chłopaka na ręce.

Harry mruknął cicho i położył głowę na ramię Mortema.

- Spotkamy się z panną Bones, której wytłumaczysz wszystko, co się działo w domu, dobrze?

- Spróbuję.

Przeszli przez jakieś drzwi, pojechali windą w dół i weszli do jakiegoś pokoju. Potter rozglądnął się naokoło, pokój był przytulny, mimo iż nie posiadał żadnych okien. Pozwolił, aby mężczyzna postawił go na ziemi i popatrzył na niego, gdy uklęknął przed nim.

- Wiem, że to będzie dla ciebie trudne, ale musisz powiedzieć wszystko - Wyjaśnił kładąc dłoń na jego policzku - Jeśli to zrobisz Ministerstwo na pewno podejmie jakieś działania, które uniemożliwią twojej rodzinie na skrzywdzenie cię, gdy się spotkacie.

- Dobrze, ale będziesz tu prawda - Spytał lekko przestraszony chłopak.

- Oczywiście, że tak - Drzwi otwarły się delikatnie, a do pokoju weszło dwoje ludzi. Kobieta o delikatnej sylwetce, ubrana w czarną szatę. Miała ona siwe włosy i niebieskie oczy. Za nią był mężczyzna o szarych oczach i włosach, ubrany był w brązowy płaszcz, a w rękach trzymał pióro i kilka pergaminów.

- Witam, moje imię to Amelia Bones i będę cię dzisiaj pytać o twoją rodzinę. To jest jeden z aurorów i jest tu, tylko aby twoje zeznania spisać na pergamin, czy to w porządku - Zaczęła kobieta, jej głosy był delikatny, ale Harry nie za bardzo wiedział jak ma się zachować.

- Tak - Odparł krótko i usiadł w miejsce, które wskazał mu Mortem.

- Jeśli jest to możliwe chciałbym zostać - Odezwał się mężczyzna, rzucając twarde spojrzenie obydwojgu pracownikom.

- Oczywiście, jeśli to ma pomóc młodemu Harry'emu - Zgodziła się Panna Bones - W takim razie, czy twoje imię to Harry Potter?

- Tak - Przytaknął szybko chłopak.

- Masz trzynaście lat i przez jeden rok chodziłeś do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, gdzie zostałeś przydzielony do Hufflepuffu?

- Dokładnie.

- Chciałabym, abyś opowiedział o swoim pobycie z twoją rodziną przed rozpoczęciem szkoły.

- Mój ojciec nigdy za bardzo za mną nie przepadał, moja mama chociaż trochę o mnie się martwiła i jakoś powstrzymywała mojego brata Charles'a i jego przyjaciół przed dokuczaniem mi.- Wyjaśnił cicho, pocierając dłonią lewe ramię.

- Przyjaciele? Mógłbyś podać mi ich imiona i nazwiska?

- Hermiona Granger i Ron Weasley.

- Dobrze, dziękuje. Co z twoim pokojem?

- Mój pokój znajdował się na strychu - Odparł cicho uciekając spojrzeniem w bok.

- Wiesz może, czy twoi rodzice się kłócili - Spytała się posyłając mu lekki uspokajający uśmiech.

- Tak, raz widziałem j-jak mój ojciec uderzył mamę - Wyjąkał nerwowo - Mama zawsze wydawała się smutna, gdy do mnie zaglądała.

- Rozumiem, co z twoim bratem, czy w szkole robił ci problemy?

- Tak, ale Draco Malfoy mój przyjaciel mi pomógł i go odstraszył.

- Draco Malfoy - Zapytała z zaskoczeniem Panna Bones.

- Tak, mimo iż moja rodzina nie dogaduje się z Malfoy'ami to jednak ja robię odwrotnie. Państwo Malfoy kilka razy mi też pomogli.

- Rozumiem, teraz mam dla ciebie najważniejsze pytanie - Oznajmiła pochylając się lekko nad stołem - Czy któryś z twoich rodziców uderzył cię? Albo zrobił coś, co było dziwne dla ciebie? Dotykał cię?

- Mojemu.... ojcu czasami zdarzało się mnie uderzyć - Wyszeptał patrząc na ziemię.

- Rozumiem, dziękuje, że mi powiedziałeś, a teraz myślę, że twój opiekun powinien zabrać cię na jakieś zakupy. Widziałam ostatnio nową wystawę w księgarni - Powiedziała z małym uśmiechem na twarzy i razem z aurorem opuściła pokój.

- Jestem z ciebie dumny Harry - Mruknął Mortem - Chodź pójdziemy zobaczyć do tego sklepu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top