Prolog.
Harry zawsze zazdrościł bratu sławy. Patrzył jak wesoły i uśmiechnięty biega, a rodzice dotrzymują mu towarzystwa. Czuł się wtedy nikim - bezwartościowym dzieckiem, które niepotrzebnie się urodziło. Czy nie powinien czuć szczęścia jak inne dzieci? Czy był złym chłopcem? I dlatego nigdy nie dostał żadnego prezentu ani uścisku.
Do swoich dziesiątych urodzin, które spędził sam zawsze myślał, że jest tylko problemem. Jednak nagle pojawił się on, wysoki mężczyzna z białą skórą i czarnymi pustymi oczami. Ubrany był zawsze w garnitur i dotrzymywał mu towarzystwa. Dzięki temu nieznajomemu dowiedział się dużo rzeczy o czarodziejskim świecie.
Rzeczy, których rodzice nigdy mu nie przekazali. Ta myśl sprawiła, że popłakał się, bał się jak mężczyzna zareaguje. Spodziewał się ujrzeć obrzydzenie i niedowierzanie jednak on tylko wydawał się zmartwiony. Dziwne... Jego brat Charlus zawsze się z niego naśmiewał, razem z jego dwoma przyjaciółmi. Hermiona i Ron, chyba tak ich nazywał. Zazwyczaj, gdy to się działo jego ojciec śmiał się na całego, ale mama, która zawsze była dla niego bardziej opiekuńcza mówiła coś do trójki, a oni przestawali. Zawsze potem odprowadzała go do pokoju, dawała pocałunek na czole i szeptała jak bardzo przeprasza za to, że pozwala na te wszystkie złe rzeczy. Harry jej nie winił, cieszył się, że oprócz nieznajomego jest ktoś, komu na nim zależy. Dlatego nigdy nie robił problemów, nigdy nic nie pragnął ani nie krzyczał. Nie chciał, aby jego mama znowu cierpiała.
Pewnej nocy Harry ujrzał jak jego ojciec traci panowanie nad złością, był wtedy przerażający. Nigdy nie przypuszczałby, że jest w stanie kogoś uderzyć, a szczególnie swoją żonę. Najmłodszy Potter zawsze po takich incydentach był przy kobiecie i próbował ją pocieszyć. Przepraszał, mimo iż to nie była jego wina.
Gdy miał dziesięć lat i gdy cicho płakał w poduszkę, ponieważ Charlus znowu naśmiewał się z niego, tajemniczy mężczyzna szeptał do niego ciche delikatne słowa, aby uspokoić jego bolące serce. Przysiągł mu wtedy, że go kocha i nigdy nie opuści. Harry miał nadzieję, że to nie jest kolejna sztuczka jego brata.
****************************
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top