Epilog

Jak się okazało podróżowanie z Mortem po świecie było wspaniałe. Nie było żadnych ograniczeń - to co Harry chciał zobaczyć to zobaczył. Co chciał to dostał. Do czasu gdy uderzył trzydziestkę odkrywał różne zakątki świata, a śmierć go chroniła oraz mu towarzyszyła. Mortem dał mu szczęście, którego tak zawsze pragnął. Co prawda brakowało mu trochę Hogwartu jak i przyjaciół, ale po to były listy. Miał przed sobą całe życie, aby iść ich odwiedzić. 

- Hej co powiesz, abyśmy zwiedzili Koloseum - Zapytał Harry gdy przechadzali się po Rzymie.

- Jeśli takie jest twoje życzenie kochany. Mogę nawet opowiedzieć ci historię, dlaczego Koloseum powstało - Odparł Mortem biorąc jego dłoń w swoją. 

- Poproszę!

- Ludzie w tych czasach byli bardzo przestraszeni Bogów, przez co tak ich wielbili. Jednak Bogowie nigdy nie istnieli, byłem tylko ja. Nie przeszkadzało mi to, że nie byłem wielbiony, jednak gdy te ich kulty zaczęły ze sobą walczyć i zabijać przy tym osoby, które nie powinny umrzeć musiałem coś z tym zrobić. 

- Kazałeś zbudować im Koloseum?

- Nie, kazałem im zbudować miejsce, gdzie walki mogły się odbywać, ale oczywiście śmiertelnicy nie posłuchali. 

- Co uczyniłeś? 

- Zabijałem każdego, kto kierował Koloseum. Dlatego po dwudziestu latach całe Koloseum  zostało opuszczone już na zawsze.

- Bali się, że zostali ukarani przez Bogów?

- Możliwe, to mnie już nie obchodziło. Ważne, że przestali.

- Ciekawi są ludzie, jednak zawsze mamy coś wspólnego, możemy być tępi i nie dostrzegać znaków.

- Oni, nie ty. Mój mały Pan widzi takie znaki - Powedział szybko Mortem i przystanął.

- Ale tylko z twojego powodu, zawsze mi powiesz gdy coś się dzieje - Odparł chłopak i również przystanął. 

- Mój Panie jesteś najlepszy z nich wszystkich - nikt ci nigdy nie dorówna.

Śmierć przyłożyła swe usta do Harry'ego. Przez chwilę się na siebie spoglądali, a potem zagłębili w pocałunku. 

*****

Gdy miał trzydzieści lat zakupił dom w Wielkiej Brytanii, oczywiście Mortem nie opuścił jego strony nawet na jeden dzień. Stworzył sobie dom, który tak bardzo zawsze chciał mieć. Zajął się ogrodem i nawet zaadoptował kilka magicznych zwierząt. Ale zawsze gdy był z nimi Mortem skradał się za nim, śmieszna była ta myśl - Zmartwiona śmierć za nim chodziła gdy zbliżał się do niebezpiecznych stworzeń. Mortem się o niego martwił, Harry rozumiał oraz nie przeszkadzało mu to. Kochał tę uwagę, którą dostawał. 

- Chciałbym adoptować dzieci - Oznajmił pewnego wieczoru.

- To cię tak męczyło, panie? Ostatnio wydawałeś się taki zestresowany.

- Bałem się, nie wiedziałem jak zareagujesz. Zawsze byłeś tylko ty i ja - Wytłumaczył, a na jego policzkach pojawił się róż. 

- Oczywiście rozumiem. Jednak to twój wybór co chcesz zrobić, ja mogę cię tylko wspierać - Odparł delikatnie, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. 

- Myślisz, że nadaje się na rodzica?

- Oczywiście, że tak. Jesteś wspaniały, to co o sobie myślisz to nie prawda. 

*****

Harry Potter  i jego troje dzieci mieszkali w domu nad brzegiem morza. Mortem też tam był jednak tylko jego Pan mógł go widzieć. Nie warto, aby takie młode i nieskalane dzieci ujrzały jego obecność oraz magię. Śmierć inaczej działała na ludzi, dlatego też wolała zostać w cieniu. Mortem obserwował dzieci przez lata, był blisko Harry'ego, lecz daleko dzieci.

Śmierć była dumna ze swego Pana. Był on wspaniałym rodzicem, nie pozwolił, aby jedno dziecko czuło się źle. Dawał im wszystko i przekazywał wiedze.

- Myślisz, że dobrze robie wysyłając ich do innych szkół niż Hogwart - Harry zapytał jednego dnia.

- Uważam, że postępujesz dobrze. Dajesz im coś, czego chcą. 

- Boje się, że sobie nie poradzą. 

- Jak każdy rodzic, martwisz się, bo ci na nich zależy. 

- Tak samo jak ty martwisz się o mnie Mortem?

- Oczywiście mój słodki. 

- Chcę...

- Tak? 

- Chcę, abyś mnie dzisiaj kochał.

- Mój Panie, ja cię zawsze kocham, ale jeśli chcesz mogę pokazać ci jak bardzo. 

*******

Gdy jego dzieci były dorosłe i miały swoje własne rodziny i życia, Harry czuł się spełniony. To było pierwszy raz gdy takie coś poczuł. Już był stary, jednak jego dusza młoda. Mortem zawsze mówił, że na zawsze jego dusza pozostanie młoda - i tak Harry się czuł. 

Nie brakowało mu energii, nie chorował ani jego magia powoli nie zanikała. Czuł się wspaniale, jednak powoli obejmowała go nuda. 

- Hej Mortem - Zapytał pewnego dnia.

- Tak, mój Panie? 

- Co będzie kiedy już nie będę chciał żyć? 

- Nie umrzesz, nie pozwolę ci na to. Jednak jeśli będziesz chciał żyć w moim królestwie będziesz mógł. Będziesz mógł zrobić cokolwiek zechcesz.

- Jak tam jest? W twym królestwie?

- Wyobraź sobie zniszczone miasto, gdzie twymi przewodnikami są kruki i motyle.

- Czemu motyle?

- Pojawienie się motyla to wiadomość, że zmarły czuje się dobrze i nadal żyje w innym królestwie. Natomiast kruk to odwrotność tego. 

- To dlatego motyle tak cię lubią?

- Możliwe, tego nawet ja nie wiem.

*******

- Myślę, że już czas - Oznajmił Harry - był znudzony, nic mu nie zostało do zrobienia. Nie chciał też widzieć jak swoje własne dzieci umierają.

- Co zadecydowałeś?

- Czy jest możliwość, abym zaczął od nowa - Zapytał ciekawy, jeszcze nigdy o tym nie rozmawiał ze Śmiercią. 

- Oczywiście Panie, możesz nawet zacząć w innym świecie jeśli chcesz.

- Najpierw chce spędzić trochę czasu z tobą w twym królestwie, potem zadecyduje co chce robić dalej.

- Jak sobie życzysz. Zamknij oczy, to potrwa tylko chwilę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top