Rozdział 31

Rozdział korektowany przez Cessidy84




Skrzat podał mu teczkę, a on przekazał ją Amelii.

W międzyczasie Minerwa wróciła do swojego biura i teraz przez okno oglądała popisy Łapy i Harry'ego.

- Co oni wyprawiają? Mogą sobie krzywdę zrobić – wstrzymała oddech, gdy dwójka nauczycieli ustawili swoje miotły bokiem do siebie i zaczęli na nich stawać, by po chwili chwycić się za ręce. Zrobili taki manewr, że obaj przenieśli się na miotłę drugiego. Szykowali się teraz do jakieś nowej akrobacji, gdy ciszę przerwał donośny głos Remusa Lupina:

- BLACK, POTTER, NA ZIEMIĘ! JUŻ!

- Ups! Chyba przegięliśmy. Matka jest zły – mruknął Harry, licząc, że z tej wysokości Lupin go nie usłyszy. Jeszcze nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo się pomylił. Gdy tylko zlecieli na dół, dostali od Remusa dość mocnym Zaklęciem Żądlącym. Potter, w przeciwieństwie do Blacka nawet nie jęknął. Za to Syriusz podskoczył i wrzasnął, a Remus zaczął swoją reprymendę:

- CZYŚCIE DO RESZTY ZWARIOWALI?! TAKIE RZECZY W SZKOLE, GDZIE JEST PEŁNO MŁODZIEŻY, KTÓRA MOŻE PRÓBOWAĆ WAS NAŚLADOWAĆ! I JAK SIĘ KTÓREMUŚ Z NICH COŚ STANIE, TO CO WTEDY POWIECIE ICH RODZICOM, ŻE CO? ROZUMIEM MŁODY, ŻE MUSIAŁEŚ ODPAROWAĆ PEWNE SPRAWY, ALE TY, SYRIUSZU MIAŁEŚ GO PILNOWAĆ, ABY NIE ZROBIŁ NIC GŁUPIEGO, A NIE ROBIĆ, TO Z NIM! DO MOJEGO POKOJU! JUŻ!!! – po czym odwrócił się do ludzi na boisku – JEŚLI ZŁAPIĘ KOGOŚ NA CHOĆBY PRÓBIE NAŚLADOWANIU TYCH IDIOTÓW O SKŁONNOŚCIACH SAMOBÓJCZYCH, TO PRZYSIĘGAM, ŻE ZAŁATWIĘ MU TAKI SZLABAN, JAKIEGO HOGWART NIE WIDZIAŁ! A PANOWIE MAJĄ COŚ DO POWIEDZENIA?! – zwrócił się do swoich bliskich.

- PRZEPRASZAMY! I REMI MA RACJĘ: NIE NAŚLADUJCIE NAS – wyrecytowali zgodnie winowajcy, po czym ruszyli w stronę zamku. Gdy znaleźli się w komnatach Huncwotów, Remus strzelił młodzieńca w potylicę, a ten tylko stwierdził, nawet niezaskoczony:

- Jednak słyszałeś.

- Głośno i wyraźnie, mój drogi i wież mi, że jak nie przestaniesz o mnie mówić per "matka", to ci wywinę taki numer, że mnie do końca życia popamiętasz, a z domu ze wstydu przez dziesięć la....... – Remus przerwał, bo Harry przyłożył palec do ust, a oczyma wskazał na kominek, gdzie było coś, co wyglądało, jak kawałek cielistego sznurka. Podszedł do kominka, kucnął i przyjrzał się temu czemuś i przypomniał sobie, jak bliźniacy mu o tym mówili, nazywając to jakoś dziwnie. Uszy Dalekiego Zasięgu, czy jakoś tak, więc niewerbalnie i bezróżdżkowo rzucił na siebie Sonorus i z całego gardła wrzasnął:

- Nie nauczyła cię matka, że się nie podsłuchuje?! – po czym puścił płomień i spalił tę część, co wystawała z kominka Huncwotów. Nie zauważył, że użył nieco więcej mocy i celtyckiej inkantacji, także czar poprzez Fiuu spalił resztę U.D.Z, a przy okazji spalił nieco brody pewnego wścibskiego starca, gdyż zaczarowane ucho właśnie wyjął po krzyku Harry'ego. Dyrektor wiedział, że będzie musiał dziś odwiedzić Munga, aby nikt w szkole się nie dowiedział, na kim się wyładował profesor Potter.

- Co mnie, do diabła podkusiło, aby dawać mu stanowisko Severusa. Nie okłamujmy się, Snape będzie kolejną ofiarą tej wojny. Zaledwie wczoraj dostał patronusa od biednego Ślizgona, gdzie mu mówił, że nie wróci. Jest pilnowany prawie że 24 godziny na dobę i pewnie, jak skończy wszelkie eliksiry, to go zabiją. Gdybym tylko mógł go uratować, ale to by pochłonęło zbyt wiele żyć. W zamian za jedno Severus niestety nie jest tego wart, więc będzie musiał sobie jakoś zjednać Pottera – ale puki, co starzec aportował się do świętego Munga, gdzie odbudowali mu błonę bębenkową, którą miał popękaną, po czym spotkał się ze swoim bratem, aby go wypytać o Pottera, ale ten stwierdził, że w jego barze nikt nic o Potterze nie mówił, więc dość niepocieszony wrócił do szkoły.

<<W tym czasie u Huncwotów>>

- No nie wierzę! Nie wierzę! – mruczał młody mistrz eliksirów – Jak ten dziadyga śmiał nas podsłuchiwać?

- Skąd wiesz, że to on zostawił na nim Czar Namierzający, i właśnie wszedł do Munga?

- Ciekawe, czy go bardzo uszkodziłem? – zastanawiał się mściwie nastolatek, po czym stwierdził, że idzie do siebie zabezpieczyć swoje komnaty. Gdy dotarł w pobliże swoich kwater, zauważył tam swoje Srebrne Trio, jak ich sam nazywał – Panowie Malfoy, Nott i Zabini, czym mogę wam służyć?

- Chcemy pogadać o dziś i o przyszłości. Poza tym jesteśmy zaskoczeni, czemu jeszcze ten nawiedzony Moody nas nie przesłuchuje – odparł Theo. Harry wpuścił ich do środka i na wszelki wypadek rzucił Czar Poufności na komnatę, po czym przemówił.

- Siadajcie i rozgośćcie się, a ja muszę zmienić koszulę – mówiąc to, po chwili miał koszulę w ręku, a przed chłopcami stał niski stolik z kawą, herbatą, sokiem (nie z dyni), lecz o'dziwo jabłkowym i pepsi w dużej butelce. Harry, zmieniając koszulę, udawał, że wcale nie widzi, że Draco po prostu patrzy się na niego, jak urzeczony. Gdy już się przebrał, zaczął wyjaśniać – Ja, Remi i Syri działamy z ramienia ministerstwa, a że tam byliśmy, to wasze zeznania nie są nam potrzebne. Nott, jak panna Chang się tylko do ciebie zwróci, oddal się natychmiast, a najlepiej wy panowie, jak i panna Acilius starajcie się nigdzie nie ruszać samotnie – po chwili spytał – A tak ogólnie to, co mi możecie powiedzieć o Severusie Snape?

- Czemu my? – odparł podejrzliwie Blaise.
- Ponieważ Lupin nie wiele o nim tak naprawdę wie, a Syriusz jest do niego uprzedzony.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top