Rozdział 22
Rozdział korektowany przez Cessidy84
- A wracając do tematu, to mam pewien pomysły, panie Nott – stwierdził Harry.
- Słucham – zainteresował się Ślizgon.
- Podczas kolacji wywołasz awanturę, za którą zarobisz szlaban, który ja osobiście będę nadzorował i będzie on trwał, aż pana Chang nie opuści zamku i...
- To nie przejdzie – stwierdził Nott, wchodząc mu w słowo.
- Czemu? – spytał młody mężczyzna.'
- Wszyscy, co mnie znają, nie uwierzą, że tak nagłe wszczynam awanturę. To będzie podejrzane – wyjaśnił.
- A co powiesz na to, aby bliźniacy Weasley nam pomogli?
- Myśli pan, że te Gryfy zechcą pomóc obślizgłemu Wężowi? – spytał sceptycznie Teodor.
- Zostaw to mnie. Myślę, że uda mi się ich przekonać, tylko pamiętaj, ani mru-mru.
- Co? – spytał lord Nott.
- "Ani mru-mru", to taki skrót, że ani słowa nikomu – wyjaśnił Harry.
- Potter przysięgam, że jak ci się uda uchronić mnie przed Czarnym Panem, to zrobię, co zechcesz – powiedział twardo Theo.
- Panie Nott wystarczy, że wróci pan na dobrą stronę.
- Mówiąc "dobrą stronę" ma profesor na myśli stronę Dumbledore'a? – spytał chłopak.
- Nie! W życiu! – zaprzeczył Potter – Ale o tym pogadamy, gdy już nie będzie na tobie wisiało widmo mało przyjemnej służby u Tomusia – w tej chwili przed Harrym pojawił się Patronus przedstawiający dużego psa, który przemówił głosem Remusa.
~ Harry proszę, przyjdź do naszych komnat, jak najszybciej możesz ~ 'Ciekawe, co się stało?'. Pomyślał Potter, po czym zwrócił się do Teodora.
- Wybacz, ale jak widzisz, żyć beze mnie nie mogą – zażartował i ruszył w stronę komnat swoich opiekunów, uprzednio usuwając barierę, którą ustawił przed rozpoczęciem rozmowy z Nottem. Gdy wszedł do komnat swoich opiekunów, zobaczył, że mają oni gości. A był to Claus wraz z małżonką. Po przywitaniu się z wampirami młody człowiek przeszedł do sedna i rzekł tylko jedno słowo: – Horkruksy – Na tę nazwę wampirzyca upuściła karafkę z winem, z której miała właśnie nalać trunku – Czyli wiecie, o co chodzi – stwierdził Potter, mimochodem sprzątając nieład, który powstał wskutek jego słów, po czym przywołał z barku nową karafkę, z której rozlał do czterech kieliszków, podając po jednym każdemu z dorosłych, po czym podszedł do małej lodówki przenośnej, zaczarowanej tak, że chłodziła bez prądu i wyciągnął z niej puszkę zimnej Pepsi, po czym zwrócił się do Clausa.
- Na szalonego Merlina i słodką Morganę czym są Horkruksy i czemu nie były uwzględnione w moim programie nauczania?
- Stwierdziliśmy z Marco, że nikt już nie pamięta o Horkruksach.
- Nie doceniliście gadziej mordki – mruknął nastolatek, a wampir kontynuował, jakby mu wcale nie przerwano.
- I sądziliśmy, że raczej na nic ci się nie przyda ta wiedza. Nawet jeśli byś chciał być nieśmiertelny, to chętnie bym cię włączył do swojego klanu i to w bardziej humanitarny sposób, niż Horkruksy – wyjaśnił, pokazując przy tym swoje kły.
- Wyjaśnij, czym są Horkruksy? – poprosił spokojnie Remus.
- Horkruksy. Pojęcie to oznacza obiekt przechowujący fragment duszy czarodzieja, co daje mu uniezależnienie życia duszy od życia ciała. Czarodziej może zostać zabity tylko wtedy, gdy najpierw zostaną zniszczone wszystkie przez niego stworzone, a następnie jego ciało. Zaklętym obiektem może być zarówno dowolny przedmiot jak i istota żyjąca. To tak w skrócie.
- Jak można podzielić duszę? – spytał głucho avadooki.
- Wydaję mi się, że sam znasz odpowiedź na to pytani, Harry – odparła wampirzyca.
- Trzeba zabić – ni to spytał, ni to stwierdził młody mężczyzna.
- Tak, mój drogi. Trzeba zabić. Ale nie tylko tworzenie Horkruksów to najczarniejsza z czarnych magii – mówił Claus – Ale więcej informacji przekaże ci w księdze, którą dostarczy ci Marco, ale podejrzewam, że nie tylko po to mnie wezwałeś prawda?
- Stęskniłem się?
- Jasne mój drogi. My też, a teraz poważnie. Tomusiowi pomaga krwiopijca, którego nie kojarzę – wyznał brunet.
- Pokaż – zażądał Claus, a gdy wyszedł z umysłu Pottera, powiedział: – Znamy tego wampira. Mogą być kłopoty.
- Kto to? – spytała jego żona.
- Nie spodoba ci się to – odparł wampir.
- Kto? – Powtórzyła kobieta.
- Federico – odparł zrezygnowany Claus.
- No to będzie ciekawie – podsumowała Eleonor.
- Możecie to trochę rozwinąć? – spytał nastolatek.
- Federico zainteresował się jednym z moich synów – zaczęła Wampirzyca.
- Czyli Marco – stwierdził Potter, przerywając kobiecie. Wampirzyca skinęła głową z uśmiechem i kontynuowała.
- Spodobał mu się Marco, ale niestety mój syn nie był nim zainteresowany i może zbyt dosadnie dał mu to do zrozumienia. Tak czy inaczej, Federico nie zniósł tego za dobrze, a że jest dość młodym wampirem i jeszcze dość nieokrzesanym. Ma za ledwie 700 lat i do tej pory nikt mu nie odmówił, więc nie za bardzo mu się spodobało, że Marco powiedział "nie". I z tego powodu prawie że wyzwał mego syna na pojedynek na śmierć i życie. Na szczęście Clausowi udało się go od tego pomysłu odwieść, a my dla świętego spokoju przenieśliśmy się do Macedonii – zakończyła Wampirzyca.
- Harry, powiedz mi chłopcze, czy nie mógłbyś porozmawiać na temat Toma z waszym dyrektorem szkoły? – poprosił Claus.
- Nie sądzę, aby staruszek był chętny do rozmowy ze mną. Bo no... chyba mu trochę za skórę zaszłem – odparł lekko zawstydzony chłopak. Wampir spojrzał na niego pytająco, ale głos zabrał Black.
- No powiedzmy, że nie spodziewał się, że profesor Potter będzie tak dbał o Węże. Te byłe i obecne, a szczególną słabość ma do Malfoy'ów – nastolatek spiorunował wzrokiem swojego opiekuna – Nie patrz tak na mnie, młody. To nie ja staję między Imperiusem a Draco i nie ja usuwam Lucjuszowi Mroczny Znak pod nosem dyrektora. Myślałem, że Albus się rozpłacze, gdy czar nie ukazał tegoż Znaku – zaśmiał się Łapa.
- Udało się? – zainteresował się Claus. Harry wskazał na swoją głowę, więc wampir wypowiedział – Legilimens – a nastolatek pokazał mu wszystko od momentu, jak Vector próbowała zaatakować Draco, do chwili aż wraz ze swoim opiekunami i Dumbledorem opuścił swoje komnaty, dodając rodzinie Malfoy chwilę dla siebie.
- No po tym, co widziałem, to na pewno sam z siebie dyrektor nic wam nie powie, ale o tym później. Powiedz mi Harry, myślisz, że jak byśmy zrobili bardziej skondensowaną maść, to mnie mocy magicznej by było potrzeba – i Harry wraz z wampirem wdali się w dyskusję, z której, ani Huncwoci, ani Eleonor nie rozumieli za wiele, więc prowadzili swoją własną cichą dyskusję na temat, gdzie by było najlepiej umieścić Malfoy'ów, nie będąc świadomym tego, iż młody mistrz eliksirów ma już pomysł, gdzie przenieś rodziców Draco. Dyskusję przerwało im pukanie do drzwi.
- Proszę – powiedział Lupin, gdy tylko wampiry się ukryły, a w drzwiach stanął Blaise Zabini.
- Przepraszam. Szukam profesora Pottera i dyrektor skierował mnie tutaj, gdyż nie zastałem profesora w jego biurze – wyjaśnił Mulat.
- Coś się stało, Blaise – spytał Potter.
- Profesor McSztyw.... znaczy się profesor McGonagall – zreflektował się Ślizgon – kazała to panu przekazać – i podał mu zalakowany pergamin. Gdy Harry przełamał pieczęć, zaczął czytać notkę:
Pan Zabini Blaise dostaje dwa tygodnie szlabanu i minus 20 punktów. Szlaban odbędzie z opiekunem swego domu profesorem Harrym Potterem.Zastępca dyrektoraMinerwa McGonagall
- Za co zarobiłeś szlaban? – spytał Harry.
- Według Pani profesor McGonagall za nękanie i niestosowne propozycje względem młodszej koleżanki z domu Lwa – odparł Zabini.
- Blaise, a tak bardziej po ludzku potrafisz? – spytał Potter.
- Próbowałem poderwać wiewióreczkę.
- Kogo? – spytali jednocześnie Harry i Syriusz.
- No Weasley. Ginewrę Weasley, a ona w zamian za moje amory rzucała we mnie wszystkim, co miała pod ręką. Na jej nieszczęście tym czymś była jej torba, którą ja zręcznie złapałem, tak, aby nic jej się nie potłukło, a w zamian za moje poświęcenie i oddanie jej torby zaproponowałem jej ślub i od razu wzięcie się za robienie dziedzica. Jednak ani wiewiórka, ani pani psor nie doceniły mojego poświęcenia i gestu – stwierdził Ślizgon. Harry parsknął śmiechem i odesłał swojego ucznia, każąc mu stawić się w jego gabinecie po kolacji. Gdy mulat opuścił pomieszczenie, Harry popatrzył na wampiry i swoich bliskich i rzekł
- Cholera, ale co, jeśli ja wcale nie chcę go karać?
- Musisz – odparł spokojnie Remus – Daj mu jakieś miłe zadanie, ale iluzja szlabanu musi być, bo na pewno ktoś wpadnie do lochów pod byłe pretekstem.
- A serio po to, aby cię sprawdzić, czy sobie radzisz, ale zalecane jest, aby coś robił. Jeśli jest na porządnym poziomie z eliksirów – wciął się Black – to słyszałem, że Poppy narzeka na brak, czegoś na skutki psikusów braci Weasley, gdyż nie wszyscy z klas 1-3 są w stanie połknąć drugą połowę cukierka, aby zneutralizować wymioty krwotoczki i wszystko, co tam mają i z tego co wiem, mógłbyś zrobić coś do podania dożylnie, bo z tego co pamiętam Poppy świetnie sobie radzi ze strzykawką – zakończył Syriusz.
- Więc odtrutka w serum, a nie eliksir – stwierdził Potter, ale jego słowa były bardziej skierowane do Clausa, niż Łapy.
- Sądzę, że odtrutka na bazie bezoaru – podpowiedział wampir – i nie będzie problemu z tłumaczeniem, skąd znasz to serum, bo to powinien znać każdy nawet słaby mistrz eliksirów. Zostaje ci tylko wytłumaczyć pielęgniarce, skąd wiesz o zapotrzebowaniu na ten eliksir i będziesz potrzebował jeszcze, co najmniej jednej osoby, bo jak wiesz, to praca nie na trzy kociołki – zakończył wampir – Co do serum, to Harry możesz się powołać na mnie, bo Poppy na to narzekała. Jak dziś przyprowadziłem do niej pierwszaka po kwotoczkach – poinformował Remus.
- Młody z tego, co pamiętam Ciz mówiła, że Draco jest całkiem niezły z eliksirów – Zagadaj do niego, myślę, że chętnie ci pomoże i pewnie wymyśli coś, aby dostać dziś szlaban z panem profesorem Potterem – zakończył ze śmiechem Syriusz.
- Lordzie Black, czy mi się wydaje, czy ty próbujesz znaleźć Harry'emu partnera? – spytała ze śmiechem Eleonor – Powiedz mi, drogi Syriuszu, czy twoje działania są spowodowane ostatnim zainteresowaniem Harry'ego moim Marco?
- Wybacz, moja droga Eleonor nie zamierzam was urazić, ale chciałbym, aby mój syn najpierw poznał trochę życie, a później zdecydował.
- Pomimo mojej szczerej sympatii do Marco nie chciałbym, aby mój szczeniak podejmował decyzję pod wpływem pierwszego zauroczenia. Poza tym nie sądzę, żeby kilku tysięczny wampir był odpowiedni na pierwszego chłopaka dla nastolatka. Żadne z nas chyba nie chce, aby to się skończyło, jak związek Calipo i Izaury, bo ani ja, ani Luniek nie bylibyśmy w stanie pozwolić wam na zabicie ich.
- Ale jeśli Harry w wieku, powiedzm30lat, nadal będzie coś czuł do Marco i z wzajemnością, to wtedy uwierz mi, że nawet pobłogosławię temu związkowi i nie będę się wtrącał.
- Muszę przyznać, że to dość mądra decyzja – pochwalił Claus – Ale obiecaj mi Syriuszu, że jeśli przed 30 rokiem życia Harry'ego jego życie będzie zagrożone i nie będzie można go uratować w wasz sposób, pozwolisz nam go zmienić – mówił Claus.
- Nie mogę – odparł Black, kręcąc głową.
- Czemu? Nie rozumiem. Wyjaśnij – poprosiła kobieta.
- Bo to nie o mnie chodzi, tak że nie do mnie należy decyzja. O to powinniście pytać tego zielonookiego diabła, który teraz przewraca oczami – powiedział z czułością, patrząc na swego podopiecznego.
- Dzięki, tato – odparł Potter, po czym zwrócił się do pary wampirów – Zastanowię się nad tym i w najbliższym czasie dam wam odpowiedzi, a teraz przepraszam, ale obowiązki mnie wzywają. Do kolacji już nie wiele zostało, a ja mam mnóstwo rzeczy do zrobienia przed kolacją, a i jeśli papa i tato nie mają nic przeciwko, chciałbym zaproponować państwu Malfoy Island Potter – Huncwoci tylko skinęli głową, więc Harry pożegnał się z wampirami i ruszył do swoich komnat, aby przedyskutować z Malfoy'ami przeniesienie ich na rodzinną wyspę swego ojca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top