Rozdział 21

Rozdział korektowany przez Cessidy84




Gdy Harry wszedł do pokoju wspólnego Slytherinu zobaczył Teodora, siedzącego przy kominku i tępo wpatrującego się w ogień. Zasiadł w fotelu obok, a gdy Ślizgon na niego spojrzał,
powiedział:

- Przykro mi.

- Skąd wiesz? – spytał Nott.

- Kiedyś ci powiem. Najpierw muszę ci zaufać.

- Nie zawracaj sobie mną głowy – odparł Theo – Czarny Pan chce mnie w swoich szeregach, a informuje mnie o tym, wysyłając mi to – wskazał na leżące na stoliku między nimi szkatułkę i czarny pergamin.

- A czy ty chcesz do niego dołączyć? – spytał młody nauczyciel.

- A czy Ziemia jest płaska i różowa? – odparł z ironią nastoletni Lord Nott. Harry dziękował w duchu, że nim usiadł. Otoczył ich zaklęciem Muffiato i barierą odwracającą uwagę.

- Mogę? – spytał Harry, wskazując na list, na co Nott tylko wzruszył ramionami, więc Harry pochwycił list czarem i zaczął czytać. Gdy skończył, zauważył, że Ślizgon patrzy na niego zaskoczony.

- Wybacz, to nie przez brak zaufania, to już po prostu przezorności. Chcesz o tym pogadać? – spytał, odsyłając list na stolik – Chociaż chętnie by go odesłał prosto w ogień.

- Nie ma, o czym. Sam widziałeś, co napisał – Harry przypominał sobie treść listu, który właśnie przeczytał, a była ona następująca:

Panie Nott,

Mam zaszczyt poinformować pana, że z dniem dzisiejszym został pan Lordem Nott. Tak więc za trzy dni o godzinie 22 oczekuję pana w Malfoy Manor, aby pan zajął należyte panu miejsce w moich szeregach. Panna Chang pomoże panu wydostać się zza bariery szkoły. Oczywiście od razu dostąpi pan zaszczytu naznaczenia. Oczekuję, że będzie pan miał na sobie sygnet swego ojca, inaczej poniesie pan surową karę. W szkatułce jest sygnet, ale nie mieliśmy czasu na bawienie się z waszą rodową magią, więc odsyłam ci go z kawałkiem poprzedniego właściciela.

"Nie śmiertelność jest dla wybranych".

Lord Voldemort

Po przypomnieniu sobie o szkatułce Harry spytał:

- Zaglądałeś do niej?

- Nie dam rady – odparł Nott.

- Mogę? – spytał Harry, wskazując na szkatułkę.

- A możesz przy okazji pozbyć się resztek mego ojca, które się znajdują w środku? – spytał z nadzieją Ślizgon, na co młody mężczyzna tylko wymruczał potwierdzenie i skinął głową, po czym spytał Notta, czy może go na chwilę ogłuszyć lub uśpić, aby go czasem nie korciło zajrzeć jednak do szkatułki. Na co Teo tylko odparł, że po czarze ogłuszającym ma migrenę i nawet nie drgnął, gdy Potter wycelował w niego swoją różdżką i wyszeptał:

- Sen sprawiedliwych (od autorki: Powinno być w łacinie, no, ale cóż) – i Teodor zasnął. Nad nim uniosła się niebieska mgiełka, na widok, której Harry się uśmiechnął i pomyślał: 'Czyli jeszcze się nie parałeś czarną magią. Jesteś czysty, że tak powiem. Nie pozwolę temu skurwielowi cię splamić, choćby nie wiem co'. Obiecał sobie Potter, po czym otworzył wieko szkatułki, gdzie na czarnym aksamicie leżała dłoń zabitego Lorda Nott. Rzucił kilka czarów sprawdzających, czy na dłoni, jak i na sygnecie nie ma dodatkowych klątw. Gdy czary nic nie wykazały, sprawdził jeszcze, z jakiego kruszcu jest sygnet, a gdy okazało się, że to złoto po prostu spalił dłoń, a sygnet został nienaruszony. Wyczyścił go dokładnie, po czym po chwili zastanowienia zmienił go w wisiorek węża, do którego przywołał ze swego kufra złoty łańcuszek i scalił razem z wisiorkiem, po czym upuścił na sygnet odrobinę krwi Teodora, po czym obudził Nastolatka. Kazał mu tchnąć nie co swojej magi w wisiorek. Ślizgon patrzył nie pewnie na wisiorek. Harry wytłumaczył mu, że to jego sygnet, ale podejrzewał, że na razie nie będzie chciał na niego patrzeć, więc go zmienił w wisiorek, a w sygnet zmieni się z powrotem, gdy Theo go chwyci w lewą ręką i wyrecytuje swoje rodowe motto. Więc Nott tchnął w wisiorek nieco swojej magii. Wisiorek zamigotał, a oczy węża przybrały barwę oczu Notta. Harry podał mu łańcuszek, mówiąc:

- Rzuciłem na niego kilka uroków ochronnych i pozwoliłem sobie go zmienić go w świstoklik,  który poza tobą będzie w stanie przenieść jeszcze cztery osoby. Świstoklik odrzuci osoby naznaczone przez wężogębego, jak i osoby pod działaniem jakieś klątwy. Poza tym to przeniesienie cię do moich kwatery, a hasło to "Hogwart".

- Dlaczego to dla mnie robisz? – spytał Ślizgon – Opiekun Domu nie robi aż tyle.

- Wiesz, co to za czar, który na ciebie rzuciłem, prawda? – spytał Harry.

- Sen Sprawiedliwych jest to czar z pogranicza ludzkiej, a wampirzej magii. Ludzie używają go do sprawdzenia, czy czarodziej para się czarną magią, a wampiry do sprawdzenia, czy ich obiad (mag) nie są zanieczyszczone czarną magią. Czar ma cztery barwy – kontynuował Ślizgon – Niebieski - nigdy nie parał się czarną magią. Zielona - był zmuszany do rzucania czarnomagicznych klątw. Czerwona - jest zafascynowany czarną magią, ale nie zawsze używa jej do złych celów. No i oczywiście czarna - Jest jak wszyscy podobni do tego beznosego kutafona – zakończył wzburzony Teodor.

- A już miałem spytać, czy czasem nie popierasz działań Toma.

- Kogo? – spytał Ślizgon.

- Tom Marvolo Riddle, który się nazwał Voldemort, ale wszyscy się cykają tej nazwy, więc w go zwiecie Czarnym Panem, a strona przeciwna, teoretycznie ta jasna, mówi Sam-Wiesz-Kto. No po prostu jakaś paranoja – zakończył Harry.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top