Rozdział 17

Rozdział korektowany przez Cessidy84




Po wylądowaniu w Malfoy Manor Harry spytał:

- To co, proponujecie? Możemy wejść z "z buta"? – zrobił rozmarzoną minę.

- Nie Harry. To nie czas ani nie miejsce na popisy – skarcił go łagodnie, ale stanowczo Lupin.

- To, co robimy? – spytał nastolatek, a Black złapał kontakt wzrokowy i przewracając oczami, wyciągnął w kierunku nastolatka dłoń.

- Pewny jesteś? – dopytywał niepewnie avadooki, na co Łapa tylko się zaśmiał, więc najmłodszy z Huncwotów dość niechętnie podał mu sygnet Malfoy'a i fiolką z krwią Ślizgona. Gdy Syriusz miał w ręce już obie rzeczy Remus mu je zabrał za pomocą zwykłego Accio, a widząc spojrzenia pozostałej dwójki, wyjaśnił:

- To dla waszego dobra, bo jak widać na załączonym obrazku, Łapa chciał zrobić coś głupiego, a ty Harry byś mu na to pozwolił – obaj bruneci spuścili ze skruchą głowy – O waszym braku myślenia pomówimy później. A teraz zaczniecie się zachowywać jak profesjonaliści czy mam was odesłać do szkoły? I sam się wszystkim zająć?

- Przepraszamy – odparła dwójka brunetów.

- Syriuszu – mówił dalej Remus – Użyj węchu łapy i powiedz czy czujesz to, co ja?

- O co chodzi, Remi? – dopytywał nastolatek. Nim wilkołak zdołał mu odpowiedzieć, z gardła Syriusza dobył się warkot.

- Co ta suka tu robi? Ona wie, że Voldek chce ich zabić i ta suka...

- Syriuszu, starczy – syknął na niego Lupin – Opanujesz się, czy mam działać tylko z młodym?

- Już jest dobrze Luni. Proponuję wybawić Narcyzę i Lucjusza z salonu, a Belli posłać piękny zielony promień.

- Nie będziemy nikogo zabijać, Łapo – wtrącił się Harry, po czym zawołał swojego skrzata, a Huncwoci patrzyli na niego zdziwieni.

- Czego mój pan sobie życzy? – spytał skrzacik, pojawiając się bez głośnie.

- Znajdź w tym domostwie prywatne skrzaty lorda i lady Malfoy i sprowadź do mnie. Jak nie będą chciały pokaż im sygnet panicza Malfoy'a, który da ci Remi – skrzacik wziął od Lupina sygnet i zniknął. Po chwili Edric zjawił się z dwoma innym skrzatami – Witam – przemówił Harry – Jestem tutaj, aby uratować waszych właścicieli, ale abym mógł to uczynić, nie burząc tego domostwa, potrzebuję waszej pomocy.

- Zgredek chętnie pomoże. Pani uprzedziła swojego Zgredka, że kiedyś jej życie może być zagrożone i lordowie Potter, jak i Black mogą przybyć jej na ratunek i Zgredek ma im wtedy pomóc. Więc co Zgredek ma zrobić?

- Umożliwcie nam, proszę przejście przez bariery tak, aby lord Malfoy nic nie wyczuł. Czy ktoś jeszcze jest połączony z osłonami?

- Nie. Dziś ma przybyć Czarny Pan i dopiero on ma się połączyć z osłonami w Malfoy Manor. Tu ma być siedziba Czarnego Lorda – powiadomił smutno skrzat należący do lorda Malfoy'a. Po czym oba stworzonka wykonały jakiś dziwny ruch dłońmi i w barierach powstała wyrwa, a oni się przez nią przecisnęli, po czym Zgredek na ochotnika zaprowadził ich pod drzwi salonu, a Remus zwrócił się do Harry'ego:

- No i teraz możesz się popisać, robiąc swoje wejście "z buta" – A nastolatek minął, jakby gwiazdka w tym roku przyszła wcześniej. Zrobił to, co mu kazano, czyli otworzył drzwi z kopniaka i rzucił oszałamiaczem w Bellę i Lucjusza.

- Lady Malfoy, pani wybaczy, ale proszę wziąć najpotrzebniejsze rzeczy i udać się z nami, a na miejscu wam wszystko wyjaśnię i uczciwe informuję, że zabieram panią i lorda Malfoy'a.

- Zgredku, wiesz, co masz robić – powiedziała pani Malfoy, po czym spojrzała z prośbą w oczach na Syriusza.

- No mów, że Ciz. Nie mamy całego dnia.

- Chodzi o skrzaty. On je wszystkie zabije, jeśli nas tu niezastanie.

- Wyślemy je na Grimmuald Place 12 – zdecydował Łapa – Tylko póki co mają słuchać tylko ciebie – zastrzegł Syriusz, po czym przeniósł Lucjusza na niewidziane nosze i całą piątką opuścili Malfoy Manor, a chwilę potem zrobiły to również skrzaty.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top