Rozdział 19

Rozdział korektowany przez Cessidy84



<<Pokój mistrza eliksirów>>

- Harry możemy? – spytał Łapa, pukając do drzwi i po prostu je otwierając.

- Oczywiście. Czym mogę służyć? – spytał nastolatek.

- No cóż, dyrektor bardzo martwił się o Lucjusza – odparł z kpiną Łapa.

- W rzeczy samej – odezwał się starzec – W rzeczy samej, drodzy chłopcy. Jak się czujesz Lucjuszu? – zwrócił się do Malfoy'a.

- Z całym szacunkiem, dyrektorze, ale nie przypominam sobie, abyśmy byli na ty – odparł blondyn, patrząc wyniośle na starca. Dumbledore zdecydował się porzucić konwenanse i przejść do rzeczy i rzekł zimno:

- Lucjuszu Abraxasie Malfoy jestem zmuszony cię aresztować.

- Na jakiej podstawie? – spytał spokojnie Harry, opierając się o parapet.

- Lordzie Potter Lord Malfoy jest podejrzany o wspieranie Voldemorta i przynależność do grupy jego zwolenników – odparł Albus.

- Oczywiście ma dyrektor na to dowody – odparł ze znużeniem Harry.

- Ma Mroczny Znak na przedramieniu – odparł pewnie i z odrobiną dumy starzec.

- Lucjuszu, czemu mi nie powiedziałeś, że jesteś naznaczony przez tego psychola, a ja się tak troskliwie tobą zajmuję? – rzekł z wyrzutem nastolatek.

- Bo nic mi nie wiadomo o tym, aby takie szkaradztwo, jak Mroczny Znak szpeciło mi skórę – odparł starszy Malfoy.

- Udowodnij – zarządzał nastolatek, a Lucjusz bez chwili wahania ściągnął szatę i podwinął oba rękawy koszuli, a widząc czystą skórę blondyna, starzec chwycił za różdżkę, lecz nim zdążył ją wyciągnąć, różdżki Narcyzy i Dracona wbijał mu się boleśnie w szyję i w skroń, a reszta dorosłych trzymała go na muszyce, tylko Harry stał z rękoma zaplecionymi na piersi i przyglądał się temu z zaciekawieniem.

- Spokojnie, chciałem tylko sprawdzić, czy znak nie jest ukryty pod żadnym Zaklęciem Maskującym – wyjaśnił dyrektor.

- Cóż skoro, jak widać rodzina Malfoy dyrektorowi nie zbyt ufa, to może ja rzucę te zaklęcia, co dyrektor będzie chciał – zaoferował się Potter.

- A jesteś pewien, że będziesz umiał?

- Sprawdź mnie, dyrektorze – zaśmiał się z kpiną młody mężczyzna, po czym poczuł, że jakaś inna, ale znajoma jaźń bada jego osłony, prosząc o wejście. A gdy rozpoznał, że to jego papa wpuścił go do swojego umysłu, gdzie po chwili ujrzał wielkie litery:

HARRY W TEJ CHWILI PRZESTAŃ SIĘ POPISYWAĆ!

- Tak jest, papo – szepnął na tyle cicho, że usłyszeli go tylko wilkołak i animag – To, co mam rzucić? – spytał dyrektora.

- Może Finite Incantatem – zaproponował starzec.

- Serio? – nie dowierzał Harry.

- A czy to jakiś problem? – zainteresował się Dumbledore.

- Najmniejszy. Po prostu liczyłem na wyzwanie, a tu dostaję najpopularniejsze zaklęcie, które swoją drogą nic nie pokarze, jeśli Lucjusz miałby na sobie, chociażby Glamour z byle jaką tarczą.

- To, co pan proponuję, panie Potter? – dociekał starzec.

- A cóż ja mogę wiedzieć? Jestem w końcu tylko skromnym mistrzem eliksirów – mówił z jawną kpiną Potter – Może niech nauczyciele OPCMu się wypowiedzą – zaproponował.

- Harry w tej chwili zmień ton – upomniał go Lupin.

- Spokojnie Remusie, mój drogi chłopcze. Pan Potter jest bardzo młody i impulsywny, więc wybaczamy mu, co niektóre zachowania. W końcu młodość ma swoje prawa – powiedział dobrodusznie starzec. Harry popatrzył na swoich opiekunów, po czym puścił oczko do blond włosego rówieśnika, uśmiechając się psotnie, na co drugi tylko przewrócił oczami, a Harry zwrócił się do swoich bliskich.

- To, co mam rzucić, panowie?

- Może rzuć to, czego cię Marco nauczył? – zaproponował Łapa, a Lupin mu przytaknął, więc profesor Potter rzucił to samo zaklęcie, co w pokoju wspólnym Slytherinu. Dyrektor popatrzył na nastolatka zaskoczony, po czym stwierdził z naganą.

- To magia wampirów! Jestem zmuszony nalegać, abyś nie uczył tego w mojej szkole.

- Po pierwsze: Do jasnej cholery, to nie jest żadna wampirza magia. To jest Mostra o gue. To stare galickoszkockie zapomniane przez współczesnych magów zaklęcie, bo wymaga dużej ilości mocy, ale nie jest zaklęciem wampirzej magii. Po drugie: Oczywiście pan tu jest dyrektorem, ale ja bym to przemyślał. Jakby nie było, żyjemy w czasach, gdy nie wiadomo, komu można ufać, a takie zaklęcia są przydatne – zakończył Harry.

- No cóż, chłopcze może i masz rację. Ja muszę to przemyśleć, więc wybaczcie moi drodzy, ale ja już sobie pójdę.

- Nie tak szybko, dyrektorze. Wydaje mi się, że powinien pan przeprosić rodzinę Malfoy – stwierdził nastoletni Lord Potter, a Lord Black go poparł skinieniem głowy.

- Harry powiedział przyjaźnie "Lord Malfoy". Jestem zmuszony odrzucić tę przeprosiny, gdyby dyrektor szczerze żałował, to powinno wyjść od niego, a nie po upomnieniu, a ja nie potrzebuje nieszczerych przeprosin. Jak wszyscy wiemy jestem Ślizgonem, a nam się nie ufa, prawda dyrektorze? – zaśmiał się zimno Lucjusz.

- Ależ Lucjuszu, mój drogi chłopcze... – zaczął starzec, lecz blondyn wszedł mu w słowo:

- Nie jestem, nie byłem i nigdy nie będę twoim chłopcem – rzekł oburzony.

- Dyrektorze wydaje mi się, że powinniśmy dać rodzinie Malfoy nie co czasu w ich własnym towarzystwie. Muszą nie co ochłonąć. W końcu, gdyby nie przyjaciele Lady Malfoy mogliby już nie żyć – stwierdził avadooki, wyprowadzając starca ze swoich komnat, a Huncwoci podążyli za nimi.

<<Komnaty Huncwotów>>

- Harry, czy zechciałbyś mi, może wytłumaczyć, co to miało znaczyć? – spytał Syriusz.

- A co dokładnie masz na myśli? – spytał Harry.

- Widziałem, jak puszczasz oczko Draconowi.

- A to... – odparł nastolatek – Słodki jest. Jak myślicie, czy mam jakieś szanse? – spytał.

- Nie no... Malfoy w mojej rodzinie – jęknął Black.

- Syriuszu, czy ty nie powinieneś czasem ograniczyć cholesterolu? – spytał z troską nastolatek. Syriusz spojrzał na niego z niezrozumieniem.

- No bo chyba masz sklerozę, czy ci się to podoba, czy nie. To w końcu jakby nie było jesteś spokrewniony z Malfoy'ami – odparł Harry – Ale jeśli tak ci nie pasuje Draco, to, co powiesz na Marco? – spytał beztrosko.

- Oooo, co to, to nie. Draco jest lepszy. Przynajmniej cię nie ugryzie, dorośniesz i spoważniejesz. Jednym słowem dojrzejesz, a ja spokojnie znów będę jedyną niedojrzałą osobą w tej rodzinie – Harry spojrzał na niego z uniesioną brwią, po czym spytał:

- Czy ty się właśnie przyznałeś do tego, że jesteś niedojrzały?

- A co cię tak dziwi? W końcu, od kiedy się nauczyłeś mówić, ciągle mi to z Remusem wytykacie, więc się z tym pogodziłem – odparł beztrosko Black. Harry tylko pokręcił głową, po czym walnął się otwartą dłonią w czoło.

- Coś się stało? – zainteresował się Lupin.

- Zapomniałem powiedzieć temu starcowi, że my obstawiamy wyjście do Hogsmeade.

- Powiedz mu na kolacji. Nauczyciele będą ci wdzięczni – stwierdził Remus – A teraz nam wyjaśnij, czemu obstawiamy wyjście do Hogsmeade? I czy potrzebujemy pomocy?

- Voldemort chce głowę Draco i mają zrobić istną rzeź wśród uczniów, więc myślę, że pomoc się, jak najbardziej przyda. Tylko że bez wampirów, bo może i starzec jest stuknięty, ale nie chce, aby podejrzewał coś więcej, niż to co do tej pory.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top