Rozdział 18
Rozdział korektowany przez Cessidy84
- Bella, gdzie oni są? Zdradziłaś mnie? – mówił Voldemort, przerywając trzyminutowe Crucio.
- Nigdy, mój panie – wyspała kobieta.
- To może mi wyjaśnisz, czemu w cały dworze jest pusto i nie ma ani jednego skrzata? Miałaś ich pilnować do mojego przybycia, a co zastałem, jak tu przybyłem, ty nieprzytomna? Wszędzie pusto, a osłony nienaruszone – Tom chciał coś jeszcze dodać, ale się rozmyślił. Złapał kobietę za włosy i dość brutalnie wniknął do jej umysłu. Po przejrzeniu tego, co się tu wydarzyło pierwsze, o czym pomyślał to, że atak był przeprowadzony przez wampiry. Puścił kobietę i zawołał Glizdogona – Znajdziesz mi Fredericka i sprowadzisz go do mnie. I to natychmiast! – rozkazał swojemu słudze, po czym zwrócił się do reszty: – Na razie zostaniemy tutaj, a ty Bello masz kolejne zadanie, tylko tym razem mnie nie zawiedź. Od moich ludzi w Hogwarcie wiem, że pierwsza wizyta uczniów w wiosce wypada na pierwszy weekend października. Także masz całe trzy tygodnie, aby zebrać sobie drużynę i przynieść mi głowę Dracona, zabijając tyle bachorów, ile zdołacie. Jeśli wam się nie uda, karę poniesie cała drużyna. A teraz nieco się tu rozgośćmy. Czy któreś z was zechce przysłać jakieś skrzaty? – Lastrenge, Nott, Parkinson, Crabbe i Goyle przysłali po jednym skrzacie, każąc im usługiwać lordowi – No, a teraz pora pokazać Lucjuszowi, że ode mnie się nie ucieka – powiedział z przerażającym uśmiechem Czarny Lord i zaczął naciskać znak na ramieniu Parkinsona, zadając ból Lucjuszowi, który już przytomny przebywał w Hogwarcie w prywatnych kwaterach obecnego mistrza eliksirów, gdzie Narcyza, jak i Draco próbowali trzymać lorda Pottera, aby Syriusz mógł mu podać eliksiry. W jednej chwili Harry przestał się wyrywać. Jego oczy zaczęły lśnić blaskiem Avady i przemówił zimnym głosem do Lucjusza:
- Nie lubię cię, ale ze względy na ciocię Ciz i za to, co uczyniła dla mojej edukacji, mogę spróbować pomóc ci pozbyć się tego znaku, za pomocą którego on cię teraz torturuje. Nie obiecuje, że to na sto procent zadziała, ale w zeszłym roku wraz z Clausem znaleźliśmy sposób, aby zlikwidować znak. No, ale z braku chętnych na pozbycie się tego ohydztwa nie byliśmy w stanie sprawdzić, czy to działa. Więc jaka jest twoja decyzja, lordzie Malfoy? Ostrzegam cię, że to będzie cholernie, ale to cholernie bolesne.
- Ojcze...? – zaczął Draco, lecz Harry krzyknął:
- Cisza! – po czym już spokojnie zwrócił się do rówieśnika: – Wybacz, ale on sam ma dokonać wyboru. Jeśli on sam nie będzie chciał się pozbyć tego piętna, to znak może go nawet zabić.
- Co mam robić? – spytał Lucjusz, w którego tonie można było wyczuć ból, który próbował ukryć. Nim Harry mu odpowiedział, w pokoju pojawił się patronus Remusa i przemówił:
~ Dyrektor chętnie się spotka z rodziną Malfoy.
- Tato, weź Draco i ciocię Ciz do tego starca, ale nie opuszczaj ich ani na chwilę, bo ja mu nadal za grosz nie ufam – mówił nastolatek – A póki co lord Malfoy jest nie zdolny, aby zadbać o dobro swej rodziny, to ty musisz to uczynić i nie wahaj się być jak kawał sukinsyna, bo tylko to do tego starca dociera – instruował go avadooki.
- Tak jest, mamo – odparł mu Syriusz, przewracając oczyma.
- Co? – spytał głupio nastolatek.
- No skoro mówisz do mnie, jakby był dzieckiem... – objaśni mu Black.
- Nie moja wina, że twój rozwój zatrzymał się na szóstym roku życia – przekomarzał się z nim nastolatek, na co Łapa tylko pokręcił głową, objął swoją kuzynkę w pasie, a Draco położył rękę na ramieniu i tak dotarli do gabinetu dyrektora.
<<Tymczasem Harry został sam z Lucjuszem>>
- To co, zdecydował się pan?
- Tak – odparł blondyn, po czym znów zadał pytanie "co mam robić?" – Przede wszystkim nie walczyć ze mną, jak będę ściągał pana znak.
- Ktoś, kto ratuje moją rodzinę, zasługuje, aby mówić mi po imieniu, lordzie Potter.
- Wystarczy "Harry" – odparł mu brunet – A skoro grzeczności mamy już za sobą, to bierzmy się do roboty, zanim te kwoki wrócą i na robią rabanu – blondyn skinął głową i odsłonił swój Mroczny Znak, który był nabrzmiały i zdawał się pulsować. Nastolatek od razu nałożył na znak sporą ilość zielonej i lepkiej mazi, po czym zaczął syczeć. Lucjusz wciągnął powietrze zszokowany.
- Jesteś wężousty? – Harry skinął głową, nie przerywając syku, po chwili nad przedramieniem Lucjusza, pojawiło się widmo znaku, które nastolatek, co chwilę uderzał czystą magią, sycząc przy tym głośno i agresywnie. Każde uderzenie w widmowy znak Lucjusz odczuwał na własnej skórze. Po dłuższej chwili takich zabiegów dłonie kruczowłosego zaczęły lśnić upiornym czerwonym blaskiem. Gdy Harry zamknął dłonie na widmowym znaku, Malfoy wrzasnął i zemdlał – I tak długo wytrzymał – stwierdził nastolatek sam do siebie, po czym przelał całą swoją moc w Mroczny Znak, po chwili spojrzał na już czyste przedramię Lucjusza. Uśmiechnął się, po czym zakończył czar i pozwolił sobie zemdleć.
<<Tymczasem gabinet dyrektora>>
- Witam pani Malfoy, Draconie. Siadajcie. Dziękuję Syriusz mój drogi chłopcze, że ich przyprowadziłeś, a teraz zos...
- Niestety dyrektorze, ale ja tu zostaje. Póki Lucjusz nie jest w stanie zadbać o interesy swojej rodziny, to ja to zrobię – oznajmił zimno Black.
- Syriuszu, nie sądzę, aby twoja obecność była tu potrzebna – zaczął starzec, lecz przerwał mu blondyn.
- Lord Black zostaje – poinformował ich Draco, a jego matka się zgodziła skinieniem głowy, więc dyrektor dość nie chętnie wyczarował krzesło dla Syriusza, które ten dość bezczelnie zmienił w wygodny fotel, na którym zasiadł, a dyrektor zaczął przemowę.
- Remus mi nieco wyjaśnił, co prawda jest mi niezmiennie przykro, ale nie jestem w stanie zapewnić wam bezpiecznego miejsca do zamieszkania ze względu na znak Lucjusza, poprzez który Tom może go wytropić, więc tak sobie pomyślałem, czy nie powinniście zabrać Dracona ze szkoły i uciec z kraju.
- Ty tak serio? – spytał Black, nie dowierzając własnym uszom – Czy ty serio myślisz, że ten psychol nie dopadłby ich za granicą? To pozwól, że ci coś wyjaśnię, a raczej przypomnę. Jesse Black siostra mojego ojca najlepsza z Niewymownych wzorowy auror, członek Elitarnych Sił Ministerstwa Magii, i co? Ile udało się ukrywać? Pamiętasz? Nie? To ci przypomnę. Dwanaście dni. Całe dwanaście, pieprzonych dni. I to tylko dlatego, że ten beznosy frajer chciał jej dać złudne poczucie bezpieczeństwa! – uniósł się Syriusz – Więc wybacz, ale nie będziemy liczyć na twoją pomoc. O Malfoy'ów ja sam spokojnie zadbam i ukryję ich tak, że sam Merlin miałby problem, chcąc ich znaleźć.
- Syriuszu, jestem zmuszony spytać cię o lokalizację, gdzie będziesz ukrywać rodzinę Malfoy? – Syriusz się tylko zimno zaśmiał i patrząc starcowi prosto w oczy, rzekł lekkim tonem.
- Możesz sobie tylko pomarzyć, dyrektorze, a jeśli jeszcze raz spróbujesz użyć na mnie Legilimencji, to zrobię ci coś o wiele gorszego, niż to, co ci uczyniłem na moim szóstym roku, a wiesz mi, że mój syn chrzestny jest dość kreatywny i bardzo nie lubi, jak ktoś się wtrąca w sprawy, które nie powinny go interesować.
- Będę zmuszony aresztować Lucjusza – warknął Albus.
- Po pierwsze, dyrektorze: Nie wiedziałem, że jesteś aurorem. Po drugie, za co chcesz aresztować Lucjusza? – spytał Łapa.
- Za wspieranie Lorda Voldemorta – odpowiedział starzec, myśląc, że Syriusz już przegrał.
- A masz na to dowody, dyrektorze? – dopytywał Black z kpiącym uśmieszkiem, w duchu modląc się do wszelkich świętości, aby Harry'emu się powiodło.
- Ma Mroczny Znak – odparł Dumbledore.
- Albusie, jak znajdziesz na przedramieniu Lucjusza Mroczny Znak, to ja ci zdradzę, gdzie ukryję rodzinę Malfoy, ale jeśli skóra Lucjusza będzie czysta, nie będziesz nas o nic więcej wypytywał.
- "Nas", czyli? – upewniał się dyrektor.
- Malfoy'owie, ja i Remi – odparł Syri.
- A co z Lordem Potter?
- Powodzenia życzę – odparł z jawną kpiną Syriusz. Po przyjęciu od dyrektora Wieczystej, której gwarantem był Draco ruszyli do kwater Harry'ego, gdzie chwilę wcześnie udał się Remus.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top