#35
//Ene, due, rike, fake,
torbe, borbe ósmesmake
eus, deus, kosmateus,
i morele - baks.\\
Pov. Niemcy
Byłem lekko spięty, czego on ode mnie chce i nie może powiedzieć przy Polsce? Polen patrzył na mnie zmartwiony.
N - Jasne, nie ma problemu.
P - Też chcę być przy tej rozmowie, nie będę przeszkadzał.
Ron - Tylko wymienię z nim pare zdań i do ciebie wrócimy, obiecuję.
P - Dlaczego ja nie mogę być przy tej rozmowie?
Ron - Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie.
Młodszy Polak prychnął pod nosem, na co jego ojczym posłał mu uśmiech.
Ron - Oj no zaraz wrócimy, nawet nie zdążysz powiedzieć konstantynopolitanczykiewiczówna.
P - Eh, okej...
Rzeczpospolita Obojga Narodów wstał, poczochrał potomka po główce i wyprowadził mnie z sali. Prowadził mnie przez korytarz, aż nie byliśmy daleko od Polena. Czułem kołotanie serca, nie mam żadnej choroby po prostu się stresuję.
Ron - Czy mój syn ci się podoba?
N - Co? S-skąd to pytanie?
Ron - Widzę w jaki sposób na niego patrzysz i jak robisz maślane oczka.
Cholerna mowa ciała.
Ron - Odpowiedz i lepiej nie kłam, bo to ci nie wyjdzie na dobre.
N - Ja... Bardzo, bardzo lubię Pana syna.
Może to dobry moment, by mu powiedzieć o naszym związku?
Ron - Ty jebany geju.
A może jednak to słaby moment... Zacząłem się martwić, czy cokolwiek dobrego wyniknie z tej rozmowy.
Ron - A mój syn... Odwzajemnia te uczucia?
Cholera, nie powinienem kłamać, ale boję się jego reakcji. Gdyby Polen tu był to nie wahałbym się powiedzieć prawdy, bo przy nim by mnie nie zabił. To pewnie dlatego chciał rozmawiać na osobności.
N - On... Na początku nie chciał, mówiąc że nie może i nie jest gejem... Ale z czasem zaczął czuć to samo i-
Ron - Wyjdź stąd zanim ci przyjebie.
N - C-co?
Przestraszyłem się, on na serio chce mnie uderzyć?
Ron - To co słyszałeś, nikt nie będzie robić z mojego syna geja.
N - A-ale ja nie wpłynąłem na jego orientację.
Ron - W takim razie kto?
Podniósł jedną z brwi ku górze.
N - Opowiadał mi, że nie kręcą go dziewczyny. Mówił, że żadna mu się nie spodobała.
Ron - I kogo to jest wina?
N - Niczyja!
Złapał mnie za materiał mojej koszuli i podniósł z łatwością w górę.
Ron - Jeszcze raz podnieś na mnie głos, a ci tak przywalę, że nawet twoja zasrana rodzinka cię nie pozna.
Mówił to oschle w gniewie, bez przerwy świdrując mnie wzrokiem.
N - Entschuldigung...
Postawił mnie na ziemi.
Ron - Wyjdź stąd, masz zakaz zbliżania się do mojego syna. Zrozumiałeś?
N - T-tak...
Czy to oznacza, że już nigdy go nie zobaczę? Nie przytulę? Nie dotknę, ani nie pocałuję?
Starszy mężczyzna wrócił do pomieszczenia gdzie znajduje się biało-czerwony. Nie pozostało mi nic innego niż wrócić do domu.
Pov. Polska
Stresowałem się tym wszystkim. O czym oni tak długo rozmawiają? I dlaczego beze mnie? Boję się, że dojdzie tam do rękoczynów i mojemu Niemcu albo ojcu coś się stanie... Kocham ich obydwóch i nie chcę żadnych sporów pomiędzy nimi. Drzwi od pomieszczenia się otwarły, czułem jak serce podchodzi mi do gardła. Ujrzałem tam Rona, ale nigdzie nie mogłem dojrzeć Niemiec.
Ron - Już jestem, mam nadzieję że się nie zanudziłeś.
P - Gdzie jest Niemcy?
Czułem jak głos powoli zaczyna mi się łamać, martwię się o niego.
Ron - Musiał wracać już do domu. Namawiałem go, by został jeszcze chwilkę, ale bardzo się spieszył.
Miał przepraszającą minę, zasiadł spowrotem do stołu i posłał mi uśmiech.
P - Naprawdę?... Mógł się chociaż pożegnać...
Ron - To prawda, mógł. Najwidoczniej jest źle wychowany.
Coś mi tu śmierdzi i to na pewno nie kiszona kapusta z bigosu. Niemiec by tak po prostu nie wyszedł beze mnie. Spojrzałem jeszcze raz na ojca, miał on uśmiech na twarzy. Wydawał się być odrobinkę fałszywy, ale i czuły zarazem. Mam mieszane uczucia.
Ron - Jak ci idzie w szkole?
Czy on próbuje odwrócić moją uwagę, abym zapomniał o Niemcu?
P - Nawet dobrze, gdy czegoś nie rozumiem Niemcy mi pomaga.
Nie ma tak łatwo.
Ron - A jak ma się Litwa i Węgry?
P - Litwa mieszka z przyjaciółkami, mam na myśli Łotwę i Estonię, a Węgry mieszka ze mną i często widuje się z Austrią, myślę że coś z nim kręci.
Zmarszczył delikatnie brwi.
P - A skoro Austria to brat Niemiec, a Węgry to mój brat to często widuje się z Niemcem.
Zmarszczył je odrobinkę bardziej.
P - Mógłbym wiedzieć gdzie byłeś przez te lata?
Ron - To długa historia.
P - Mamy czas.
Spojrzał na mnie zbity z tropu.
Ron - Wolałbym się dowiedzieć, co u ciebie się działo przez te lata.
P - Cały czas od kiedy znowu jesteśmy razem opowiadam Ci co słychać u mnie, a ty dalej omijasz temat tego gdzie kurwa byłeś.
Ron - Nie ma znaczenia to gdzie byłem, ważne że starałem się do ciebie wrócić jak najszybciej.
Nastała pomiędzy nami cisza. Byłem na niego nieco obrażony, co widać chociażby po mojej minie. On za to okazywał skruchę i żal.
Pov. Niemcy
Wróciłem do domu, w którym nie było nikogo oprócz mnie. Widocznie samotność będzie mi towarzyszyć już do końca. Tylko... Kiedy będzie ten koniec? Zauważyłem karteczkę przyczepioną do lodówki magnesem. Wziąłem ją w ręce i przeczytałem. Pisało, że mam zrobić obiad, bo reszta domowników wróci późno. Westchnąłem, zgniotłem karteczkę w nierówną kulkę i wyrzuciłem ją do kosza. Wyciągnąłem składniki oraz przedmioty potrzebne do zrobienia dania i ułożyłem je na blacie. Położyłem deskę do krojenia przed sobą, a na nią marchewkę. Wziąłem do ręki nóż, złapałem marchewkę i zacząłem ją kroić.
Szło mi to sprawnie, aż do momentu, w którym się zaciąłem. Syknąłem z bólu. Krew zaczęła spływać po mojej dłoni, a ja się jej przyglądałem jakbym był w jakimś transie. Czułem ból, ale po chwili stał się on całkiem... Przyjemny. Sam sobie dałem z liścia, aby wytrącić złe myśli z głowy. Nie będę się ciąć, to głupie. Poszedłem do łazienki po plaster, nie chcę żeby krew była w obiedzie. Podwinąłem rękawy do łokci i umyłem dłonie oraz nadgarstki. Chciałem wziąć plastry z szafeczki, ale mój wzrok przykuła żyletka. Była taka ostra. Spojrzałem na swoje ręce, skóra na nich była gładka i bez skazy.
Coś mnie podkusiło, złapałem ją w dłonie i podszedłem znowu do umywalki. W lustrze widziałem siebie, nic niewartego śmiecia. Nie dziwię się już dlaczego wszechświat odpycha mnie od tak cudownego Polaczka. Zmarnowałby na mnie życie, nic więcej. Delikatnie przejechałem palcem wskazującym wzdłuż mojej ręki. Trochę się boję, nie jestem pewien czy na pewno tego właśnie pragnę. Raz kozie śmierć, jeśli coś mi się stanie, to znaczy że świat już wydał na mnie wyrok.
Zrobiłem jedno szybkie nacięcie i poczułem nagły, pieczący ból wraz z delikatnym szczypaniem. Szkarłatna ciecz zaczęła powoli sączyć się z rany. Przeraziło mnie to trochę, było mi ździebko słabo. Skierowałem wzrok spowrotem na lustro, byłem bledszy niż zwykle. Spostrzegłem również łzy spływające po mojej twarzy, nie zauważyłem kiedy tak właściwie na niej zagościły. Chciałbym już nie myśleć o niczym i nic nie czuć. Jednak ciągle moją uwagę przykuwała myśl o Polenie. Uczucie, które mi towarzyszy, kiedy jestem daleko. Chęć zbliżenia się do niego, wymienienia z nim paru zdań, przytulenia go. Czy jakbym się zabił, to poleciałaby mu choćby jedna łza?
Pov. Polska
Trzymałem stabilnie łuk, ostrożnie naciągnąłem cięciwę wraz z strzałą i celowałem w sam środek tarczy. Gdy już byłem pewien, że trafię puściłem strzałę. Trafiła obok upragnionego celu, przez co trochę się wkurzyłem.
Ron - Następnym razem ci się uda, ćwiczenie czyni mistrza.
Poklepał mnie po ramieniu, na co kiwnąłem głową przytakując, jakby bez emocji. Nie mogę się skupić na celu, kiedy po mojej głowie ciągle krąży myśl, o tym co się stało z Niemcem. Może wrócił bezpiecznie do domu? Może mój ojciec mu coś zrobił? Nie mógł od tak sobie pójść, to nie w jego stylu.
Ron - Wszystko dobrze? Widzę, że coś cię trapi.
P - Ja... Wszystko dobrze, dzięki za troskę.
Ron - Chodzi o Niemca, prawda?
Nie odpowiedziałem, chyba się domyśla.
Ron - Czujesz coś do niego?
Nie chcę mu o tym mówić, boję się. Ręce zaczęły mi się trząść. Położył swoją dłoń na moim ramieniu. Wziąłem głęboki wdech i wydech. Nie mogę tego dłużej unikać.
P - Ja go... Kocham... Bardzo, bardzo kocham... Nie bądź zły...
Przytulił mnie, zaskoczyło mnie to. Czy to pożegnanie? Znowu go nie będę widzieć przez lata?
Ron - Nie jestem ani trochę zły. Wiedziałem o tym, tylko chciałem to usłyszeć od ciebie.
Uścisnąłem go mocniej, a on pogłaskał moje plecy.
P - Ale my jesteśmy obydwoje chłopakami, a to oznacza że jestem gejem... A ty ich nienawidzisz...
Ron - Ale ciebie kocham i nic, nigdy tego nie zmieni.
_______________________________________
1400 słów bez pożegnania
Kinda depressed ಠ_ಠ
Mam nadzieję, że nie popsułam wam humorku ^^
Baj baj <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top