#34

//Jesli powiem o pieluszkach Pampers, że są do dupy, to będzie to reklama, antyreklama, czy może rzetelna informacja?\\

Pov. Niemcy

Stał zmieszany.
P - Niby co?
N - Dobrze wiesz co.
P - Nic mu nie obiecałem, o co ci chodzi?
Zwątpiłem trochę, chyba nie mógł kłamać, gdy był pijany no nie?

N - U Rosji powiedziałeś o tym, co twój tata sądzi na temat homoseksualistów.
Nie wiedział co powiedzieć.
N - Uważasz, że twojego ojca bardziej zadowoli jak będziesz nie szczęśliwy w związku z siostrą czy jak będziesz szczęśliwym gejem?
P - Skąd wiesz czy byłbym z tobą szczęśliwy?
N - Nie wiem i ty też nie wiesz, bo nie chcesz, nawet dać nam szansy.
Spojrzał w ziemię i palcami bawił się rękawem swojego ubrania.

P - Masz trochę racji... Zostanę twoim chłopakiem.
N - Mówisz na poważnie?
P - Jasne, jestem gejem i mi z tym dobrze.
Uśmiechnął się szeroko, a ja odwzajemniłem uśmiech.
P - Jakby wrócił to przynajmniej będę miał o czym z nim rozmawiać, heh.
Przytuliłem go z całych sił jakie w sobie w tym momencie posiadałem. Nie wierzę jakim jestem szczęściarzem. Pocałowałem go subtelnie w usta, co odwzajemnił.

N - Nie wierzę w to, czy to na pewno nie sen?
Zaśmiał się.
P - Oczywiście, że nie.
Nagle poczułem ostry ból w okolicach głowy, ostatnie co widziałem to przerażona mina Polski.

Pov. Polska

Byłem tak zdziwiony jak jeszcze nigdy, przede mną stał mój ojciec z kamieniem w ręce, którym przed chwilą uderzył mojego chłopaka. Tysiące myśli i różnych scenariuszy przybywało do mojej głowy. Czy to naprawdę on? Co on planuje? Dlaczego uderzył Niemca?

P - T-tata?
Ron - Witaj synu.
Zacząłem się delikatnie trząść z podekscytowania, nie wierzę, że wreszcie wrócił. Czułem jak łzy napływają mi do oczu. Szybko rzuciłem się na niego i przytuliłem go bardzo, bardzo mocno. Odwzajemnił to równie silnie.

Ron - Strasznie żałuję, że nie mogłem być tu z tobą przez tyle lat...
P - To nic takiego, odrobimy to! Tak się cieszę, tak bardzo tęskniłem.
Ron - Ja również.
Przestaliśmy się tulić.
Ron - Nic ci nie zrobił ten german?
Wzrok skierował na leżącego na ziemi Niemca.

P - N-nie, tak właściwie to...
Ron - Powinniśmy gdzieś go schować, może się obudzić w każdej chwili.
P - Możemy go zanieść do mnie do domu i-
Ron - Zwariowałeś? Wrogów się nie trzyma w domu.
Cholera... Mój tata nienawidzi niemieckiej rodzinki. O kurwa, a ja jestem z nim w związku. Zrobiło mi się trochę słabo, stresowałem się całą sytuacją. Nie chcę, aby ojciec się mną zawiódł i wstydził się mnie. Jednak powinienem mu powiedzieć prawdę...

Ron - Znam pewne miejsce, w którym możemy go trzymać.
P - Ale to nie będą żadne lochy, podziemia czy inne więzienia? Wiesz, dość długo cię nie było i tak wyszło, że ja i jego rodzina całkiem nieźle się dogadujemy...
Ron - Zbratałeś się z nimi?
Położył ręce na moich ramionach i spojrzał prosto w oczy, przez co jeszcze bardziej się stresowałem. Czułem jakby moje nogi były zrobione z waty.

Ron - Synu... Posłuchaj mnie raz, a dobrze. Niemcy i jego rodzina są powaleni.
P - N-Niemcy wcale taki nie jest... Jest naprawdę super p-przyjacielem.
Westchnął.
Ron - Dobrze... Możemy go zanieść w lepsze miejsce skoro Ci na nim zależy.
P - Bardzo zależy.
Bardzo to mało powiedziane, niestety nie mam odwagi mu się przyznać. Wziął Niemca na ramię i zaprowadził mnie do jakiegoś dużego mieszkania oddalonego od innych domów.

P - Co to za dom?
Ron - Długa historia.
P - Mieszkasz tutaj?
Ron - Można to tak ująć.
Mój ojciec wydaje się być czasami tajemniczy.
P - Dlaczego uderzyłeś go kamieniem?
Ron - Bałem się, że coś Ci zrobi.
Uśmiechnąłem się pod nosem, dawno go nie widziałem i już zapomniałem jak się o mnie martwi. Weszliśmy do tego budynku. Był to dosyć spory dom, bardzo oddalony od innych.

P - Nie powinniśmy zabrać Niemca do lekarza? Mogło mu się coś poważnego stać...
Ron - Pff, nie przesadzaj. On tylko dostał delikatnie kamieniem w głowę.
Tak delikatnie, że aż zemdlał. Otworzył jedne z kilku drzwi, okazała się to być jakaś sypialnia. Położył moją miłość na łóżku, które znajdowało się pod oknem. Z okna był dobry widok na podwórko. Zauważyłem tam stajnie z końmi i jakby tor przeszkód dla nich. Podwórko było gigantyczne, przez co średnio widziałem oddalone elementy. Powinienem udać się do okulisty czy coś.

Ron - Chcesz pójść na dwór?
Wzdrygnąłem się kiedy usłyszałem jego głos. Jest ciepły i głęboki, tak jak go zapamiętałem.
Ron - Chętnie cię oprowadzę.
Mówił to z uśmiechem skierowanym w moją stronę. Pokiwałem radośnie głową i wyszliśmy z pomieszczenia.

Pov. Niemcy

Obudziłem się z wielkim bólem głowy w jakimś obcym mi pokoju. Nie pamiętam żebym coś pił, więc jak tu się znalazłem? Rozejrzałem się po pomieszczeniu, nic nadzwyczajnego. Zwykła sypialnia. Wstałem, ale po chwili usiadłem na łóżku, ponieważ zakręciło mi się w głowie. Próbuję sobie przypomnieć, chociaż dlaczego mnie tak boli. Z tego co pamiętam byłem z Polską w parku... Chwila, (dla debila ~co) co się stało w takim razie z nim? Czy ja mu coś zrobiłem?

Spojrzałem przez okno. Zobaczyłem tam jakąś stajnie z końmi i tor- Polen! Stoi obok stajni! Szybko zerwałem się z łóżka i otworzyłem drzwi. Jest to dla mnie nowe miejsce, więc szukałem jakieś 5 minut wyjścia. Nie mały ten budynek. Chciałem udać się na tyły domu, więc musiałem go okrążyć. Sheiße, on jest tak duży, a ja nie mam czasu do stracenia. W każdej chwili biało-czerwony może odejść w inne miejsce.

A co jeśli ktoś nas porwał? Stanąłem nagle w miejscu. Cały się trząsłem z emocji. Skąd mogę wiedzieć czy to nie był jakiś morderca? Muszę zachować spokój. Wziąłem głęboki wdech i wydech, powtarzając czynność dziesięć razy. Moje serce jakby wariowało, chciało się dostać jak najszybciej mojego ukochanego... Chłopaka. Przypomniałem sobie, że zanim zemdlałem on został moim chłopakiem. Już nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Zacząłem biec i dobiegłem wreszcie do tej stajni.

Wyjrzałem zza ściany i ujrzałem go, mojego skarba. Serce zaczęło mi bić jakby spokojniej. Karmił on konie, które no nie powiem, różami nie pachniały. Jednak stał ktoś o wiele wyższy obok niego. Miał na sobie strój... Tych, no... Husarzy! Czy to?... Jego ojciec? O czymś rozmawiali, ale byli zbyt daleko żebym usłyszał. Chciałem podejść, lecz potknąłem się o miotłe i pocałowałem twarzą ziemię. Polacy szybko się odwrócili w moją stronę.

P - Niemcy!
Ah, ten uroczy głosik, osłodził mi ból głowy. Podniosłem się z ziemi, a on pomógł mi wstać. Patrzył na mnie z radosnym uśmiechem, który roztapiał moje serce. Gdy stanąłem na równych nogach spostrzegłem przede mną Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Przeraziłem się, miał chłodną mimikę. Miał on w sobie coś, co sprawiało, że nie chciałem z nim zadzierać.

P - Nic ci się nie stało?
Mówił zatroskanym głosem.
N - Wszystko dobrze... Jak się tu znaleźliśmy?
Ron - Im mniej wiesz tym lepiej śpisz.
Chyba nie jest pozytywnie nastawiony w stosunku do mnie.
P - Oj tato... Oberwałeś mocno w głowę, więc mój ojciec przyniósł cię tutaj. Boli cię?
N - Odrobinkę... To nic takiego, nie martw się.
Husarz spojrzał na ścianę, na której okazał się być zegar.

Ron - Już pora obiadowa, nie sądzisz że powinieneś już wracać do domu?
P - Może zjesz z nami obiad? W ramach przeprosin za to, co stało ci się w głowę.
Mówił to z nadzieją w głosie, jego ojciec wydawał się być oburzony tym, co powiedział. Z jednej strony nie powinienem tu zostawać, bo ten najstarszy z nas mnie zabije. Z drugiej strony nie potrafię odmówić tak kochanej osobie jaką jest Polen.

N - Nie wiem czy powinienem...
P - Nalegam.
N - No dobrze, zjem z wami obiad.
Ron przewrócił oczami. Zaprowadził nas do sali, w której znajdował się duży stół. Było na nim mnóstwo potraw i to jeszcze gorących i pięknie pachnących. Mam podejrzenia, że ma tu służbę, która to przygotowała. No, bo kiedy miałby to zrobić? Zasiedliśmy na krzesłach, po mojej prawej stronie siedział Polen, a na przeciwko mnie jego ojciec. Wszyscy życzyliśmy sobie smacznego i zaczęliśmy jeść. Biało-czerwony miał problem z wybraniem sztućców, ponieważ było ich dużo, do różnych posiłków.

N - Ten drugi.
Powiedziałem do niego szeptem. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Wziął właściwy sztuciec i zaczął jeść. Przez pewien czas była między nami cisza, lekko niezręczna.
Ron - Więc... Jak ma się twój ojciec, III Rzesza?
N - Dobrze, ostatnio polubił pańskiego syna.
Polubił to może źle dobrane słowo, bardziej by pasowało "zaczął tolerować". Znowu nastała ta niezręczna cisza, stawała się ona coraz bardziej irytująca. Czuł ją każdy z naszej trójki, jednak nikt nie potrafił się jej pozbyć. Najstarszy westchnął.

Ron - Niemcy, czy moglibyśmy porozmawiać w cztery oczy? Bez Polski.

_______________________________________

Równe 1400 słów bez pożegnania
Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu ;D
Baj baj <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top