#27

//Hejunia tu wasza dziunia jaki jest wasz ulubiony zespół muzyczny? A może macie ich kilka? QwQ\\

Pov. Polska

Nie wiem co odwaliło mojemu bratu. Po prostu jestem szczęśliwy, że są tu moje kochane pierogi, kochany braciszek i kochany Niemcy. Trzy najlepsze rzeczy jakie mogły mnie spotkać w życiu. Chcę się cieszyć póki mogę, bo kto wie kiedy to się skończy. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

W - Spodziewałeś się kogoś?
P - Nie, a ty?
W - Też nie.
P - Pójdę otworzyć.
W - No dobra, ale jakby to był ktoś taki jak cesarstwo niemieckie to wołaj.
P - Jasne, nie mów do mnie jak do dziecka. To nic takiego otworzyć głupie drzwi.
Wstałem od stołu i podszedłem do drzwi. Miałem rękę nad klamką, ale zawahałem się. Jeśli to ta osoba, o której myślę teraz jak i każdego innego dnia to z jednej strony boję się mu spojrzeć w oczy, a z drugiej chce być pierwszym, który go zobaczy i przytuli. Serce stanęło mi w miejscu, stałem sparaliżowany. Z transu obudził mnie potwórzony dźwięk dzwonka, pewnie osoba na zewnątrz się nie cierpliwi.

P - Raz... Dwa...
Powiedziałem szeptem do siebie. Japierdole boję się otworzyć jebane drzwi myśląc, że może tam się znajdować ta bliska mi osoba. Z impetem otworzyłem je i zobaczyłem tam Czechy. Momentalnie mi ulżyło i zrobiło się lżej na duchu. Z uśmiechem go przywitałem i zaprosiłem do środka.

Dlaczego ja się tak boję? Dlaczego ta osoba mi miesza w głowie? Przecież złamanie jednej, durnej obietnicy to nie koniec świata, co nie? Zaczynam myśleć jak jakiś paranoik. Wiele osób mówiło, że on nie żyje, ale ja w to nie wierzę. Ja to czuję, on musi być niedaleko. Nie wiem jak i kiedy, ale Niemcy machał przede mną rękami coś mówiąc. Wyciszyłem się jakoś. Złapałem ręce, którymi mi machał przed oczami i spojrzałem na niego.

N - Wszystko dobrze? Nie reagowałeś na nic, bałem się, że coś Ci się stało!
P - N-nic mi nie jest...
Zauważyłem, że leżę na kanapie, a obok Niemca siedzącego na niej stoją Czechy i Węgry.
Cz - Stary! Miałeś jakiegoś laga na dobre dziesięć minut. Co ty zrobiłeś?
P - J-ja... Zamyśliłem się.
Cz - Aż tak?
P - Też się dziwię.
Ułożyłem się do pozycji siedzącej.

W - O czym tak myślałeś?
P - Mało ważne...
Czechy zmrużył oczy.
N - To nie może być mało ważne, jesteś cały blady.
P - Japierdole, nic mi nie jest i koniec kropka. Nie wracajmy do tego tematu.
Stali w milczeniu wpatrując się we mnie. Po chwili Niemcy mnie przytulił. Zdziwiłem się trochę, ale również to zrobiłem. Uwielbiam go tulić. Nie wiedzieć czemu Czechy jest jakby wkurzony. Niemcy mnie puścił.

N - Sorki, nie panowałem nad tym...
P - Nie musisz przepraszać, głupku.
Uśmiechaliśmy się do siebie i patrzeliśmy na swoje twarze.
Cz - Też chce się przytulić.
Powiedział to bardzo słodko, więc rozłożyłem ręce na znak żeby się przytulił. Nie będę wstawał tylko po przytulasa. Nie czekając długo objął mnie. Po nie całej minucie mnie puścił. Wstałem z kanapy i poszedłem do wyjścia.

W - A ty gdzie się niby wybierasz?
P - Idę się przejść do parku, świeże powietrze dobrze mi zrobi.
N - Pójdę z tobą.
Cz - Ja też.
Spojrzałem na nich, wyglądali jakby byli gotowi wskoczyć za mną w ogień tu i teraz.
W - Okej, tylko nic nie przeskrob i nie wróć zbyt późno.
P - Dobrze mamo.

Ja, Czechy i Niemcy wyszliśmy z domu. W drodze do parku nie mówiliśmy zbyt wiele. Wypytywali mnie jedynie, co mi się stało, o czym tak myślałem i czy to się może powtórzyć. Gdy dotarliśmy na miejsce myślałem, że dadzą mi spokój, ale wcale tak nie było. W pewnym momencie naszej wędrówki przez park niepostrzeżenie skręciłem inną ścieżką. Tak żeby mieć spokój od nich. Może i jest to miłe z ich strony, że się martwią ale trochę to irytuje.

Zszedłem z ścieżki i usiadłem pod jednym z drzew. Chciałem się wyciszyć i odpocząć. Zamknąłem na chwilkę oczy i wsłuchałem się w odgłosy natury.

Pov. Czechy (nowość :0 ~buraczek)

Szedłem z Niemcem i Polską przez park. Německo prowadził monolog skierowany do Polský. Chwila moment... Gdzie jest biało czerwony? Pociągnąłem "kolegę" za rękaw i krzyknąłem.
Cz - Stój!
Spojrzał się na mnie dziwnie.

Cz - Gdzie jest-
N - Gdzie jest Polen!?
Westchnąłem.
Cz - Właśnie miałem się ciebie o to zapytać...
N - Myślisz, że ktoś mógł go porwać?
Cz - No coś ty. Na pewno jest jeszcze gdzieś w tym parku.
N - Skąd możesz to wiedzieć? Jesteś tylko durny-
Cz - Nie obrażaj mnie gnojku. On tu jest i ja go tu znajdę.
Spojrzał się na mnie jak na debila.

N - Nie prawda, ja go znajdę pierwszy.
Cz - Chcesz się założyć?
Zaczął się zastanawiać. Hah, boi się o przegraną.
N - O co chcesz się założyć?
Cz - Hm... Wygrany spędzi resztę dnia z nim sam na sam, a przegrany sobie pójdzie. Co ty na to?
N - Naprawdę nie mogłeś wymyślić nic lepszego?
Cz - To co proponujesz mądralo?
Zastanawiał się chwilkę.

N - Nie było pytania.
Poszedł w swoją stronę, a ja w swoją. Gdzie może być taki Polska? Hm... Zmienię mój tok myślenia. Gdzie bym był gdybym był Polský? Na moje nie szczęście park jest sporych rozmiarów, więc szukanie go może trochę zająć. Starałem się patrzeć w każdą stronę. Spoglądałem też na korony drzew, kto wie na co mógł wpaść. Szukałem i szukałem, aż w pewnym momencie zauważyłem jak leży pod drzewem. Odrobinkę spanikowałem wewnątrz, bo co jeśli ktoś mu coś zrobił i on tam teraz leży martwy? Nie, to niemożliwe.

Podszedłem lekko zaniepokojony i przybliżyłem do niego. Byłem naprawdę blisko. Usadowiłem dłoń na jego klatce piersiowej, jak najbliżej serca i przystawiłem twarz bliżej należącej do niego mordki. Czułem na moim policzku jego oddech, a na ręce bicie serca. To oznacza, że żyje i mogę odetchnąć z ulgą. Nie oddalałem się jednak od niego, chciałem go mieć blisko siebie. Ręką zacząłem gładzić jego policzek, drugą zaś położyłem stosunkowo wysoko na jego udzie. Mruknął przez to słodko przez sen.

Uśmiechnąłem się do niego i styknąłem nasze "noski" razem. Ręką znajdującą się poniżej pasa przejechałem odrobinkę wyżej. Chciałem kontynuować, ale ktoś pociągnął mnie za kołnierz i upadłem na ziemię. Tym ktosiem był wkurzony Niemcy. Zazdrośnik.

N - Nie dotykaj go w ten sposób!
Cz - Bo? Przecież znalazłem go pierwszy!
N - Zakład był o spędzenie z nim czasu, a nie robienie z nim co się chce!
Cz - Nic nie było mówione, o tym co można z nim robić, a co nie! Ja go znalazłem, więc spadaj!
Był bardzo wkurzony, ja w sumie też. Wziął zamach i mnie uderzył w twarz. Cios był tak mocny, że aż zrobiłem obrót i zobaczyłem, że Polský już wstał. Byłem w małym szoku, myślałem że śpi. Biorąc pod uwagę nasze krzyki to trochę logiczne, że się obudził.

P - Co wy kurwa robicie?
Cz - Zauważyliśmy, że ciebie nie ma i zaczęliśmy cię szukać. Ja znalazłem ciebie pierwszy i sprawdziłem, czy twoje serce dalej bije oraz czy oddychasz, a on jak widziałeś pobił mnie za to...
Poczułem jak z mojego nosa (którego nie masz ~napewnoniewzorowyuczeń) spływa szkarłatna ciecz.

P - Niemcy, ty debilu!
Rękawem swojej bluzki starał się zatamować krwotok, ale ten ćwok go odsunął ode mnie.
N - On wcale nie sprawdzał, czy żyjesz. On cię obmacywał!
Cz - Palancie, to chyba logiczne, że bez dotykania jego klatki piersiowej i zbliżenia bym nie wyczuł znaków życia.
P - Niemcy, dlaczego go tak bardzo nie lubisz i go bijesz? Biedny Czechy... Chodź ze mną do domu, pomogę Ci z tą raną. Zaś ty Niemcy, nawet nie idź za nami!

Owinął ręką moją rękę i poszliśmy do jego mieszkania. Wystawiłem język w stronę Německo. Kiedy już byliśmy w środku złapał moją dłoń i poprowadził do swojego pokoju.
P - Zaczekaj tu ja zaraz wrócę.
Cz - Dobře.
Wyszedł, więc usiadłem na jego łóżku. Zauważyłem na biurku kwiat w wąskim wazonie i obok karteczkę. Postanowiłem ją przeczytać.

Hej Lengyelország włożyłem ci ten kwiatek od Németország do wazonu żeby nie zdechł bo ja już znam twoje umiejętności ogrodnicze :P

~Węgry     

Czyli ten dupek podarował mu kwiat? Oj byłoby przykro gdyby coś mu się stało... Niestety bądź stety Polska wrócił do mnie z chusteczkami. Usiadł obok mnie na łóżku i wytarł krew spod mojego nosa. Wpatrywałem się w niego, gdy to robił. Był taki... Cudowny. Nie mogę przestać go podziwiać. Ja... Go... Kocham. Bardzo go kocham. Nienawidzę, gdy Německo go podrywa, ale wiem jak Polský go lubi... Oni się kochają, ale jakoś nie potrafię przestać czuć do niego to co czuje. Czuję radość przy nim i smutek wiedząc, że jest daleko, a gdy jest z Niemcem...

_______________________________________

Słowa mnie ograniczają sorki ╮(─▽─)╭
Równe 1400 słów bez pożegnania
Miłego dnia
Baj baj <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top