#20
//Moje ziomki to poziomki
siemaneczko mam mleczko
Witam i o zdrowie pytam
Jak tam leci dzieci
Jak żyćko? :D.\\
Pov. Niemcy
Akurat, gdy się skończyła dojechaliśmy do restauracji. Weszliśmy do środka i odsunąłem przed moim towarzyszem krzesło, aby mógł usiąść.
P - O jaki Gentleman się znalazł. Chujowy ale nie narzekam.
Przewróciłem oczami i zasunąłem mu bardzo mocno krzesło tak, aby go zabolało, ale nie za mocno.
N - To za obrażenie mnie, a to.
Dałem mu buziaka w policzek.
N - Żebyś nie płakał.
Nic nie odpowiedział i zarumienił się. Usiadłem na przeciwko niego i zauważyłem, że się lekko odsunął żeby go tak nie ściskało.
N - To, co zamawiamy?
P - Nie wiem, a co jest w menu?
N - Zaczekaj, pójdę po nie.
Poszedłem do lady i zabrałem dwa menu, jedno dla mnie i jedno dla niego. Gdy wróciłem do naszego stolika zobaczyłem jak Polen się na mnie patrzy. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały on uciekł wzrokiem gdzieś w kompletnie innym kierunku. Usiadłem i podałem mu jedno z dwóch menu. Otworzył je i zaczął poszukiwać dania, które przypadnie mu do gustu. Zrobiłem to samo, co on.
P - To ja zamówię naleśniki, a ty?
N - Ja wezmę kiełbasę.
P - No okej, pójdę zamówić.
N - Ja pójdę, ty tu siedź.
Nie czekałem na to, aż coś powie i poszedłem złożyć zamówienie. Gdy skończyłem usiadłem spowrotem do stołu. Teraz musimy czekać na zamówienie. Nie wiedziałem jak zacząć rozmowę, zupełnie jak mój przyjaciel. Zaczął bawić się serwetką, a ja mu się przyglądałem. Po pewnym czasie czekania przyszło nasze zamówienie. Kelner życzył nam smacznego, my kulturalnie podziękowaliśmy.
N - Guter Appetit, Polen.
P - Dzięki i nawzajem.
N - Danke.
P - Wolę Ankę.
Zaczęliśmy jeść, podczas posiłku znaleźliśmy temat do rozmowy. Gdy skończyliśmy poszedłem zapłacić i wyszliśmy z budynku. Zanim Polska wszedł do auta zdążyłem go zatrzymać.
N - Hej, Polen. Masz coś na policzku.
Podszedłem do niego.
P - Serio? Co?
Pocałowałem go subtelnie w wcześniej wymienione miejsce.
N - Moje usta.
P - T-ty głupku! Mieliśmy przestać, nic nie powinno być między nami.
Był bardzo zarumieniony.
N - Wytłumacz mi, dlaczego?
Chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował i wsiadł do auta. Nie pozostało mi nic innego, niż usiąść za kierownicą.
N - Dlaczego taki jesteś? Co stoi ci na drodze?
P - Twoja morda.
Wyglądał na wkurzonego. Wolałem go teraz nie wkurzać, więc odpaliłem samochód i wróciliśmy na polane. Jeszcze nie zgasiłem silnika, a on już wybiegł z auta. Wyłączyłem pojazd i wysiadłem z niego.
Au - Co ty mu zrobiłeś?
N - Nic takiego.
Au - Jeśli to coś poważnego to lepiej go przeproś, czy coś.
N - Nie musisz mnie niczego uczyć, jestem już duży.
Au - Może i duży, ale to nie oznacza, że mądry.
N - Nie martw się, to tylko mała sprzeczka. Wojna przez to przecież nie powstanie.
Au - No ja tam nie wiem.
Poszedłem do namiotu, widziałem, że się pakuje. Jednak na chwilę przestał i przyglądał się kwiatu, którego mu wczoraj podarowałem. Wpatrywał się w niego, a następnie go powąchał. Odłożył go delikatnie na bok i się odwrócił w moją stronę. Zareagował jakby go piorun postrzelił.
P - D-długo tak tu stoisz?
N - Dopiero przyszedłem, a co? Zrobiłeś coś czego nie powinienem zobaczyć?
P - Nie, spierdalaj.
Wrócił do pakowania się. Postanowiłem zrobić to samo. Spostrzegłem, że kwiatek leży na mojej połowie, więc go złapałem. Mój współlokator energicznie zareagował i mi go zabrał.
P - Nie dotykaj go.
N - Chciałem Ci go tylko oddać.
P - Ta jasne, ufam Ci jak pogodzie nad polskim morzem.
Wrócił do swojej czynności, tak jak ja. Gdy skończyliśmy wsadziliśmy nasze bagaże do auta, to samo zrobili Ungarn und Österreich. Złożyliśmy namioty i je też wpakowaliśmy do auta. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę domu. Polska był oparty czołem o szybę, mój brat patrzył w boczne lusterko na mnie morderczym wzrokiem. Może faktycznie powinienem go przeprosić?
N - Polen.
Spiął mięśnie, nie odrywając się od okna.
N - Przepraszam cię... Masz rację, jestem głupkiem i nie powinienem.
Spojrzał na mnie. Nie był, ani zły, ani smutny. Był zwyczajny.
P - Wybaczam ci, głupku.
Uśmiechnął się do mnie, również się do niego uśmiechnąłem.
P - Tylko nie pozwalaj sobie na zbyt wiele.
Nie mówił tego strasznym, czy wkurzonym tonem. Był uśmiechnięty.
W - A co Németország zrobił?
P - Niech cię o to główka nie boli. Kto powinien wiedzieć ten wie.
Dojechaliśmy do mojego domu i wysiadłem z moim bratem. Wzięliśmy bagaże, podziękowaliśmy i się pożegnaliśmy z nimi. Wkroczyliśmy do domu i przywitał nas nasz poczciwy ojciec.
III Rz - Jak było?
Au - Było fajnie.
III Rz - Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Deutschland, złóż mi raport z tego, co tam robiliście.
N - No na początku rozkładaliśmy namioty, później rozmawialiśmy, następnie Russland opowiedział straszną historie i poszliśmy spać. Następnego dnia zjedliśmy śniadanie, złożyliśmy namioty i wróciliśmy do domu.
III Rz - Guter Junge ("grzeczny chłopiec" ~świnka peppa).
Poszedł w swoją stronę.
Au - Na szczęście nie pytał o szczegóły.
N - Nabroiłeś?
Au - Ja nie, ale ty tak. Spędziłeś cały ten czas z Polską. Bez chwili przerwy. Vater w miarę toleruje polską rodzinę, ale wątpię żeby zareagował pozytywnie na to, że go tak bardzo lubisz.
N - To nie moja wina, że jest taki...
Au - Słodki?
N - Ja... Und uroczy, przystojny, zabawny, nieprzewidywalny. Mogę wymieniać, to co w nim lubię w nieskończoność.
Au - Lepiej nie mów o tym tacie.
Złapał swoje bagaże i skierował się do swojego pokoju. Również tak postąpiłem.
Rozpakowywałem się, potem sprzątałem w pokoju i usłyszałem dzwonek do drzwi. Jestem ciekaw kto to. Usłyszałem jak mój rodzic krzyczy moje imię, to znaczy że ten ktoś przyszedł do mnie. Zszedłem spokojnym krokiem na parter i podszedłem do drzwi. Stał tam Holandia. Przywitałem go i zaprowadziłem do salonu.
N - Napijesz się czegoś?
H - Kawę poproszę.
Poszedłem do kuchni i zacząłem robić kawę w ekspresie. Stałem przy oknie, które ukazywało widok na ulicę. Chwilkę tak stałem i patrzyłem w nasze miasteczko, aż zauważyłem dwójkę pijaków. Nie jestem w stanie określić kto to dokładnie był, bo byli zbyt daleko. Zadzwoniłem do Uni Europejskiej, aby coś z nimi zrobił zanim oni sobie coś zrobią. On wezwał policję i oznajmił, że się nimi zajmą. W tym czasie kawa już była gotowa, więc wziąłem ją i wróciłem do mojego gościa. W sumie nadal nie wiem, co go tu przyciągnęło. Postawiłem kubki z ciepłym napojem na stoliku i usiadłem obok na kanapie.
N - Więc, co cię tu sprowadza w moje skromne progi?
H - Przyszedłe-
Zanim skończył mówić, ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Nie było to normalne dzwonienie, ten ktoś tworzył dzwonkiem melodyjkę.
N - Przepraszam cię na moment.
Wstałem i poszedłem zmieszany otworzyć drzwi. Był tam chwiejący się i pachnący alkoholem Polen.
P - Siema! Jest tu moja matuszka Rosyja!?
Nie czekał na odpowiedź i wszedł do domu.
N - Stój.
Złapałem go za rękę.
N - A jak cię mój ojciec zobaczy pijanego w moim domu?
Czknął i się wyrwał.
P - ROOOSJAAAAA-
Złapałem go, że tak to ujmę przytulając do siebie i zakrywając jego usta ręką.
N - Nie tak głośno. Bawimy się w niedźwiedzia, który śpi. Jak go obudzimy to będzie kaputt.
P - AaAaAaAa rozumiem.
Jakimś cudem uciekł z mojego uścisku i gdzieś pobiegł. Biegłem za nim, wbiegł po schodach i też chciałem to zrobić, ale zauważył mnie Holandia.
H - Gdzie tak biegniesz? Głowę zaraz zgubisz, hah.
N - Hah, zostawiłem na górze włączony piekarnik.
H - Ale piekarnik jest w kuchni.
Nie zważając na słowa mojego gościa pobiegłem na górę. Zauważyłem, że drzwi od mojego pokoju są otwarte. Napewno tam jest, wszedłem do środka i zobaczyłem jak grzebie mi w szafie.
P - Rosja, kumplu! Jesteś w Narnii?
Pociągnąłem go za kołnierz.
N - Polen, musisz wracać do swojego domu. Jesteś pijany.
P - Aleeee ja muszę znaleźć Rossssje.
Wyrwał mi się i pobiegł na schody. Będąc już na schodach krzyknął do mnie.
P - Ej Niemcy patrz, umiem sztuczki!
Nie wiem, nawet co chciał zrobić, ale mu nie wyszło, potknął się i zaczął turlać po schodach w dół. Na ten widok złapałem się za głowę i pobiegłem do niego. Wylądował twarzą na ziemi. Podszedłem do niego.
N - Żyjesz?
Wyciągnął rękę w górę, z uniesionym kciukiem. Podniosłem go do siadu. Krew mu leciała z skroni, więc zabrałem go do łazienki. Zakluczyłem drzwi żeby mi więcej nie uciekł i posadziłem go na toalecie, karząc czekać. Zacząłem szukać apteczki, ale nie mogłem jej nigdzie znaleźć. Gdy się odwróciłem, aby sprawdzić jak się trzyma, jego już nie było. Kiedy wyszedłem z pomieszczenia złapał mnie Holandia.
H - Dlaczego ty tak biegasz i chałasujesz?
N - Przepraszam cię najmocniej, ale mam ważną sprawę na głowie.
H - Mam wrócić do domu?
N - Wystarczy, że zaczekasz.
_______________________________________
Równe 1400 słówek :3
Coć długo ze mną wytrzymujecie
Zbyt długo... Jesteście podejrzani -v-
I'm CaLlInG tHe PoLiCe
Baj baj <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top