#19
//Szczałka! Daj buuuuuzi :D
\___/ - koszyk na buziaki :>\\
Pov. Niemcy
N - No dobra, to odwróć się.
P - A-ale pilnuj żeby nic mi się nie stało... I nie o-opuszczaj mnie.
N - Spokojnie, nic ci się nie stanie.
P - O-okej, wierzę ci...
Puścił mnie i położył się na swoim posłaniu tyłem do mnie. Mam nadzieję, że faktycznie nie będzie podglądał. Wyciągnąłem z mojej torby piżame i zacząłem się rozbierać. Gdy już byłem nagi włożyłem na siebie dół, a następnie górę. Bałem się, że się odwróci, ale tak się nie stało. Schowałem niepotrzebne ubrania do torby.
N - Już możesz się odwrócić.
Zero reakcji z jego strony.
N - Polen.
Skulił się w kulkę (countryball ~faniunia). Nogi oplutł rękoma, przyciągając je pod swój podbródek.
N - Wszystko dobrze?...
Podszedłem do niego klękając przy tym i położyłem rękę na jego ramieniu. Wzdrygnął się. Odwróciłem go w moją stronę i zauważyłem jak płacze. Na ten widok przytuliłem go, a on to odwzajemnił. Czułem jaki ma nierówny oddech, więc zacząłem głaskać go po główce żeby się uspokoił. Czułem, że mu to pomaga i powoli przestaje się denerwować i płakać. Gdy poczułem, że jest już z nim dobrze chciałem go puścić i wstać, ale nie chciał przestać mnie tulić.
P - Nie zostawiaj mnie...
Mówił to nadal trochę smutnym i przestraszonym głosem.
N - Ale teraz ty musisz się przebrać. Jesteś silny, to pestka dla ciebie.
P - M-masz rację...
Puścił mnie i się odwróciłem. Pewnie się przebierał, bo co innego miałby robić. Po krótkim czasie się odezwał.
P - J-już.
N - Okej.
Odwróciłem się i zauważyłem w jakiej słodkiej był piżamce. Była to piżama jednoczęściowa wyglądająca jak króliczek. Wyglądał w niej tak uroczo, że zaniemówiłem. Wstrzymał mi się, nawet oddech i nie odrywałem od niego wzroku. Czy tak wygląda atak cukrzycy?
P - Nie śmiej się...
Powiedział to jak małe, obrażone dziecko. On jest taki rozkoszny.
N - Nie mam zamiaru się z ciebie śmiać.
P - Chodźmy już spać.
N - Okej.
Położyliśmy się na swoich posłaniach i przykryliśmy. Leżeliśmy tak przy włączonej lampce, jeśli on chce spać przy takim świetle to ja już wolę spać na dworze. Strasznie razi w oczy.
N - Polen, możesz zgasić tą lampkę?
P - Po co?
N - Bo jest za jasno przy niej żeby spać.
P - Ale jak ją zgasimy to nie będziemy widzieć potworów w nocy.
N - Potwory nie istnieją.
P - To co ty tu robisz?
N - Zgaś po prostu tą lampkę, jakby miały tu przyjść potwory to je wygodnie.
P - No tak, przerazisz je swoją twarzą, genialne!
Wyłączył światło, od razu zrobiło mi się lepiej.
N - Gute Nacht.
P - Dobranoc.
Starałem się zasnąć i oddać się w objęcia Morfeusz, jednak ktoś mi przeszkodził.
P - Niemcy... Śpisz?
N - Eh... Nie, coś się stało?
P - Nie mogę zasnąć...
N - Próbowałeś zamknąć oczy i pomyśleć o czymś miłym? Albo policzyć owce?
P - To nie działa.
N - To może się pobawimy?
Chwilkę się zastanawiał.
P - A w co?
N - Króla ciszy. Trzy, dwa, jeden, start.
Był cicho, to znak że zadziałało. Już prawie zasnąłem, ale poczułem że coś się do mnie zbliża. To coś, a raczej ktoś wspiął się na mnie, a ja leżałem na plecach i zaczął się wiercić. Czułem jak zahacza o moje miejsca poniżej pasa, przez co było mi dosyć nie komfortowo i niezręcznie. Gdy przestał przytulił się do mojego torsu. Otworzyłem oczy żeby upewnić się, że to ta osoba co myślę. Tak, to był słodki króliczek.
N - Polen, co ty robisz?
P - Ha, przegrałeś w króla ciszy.
N - Dlaczego nie śpisz?
P - Usłyszałem coś na dworze... Mogę spać tutaj?
N - Na mnie?
Obaj się zarumieniliśmy i było to ledwo widoczne.
P - Myśl sobie co chcesz, ale przy tobie czuję się bezpieczny...
N - Ale to dwuzna-
P - Niemcy proszę!
Skoro tak bardzo mu zależy.
N - No dobrze, ten raz mogę się zgodzić.
P - Dziękuję.
Przytulił się jeszcze bardziej, więc też go objąłem w uścisku. Było mi tak miło i ciepło za razem. Obydwoje zasnęliśmy w ten sposób.
Pov. Polska
Rano obudziłem się w podobnej pozycji, w której zasnąłem. Było mi tak wygodnie, że aż żal wstawać. Spojrzałem na mojego ochroniarza. Spał jak zabity, więc skradłem mu szybkiego buziaka i dalej wtulałem się w niego. Jest taki miękki i wygodny. Leżałem tak dłuższy czas, aż moja poduszka się nie obudziła. Spojrzałem na niego z uśmiechem. Był trochę zaspany, więc jego uśmiech wyglądał jakby chciał ale nie mógł.
P - Dzień dobry.
N - Guten Morgen, jak ci się spało?
P - Jakbym miał ci wystawić recenzje to takie słabe dwa na dziesięć, ale tak między nami było nawet miło.
Zaśmiał się cicho.
N - Mógłbyś wstać? Musimy się ubrać.
P - Nie chce mi się...
N - Mam ci pomóc?
P - Nieeeee chceeee mii si- Haha!
Skubany zaczął mnie łaskotać. Łaskotał mnie bezlitośnie, a ja szamotałem się na różne strony. W końcu zwalił mnie na plecy i usiadł na mnie, nie przestając łaskotać.
P - Błagam! Błagam puść!! Hahaha!!!
Przestał mnie łaskotać i położył się na mnie.
P - Zejdź ze mnie, klocu!
N - Nie chce mi się.
Obaj się zaśmialiśmy.
N - Oj, no dobra.
Pstryknął mnie w nos i podniósł się na nogi.
N - To kto pierwszy się ubiera?
P - Skoro już stoisz to możesz ty.
N - To się odwróć i nie podglądaj.
P - Tak, tak, mówisz jakby ktokolwiek chciał patrzeć na ciebie i twoje ciało.
Odwróciłem się i słyszałem jego ruchy. Zdjął swoją piżame, a następnie założył czyste ubrania.
N - Już możesz.
Odwróciłem się i zobaczyłem go ubranego w jasno szarą bluzę i jakieś jeansy. Krótko mówiąc - standard.
P - To teraz ty się odwróć.
Zrobił co mu kazałem i się ubrałem. Gdy skończyłem złapałem go za rękaw od jego bluzy i wyszliśmy z namiotu. Z tego, co zauważyłem Węgry już nie spał. Po chwili z namiotu Rosji i Ameryki wyszła Japonia. Przywitaliśmy się wszyscy ze sobą.
P - Ej, Węgry.
W - No, co?
P - Pojedźmy gdzieś na jakieś fajne śniadanko.
W - Ale gdzie?
P - No nie wiem... GDZIEŚ.
W - Przekonaj Niemca żeby cię gdzieś zabrał. Ja tu zostaje.
P - No weź, dla brata tego nie zrobisz? Dla brata?
W - Radź sobie jakoś w życiu.
P - Eh... Niemcy?
Odwróciłem się do niego i zrobiłem słodkie oczka.
N - T-tak, Polen?
P - A zabrał byś mnie w jakieś fajne miejsce żebyśmy zjedli fajne jedzonko?
Mówiąc to przytuliłem się do niego patrząc mu prosto w oczy. Był trochę spięty, ale również patrzył w moje oczy.
P - Tak ładnie proszeee.
N - D-dobrze.
P - Jej, to chodź. Pojedziemy autem Węgra.
Węgry zaśmiał się.
P - A weź ty sklej twarz.
Złapałem Niemca za rękaw i zaprowadziłem pod auto mojego głupiego brata.
N - A kluczyki?
P - Zaczekaj, pójdę po nie.
Wróciłem do tego dzbana.
P - Ej, Węgry.
Bez słowa rzucił w moją stronę kluczyki do auta i je złapałem.
W - Tylko jak macie się miziać to zjedźcie na pobocze, bo wypadek spowodujecie.
P - Haha, bardzo śmieszne.
Mówił jeszcze o bezpieczeństwie na drodze itd., ale kto by go tam słuchał. Udawałem, że go słucham i przyglądałem się mojemu... Znaczy n-nie mojemu. Dlaczego powiedziałem mojemu? Po prostu Niemcowi! Jest taki... Muszę przestać tak o nim myśleć.
P - Okej, okej, będę uważał na siebie.
Poszedłem z kluczykami do Niemca i gdy odchodziłem słyszałem jedynie jak Węgry mówi "tak szybko rosną". Ten to jednak debil jest.
P - Łap.
Rzuciłem ku niemu przedmiot potrzebny do odpalenia samochodu, a on niezdarnie go złapał i uśmiechnął się miło. Oferma z niego, ale słodka oferma. Wsiedliśmy do pojazdu. On siedział na miejscu kierowcy, a ja obok na miejscu pasażera. Przekręcił kluczyk i ruszyliśmy. Włączyłem radio żeby nudno nie było. Trzeba korzystać póki działa.
N - To gdzie chcesz zjeść to śniadanie?
P - No nie wiem, a gdzie proponujesz?
N - Co powiesz na restauracje?
P - No spoko, ale nie mam za dużo kasy, więc do jakiejś tańszej, heh.
N - Przecież ja mogę za ciebie zapłacić.
P - Nie chce być ci dłużny, ani wykorzystywać ciebie.
N - To nic takiego.
P - Dla ciebie może i nie.
N - Uznaj to za prezent z mojej strony.
P - Niech ci będzie.
W dalszej drodze rozmawialiśmy na różne przelotne tematy.
Pov. Niemcy
Nastała między nami chwilą ciszy, aż do moich uszu (których nie masz ~Obżartuch) nie dotarło ciche nucenie. Był to biało-czerwony przystojniak. Nucił bardzo cichutko, więc sam zacząłem nucić z nim. Spojrzał na mnie rozproszony, a ja się uśmiechnąłem i zacząłem nucić głośniej. Odwzajemnił uśmiech i nabrał pewności. Zaczęliśmy śpiewać, z początku były to ciche śpiewy, ale z czasem nabraliśmy głosu. Śpiewaliśmy już naprawdę głośno do czasu, aż piosenka się nie skończyła.
_______________________________________
Równe 1400 słów
Rozdział taki o
Jest jak jest trochę ciężko mi się pisało, bo zło zła (kuzynka) u mnie była aleee wyszło całkiem dobrze :)
Baj baj <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top