#12

//Hej miśku, pyśku, miło cię znowu widzieć w tej książce *kaszel*dnonieksiazka*kaszel* sorki, mam alergie na takie słodkie mordki jak ty :D\\

Pov. Niemcy

Martwię się o Polskę. Jeśli coś mu sie stanie?

N - Może lepiej już stąd-
Nie dane mi było dokończyć zdania, gdyż nastała ciemność. Nie wiem, co się stało. Znienacka obudziłem się w jakimś dziwnym pokoju. Wstałem z łóżka i spojrzałem przez okno na zewnątrz. Nadal znajdowałem się w tym lesie. Obróciłem się wokół własnej osi. Nigdzie nie było Polen! Muszę się dowiedzieć, czy wszystko z nim w porządku. Spojrzałem na lustro znajdujące się w tym samym pomieszczeniu, co ja. Wyglądałem normalnie, gdyby nie ten guz na głowie. Co się stało? Rozejrzałem się po pokoju. Nie zauważyłem nic wartego mojej uwagi.

Otworzyłem drzwi i ostrożnie wyjrzałem zza rogu, czy nikogo nie ma w pobliżu. Było pusto. Spostrzegłem drzwi na przeciwko mnie. Powoli je otworzyłem, okazała się to być łazienka. Nie widziałem tam nic ciekawego, więc wyszedłem z tego pomieszczenia. Nagle zza jednej ze ścian usłyszałem głos mojego ukochanego. Szybkim krokiem wszedłem do pokoju, w którym zasiadywała moja zguba. Siedział na łóżku wraz z innym krajem. Był to bodajże Czechy, najwidoczniej się z czegoś razem śmiali, lecz po chwili mnie zauważyli.

P - Oo Niemcy, wreszcie wstałeś!
Widziałem szczęście na twarzy Polena i morderczy wzrok skierowany w moją stronę od Tschechien.
N - Jak my się tu znaleźliśmy?
Cz (Czechy ~bob budowniczy) - To długa historia. W skrócie byłem w lesie, zaniepokoiły mnie odgłosy, uderzyłem cię z karabinu i zemdlałeś. Masz szczęście, że byłem odważny, opanowany, jak i męski zarazem i nie strzeliłem w ciebie.
Pewny siebie spojrzał na MOJEGO skarba, który się do niego uśmiechał.

N - Co ty robiłeś w lesie? Nie powinieneś być w szkole?
Cz - O to samo mogę zapytać się ciebie, koleżko. Napijecie się czegoś?
P - Jasne, a co oferujesz do picia?
Cz - Dla ciebie mogę skołować najdroższe napoje świata, bąbelku~
Puścił mu oczko... Co za dupek! A Polska się jeszcze, z tego ucieszył. Ten świat schodzi na psy. A propo schodzenia, zeszliśmy na niższe piętro, czyli parter i weszliśmy do kuchni.

Cz - To czego się napijecie? Německo, na co masz ochotę?
N - Miło, że pytasz. Napiłbym się kawy.
Cz - Eee, sorki nie mam.
N - A herbatę masz?
Cz - Ne.
N - Sok jabłkowy?
Cz - Skończył się.
P - Masz może sok pomarańczowy?
Cz - Oczywiście, że mam! Zaczekaj, naleję.
Wkurza mnie. Okej Deutschland, spokojnie. Przecież mógł akurat nie mieć wymienionych przez ciebie napoi. Nalał soku do szklanek i nam podał, aczkolwiek przy podawaniu mi mojej szklanki wylał ją na moją koszulę.

Cz - Kurcze! Przepraszam cię niezmiernie! Jestem strasznie niezdarny.
Polen śmiał się, a Tschechien miał wredny uśmiech na ryju.
Cz - Lepiej ci przyniosę jakieś moje ubranie na zmianę, zaczekaj tutaj.
Poszedł po schodach na górę, zostawiając mnie i Polena sam na sam. Super.

P - Jak twoja głowa?
N - Jest okej, praktycznie nic nie czuje. Dzięki za troskę.
P - Nie ma sprawy.
Uśmiechnął się serdecznie w moją stronę.

N - Może wracajmy już do domu?
P - A nie możemy tu jeszcze chwilę zostać? Lubię Czechy i jego towarzystwo.
Jak można lubić takiego troglodyte?
N - Jak długo chcesz tu być?
P - Wydajesz się jakbyś był zły na niego.
Do kuchni przybył Tschechien z jakąś bluzką.
Cz - To dla ciebie, Německo. Łazienka jest tam.
Podał mi ubranie i wskazał łazienkę.

N - Danke...
Chciałem się przebrać jak najszybciej, bo nie chciałem zostawiać ich samych. Kto wie co może zrobić ten cham i prostak. Kiedy już miałem tą bluzkę na sobie zauważyłem że jest różowa, zamała i trochę niewygodna. Poza tym miała wielki napis "gay okay", on to napewno zrobił specjalnie! Wyszedłem do nich, siedzieli w salonie na kanapie. Spojrzeli na mnie i zaczęli się śmiać.

N - Jesteś pewien, że dałeś mi dobrą bluzkę?
Cz - Tak, pasuje do ciebie haha. A co, nie podoba Ci się?
N - Jest trochę nie w moim stylu i zamała...
Cz - Sorki, nie mam większych, hah.
P - Albo chodzisz w tej albo bez.
Cz - No właśnie, nie wstydź się gejuszku. Możesz chodzić bez, my i tak wolimy dziewczynki.
Zdjąłem tą głupią bluzkę i stałem tak z gołą klatą. Polen przyglądał mi się i trochę rumienił. Zauważyłem również, że przygryzł on swoją dolną wargę. Tschechien był przez to ostro wkurzony.

Cz - Widać, że tłuszcz się ciebie klei jak ćmy do światła, haha.
P - Haha, żarty żartami, ale skąd miałeś tą różową bluzkę? I po co?
Cz - Eem... Czekała na Německo w mojej szafie.
Już nie był taki pewny siebie.
Cz - Tylko nie przewidziałem, że jest aż taki gruby, haha.
No i jego pewność siebie powróciła.

P - Przestań. On wcale nie jest taki gruby.
Pewnie sam zaraz dowali jakimś lepszym tekstem, bo szczerze wątpię żeby chciał mnie obronić. O dziwo wymówił to z poważną miną i nic więcej nie dopowiedział. Czechy zawstydził się trochę, położył rękę na  kolanie biało czerwonego i zaczął je masować.

Cz - Przepraszam... Faktycznie przesadziłem. Jesteście może głodni? Przyniosę ciastka!
Wstał i poszedł do kuchni.
N - Czy ty mnie obroniłeś?
P - No raczej, a co w tym takiego dziwnego?
N - To mało podobne do ciebie, ale miło z twojej strony.
Wymieniliśmy się nawzajem uśmiechami.

P - Chodź, usiądź obok mnie.
Poklepał miejsce obok siebie, więc tam też usiadłem. Przejechał powoli i zarazem delikatnie palcem po moim kręgosłupie, przez co poczułem całkiem przyjemny dreszczyk.
N - C-co ty robisz?
Zaśmiał się cichutko. Zaczął "rysować" ckliwie i czule palcem po mojej klatce piersiowej. Rumieniłem się masakrycznie. Co on wyprawia? Pewnie sobie jaja ze mnie robi. Było to naprawdę przyjemne. Spojrzał się na moją twarz, chyba zauważył czerwone wypieki na niej. Uśmiechał oraz podśmiechiwał się słodko. To było takie urocze, nie dziwię się, że Czechom również na nim zależy. No i wywołałem wilka z lasu. Kiedy wrócił  wcześniej wymieniony kraj, MÓJ NIE JEGO słodziak niestety zaprzestał swoich czynności.

Cz - Już jestem i mam ze sobą ciastka z białym kremem, prawie tak słodkie jak ty Polsko~
Znowu puścił mu oczko, na co Polen znowu się ucieszył... Ja go chyba zabije... Podał mu jedno z ciasteczek i usiadł obok niego. Teraz Polska siedział pomiędzy nami. Odwróciłem wzrok w stronę Czech, on zrobił to samo w moją stronę. Obydwoje patrzeliśmy na siebie wrogimi spojrzeniami. Jak ja go nienawidzę... Naszą uwagę skupił kraj siedzący między nami, który ugryzł właśnie ciasteczko. Biały krem wylądował na jego podbródku. Przyglądaliśmy się temu jak jadł resztę ciasteczka.

N - Masz trochę kremu na podbródku.
P - Oh... Pójdę do łazienki to zmyć.
Cz - Mogę pójść z tobą.
P - Nie musisz, dam sobie radę.
Wstał i udał się do łazienki. Zostałem tylko ja i mój wróg.

Cz - Chyba nie myślisz, że masz u niego jakiekolwiek szanse, co?
N - Mówisz jakbyś myślał, że masz większe.
Cz - Nie tylko szansę mam większe.
Co za...
Cz - Odpuść go sobie. Jeszcze się zmęczysz lamusie.
N - To chyba nie tobie dał buziaka w policzek.
Cz - W Twoich snach! Nie kłam!
N - Chcesz to się go spytaj jak wróci.
Cz - Ty čuráku zasranej!
Wstał, krzyczał strasznie głośno i był mega wściekły. Polen wrócił i zaniepokoił się jego stanem.

P - Hej, spokojnie Czechy!
Złapał go za ramiona.
P - Nie było mnie dosłownie moment, a wy tu wojnę urządzacie!
Cz - To wszystko przez niego. To on zaczął gadać bzdety na twój temat.
N - Niby co takiego?
Cz - Nie udawaj głupiego. Powiedziałeś "Nie masz u niego szans kutasie. Bliżej mu do tego żeby mi obciągnął, niżeli był twoim przyjacielem"!
N - Nic takiego nie mówiłem!
Cz - Winny się tłumaczy!
P - Przestańcie zachowywać się jak skończone debile!
Nastała pomiędzy nami cisza. Wraz z Tschechien zerkaliśmy to na siebie, to na podłogę, to na Polena.

P - Idioci...
Cz - To... Komu wierzysz?
P - Żadnemu z was...
N - Jak to?
P - Tak to. Co w was wstąpiło? Zachowujecie się idiotycznie!
Cz - Nie moja wina, że tak powiedział.
P - W dupie mam kogo to wina! Jesteście gorsi niż dzieci. Zostaw na 5 minut i pożegnaj się z domem.
N - Ale-
P - Aleksandra (Pozdrawiam wszystkie Aleksandry :> ~dziwak z ulicy). Dlaczego tak się nie lubicie? Jakaś sytuacja z przeszłości?
N - W sumie, bardziej się to tyczy przyszłości...
Znowu ta niezręczna, głucha cisza.

P - To słucham... Co was tak martwi w tej przyszłości?
N - Ty.
P - Jak to-
N - Tak to.
Tym razem ja mu się wciąłem w zdanie i użyłem jego wcześniejszej odpowiedzi. Westchnął, złapał mnie za rękę i ruszył w stronę wyjścia. Czechy poszedł za nami.

Cz - Gdzie wy idziecie?
P - Do domu, "obciągnąć" mu.
Zarumieniłem się na te słowa.
Cz - Chyba nie mówisz poważnie.
P - A jeśli tak?

_______________________________________

1400 słówek bez pożegnania.
Jak tam znowu w szkole?
Ktoś spodziewał się Czech?
Jak myślicie komu Polska wierzy?
Sądzicie, że faktycznie mu "obciągnie"?
Los pokaże ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Baj baj <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top