U Schyłku Zagłady
Smocze skrzydło przecięło nieporuszoną taflę wody. Tysiące kropel wzbiło się w powietrzę, spowodowało szybki deszcz ochlapując wszystko wokół. Zostawiło za sobą cieniutki, niczym nitka, kilwater, zupełnie jakby przepłynął tędy statek.
- Za szybko! - zapiszczała Melody, kiedy, nie pierwszy już raz, jej starsza siostra zrobiła jej prysznic z zimnej wody morskiej. Z ust dziewczyny wydobył się chichot. Lubiła droczyć się ze swoją młodszą siostrą, w końcu niejednokrotnie słyszała od swoich rodziców, że jako starsza siostra ma obowiązki, a według jej logiki razem z obowiązkami powinno pojawić się również kilka przywilejów. Jeśli się nie myliła to właśnie tym określa swój przywilej.
Być może jedyny jaki miała.
- To jest „za szybko"? - spytała starając się naśladować piskliwy głosik swojej młodszej siostrzyczki. Nie musiała odwracać się w siodle, aby wiedzieć, że nagle strach uleciał i zostawił miejsce złości. -Po kim ty taka zmienna jesteś? - spytała samą siebie w myślach. Wtedy westchnęła, bo przypomniała sobie kolejny niezaprzeczalny fakt.
W przeciwieństwie do niej Melody naprawdę była dzieckiem Nel i Nathana. Choć Mia wmawiała sobie, że jej to zwisa, że więzi krwi są jedynie błahostką, nic nie znaczącą to za każdym razem, jak widziała podobieństwo między Melody, a Nel i Nathanem czuła dziwny ból. Jednak nie mogła obwiniać tym Melody, a zresztą... Nie umiała. Zbyt kochała ten jej uśmiech pojawiający się na twarzy, kiedy ktoś ją łaskoczę oraz tą jej widoczną z kilometra zmarszczkę, kiedy denerwowała się lub wkurzała.
- Patrz teraz – mruknęła cicho, a po chwili dodała: - Zamknij usta, bo powpadają ci muchy – parsknęła śmiechem będąc dumna z własnego żartu.
Potem spięła mocniej stopy. Nachyliła się mocniej w siodle i poczuła jak pojedyncze kosmyki włosów unoszą się od rosnącej prędkości. I to mi się podoba – pomyślała z satysfakcją. Kochała to, a prędkość kochała ją. Wydawało jej się jakby była połączona więzią z Arrowem. Nie. To Arrow był połączony z nią. Odgadywał jej ruchy, korygował jej błędy i pewnie niejednokrotnie pomagał jej, kiedy ta latała.
Smok nagle przyspieszył. Wydawało się jakby teleportował się z jednego miejsca na drugie, a potem na kolejne i kolejne i gdyby połączyć punkty, w których się pojawił linią wyszedłby piorun – i taką właśnie nazwę nosiła jedna z technik Mia'i. Męczyła ona smoka, lecz dzięki temu można było uniknąć ataku, a przy posiadaniu szybkiego smoka – a do takich niewątpliwie zalicza się nocna furia – można było stworzyć sobie okazję do ataku, a nawet powietrznego abordażu.
Na horyzoncie zaczął malować się najwyższy punkt Berk. Mai mimowolnie zmusiła smoka do wolniejszego lotu, teraz nie było już sensu się spieszyć. Jednak podczas wydawania rozkazu coś poczuła. Zupełnie jakby smok powiedział jej coś. A co najgorsze czuła, że nie było to nic miłego.
- Zaraz będziemy w domku – powiedziała odwracając się do Melody. Dziewczynka miała czerwone oczy od słonej wody, która naleciała do nich podczas jednej z wielu akrobacji jakie dzisiaj wykonała Mai. Upleciony wcześniej warkocz również można byłoby wycisnąć zupełnie niczym szmatę do podłogi.
- Znowu przesadziłaś – powiedziała i włożyła całą swoją siłę uderzając złośliwie starszą siostrę pod żebra. Nim ta zdążyła zareagować szybko rzekła: - Jeśli mnie uderzysz powiem mamie!
Mai zagryzła ze złości zęby. A to przebiegła żmija – pomyślała z gorzkim gniewem.
Wtedy przed oczami Mai pojawiło się również coś innego. Razem z górą, prosto w niebo pięły się w kłęby czarnego dymu. Niby nie powinien być to żaden rzadki widok w wiosce, w której mieszka się ze smokami, lecz było go za dużo. Wyglądało to jakby paliło się każde miejsce w wiosce, jednak to nie powinno mieć miejsca. System przeciwpożarowy, brygada strażacka i ekipa szybkiego reagowania powinny z łatwością zaradzić takiemu problemowi. Szczególnie, że o tej godzinie i porze roku nie powinno wiać i wie to każdy kapitan statku, jak i również smoczy jeździec.
Chyba, że wszystkie te drużyny byłyby czymś zajęte. Na przykład walką, której echo odgłosów odbijało się od tafli wody i właśnie docierało do Mai, na której obliczu przerażenie rosło z każdą chwilą.
Czas pędzi Mai...
Zdążysz?
Ostatnio pojawił się niewielki ruch na „Obietnica 2", więc wziąłem się za siebie i napisałem coś. Chciałem pokazać, że wcale nie skończyłem z pisaniem. Przeniosłem po prostu siły na coś innego. Fanfiction nauczyło mnie pisania, ale gdybym teraz do nich wrócił stałyby się moją barierą przed osiąganiem kolejnych poziomów w ulepszaniu warsztatu pisarskiego. Mam nadzieję, że zrozumiecie to, jak i że podoba wam się mój nowy styl i wszystko inne. Pozdrawiam wszystkich.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top