6

-ja też cię kocham Nel-odpowiedziałem jej chociaż wiedziałem, że śpi ucieszyło mnie, że mimo krótkiego jaki u mnie jest już mi zaufała, Po kilku minutach wstałem i poszedłem na dół tak aby ta mogła się wyspać. Położyłem się na kanapie i kiedy usypiałam usłyszałem cichy płacz Nel, odrazu wstałem i podszedłem do jej łóżka.
-co się stało?
-nie było cię przy mnie kiedy się obudziłam, nie zostawiaj mnie proszę
-dobrze, będę tutaj spać-położyłem się koło niej, a ona przytuliła się do mnie kładąc głowę na moją klatkę piersiową
-dobranoc, Czkawka?
-tak?
-mogę ci mówić inaczej niż po imieniu?
-jasne, że tak, tylko nie obraźliwie
-chciałabym znów mieć tatę, mogę ci tak mówić?
-jasne, Jak tylko chcesz
-dzieki, tato
-dobranoc-odparłem i poszedłem spać, a po chwili czułem spokojny oddech Nel na mojej klatce piersiowej
Następnego dnia rano, obudziłem się pierwszy wstając z łóżka, tak aby nie obudzić Nel co nienależało do najłatwiejszych zadań, poszedłem przygotowywać śniadanie dla nas obojgu i dać ryby Szczerbatkowi, który wreszcie będzie mógł zamieszkać z nami i wrócić na swoją skałę, na której spał, przynajmniej dopilnuje Nel w nocy. Po kilku minutach, na dół zeszła Nel tak zaspana, że nadal miała poduszkę pod głową.
-będziesz spać na stojąco, czy jak?-zapytałem rozbawiony
-spać mi się chce jeszcze-odpowiedziała zaspana
-nie budziłem cię więc idź spać jeszcze skoro się nie wyspałaś
-przytul-powiedziała podchodząc do mnie i rozkładając ręce
-no chodź do mnie-przytuliłem ją i posadziłem na blacie, dając jej do posmakowania nasiona słodkiego owoca
-mniam, jakie dobre! Co to jest tato?
-owoc granatu, są z wyspy, 2 dni drogi stąd
-polecimy tam kiedyś?
-jasne, że tak kiedy tylko będzięsz chcieć
-to chce teraz!
-a śniadanie? Takie dobre robię a ty chcesz sobie odpuścić taki dobry posiłek? No wiesz ty co-odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy
-zjem, zjem
-to leć do stołu zaraz przyniosę
-okej!-pobiegła do stołu siadając na krześle
-skąd ty masz tyle energii to ja nie wiem-odparłem szepcąc sam do siebie. Dokończyłem robienie śniadania, i zaniosłen je do Nel
-smacznego, Nel
-Smacznego, tato
Zaczęliśmy jeść śniadanie, Po kilku minutach zauważyłem, że Nel nie zjada wszystkiego a odstawia warzywa na rzecz słodkich owoców.
-tylko to co słodkie co?
-tak
-zjedz wszystko to wezmę cię na lot Szczerbaatkiem
-nieeeee, nie chcę warzyw!
-ehhh-odparł Czkawka i zaniósł swój pusty talerz na blat w kuchni
-zjesz czy nie?
-zjadłam już
-tylko owoce, a reszta?
-już się najadłam-powiedziała uśmiachając się do mnie
-zjedz resztę
-nie lubię
-a posmakowałaś?
-wiem, że mi nie zasmakuje
-dalej zjedz-powiedziałem nakładając na wielec trochę warzyw i podając jej pod usta, które ona zamknęła zakrywając dodatkowo ręką
-otwieraj buźkę-powiedziałem zaczynając ją łaskotać
-nie nie nie chcę!-krzyknęła śmiejąc się, co ja wykorzystałem i  włożyłem jej jedzenie do buzi
-dobre-powiedziała biorąc ode mnie widelec, i jedząc sama do końca
-ale o locie dzisiaj zapomnij
-dlaczego?
-nie chciałaś zjeść Odrazu, gdyby ci nie zasmakowało wypluła byś i byśmy poszli polatać, a tak idę sam
-prosze, już nie będę
-nie będziesz już nigdy jak cię nie wezmę na lot, a teraz idę po Szczebka i wracam za godzinę. Pa!-krzyknąłem wychodząc z domu

______________________________________
Będzie 5 gwiazdek i wrzucam od razu kolejny roździał czas do 14:30;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top