4"nie takie straszne co?„

Po zjedzonym śniadaniu posprzątałem stół i po chwili usłyszałem huk drzwi wejściowych wyszedłem i zobaczyłem, że Nel nie ma na krześle szybko wybiegłem nie zwracając uwagi na zniszczone krzesło, które przewróciła wybiegając.
-gdzie jesteś?!-nic cisza
-wracaj w lesie jest niebezpiecznie!-nadal nic, jedynie podbiegł do mnie szczzerbatek
-szukamy jej zanim się w coś wpakuje!-weszłem na Szczerbatka, który po wzleceniu na kilka metrów w górę zaczął szukać jej używając echolokacji, Po chwili coś usłyszał
-mamy ją-szepnąłem do mojego przyjaciela, gdy nurkowaliśmy w dół, i co zobaczyłem? Nel uciekającą przed straszliwcem.
-chwytamy ją-Szczerbatek złapał ją i wzbił się w powietrze, a ja założyłem maskę do latania, i po kilku minutach byliśmy przy moim domu
-na górę, ale już-powiedziałem idąc do warsztatu po narzędzia, na co odparła tylko krótkie, ok
-Nel, chodź tu!-krzyknąłem i odstawiłem narzędzia na stół, oczywiście nie przyszła, bo po co?
Poszedłem po nią na górę a ona jak gdyby nigdy nic leżała na łóżku rysując coś na kartce, oczywiście nie spytała się o zgodę, ale to już mniejsza.
-ładnie ci to wychodzi-powiedziałem gdy rysowała yyyy... Szczerbatka?
-twoje są lepsze-powiedziała pokazując mi mój notes
-weź go sobie jeśli ci się podoba, ciebie też mogę nauczyć tak rysować.
-naprawdę?!-powiedziała wstając na łóżko, co ja wykorzystałem i wziąłem ją na ręce
-tak, ale najpierw naprawię krzesło, które zniszczyłaś
-a po co ja muszę iść?
-zobaczysz-Zaprowadziłem ją do jadalni i postawiłem twarzą do kąta, a ona odrazu się odwróciła
-twarzą do ściany, Nel
-po co?
-żebyś przemyślała swoje zachowanie-wiem oklepany sposób, ale teraz mam chodź trochę pewności, że przemyśli sprawę i przestanie uciekać
-nie chcę!-krzyknęła i usiadła na podłodze
-po pierwsze wstań, a po drugie nie krzycz, zrozumiano?
-tak a ile tu muszę stać?-powiedziała i wstała patrząc na ścianę
-jak skończę to może wtedy.
-tak długo?
-nie gadaj bo mi dłużej zejdzie-już nic nie powiedziała tylko westchnęła i zaczęła bawić się palcami
Po 30 minutach, które specjalnie wydłużyłem po zrobiłbym to w 15, ale chce żeby miała karę, podszedłem do niej.
-i masz coś mi do powiedzenia?
-nogi mnie bolą-powiedziała odwracając się od ściany i patrząc na mnie
-wiesz o co mi chodzi, ale chyba chcesz sobie jeszcze postoić, prawda?
-nie chcę już, przepraszam za uciekanie-dodała patrząc na podłogę
-i?
-iiiiii... Przepraszam za krzyczenie, i za zepsucie krzesła
-dobra, chodź na dwór
-nogi mnie bolą, idę porysować-chciała pójść na górę, ale wziąłem ją na ręce wychodząc z domu, i postawiłem ją na ręce wystawiając jej jedną rękę aby za nią złapała, szczerze myślałem, że zacznie uciekać, ale ona zamiast tego złapała za nią, idąc koło mnie w stronę stajni, w której był na jakiś czas Szczerbatek, żeby nie straszyć Neli
-Gdzie idziemy? Zapytała po chwili drogi
-do stajni... Stajni smoków-gdy to usłyszała zaczęła się wyrywać
-nie, nie, nie chcę!
-spokojnie nie zrobią ci krzywdy, są oswojonę z resztą wszystkie smoki lubią dzieci, będziesz mogła się z nimi pobawić
-naprawdę? Nie zrobią mi krzywdy?-powiedziała nie wierząc mi na słowo
-mogę ci pokazać, bo doszliśmy-powiedziałem wchodząc do stajni, Odrazu wszystkie smoki podeszły i zaczęły obwąchiwać Nel na co ona schowała się za moimi plecami
-nie zrobią ci krzywdy, już ci mówiłem-powiedziałem sadzając ją na śmiertniku, który uwielbiał zabawę z dziećmi, a ta zaczęła się śmiać gdy tylko śmiertnik wrzucił ją na siano i zaczął razem z kilkoma smokami lizać na co ja poszedłem do Szczerbatka
-cześć mordko, co tam?-zapytałem drapiąc go w szyję sprawiając, że ten upadł na ziemię plecami, co ja wykorzystałem i zacząłem drapać po brzuchu, i tak spędziłem na zabawie ze Szczerbatkiem kilka godzin, które nie nudziły się małej
-idziiemy, czy śpisz ze smokami?
-ze smokami, odpowiedziała drapiąc Śmiertnika po brzuchu
-to dobranoc-powiedziałem wychodząc, a po kilku metrach usłyszałem odgłos bięgnięcia Nel, gdy ją usłyszałem to kucnołem na jednej nodzę i rozłożyłem ręce, a ona wpadła na mnie i mnie przytuliła.
-i co nie takie straszne te smoki?-nic nie odpowiedziała tylko usłyszałem cichy płacz
-hej co się stało?
-n...nie chce żebyś mnie oddawał, chce zostać z tobą, i ze smoczkami już na zawsze-powiedziała przez płacz
-nie oddam cię przenigdy, chociaż myślę, że bardziej wolisz smoki ode mnie, prawda?
-nie, wolę ciebie!
-dobrze, przecież wiem, ale chodźmy już do domu bo zbiera się na burzę
-okej-powiedziała wystawiając ręce tak abym ją podniósł
-no chodź-powiedziałem i wziąłem ją na ręce biegnąc do domu że względy na pogodę

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top