3"rozkoszny widok„

Jakimś sposobem udało mi się ją zabrać do mojego domu (oczywiście musiała spaść z Szczerbatka, miała szczęście że nie wpadła do wody, wtedy się uspokoiła przynajmniej), gdy dotarliśmy ta odrazu rzuciła się do ucieczki, nawet nie miałem zamiaru jej gonić, dlaczego? Oswoiłem śmiercipieśnia, który przesiaduje w okolicy, w którą biegnie na szczęście on nie zabija, złapię ją w bursztyn i zabierze do mnie krzyknąłem tylko żeby wróciła bo i tak do mnie trafi i się nie myliłem, po chwili biegła z powrotem a za nią biegł o dziwo nie śmiercipieśń a gronkiel, na szczęście oswojony gwizdnąłem kilka razy a gronkiel wrócił do siebie, a mała? Płakała cicho będąc wtuloną we mnie.
-a ja myślałem, że mnie nie lubisz-powiedziałem podnosząc ją na ręce i wchodząc do domu, gwizdając tak aby Szczerbatek poszedł spać na razie do stajni
-nie lubię cię, zrobiłam to bo się bałam-powiedziała zła
-no dobra to może przestaniesz się do mnie przytulać?-powiedziałem rozbawiony, a ona puściła mnie jak poparzona
-przepraszam, ale chce wrócić na tamtą wyspę-powiedziała kiedy dałem jej pić
-i co tam będziesz robić?
-cze...czekać na rodziców
-a gdzie są?
-jacyś źli panowie ich zabrali a mnie zostawili i mówili że będę ko...kolejna-dodała znowu płacząc
-ćśśśś, cichutku nie płacz, ćśśśś-powiedziałem przytulając ją do siebie co odwzajemnia, z ręsztą wiem jak to jest stracić rodzica
Po chwili mała zasneła przytulając się do mnie, a ja zaniosłem ją do mojego pokoju i położyłem wygodnie spać zamykając okno na klucz tak samo jak drzwi, nie mam ochoty szukać jej po całym lesie i mieć nadzieję że nie trafiła na dzikiego smoka, których jest mało, ale nadal są i są niebezpieczne nawet atakują oswojone smoki, dlatego im nie ufają. Położyłem kilka koców na sobie i położyłem się na nich zasypiając. Miałem sen, w którym ja nowo wypowiadałem moją przysięge, domyśliłemz się że muszę się teraz zaopiekować tą małą dziewczynką, a teraz przydałoby się chociaż dowiedzieć jak ma na imię i przekonać ją do smoków, bo w końcu będzie musiała przyzwyczaić się do tych stworzeń.
Obudziłem się rano otwierając pokój małej i zostawiając otwarte drzwi a sam zacząłem przygotowywać śniadanie, specjalnie użyłem mocno pachnących przypraw, Po wiedziałem, że po takich wydarzeniach zje wszystko a przyprawy obudzą ją w przyjemny sposób z resztą przyleciał już nawet Szczerbatek, który jak pies czeka na cokolwiek co mi spadnie podczas gotowania.
-nie dzisiaj mordko, wybacz-rzuciłem w jego stronę nadal skupiając się na gotowaniu, Po czym przez "przypadek„ zrzuciłem kawałek ryby, który był zanurzony w soku z cytryny, Szczerbatek bez namysłu go zjadł po czym zaczęło go skręcać ze smaku
-i jak smakowało smoku?-a on wydał mi tylko groźne spojrzenie, po czym wyszedł z domu zapewne na pole smoczymiętki.
-jakim cudem ona jeszcze śpi?-powiedziałem sam do siebie i ruszyłem w stronę pokoju małego śpiocha widok, który zobaczyłem po wejściu do pokoju był roskoszny mała spała wtuloną w poduszkę ssając kciuka w buzi
-roskoszny widok, ale musisz wstać by coś zjeść-ta tylko zajęczała i przewróciła się na drugą stronę
-tak się bawić nie będziemy-powiedziałem i zagwizdałem, a Szczerbatkek już po chwili był koło mnie, z pytając miną
-obudź ją mordko-smok wszedł na łóżko i zaczął lizać ją po twarzy swoim szorstkie językiem, a gdy się obudziła to on położył jej głowę na brzuchu sprawiając, że nie mogła wstać.
-chce wstać-jękneła próbując wstać
-nie wydaje mi się, żebyś tak bardzo chciała wstać skoro nie wstałaś jak ja cię o to prosiłem
-chce, chce proszeeeee-przedłużyła końcówke i zrobiła maślane oczy
-maślane oczy nic nie dadzą, wiesz co musisz powiedzieć i zrobić-Powiedziałem a Szczerbatek ją wypuścił i stała przede mną
-przepraszam-powiedziała spuszczając lekko głowę w dół
-nie spuszczaj główki w dół, a wiesz co musisz zrobić?-podeszła do mnie i myślałem, że mnie przytuli
-grzeczna dziewczynka-powiedziałem i wtedy poczułem, że nie przytula mnię a za to popchneła mnie tak że upadłam na plecy a sama zaczęła uciekać przez otwarte drzwi pokoju.
-wracaj, ale już!-jak zawsze nie posłuchała mnie przez co wpadła do jakiegoś dosyć płytkiego rowu jednak na tyle głębokiego, żeby sięgał jej do pasa i miała problemy z wyjściem
-przysiegam, że kiedyś złoję ci skórę-szepnał będąc kilka metrów od Małej Czkawka
-a teraz posłuchaj mnie!-powiedział zły Czkawka
-po pierwsze powiesz mi jak masz na imię! Po drugie przeprosisz mnie za swoje zachowanie! Po trzecie zjemy obiad! Po czwarte polatamy sobie na smoku, po obiedzie i nie ma, ale! Rozumiesz!
-t... Tak-powiedziała jąkając się
-jak masz na imię?-zapytałem podnosząc ją na ręce
-Nel
-ładne imię
-a ty?
-Czkawka, podobno dziwne imiona odstraszają trolle
-głodna jestem-powiedziała kiedy dotarliśmy do domj
-jakieś proszę?-powiedziałem sadzając ją na krześle
-nie e-powiedziała chichocząc
-wiec nie jesteś głodna?
-jestem, jestem, proszę Czkawka mogę obiadek?-poprosiła pokazując maślane oczka
-a wiesz co musisz jeszcze powiedzieć za tamto?
-nie, nie będę przepraszać!
-więc ja nie będę dla ciebie gotować, coś za coś, a z twoim charakterkiem radzę ci przeprosić
-przepraszam, tylko proszę mogę spróbować tej ryby?-przytuliła się do mnie
-jedz ile tylko dasz radę, księżniczko
-dziękuje-powiedziała i zaczęła jeść
-smacznego
-smacnego-powiedziała z pełnymi ustami na co ja się tylko uśmiechnąłem.
------------------
Konieeeeeeec wreszcie, błogi koniec i trochę odpoczynku dla mnie(chyba że nie będę mógł zasnąć wtedy jeszcze jeden krótki wejdzie)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top