Ⰾ Obietnica
Ruszyłem wzdłuż korytarza. Nastia bezwładnie spoczywała na moich rękach. Kompleks dotrzymywał jej kroku, zapadając razem z nią w śpiączkę. Od ścian odbijał się jedynie miarowy odgłos bosych stóp. W placówce nie było już nikogo żywego. Nie wiedziałem co dalej robić.
Joachim wygrał. Nie udało nam się go powstrzymać. Pokazał, że rzeczywiście jest wszechwiedzącym i wszechmocnym bogiem. Na myśl o tym robiło mi się niedobrze. Jak on tego dokonał? Do jakiej skrajności musiał się posunąć aby osiągnąć swój cel? Ile istnień poświęcił? Chyba nigdy się tego nie dowiem.
Czy profesor aby na pewno był bogiem? Może tylko zwykłym szaleńcem? Coraz trudniej znaleźć różnicę między jednym a drugim. Czy jednak ja mogę go osądzać, po tym co sam kiedyś zrobiłem? Jaka jest między nami różnica? Zarówno on jest potworem, tylko trochę różniącym się ode mnie. Jednakże jest to różnica nieznaczna, ledwie dostrzegalna.
Dokąd teraz iść? Co dalej robić? W głowie miałem całkowitą pustkę. Wydało mi się, że jestem zupełnie sam. Czy nie tak będzie po Oczyszczeniu? Czy ono nie zakończy się zagładą wszystkiego? Jak mam tego uniknąć? Dlaczego milczysz?!
Wtedy usłyszałem stłumiony głos. Ktoś chrząknął. Ruszyłem za dźwiękiem. Przede mną pojawiły się drzwi ambulatorium. Były otwarte na oścież. Wszedłem do środka. Przy stole z rozłożonymi strzykawkami i kroplówkami, stał Andriej. Niczym duch, wyłonił się spod silnego światła lampy operacyjnej.
Spojrzał na mnie badawczym spojrzeniem, choć całą jego uwagę przykuła trzymana w moich rękach Nastia. Widziałem jak waha się nad sięgnięciem po broń. Westchnął głęboko i zawiązał sobie opatrunek po wenflonie.
– Połóż ją – Wskazał na łóżko w rogu pomieszczenia.
– Andriej... – zacząłem, lecz nie dał mi nic powiedzieć.
– Nic mi nie będzie. Wychodziłem z gorszych ran. Co jej jest?
– Joachim umieścił w niej kapsułkę z gazem nerwowym – odparłem zachowując spokój i hamując ogarniające mnie zakłopotanie.
– Co z profesorem? – zapytał sprawdzając puls i oddech.
– Jest wszędzie – odparłem.
– Czyli wyłączenie komputera nie pomogło – oznajmił zrezygnowany.
– Andriej, jak to się stało? Dlaczego?
– Augustyniak wspomniał ci o Wasylu?
– Miałeś go zlikwidować – odparłem.
– To prawda. Takie otrzymałem zadanie. Wasyl doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dwa dni przed tym jak cię wyciągnąłem, spotkaliśmy się ponownie. Wtedy już wiedział, że nie jest to zwykłe spotkanie. Spodziewałem się oporu, walki na śmierć i życie, ale on wyrzucił broń, i oznajmił, że jeśli go zabiję to mam przysiąść na własne życie, że będę ochraniał jego siostrę. Wtedy mi powiedział, kto nią jest.
– Puściłeś go żywego – odparłem, rozumiejąc bez słów.
– Chciałem – wyszeptał i odwrócił się do mnie plecami.
– Jak to?
– Spotkał Nastię zaledwie dzień wcześniej. Wtedy ty byłeś już w Instytucie. Opowiedział mi o tobie i twoim ojcu. O tym co naprawdę dzieje się w mieście. Przysiągłem mu strzec Nastii i wyciągnąć cię z kompleksu, ale nim się rozstaliśmy, pojawił się ktoś jeszcze. Pojawił się niczym cień. Możliwe, że nie był sam. Nie wiem kim on był, ale na pewno był to prekursor. Prawdziwy przedwojenny lykanin. Najpewniej czystej krwi. Wasyl kazał mi uciekać, podczas gdy sam zginął od jego ostrza. To – pokazał zaropiałą bliznę na brzuchu, która nie była przykryta opatrunkami w przeciwieństwie do prawie całego korpusu. – pamiątka po tamtym spotkaniu. To był miotacz sprzed ery człowieka. Niemal nie rozerwał mnie na pół. Żadna ludzka broń nie ma takiej siły.
– Kto to mógł być? – zapytałem.
– Podejrzewam towarzyszy Ireneusza. Raczej nie idzie na wojnę w pojedynkę, ale to tylko domysły. Wielu jeszcze nie wiemy. Pewne jest tylko, że Wolfram też zbiera oddziały. Więc jaki masz plan? Co z Nastią?
– Chciała cię zabić. Dlaczego teraz się o nią troszczysz? – zapytałem.
– Obiecałem to jej bratu. Tak samo jak ona obiecała chronić swojego brata. Nie było tu jej winy. Ja na jej miejscu postąpiłbym tak samo.
– Wyjdzie z tego?
– Gaz nerwowy był bronią eksperymentalną. To i tak cud, że żyje. Niestety Instytut nie zdołał opracować żadnego środka, który by mu przeciwdziałał. Nie potrafię jej pomóc.
– Według Augustyniaka jest rozwiązanie, ale nie wiem na ile można mu wierzyć. Wolałbym poszukać innego sposobu.
– Co zatem zamierzasz?
– Muszę odszukać Wolframa. Jeśli jest po naszej stronie, tylko on może mi pomóc powstrzymać Obiekt 12, a może i samo Oczyszczenie.
– Jest to możliwe?
– Muszę spróbować. Dla niej i dla wszystkich ocalałych.
Spojrzałem na Nastię. Byłem coraz bardziej zdesperowany. Obawiałem się, że Joachim może mieć racje i jedynym sposobem na jej ratunek będzie właśnie sprowadzenie Oczyszczenia.
Andriej jakby coś kalkulował. Nie odezwał się jednak żadnym słowem. Czyżby wykrył moje prawdziwe intencje? A może wiedział co musi nastąpić? Tylko on mi pozostał. Nie chcę robić uników również i przed nim. Choć jaką mam gwarancję, że nie będzie mnie chciał powstrzymać? Może tak byłoby nawet lepiej?
– Jedynym ratunkiem dla niej, jest wyciągnąć ją z czyśćca, a to jest możliwe tylko podczas Oczyszczenia.
– Chcesz ściągnąć na świat Oczyszczenie, żeby ją uratować?
– Nie ma innego sposobu – odparłem.
Andriej nieco zdumiony spoglądał spode łba w moim kierunku. Było widać, że cisną mu się na usta liczne słowa, lecz z jakiegoś powodu pozostawił je niewypowiedzianymi. Dopiero po chwili, gdy spojrzał gdzieś w bok, oznajmił:
– Ufam ci. Cokolwiek miałoby się stać, będę z tobą.
Właśnie tego obawiałem się najbardziej. Czy ktokolwiek kto mi zaufał, nie skończył tak samo jak Nastia? Wielu ich było, zbyt wielu. Czuję ich, jakby patrzyli na mnie oskarżycielskim wzrokiem z samych zaświatów.
– Nie możesz mi ufać. Dla własnego dobra – odparłem.
– Co innego mi pozostało? – żachnął się. – Całe moje życie, było jedynym wielkim czekaniem. Czekałem na ciebie, odkąd pamiętam. To co robiłem aby cię odnaleźć, woła doprawdy o pomstę do nieba. Żałuję wielu czynów, osób i wydarzeń. Żałuję, że mam na sumieniu tyle niewinnych istnień. Tak samo jak ty. To nas łączy. To była jedna z tych rzeczy które zrozumiałem, gdy tylko ujrzałem cię naprawdę. Zarówno ciebie jak i mnie wykorzystano jako narzędzie. Ty jeden mnie rozumiesz i tylko na tobie mogę polegać. Nawet jeśli zginę, to odkupię swoje winy. Nie możesz odebrać mi tej szansy.
– Wiesz, że Oczyszczenie musi nastąpić.
– Wiem – westchnął – właśnie dlatego nie możemy do niego wejść sami.
Po korytarzu przetoczył się tupot ciężkich butów. Do ambulatorium wkroczyło kilku żołnierzy odzianych i uzbrojonych w amerykański sprzęt. Zaraz za nimi wyłoniła się postać Krasinieckiego w kamizelce taktycznej, który wzrokiem zwycięzcy zaczął lustrować wszystko dookoła.
– Panie poruczniku, oto wrocławski kombinat Instytutu Genetyki Wojskowej – oznajmił Andriej.
– Wielkie nieba – Oficer nie mógł się nadziwić – Pomyśleć, że to wszystko było dosłownie pod naszym nosem. – odparł zakłopotany.
– Cały czas byliście częścią kompleksu, jednak po wojnie zostaliście odcięci. Sowieci przygotowali schron pod dworcem. Ukryte były w nim podzespoły kolejowe i prowiant wraz z paliwem oraz narzędziami. Miały umożliwić naprawę pociągu i ewakuację Instytutu na wschód razem z całym jego dobytkiem. Taka była doktryna zimnowojenna. O schronie dowiedziało się zbyt wielu. Gdy tylko spadły głowice, schron był zwykłym schronem cywilnym, dlatego w odpowiednim czasie potajemnie go odcięto. Już wtedy zakładano, że nie będzie po co przenosić się na wschód – wyjaśnił Andriej – Teraz cały kompleks został przejęty. Pozostało jedynie zabezpieczyć magazyny i wyjścia. Zapasów przy takiej liczbie osób powinno starczyć jeszcze na kilka miesięcy, a umocnienia Instytutu pozwolą schronić tu wszystkich mieszkańców.
– Dalej nie mogę w to uwierzyć. Słyszałem dotychczas jedynie strzępy informacji o czymś podobnym. Co stało się z załogą ośrodka? – zapytał po chwili.
– Wszyscy nie żyją, ale w niczym nam to nie przeszkodzi. Znam to miejsce jak własną kieszeń. W przeciągu paru godzin wszystko zorganizujemy. Niech pan porucznik się rozejrzy i zacznie sprowadzać pozostałych Kolejarzy.
– Jak wiele broni zostało w kompleksie? – zapytał.
– Trochę jej powinno być. Powinniśmy uzbroić przynajmniej setkę ludzi. Problemem może być jedynie amunicja, ale Instytut ma coś więcej do zaoferowania.
– Co takiego? – zaciekawił się dowódca.
– Pojazdy opancerzone i bezzałogowce, zarówno te lądowe jak i powietrzne. Mogą nam się przydać jeśli mamy przetrwać tę wojnę.
– Zatem słowo się rzekło – oznajmił po chwili zadumy. – Sprowadzę tu wszystkich Kolejarzy najszybciej jak to tylko możliwe i rozpoczniemy przezbrajanie. Ufam, że macie jakiś plan na tę kampanię?
– Zagospodarujcie cały kombinat. Nauczcie się obsługi nowego sprzętu. Sformujcie oddziały bojowe. Zabezpieczcie wszystkie wejścia i uzbrójcie każdego, kto jest w stanie udźwignąć broń. Uchwycenie Obiektu 12 jest teraz naszym priorytetem, ale tym zajmę się osobiście. Wy w tym czasie musicie być przygotowani na prawdziwą wojnę. Wojnę jakiej jeszcze nie widzieliście. Wojnę dwóch światów i cywilizacji. Wojnę, która nie będzie miała nic wspólnego z poprzednimi, poza całkowitą zagładą wszystkiego co żywe. Wojnę, która wyciągnie z każdego z nas jego największe demony i lęki. Przygotujcie się na wojnę ze złem, które jest w każdym z was. Przygotujcie się na sąd ostateczny – oznajmiłem z całą powagą, w myślach jednak prosząc samego siebie, aby udało mi się tych ludzi ocalić. Mimo to wiedziałem, że niewielu z nich przeżyje. Byłem tego całkowicie pewien.
Nastio... To dla ciebie...
Jestem gotowy...
Gotowy na poświęcenie całego świata, aby cię uratować...
– A więc? Co dalej z nami będzie? – zapytał Krasiniecki, a w jego bystrych oczach pojawił się niepokój.
– Czeka nas Oczyszczenie.
________________________________________________________________________________
„Nie zapominaj, że bohater poświęci cię dla ratowania świata, a złoczyńca poświęci świat dla ratowania ciebie."
________________________________________________________________________________
Koniec tomu pierwszego
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top