9.
Witajcie moi kochani czytelnicy. Z opóźnieniem, ale już jest dziewiąty rozdział mojej powieści. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Za wszelkie błędy najmocniej przepraszam ♡♡ I SORRYYY MUSIAŁAM WSTAWIĆ TO ZDJECIE XDDD
P.S. Rozdział dziesiąty pojawi się jeszcze pod koniec września, tak na pocieszenie ♡♡
Dragonoid z piskiem przeleciał nad kolejnym statkiem. Zbił się wysoko w niebo. Z góry mógł obserwować wielką bitwę, do której sam należał. Czuł się nieżywy, był po prostu nieprzytomny. Musiał mieć cały czas oczy do okoła głowy. Brakowało mu czegoś, a dokładniej kogoś. Nie mógł liczyć na szybka relację przyjaciela. Niezależnie jaki to był wróg - Naga, Zenonheld i Vexosi, czy Dharak oraz Barodius, później MagMel i Razenoid, czy mechtogany - dokonywali ich razem, jako drużyna, zespół - Młodzi Wojownicy.
Uniknął kolejnego ataku. Potrząsnął nerwowo głową. Nie mógł teraz myśleć o Danie. Teraz musi skupić się na jego odnalezieniu - całego i zdrowego, o sprowadzeniu go do domu. Takie jest zadanie partnera, żeby przyjaciel by bezpieczny.
Wzrokiem wbił się w największy statek. Wtedy zobaczył postać, która mu się dokładnie przyglądała. Średniego wzrostu mężczyzna, ubrany całkowicie na fioletowo. Granatowe włosy wiewały się pod wpływem powiewu wiatru. Stał prawie na samym krańcu metalu, uśmiechał się podle. Kuro przyglądał mu się chwilę, uśmiech przybrał chory obraz.
- Czyżby to był wielki Dragonoid?! - rozłożył ręce. Mały człowieczek dosłownie zbił wzrokiem bakugana. - Jak nie miło Cię widzieć!
- Znamy się? - zapytał lekko zmieszany. Przeczucie podpowiadało mu, że ta osoba najpewniej grzebała w danych jego partnera z tego wie, kim on jest. Podleciał bliżej, ale gdy zobaczył, iż działa statku do niego celują, wycofał się w tył.
- Spokojnie, bez mogę rozkazu nie strzelą nawet najmniejszym ułamkiem mocy, ale Twój najmniejszy błąd...
- Gdzie jest Dan?! - wrzasnęł powoli poirytowany. Mężczyzna rozłożył ręce w bezradności. Uśmiechnął się pod nosem, czekając na dalszą reakcję baku-smoka. - No mów!
- Czemu myślisz, że ja wiem takie rzeczy? Wyglądam na jasnowidza? - uśmiechnął się jeszcze bardziej. - Nie kojarzysz mnie co?
Drago zmrużył oczy.
- Ty...!
- Teraz pamiętasz! Myślałem, że w życiu mnie nie rozpoznasz! - pstryknął palcami zadowolony. - A co do Twojego przyjaciela, tak jak mowiłem - Już go nie zobaczycie, bynajmniej ŻYWEGO!
Bakugan ryknął na niego wściekle. Zaatakował go Smoczym Niszczycielem. Moc rozpłyneła się po tarczy statku.
- Ja Ci nigdy uwierzę!
~~~
Jakie jest podobieństwo między planetą Iris a Ziemią - Szyby wentylacyjne. To mógł stwierdzić dowódca Młodych Wojowników. Mają idealne wymiary, żeby mógł do nich wejść człowiek.
- Król nas zabiję! - wrzasnął przestraszony strażnik. Kuso przeczołgał się do małych otworów w metalu, ale jedynie co zobaczył to czerwony dywan z szarymi ozdobami. - Jeśli go nie znajdziemy...
- Nie marudź! - fuknął drugi głos. - Musi być w zamku. Z wentylacji może i jest kilkanaście wyjść, ale z któregoś w końcu wylezie.
- Ale z którego?!
Chłopak w odpowiedzi usłyszał westchnienie. Dwa mężczyźni przebiegli nad nim. Dan wypuścił powoli powietrze. Teraz czym musiał najbardziej się denerwować to to, na jakie wyjście w końcu trafi i czy nie będą go widać jego poszukiwacze.
Ruszył przed siebie jak najciszej, a to nie było proste zadanie. Co jakiś czas słyszał kroki, rozumowy oraz pracę służby zamkowej. Dwa razy trafił do kuchni, a później do wielkiej jadalni, odwiedzał różne pokoje. W końcu trafił na typowy gabinet. Z małych szparek widział jedynie biurko z rożnymi stosami papierów. W pierwszej myśli miał je, jak resztę pokoi, ominąć i dalej ruszyć szukać ucieczki, jednak się zawrócił.
- Jeżeli to biuro należy do Kuro albo do Tamashi... może jest tu coś ciekawego. - uśmiechnął się pod nosem zadowolony. Z lekkim użyciem siły wyciągnął kwadracik metalu z otworkami. Tak kawałków było dość dużo. W budynku było mało okien, więc musieli jakoś wietrzyć pomieszczenia. Jednak największym zadowolenie było te, że tych kwadracików nie przykręcają na stałe.
Dan staną na drewnianym biurku, po czym zeskoczył na podłogę. Tu na pewno dużo spędzał czasu Kuro - nie dość, że czyściutko to na biurku widniało jego zdjęcie. Pierwsze na co się rzucił to papiery - niestety nie znalazł w nich nic interesującego. Podszedł do szafy z innymi dokumentami. Jedynie co udało mu się zdobyć to plan statku oraz kilka instrukcji do maszyn wojskowych. Schował je w dwie kieszenie spodni. Powrócił do biurka. Pozaglądał po szufladach, lecz ostatnia okazała się wyjątkowo trafna. Książka obłożona była w czerwoną tkaninę. Przewrócił kilka kartek, wtedy trafił na jedną z zagiętym rogiem.
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
Miałem już wielkie wątpliwości co do mojego planu. Zagłębiłem się bardziej u Bogini w pomieszczeniu. Dalej milczy jak zaklęta. Żeby to szlak!
Następne trzy kartki były wyrwane.
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI
Już wszytsko wiem! Mój rok ciężkiej pracy opłacał się. W dalekich zakątkach zamkniętej biblioteki znalazłem odpowiedzi na moje pytania. Wszystkie moje wizje spełnia się już niedługo. Zostało tylko znaleźć człowieka o czystej duszy...
Zamknął zapiski z impetem. Nie podobały mu się one wcale. Czytając to czuł się nieswojo, ale nie z powodu wstydu - lecz z powodu ich zapisania. Od słów, według niego, biło totalne zło. Najbardziej niepokoiły go ostatnie słowa. Czysta dusza.
Ale po co mu człowiek o czystej duszy?
Nagle drzwi otworzyły się niezmiernie. Do środka zaglądnęła niska szatynka. Włosy miała ułożone w dwa, nisko ułożone kucyczki. Ubrana była w czarna sukienkę z białymi dodatkami w postaci fartuszka zawinietego w pasie oraz białej damskiej marynarki. Kiedy zobaczyła chłopaka - w żółtych oczach zobaczył iskierki.
- Wreszcie znalazłam kogoś do pomocy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top