3. Problem

Dan razem z małą dziewczynką szli szybkim tempem do parku. Mimo, że nie chciał tam iść i mógłby się zapierać rękami oraz nogami nie mógł zostawić przecież różowo włosem samej sobie. Przez całą drogę ani on, ani ona nie odzywali się do siebie. Zbliżali się powoli do głównej bramy parku. Wielkie pół okrągłe przejście było usypane kwiatami, które wiły się w górę na sam szczyt. Po między kwiatami, a łodygami i liśćmi przebijał się pomalowany na złoto metal. 

W ten z daleka wśród tłumu ludzi chłopak zauważył zatroskaną niebieską piękność.

- No to świetnie... - przeszło mu przez myśl. - Tego mi brakowało. 

Po chwili Misaki rozpoznała niezadowolonego Kuso i zaczęła biec niezwłocznie w jego stronę przy okazji przepychając się z jakimiś nieznajomymi ludźmi.

- Dan ja nie miałam nic złego na myśli tylko... - nie skończyła, bo dopiero zobaczyła małą osóbkę, która za wszelką cenę chciała się schować za szatynem.

- Yyy... Dan... Co ty już zrobiłeś?! Ciebie na pięć minut nie można zostawić?! - Miaski ze wściekłości zaczęła wymachiwać rękami. 

- Runo spokojne! Ja ją spotkałem jak szedłem do bazy. Zgubiła się. 

- Chce do mamy...  - wyszeptała mała dziewczynka.

- Rozumiem... Może chodźmy do jakiegoś policjanta. Przecież mama powinna zgłosić komuś zaginęcie córki.

- Masz rację. To co, idziemy do pana policjanta?

- Ja nie chce! Chce zostać z panem.

- Chyba Cię polubiła Dan.

- Na to wygląda - uśmiechnął się czerwonooki.

- Po moim trupie! Muszę jakoś pozbyć się dziewczyny, bo będzie źle  - pomyślałam dziewczynka zaciskając pięści.

TYMCZASEM NA NOWEJ VESTROII 

- Nie wiecie co to było? - pytał się Drago kolejne napotkane bakugany.

- Nie wiem. Nie było mnie tam.

- Dobra, dziękuję - odparł bakugan pyrusa.

- Nie denerwuj się Drago - Werna widziała narastającą złość w powietrzu i chciała jak najszybciej ją złagodzić. 

- Jak mam się nie denerwować? Nie mamy pojęcia kto to zrobił i na co.

-  Ktoś pewnie walczył i podczas zderzenia nastał wybuch.

-  Może i tak, ale bynajmniej sprawcy mogliby się przyznać.

- To prawda, ale pewnie ze wstydu uciekli - odparła Werna z lekkim rozbawieniem.  - Nic już na to nie poradzimy.

Bakugany stały tak przez chwilę w milczeniu. Kiedy mieli wrócić do wcześniejszego zajęcia usłyszeli dźwięk dość znajomy - motocykl nabierać coraz większej szybkości. Po chwili z piskiem niedaleko nich się zatrzymał.

- Mira - powiedział Drago.

- Też miło cie widzieć Drago - odparła z uśmiechem rudo włosa. - Dawno się nie widzieliśmy.

- To szczera prawda. Co cię tu sprowadza? Czyżby jak nas ten wybuch?

- W pewnym sensie tak, ale bardziej zależało mi na spotkaniu ciebie. Mamy poważny problem.

- Leć Drago - wtrąciła nagle Werna - Jeśli jest to bardzo ważne, to nie ma na co czekać. Tylko uważaj na siebie, dobrze?

- Zawsze jestem ostrożny, nie martw się. 



Ohayo! Wiem. Debilka ze mnie, że rozdział jest po kilku miesiącach, ale poświęciłam się ,,Bakugan Moja Historia "  i... Zabrakło mi na to czasu. Mam nadzieję, że mi wybaczycie! Postaram się to naprawić jak najszybciej!
Miłego czytania!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top