27.

Ohayo ludziska!

Mówię szczerze - jestem słaba z angielskiego ( chodź w gimbazie byłam dobra, teraz wcale mi nie idzie ) dostałam ostatnio z kartkówki 5-. CZAICIE TO?! JA!!! 5- Z ANGIELSKIEGO XDD Jestem w takim szoku, że jak wchodzę na dziennik to kilka razy patrzę na tą ocenę xdd

Jak wam idą e-lekcje? Pochwalcie się!

Do następnego!

02.05.2020 rok

Bogini ruszyła do swojego ulubionego miejsca na świecie - łąki niebieskich kwiatów, która chowała się wśród drzew. 

To był ten dzień kiedy miała ochotę wybuchnąć złością oraz łzami. Spotkanie z podopiecznym traktowało jak karę męczeńską - chodź dziś to był wyjątkowy wieczór.

Sam Kuro chciał się z nią spotkać by omówić kilka spraw. Wiedziała, że musi być przygotowana na wszystko, bo to on. Fakt, że prosił ją wczoraj o rozmowę kiedy pomagała mieszkańcom był zadziwiający. Zobaczyła na jego twarzy uśmiech - taki prawdziwy. Ten fakt właśnie ją ciągnął tam, miała nadzieję, że znów go ujrzy. 

Szczery uśmiech.

Bardziej rozchmurzona dodarła do swojego kącika. Szybko zatopiła się w smudze błękitu. Zapach jej ulubionych kwiatuszków - Dzbanków - przenosił ją w miłe miejsca. Do samych początków istnienia wszystkiego, do pierwszych władców oraz do pierwszej wielkiej klęski.

Nawet nie wie kiedy mężczyzna tak mocno ześwirował. Próbowała każdego sposobu aby go nawrócić na właściwe tory. 

Ból.

Dotknęła prawego policzka. Jakby dostała plaskacza dziś, a nie kilkanaście lat temu. Wtedy zniknęła, stała się niedotykalna. Nie chciała czuć tego uczucia.

Ogień.

Był jak trucizna, płonęło to - co chciała rozwinąć na najwyższy poziom. Ginęli ludzie, których tak bardzo kochała. Zacisnęła usta w cienką linę.

Jesteś niczym.

Wszystkie moce nagle wyparowały, zostały tylko podstawowe umiejętności. Nie mogła nic już zrobić. 

To był koniec dobrej ery Iris.

Zerwała jeden kwiatek przy samej ziemi. Łodyga chodź krótka, mocno trzymała się na lewym uchu. Zaśmiała się pod nosem gdy poczuła jak płatek łaskocze ją w skórę. 

- Witaj! - zawołał wyrywając ją z transu. Spojrzała się w swoje lewo, by go zobaczyć. Uśmiechniętego oraz pewnego siebie. 

- Witaj Kuro. - odparła, poprawiając kwiatek. - Mów, bo ciekawość mnie zżera! Co Ciebie tak cieszy! 

- Jutro musisz dać błogosławieństwo dla mnie i mojej drugiej dziewczyny! 

- Dla Tamashii? - zapytała, słysząc słowo drugiej. Pokręcił głową przecząco.

- Dla Miri, tworzę harem kochana! - rozłożył dumne ręce. - Powiedź, że to genialne!

- Harem został zniesiony kilka dobrych lat temu. Nie musisz brać więcej dziewcząt. Masz jedyną miłość. 

- Chce utwardzić swoją władzę. - pokręciła głową. 

No tego się nie spodziewała wcale.

- Jesteś pe-

- Oczywiście! Moja Bogini mi pomoże! Jutro na jedenastą w głównym kościele. 

I szczery uśmiech znikł w zapomnienie. Na jakiś czas. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top