25.

Ohayo ludziska!

Nie ma jak moje zjebane szczęście... Jak pisałam wczoraj koło północy na tablicy ( chodź coś czuje, że nikt tego nie widział xd ) Watt mną gardzi. Żadnym sposobem nie mogę wstawić żadnego obrazka. Uwierzcie próbowałam na wszystkie sposoby! Przez telefon i laptop i nic! DOSTAŁAM TAKIEJ KURWICY!!! Nawet na Rysowniczek nic nie mogę wstawić! Tylko wyskakuje jakiś błąd, dlatego niestety nie ma mojego pięknego dzieła... 

Czy tylko ja mam jakiś problem z Wattpadem? Jak u was sytuacja? 

I WAŻNE INFO: CHCE TROCHĘ POPRAWIĆ PIERWSZE ROZDZIAŁY, BO NIE MOGĘ NA NIE PATRZEĆ XD 

SPOKOJNIE: NOWE ROZDZIAŁY DALEJ BĘDĄ. JESZCZE DZIŚ WSTAWIĘ NOWY PROLOG A JUTRO ( ALE TEŻ PÓŹNĄ PORĄ ) POPRAWIONY PIERWSZY ROZDZIAŁ XD.

No i od razu chcę wam z całego serca życzyć Wesołych Świąt Wielkanocnych oraz mokrego Dyngusa! [ Wiem, nie umiem układać życzeń xd].

Do następnego!

17.04.2020 rok

Daniel nie miał tendencji wierzyć w duchy ani zjawi. Wcale nie mógł sobie wyobrazić jak mogłaby taka istota przebywać na Ziemi. Po kilku latach - po poznaniu Drago, nowych planet - zrozumiał, że nie powinien się dziwić niczemu. Wszystko teraz mogło być możliwe.

- Nie widzę Cię. - po kilku minutowej obserwacji terenu oraz przechadzce bliżej do ogrodu z oczkami wodnymi zatrzymał się w miejscu. - Jeżeli-

- Jestem, jestem! - pisnęła. - Myślałam, że mnie ignorujesz.

- Nie. - zaprzeczył szybko, rozglądnął się wokół siebie. - Ale dalej się chowasz? Boisz się mnie czy jak?

Głos zaśmiał się cicho.

- Nie mam tyle mocy by tutaj z Tobą być. Jedynie udało mi się dostać do Twojego umysłu, po części. Słyszałam od wielu ludzi, że jesteś prawdziwym bohaterem! - chłopak lekko zawstydzony podrapał się po głowie. - Nie wstydź się! Tak bardzo chce posłuchać o Twoich wyczynach!

- Nie rozumiem. - stwierdził od razu. - Chce najpierw wiedzieć z kim rozmawiam. Skąd mam wiedzieć, że nie jesteś wrogiem?

- Jesteś na prawdę sprytny skoro od razu przechodzisz do konkretów.

- Lata praktyki. - odparł dumnie jak paw. Lekko zmęczony staniem ruszył do pobliskiej ławki, noga z ręką ponownie zaczęły mu dokazywać. - Więc...

- Ah no tak! - znów pisnęła jak myszka. - Jestem Bogini Rain. Opiekunka ludzi na Iris oraz ich władcy Kuro.

Zatrzymał się przed ławką o mało co, z wrażenie nie krztusząc się własną śliną. BOGINI I JESZCZE KURO?!

- Że kogo?!

- Wiem jak to brzmi! - pokręcił głową przecząco. Raz miał do czynienia z głosem w głowie. I jak to się skończyło? O mało co z Drago nie przenieśli się na tamten świat! Chociaż nic nigdy nie wiadomo - przecież Mag Mel obiecał im wielki powrót. - Wysłuchaj mnie proszę! Mam dla Ciebie układ! Optymistyczny dla nas obojga!

- Mam pomóc dla Kuro zdobyć kolejne planety do kolekcji?! - krzyknął. Miał w nosie, że mógł kogoś obudzić, choć był spoty kawałek od bazy.

- Proszę! Daj mi pięć minut! Możesz nawet patrzeć na zegarek!

Niezdecydowany na chwile się zamyślił. Po krótkiej walce ze sobą oraz myśleniu co by powiedziała na to reszta gdyby tu byli - spojrzał się na czas będący na bakumetrze. Dokładnie zostało dwadzieścia siedem minut do godziny trzeciej nad ranem.

- Pięć minut. - usiadł na jednym końcu lekko zimnej ławki. Obolałą nogę położył na całej pozostałej długości. - Nic więcej.

- Dziękuję! - ksząknęła cicho. - Wiem, że poznałeś mojego podopiecznego z... nie miłej strony. Nie wiem co on planuje. Nie mam już tyle siły, że wejść w jego myśli. Ogólnie rzecz biorąc moja moc oraz umiejętności biorą się z dobrych uczynków moich podopiecznych. Niestety złą passe zaczął jego dziadek. Przez wiele lat zbierałam cokolwiek aby jakoś go nawrócić albo zatrzymać na dobre, ale kiedy ostatnio usłyszałam od dwóch strażników o Wielkim Bohaterze z Ziemi, pomyślałam, że będzie lepiej jak porozmawiam z Tobą. Ty powiesz mi co planuje i jeżeli będziesz chciał - urwała na chwilę. - Pomóc mi go stracić z tronu.

- Serio chcesz to zrobić? Nawet po mimo, że jesteś jego opiekunką?

- Nie mam siły pomagać ludziom, a oni tak potrzebują mojej pomocy... - zrobiła znów chwilową pauzę, jakby potrzebowała siły na dalsze rozmowy. - Ale Kuro nigdy nie chciał pomagać. Jeżeli on nie pomoże, to i ja nic nie zdziałam. Już nie mogę patrzeć jak wszyscy cierpią! Jestem Boginią a nie mogę nic!

- Nie obwiniaj się! Robisz co możesz. - urwał jej. Uśmiechnął się delikatnie w stronę gwiaździstego nieba. - Wierzę we wszystko w co mi mówisz. Jak więc mam Ci pomóc?

- Danielu...

- Mów mi Dan. - zaśmiał się cicho na jego nagłą reakcję.

- Dobrze, więc Dan. Z tego co wnioskuje zrobiłeś wiele niesamowitych rzeczy! - chłopak kiwnął głową. - Jeżeli Kuro przestanie być władcą - ja będą mogła wybrać sobie nową osobę do opieki, bo wciąż nie ma potomka na swoje miejsce. Dlatego proszę Cię o pomoc przy jego obaleniu. Wtedy chciałabym zostać Twoją opiekunką. Zdobędę taką moc, że z łatwością załatwimy resztę zła na świecie!

- Chcesz żebym został został władczą Iris?!

- Nie! Wystarczy, że pozwolisz mi sobie towarzyszyć! - poprawiła się szybko. Kuso podrapał się po głowie niezdecydowany.

Plan w sam sobie brzmiał zajebiście, nawet rewelacyjnie! Z drugiej nie miał takiej pewności czy aby na pewno Rain ma dobre zamiary. Chociaż wydawała się mocno wiarygodna, czujności nigdy nie było za wiele. Miał ochotę od razu zgodzić się na układ, ale dziwny dreszcz przeszedł mu po całym ciele. Co by powiedział Drago?

- Właściwie nigdy bym tego wszystkiego nie dokonał gdy nie mój przyjaciel Dragonoid. Świat zawsze ratujemy razem.

- Czuje od Ciebie smutek... - chłopak westchnął ciężko.

- Jestem do dupy partnerem po prostu. Wiesz, przyjaciel a miłość życia...

- Miłość jest wielką potęgą. Chyba jedyna więź, która nigdy nie pęka.

- Chyba?

- Jest jeszcze przyjaźń! Jak dobrze się ją pielęgnuje to też jest nie do zdarcia! - artystycznie pokazała niewidzialną nić, chodź Daniel tego nie widział.

- Ja nie pielęgnowałem tej więzi przez ponad dwa lat...

- Jesteś młody, masz jeszcze czas wszystko naprawić co Ci leży na sercu.

- Właściwie czuje, że czas mi się koń-

- Ktoś idzie! - pisnęła nagle.

Kuso porozglądał się w około. Dopiero gdy wzrokiem dotarł do dróżki, którą tutaj przybył zobaczył samego zainteresowanego.

- Czy to...?

- Drago. - mruknął cicho. Bakugan chwilę przyglądał się chłopakowi aby zaraz ruszyć do niego.

- Daniel, rozumiem, że potrzebujesz samotności, ale jest już po-

- Wiem. - uciął. - Wybacz Drago, że tak na Ciebie naskoczyłem, po prostu tęskniłem za Tobą, a nie chciałem żebyś wracał tutaj i sam tęsknił za Verną oraz domem.

Baku-smok usiadł na prawym ramieniu przyjaciela.

- Nie jestem zły. Nie masz się czym zamartwić, sam myślałem o wielu rzeczach, ale myślę że lepiej porozmawiać o tym jutro jak we dwóch się wyśpimy. - Dan radośnie kiwnął głową. Bogini Rain lekko kaszlnęła, przypominając o swojej obecności.

- Zanim jednak pójdziemy do bazy na spanie, mamy jedną ważną rzecz do przemyślenia...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top