..., że będę z Tobą.
BAEKHYUN
To, że chłopaki nie chcą rozmawiać o wydarzeniach z ostatniego tygodnia, przed przyjściem Luhana było dla mnie w zupełności zrozumiałe. Wiedziałem jednak, że przez to Chan znowu może poczuć się źle. Przez to, co się działo, zrozumiałem, że nie każdego w zespole traktuję tak, jak powinienem. Suho słuchałem zawsze, bo jest naszym liderem i jest moim hyungiem, więc to oczywiste, a na przykład Sehuna brałem na poważnie tylko w nielicznych sytuacjach. Pomimo tego, że to on – mimo tak młodego wieku – sprawiał, że w zespole nie było tak wiele sporów, czy kłótni a jak już były to konflikt trwał tylko chwilę. Zawsze był dla mnie „ktoś najlepszy" w każdej dziedzinie. Jeden jest lepszy w gotowaniu głównego dania, a drugi w robieniu deseru. Jeden jest lepszy w wycieraniu kurzy a drugi i zamiataniu.
Wiedziałem, że muszę to jakoś zmienić. Każdy z nich jest dla mnie przyjacielem, nie zależnie od wieku czy charakteru. Kocham ich. Jednak tego uszatego wielkoluda kocham w ten szczególny sposób i muszę mu o tym jak najszybciej powiedzieć.
Gdy Suho hyung sam przyznał, że lepiej będzie porozmawiać o tym wszystkim jutro, po pierwsze oczywiste było, że nie dojdzie do tej rozmowy, bo o 11 Chanyeol wracał nagrywać program na 2 tygodnie, a po drugie każdy i tak by o tym zapomniał. Każdy poza mną, nim i Kyungsoo, który strasznie martwił się o Niego, bo są ze sobą bardzo blisko.
Jak spojrzałem na Yeola, pojedyncza łza, spływała po jego prawym policzku. Nawet nie wiem dlaczego, ale jak gdyby nigdy nic usiadłem na jego kolanach i ucałowałem miejsce, w którym się zatrzymał, a następnie przytuliłem go, chowając swą twarz w zagłębienie jego szyi. Chłopak po chwili wstał, przez co owinąłem swoje nogi wokół jego bioder. Gdy wchodziliśmy na piętro, widziałem szok na twarzy chłopaków z zespołu.
- Idę się przebrać – rzekłem, gdy miałem wszystkie potrzebne rzeczy.
- Okej – odpowiedział, rozbierając się.
Nim wszedłem do łazienki, która była połączona z naszym pokojem, dostrzegłem jego umięśnione ciało. Wpatrywałem się z nie kilka sekund, aż po spaleniu buraka zamknąłem się w pomieszczeniu.
Zastanawiałem się nad tym, czy nie poruszyć z nim teraz tematu naszych uczuć. Znaczy bardziej moich, bo nie wiem, czy Park czuje do mnie cokolwiek.
Z jednej strony mogłem wiele zyskać, jakby okazało się, że on też darzy mnie uczuciem, a z drugiej strony mogłem zatracić to, nad czym do tej pory obaj pracowaliśmy – przyjaźń.
- Chanyeol? – zapytałem, jak tylko wyszedłem z łazienki, a on leżał na łóżku. - Jeżeli Ci się podobam to... Dlaczego złapałeś mnie za rękę?
- Chwila! – krzyknął nagle, wstając z łóżka. – Co proszę?
- Zachowujesz się tak, jak bym CI się podobał. Jak bym był dla Ciebie kimś więcej...
- Baek – zaśmiał się.
- Tak? – zapytałem ciho. Obawiam się, że chyba jednak ta Somi... Może...
- Zwariowałeś? Jesteś dla mnie tylko przyjacielem. Nie czuję nic szczególnego do Ciebie – powiedział szybko.
- Och... - czułem, że tracę grunt pod nogami, jednak nie chciałem mu tego pokazać. – Ja... Wygłupiłem się.
- Spokojnie, zostawię to dla siebie.
- A... Mam szansę? – zapytałem po chwili. – Może nie jestem kobietą, nie mam dobrej dupy i cycków, ale czy mogę próbować?
- Jeśli dasz radę – zaśmiał się. – Oczekiwania są o wiele większe, niż myślisz, Byun – poklepał mnie po plecach i wyszedł. Po prostu sobie wyszedł, zostawiając mnie samego.
Oczekiwania? O co mu chodziło? Jedyny, kto mógł mi pomóc to Hun, do którego myśląc o tym, udałem się.
Zapukałem cicho do drzwi i słysząc „proszę", wszedłem do środka?
- Sehun, co tu się stało? – zapytałem, widząc cały pokój w jakiś zdjęciach. Niektóre z nich byłe całe a inne porwane. To było jego zdjęcia z Luhanem.
- Musiałem odreagować, ale mniejsza. Co Cię do mnie sprowadza hyung? – zapytał, gestem ręki wskazując, bym usiadł obok.
Powiedziałem... Znaczy, zapytałem Yeola, czy mu się podobam. Zaprzeczył, a gdy zapytałem, czy mam u niego szansę, powiedział, że „oczekiwania się o wiele większe niż mi się wydaje". O co mogło mu chodzić? Znasz go najlepiej więc...
- Baekkie, on Cię kocha. Mam dowody, ale nie nie wiem, gdzie mój telefon – rzekł, rozglądając się. Chan czasami jest wybuchowy, czasami nieobecny a czasami zbyt mocno go poniesie. W tej sprawie musi być podobnie. Może pomyślał, że będzie z tego niezła zabawa.
- Czyli tak... Już wszystko rozumiem.
- Cieszę się, że pomogłem.
- A jak czujesz? NO wiesz, z powrotem Luhana?
- Jak widzisz – zaśmiał się cicho. – Zostawił mnie z dnia na dzień. Kocham Go, ale jednocześnie czuję do niego żal i nienawiść, ale wciąż go kocham.
- Wszystko się ułoży, zobaczy – przytuliłem Go.
- Gdyby choć raz się odezwał, że jest z Nim dobrze... Olał nas i to, co razem przeliśmy.
- Sehun – rzekłem, gdy wstał cały w nerwach. – On odzywał się do mnie.
- Rozumiem, miał marzenia i w ogóle. Ale gdzie pomyślał w tym o nas? O mnie? Nic dla niego nie znaczyłem, więc może byłem tylko odskocznią? Dla zabawy łapał mnie za rękę? Baek on był mi najbliższy. Dzięki niemu wiem, co to znaczy kochasz – krzyczał, płacząc i niszczą kolejne zdjęcia.
- Ja dzięki Tobie też wiem, co to znaczy kochać – odezwał się Luhan, który właśnie wszedł do pokoju. – I masz rację. Zachowałem się bardzo źle, jestem egoistą i nie wiem kim jeszcze, bo porzuciłam was i Ciebie.
- To ja was zostawię – powiedziałem, kierując się w stronę drzwi.
- Hyung – rzekł Sehun. – Zostań.
- Sehun, jestem u siebie, więc przyjdź w każdej chwili. Nie uciekniesz od tego tak jak ja... Doskonale wiesz, o czym mówię, prawda? Przyjdź potem do mnie – rzekłem i udałem się do swojego pokoju, który był zaraz obok pokoju najmłodszego.
Leżąc na łóżku, słyszałem od czasu do czasu krzyki, jednka po jakimś czasie zmęczenie wygrało, zasnąłem.
- Baek! Baekhyun! Obudź się – krzyczał nade mną Xiu. – Wstawaj!
- O co chodzi hyung?- zapytałem zaspany, podnosząc się do siadu.
- Sehun... Nie ma go – rzucił we mnie bluzką. – Szybko, idziemy go szukać.
Zerwałem się i w biegu na dół, ubrałem bluzę, rzuconą przez przyjaciela, wsunąłem nogi w pierwsze lepsze buty, które znalazłem w przedpokoju i wybiegłem z domu. Pierwsze miejsce, które odwiedziłem to park niedaleko naszego domu. Często tam chodził ćwiczyć, lecz tym razem go tam nie było. Dalej pobiegłem do budki z buble tea, lecz tam też go nie widziano.
- Suho, widziałeś go? – zapytałem do słuchawki.
- Nad rzeką i w wytwórni nie ma go.
- Co się w ogóle stało?
- Pokłócił się z Nim i wyszedł, trzaskając drzwiami. Za nim wyleciał on, bo myślał, że Go złapie, lecz tak trochę mu się nie udało, a ślad po Hunie zaniknął koło budki.
- Wiem! – krzyknąłem, rozłączyłem się i biegiem ruszyłem do jednego miejsca, w parku niedaleko owej budki.
Kiedyś przyprowadził mnie do tego miejsca. Jak strasznie pokłóciłem się o coś z Chane, zaproponował mi wyjście i dotarliśmy tam.
Gdy wbiegłem do parku, zwolniłem. Rozglądałem się, lecz nie było go widać. Minąłem fontannę i powoli dostrzegałem ten uroczy mostek. Po chwili zobaczyłem też i chłopaka stojącego na nim, podpierając się łokciami o barierkę.
- Nigdy.. Więcej.. Nie ucieka... - wydyszałem, podbiegając do niego.
- Czasami nawet czas nie jest dobrym lekarzem na rany, które przyniosło nam życie. Dopiero odejście bliskiej nam osoby, pokazuje, co mogliśmy robić źle – zamilkł na moment. – Uciekł, bo szantażował go jakiś facet, jednak nie powiedział kto to. Wiedział, że jesteśmy razem, mimo że ukrywaliśmy to, jak mogliśmy. Zagroził, że jak zostanie z nami, ze mną, to straci wszystko i stanie nam się coś. Każdemu z nas, a mnie – znów przerwał – zostawi na koniec. W Chinach pomogła mu jakaś agentka, która tę sprawkę rozwiązała bardzo cicho, a potem SM przywróciło go. Chciał oddać swoje, życie bym mógł, byśmy byli bezpieczni. Jak zapytałem go, dlaczego nic mi nie powiedział, stwierdził, że i tak nic bym nie mógł zrobić. Zabiłbym tego gnoja własnymi rękami, gdyby tylko tknął któregoś z was – spojrzał na mnie zaszklonymi oczami. – Powiedział, że od odejścia nikomu nie ufał. Zapytałem więc, czy gdy był jeszcze z nami, ufał mi, a In milczał. Milczał i tępo patrzy w podłogę. Uciekłem.
- Kochasz Go i z tego, co mi wiadomo on Ciebie też, a zaufanie jest potrzebne do zbudowania jakiejkolwiek relacji. Moim zdaniem rany, które są w nas, uleczy tylko osoba, które je nam zadała. Wiesz doskonale, ze Yeol zranił mnie wiele razy. Jednak ja mimo to, ciągle Go kocham, a zresztą śmiało mogę rzecz, że każdego kolejnego dnia, kocham Go jeszcze bardziej. Wiem, jak trudno jesty wybaczyć i wiem, jak trudno żyć bez kogoś nam naprawdę bliskiego, lecz doskonale zdaję sobie sprawę, że dasz sobie z tym radę. Jesteś jednym z nielicznych ludzi, którzy by sobie poradzili. Powiesz to, co uważasz za stosowane w odpowiedniej chwili, potrafisz kochać, jesteś prawdziwym przyjacielem, a co najważniejsze jesteś sobą.Obiecuję Ci, że będę z Tobą.
- Tak, kocham go do szaleństwa – zaśmiał się przez łzy. – On zapewnia, że mnie też. Jednak powinienem mu ufać, skoro on nie ufał mi? Co mam robić, hyung?
- Kochaj i daj sobie czas. Wybaczenie przyjdzie wtedy, gdy będziesz na to gotowy. I zabierz mnie na czekoladowe buble tea.
- Ale ty nie lubisz czekoladowego.
- Chę spróbować, zawsze je tak chwalisz.
- Dobrze, w takim razie chodźmy.
Szliśmy w ciszy, która sprzyjała nam obu. Gdy chłopak kupował napoje, napisałem do lidera, że z nim jestem i wszystko jest okej.
Chodziliśmy jeszcze jakiś czas, dopóki sam nie powiedział, że chce wracać do domu. Zaprowadziłem go do pokoju i poczekałem, aż zaśnie. Poprosiłem resztę, by na razie nie pytali, na co przystali.
- Gdzie byłeś? – usłyszałem przy uchu ten głęboki i lekko zachrypnięty głos.
- z Sehunem, potrzebował mnie – rzekłem, ściągając bluzę, a Chanyeol usiadł na moim łóżku. – Chyba pomyliły CI się łóżka – rzekłem, podchodząc blisko niego.
- Oh no tak – zaśmiał się, wstając, jednak nie na długo. Szybkim ruchem „niechcący" potknąłem się o jego nogę, powodując, że wylądował na moim łóżku, a ja na nim...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top