Prolog.
BAEKHYUN
Już od podstawówki marzyłem, by kiedyś móc stanąć na estradzie i śpiewać tłumom ludzi. Odkąd pamiętam marzyłem by moja przyszłość była związana właśnie z muzyką. Uwielbiałem śpiewać i grać na pianinie, dlatego też odkąd było to możliwe realizowałem się właśnie w takim kierunku.
Jednak zawsze przeszkodą był fakt, że byłem zamknięty w sobie. Pani Lee sama wyszła w moją stronę z inicjatywą bym przychodził do Niej na indywidualne zajęcia, a ja po namowie jej i mojej rodzicielki, po prostu się zgodziłem. Jak usłyszała mój głos, nawet nie chciała słyszeć o tym, że chcę zrezygnować z tych zajęć i tak o to chodziłem tam prawie 6 lat.
Tamtego dnia było już po 16 wiec moje zajęcia ze śpiewu w szkole skończyły się. Po spakowaniu swoich nut, tekstów i picia pożegnałem się i opuściłem salę, kierując się w stronę wyjścia. Na dworze zaczęło kropić. Nie lubiłem nigdy takiej pogody. Ona zawsze powodowała, że mój humor pryskał jak bańka mydlana, a w mojej głowie pojawiały się szare i bardzo pesymistyczne myśli.
- Przepraszam – powiedziała pewna kobieta z parasolką. – Możemy porozmawiać?
- Um.. My się chyba nieznany, a robi się już późno...
- To nie zajmie długo, a przez to możesz być szczęśliwy. Wejdźmy tutaj do kawiarni i tylko mnie wysłuchaj, dobrze?
- Dobrze – odpowiedziałem kobiecie, która jak na moje około miała może 30 lat. Była ubrana bardzo skromnie... Po zamówieniu dwóch gorących napojów zaczęła mówić.
- Nazywam się Choi JiSoo i pracuję dla SM – powiedziała, a przed moimi oczami pojawili się różni sławni piosenkarze, którzy zasłynęli dzięki tej wytwórni. – Już nieraz słyszałam jak śpiewasz. Jak masz na imię, chłopcze? – zapytała, upijając łyk swojego napoju.
- Baekhyun... Byun Baekhyun, proszę pani.
- Oh! Nie mów mi pani, mam tylko 26 lat. Możesz mi mówić po prostu JiSoo – powiedziała, a ja kiwnąłem tylko głową. – Tak, więc jak mówiłam, Baekhyun. Już nieraz słyszałam jak śpiewać i powiem Ci, że mnie bardzo się to podoba, a uwierz, rzadko się to zdarza – zaśmiała się. – Od pojutrze są u nas ostatnie przesłuchania. Mamy w planach kilka nowych zespołów i szczerze powiedziawszy widzę Cię w jednym z nich.
- O... Proszę pani, ja nie...
- Spokojnie. Chłopaki są w porządku. Jeszcze się nie widzieli, ponieważ ciągle brakuje nam jednego członka.
- Dlaczego ja? – zapytałem, nieśmiało spoglądając na jej twarz.
- Masz dobry głos, uroczo wyglądasz i dajesz ogromne pierwsze wrażenie.
- Oh... - wyrwało mi się. Ta kobieta potrafi nieźle kłamać... - Nie jestem dość dobry...
- Jesteś o wiele lepszy niż sobie to wyobrażasz Baek. Po prostu nie jesteś aż tak bardzo otwarty. Tutaj masz ją wizytówkę – powiedziała podając mi niewielki kawałek kartonika. – Będę bardzo szczęśliwa, jeśli przyjdziesz pojutrze. Jak tylko się zdecydujesz, pokaż ją pierwszemu pracownikowi, jaki do Ciebie podejdzie a dalej Cię już poprowadzą. Możesz tam przyjść już o 9.
- Ale ja nie...
- Liczę na Ciebie, Baekhyun – powiedziała i ruszyła w stronę drzwi, przy których zatrzymała się by posłać mi ciepły uśmiech i pomachać mi.
***
- Wróciłem! – krzyknąłem, ściągając swoje trampki w przedpokoju.
- Choć na kolację – odkrzyknęła, a ja skierowałem się do łazienki by umyć ręce. Jak pojawiłem się w kuchni moja rodzicielka znów zabrała głos. – Dziś ćwiczyliście dłużej? Zawsze wracasz po 16 a dziś aż o 17.
- Rozmawiałem z Choi JiSoo.
- Kto to jest? – zapytała, gdy do kuchni wszedł ojciec.
- Kobieta pracująca w SM – powiedziałem, nie mogąc ukryć uśmiechu na twarzy. Jestem o krok od spełnienia marzeń, jednak czy będę w stanie przełamać swoje możliwości?
- Jezu! Baekhyun.... Dostałeś propozycję do przesłuchać? – zapytał ojciec.
- Tak.
- O mój boże! – krzyknęła moja rodzicielka, przytulając mnie. – Jestem z Ciebie taka dumna.
- Kiedy one są?
- Pojutrze – odpowiedziałem, zajmując swoje stałe miejsce przy stole.
- Dasz radę, prawda?
- Nie wiem czy pójdę....
- To jedyna taka okazja, Baekkie – powiedział mój tato.
- Skorzystaj, bo potem możesz żałować – dodała moja mama, a potem ja po prostu wyłączyłem się.
***
Obudziłem się rano z mętlikiem w głowie. Udałem się pod prysznic i po ubraniu świeżych ciuchów, spakowałem kilka potrzebnych zeszytów do szkoły. Udałem się na dół by zjeść jak zawsze swój ulubiony brzoskwiniowy jogurt, wziąć klucze i opuścić dom. Było ok. 9, ponieważ dziś miałem na późniejszą godzinę. Całe szczęście, że moi rodzice wyjeżdżają przed 8. Uniknąłem zamówień na przesłuchanie. Czy zamierzałem na nie pójść? To oczywiste, że nie. Są o wiele lepsi ode mnie, bardziej otwarci.
Stanąłem przed ulicą i czekałem aż zapali się zielone światło. Gdy podniosłem głowę, dostrzegłem budynek wytwórni. Moja szkoła znajdowała się kilka budynków dalej. I to właśnie teraz moje serce zaczęło bić szybciej, moje ręce zaczęły drżeć.
„To jedyna taka okazja, Baekkie"
„Liczę na Ciebie, Baekhyun"
„Skorzystaj, bo potem możesz żałować"
„Masz dobry głos, uroczo wyglądasz i dajesz ogromne pierwsze wrażenie."
Straciłem panowanie nad własnymi nogami, które odważnie kierowały mnie w stronę drzwi budynku. Serce mówiło bym tam wszedł i zaśpiewał, lecz rozum zaprzeczało twierdząc, że i tak nie wydam z siebie żadnego dźwięku.
- Baekhyun? – zapytała JiSoo. – Przyszedłeś.
- Ah, nie.. Chciałem tylko...
- Chodź póki nie ma szefa. Zaraz będę po wszystkim – powiedziała ciągnąc mnie w stronę drzwi do jakieś sali.
- JiSoo – powiedział jakiś mężczyzna, który na nasz widok szeroko się uśmiechnął. – To jest Baekhyun, prawda?
- Dzień dobry – powiedziałem, lekko się kłaniając.
- Oh, daj spokój. Chodź zaśpiewaj nam coś i będzie po sprawie – zaśmiał się, siadając razem z kobietą.
- Ale ja...
- Nie mów, że nie potrafisz, Baek. Uwierz w siebie i po prostu zaśpiewaj tak, jakby tu nas nie było.
Podszedłem do stojącego pianina. Nie byłem nawet przygotowany na takie przesłuchanie. Moje palce same ułożyły się na klawiszach i zaczęły grać pierwsze nuty Words... Nim mrugnąłem okiem, skończyłem śpiewać.
- Kto tak ładnie śpiewał? – zapytał wchodzący mężczyzna.
- Byun Baekhyun, szefie – powiedziała dumnie JiSoo.
- W takim razie zaprowadź go do pozostałej 11.
- To znaczy...?
- Dostałeś się, Baekhyun – powiedział mężczyzna. – Gratuluję.
- Chodź zaprowadzę Cię do chłopaków.
Po chwili zostałem ciągnięty w tylko Jisoo znanym kierunku. Z pewnością zgubiłbym się wśród tych wszystkich korytarzy. Myślami wiąż byłem przy tym, jak powiedziano mi „Dostałeś się, Baekhyun". Nie mogłem dalej w to uwierzyć.
- Czy to możliwe? – zapytałem zatrzymując się przed drzwiami, z którj słychać było niezbyt głośne rozmowy.
- Mówiłam Ci, że będzie dobrze – powiedziała, uśmiechając się. – Gotowy?
- Chyba...
Kobieta otworzyła drzwi i pociągnęła mnie delikatnie do wnętrza pomieszczenia. Byłą to dosyć duża sala. Jedna ze ścian była cała w szkle. Z przeciwnej strony znajdowała się kanapa. Jak ty weszliśmy, zapanowała cisza.
- Chłopaki... To jest Baekhyun. Ostatni członek zespołu. Przyjmijcie go miło.
- JiSoo – szepnąłem a ona popatrzała na mnie. – Boję się.
- Spokojnie. Ja muszę lecieć, więc poznajcie się – powiedziała i po prostu opuściła pomieszczenie. Każdy dalej wpatrywał się we mnie, przez co jeszcze bardziej bałem się ich reakcji na mnie. Dopiero po upływie dłuższej chwili, zobaczyłem jak ktoś stawia swoje stopy naprzeciw moich, przez co powoli podniosłem głowę.
- Cześć, Baekhyun, jestem Chanyeol. Park Chanyeol.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top