14.

Ohayo! Jak się macie? Nie mogę przeżyć, że zaraz będą Święta! Wy też czujecie tą magię?

Jakoby, że rozmowa Dana oraz Misushi wyszła strasznie długo, walka pojawi się w następnym rozdziale. ( chyba nikt nie chciałby czytać około 4000 słów xd ) 

Na górze macie wykonaną moją oraz koleżanek prace plastyczną na lekcji.

Do następnego!

06.12.2019 rok 

Daniel Kuso - wielki wojownik domeny Pyrusa, dorosły mężczyzna - jak małe dziecko bawiło się strzelaniem gumkami recepturkami do kamer. Było to jedyne zajęcie jakie mógł wykonywać żeby się nie zanudzić na śmierć. Jak leniwiec do "góry kołami" zawisł na łóżko. Zabawa oficjalnie znudziła się chłopcu. Dokładnie obserwował pokój, szukając jakiegokolwiek zajęcia. Jego myśli wciąż krążyły wokół ucieczki do domu oraz na czekającego go rozmowie z partnerem. Czuł, iż ta rozmowa będzie i dla niego, i dla Drago męcząca oraz trochę bolesna. Pragnął mieć to już za sobą. 

Nagle usłyszał charakterystyczny dźwięk otwierania drzwi oraz kilka kroków w jego stronę. Delikatnie podniósł łebek w stronę metalowych drzwi. 

- Jesteś debilem, wiesz o tym? - Misushi podniosła sarkastycznie brew do góry. Dan uśmiechnął się szeroko.

- Nie wiedziałem, dzięki za uświadomienie mnie. - pokiwała głową z niedowierzaniem. Zamkniętego wroga Iris wyobrażała sobie w ogóle inaczej - niebezpiecznego, bardzo umięśnionego, rozsądnego, mądrego oraz poważnego, pesymistycznie nastawionego do każdego ze służby.

Aktualnie ma przed sobą ma chłopaka, który wykazuje do wszystkiego wielki optymizm, uśmiecha sie od ucha do ucha, jak na młodego mężczyznę mało rozsądnego ( bo kto normalny zamiast od razy nie uciekać, to pomaga innej osobie? ) oraz z niskim poziomem inteligencji.

Był takim wielkim zagrożeniem?

Od razu wpadła na to, że kolejny raz ich kochany władca coś kombinuje. Na pewno nic pożytecznego dla planet czy chociaż mieszkańców. Jak dla jego ojca - liczy się tylko władza, władza oraz władza. Z tego co słyszała w pierwszych dniach pracy, dawny władca Iris zdobywał określone planety na swój cel. Jaki? Nikt nigdy się nie dowiedział. Dokładnie trzy lata temu został zatruty przez jednego przez strażników - w złości Kuro kazał pozbawić głowy jego całą rodzinę i przyjaciół.

Dlatego wolała omijać króla za wszelką cenę. Jak każdy inny rozsądny człowiek.

- Przyszłam tutaj aby zmienić Ci bandaże, bo pielęgniarki czekają na rannych strażników. Znam się trochę na opatrunkach. - dodała, widząc nie tęgą minę Dana. Rozumie jeszcze żeby go pielęgniarki dotykały, no bo to jest ich praca, ale zwykłą pracownica służby królewskiej? Gdyby Runo się dowiedziała - dostałaby natychmiastowo pierdolca, jak to zwykle rzecze chłopak.

- Dam radę sam. Nie musisz się fatygować. - dziewczyna spojrzała się na apteczkę. Pokręciła nosem, tłukąc się z myślami. - Możesz iść wykonywać jakieś inne prace zama...

- Moim jednym z zadań na dziś jest posprzątanie Twojego burdelu, więc będzie mi oraz Tobie opłacał się układ. Raz, że będziesz miał czysty bandaż, dwa ja zrobię dwie pracę jednocześnie. - jak profesjonalistka rzuciła apteczkę z pod spódnicy, lecz szatyn tak profesjonalnie jej nie złapał. 

Szatynka zaśmiała się chwilę, po czym energicznie ruszyła do sprzątania niezłego baizelu. Nie dowierzała, że jeden facet może zrobić takie szkody. Co chwila, ukradkiem, zaglądała na chłopaka, który miał na początku problem z odwiązaniem się z bandaży ( którymi jakimś cudem się zaplątał ). Ostatecznie swoją robotę skończyli w podobnym zakresie czasu. 

- Jeśli jeszcze raz jakaś sprzątaczka poprosi mnie o pomoc przy sprzątaniu, nawet nie będę się zbliżać do Twojej posiadłości, po moim trupie. - jak kangur rzuciła się na łóżko. Musiała przyznać - było wygodniejsze od ich łóżek. Podniosła wzrok. - Nie śmiej się tak!

- Po prostu wyglądasz śmiesznie!

- Dla Ciebie wszystko jest śmieszne chciałabym zauważyć! - machnął ręką niewzruszony podsumowaniem. 

Chłopak nagle dygnął.

- Nie boisz się tak zachowywać, gdy wszystko jest nagrywane przez kamery? - Misushi postukała palcem w czoło. Nie chętnie usiadła na krawędzi łóżka, koło Dana. Ten zaciekawiony czekał na jej odpowiedź. 

- Kamery są zepsute. Po Twoim ostatnim wyczynie, jakbyś nie pamiętał - żyrandol - debilu, narobiłeś spięcia. Niektóre kamery nie działają, tym bardziej Twoje... - szczęka mu opadła. To on zamiast myśleć jak uciec, siedzi tutaj jak ostatni cymbał! 

- Muszę...! - podniósł się na równe nogi, ta szybko chwyciła go za rękaw bluzy. 

- Nie uciekniesz, system od drzwi oraz obroża dalej działają. - czerownooki fuknął niezadowolony. Żeby nie ta obroża dawno by stąd spierdolił, jednak dzięki niej jest udupiony jak nigdy. Głowa znów stała się pusta i ciężka. Spojrzał się w stronę okna. 

Musiał wrócić jak najszybciej. Skoro nie ma ani strażników, a pielęgniarki czekają na rannych... Kuro wraz z wojskiem atakują jego przyjaciół. Nie może dłużej czekać na Drago czy inne wsparcie. Oni nie mają nawet czasu myśleć jak go uratować. Władca Iris nie daje im specjalnie spokoju. Nie daje im czasu do namysłu.

Jeśli granato włosy tak bardzo pragnie jego duszy, a za razem jego śmierci - woli zginąć obok przyjaciół, rodziny niż z nim i jeszcze przy okazji dopuścić do jego szatańskich planów - cokolwiek miałoby to byś. 

- Misushi... - zaczął. Powoli kucnął przed nią, chwytając ją za ręce. - Jeśli ja tutaj pozostanę, Kuro znowu wygra, powtórnie zrobi chaos dla aż pięciu planet. Chce zdobyć moją duszę do swoich planów. Jeżeli uda mi się uciec - oda się go powstrzymać na nawet obalić. Uwolnimy wszystkie planety...

- Chcesz żebym Cię stąd wypuściła, prawda? Nie mogę, zabiją mnie Dan. Będę dla nich wrogiem numer dwa. - zacisnął ręce na barkach chłopaka. Ten zamyślił się, po czym pokręcił głową. 

- Leć ze mną do moich przyjaciół! Mi przyjaciele to Twoi przyjaciele! Będziesz bezpieczna razem z nami! Możemy też zabrać Twoją rodzinę czy...

- Moi rodzice zmarli kilka lat temu na nieuleczalną chorobę z Moich okolic. Rodzeństwa czy takowych bliskich przyjaciół nie mam... Nie możemy od razu polecieć na Twoją planetę, skumają, że to my. Musimy czekać do rana... Ucieknijmy późną nocą gdy wszystkich zmorzy sen, wystarczy nam czasu abyś mógł na spokojnie z nogą dość do mojego domku. 

Chłopak kiwnął zadowolony głową. Już w swojej głowie miał obraz uśmiechniętych przyjaciół radujących się na jego widok. 

Bardziej teraz się martwi o spotkanie z Drago - Czy zdołają się dogadać? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top