Rozdział I

~~~~
Małe naprostowanie. Akcja dzieje się w opuszczonym budynku, w którym jest grupa bezdomnych nastolatków.
~~~~

Godzina druga czterdzieści siedem.

Każdy śpi, ogień nie gaśnie.

To jednak dobry znak, ale nieszczególnie.

Zapasy się kończą, a dni oraz noce stają się z każdą sekundą mroźniejsze.

Cicho westchnęłam widząc moich śpiących towarzyszy.

Mimo, że nie łączy nas pokrewieństwo, jesteśmy dla siebie wielką rodziną.

Byłam z nich tutaj najdłużej, więc musiałam się wszystkimi opiekować. Tak było zawsze.

Dalej mam myśli w głowie dotyczące mojej ucieczki. Zachowałam się jak zajebany bachor. Z wielką chęcią chciałabym wrócić do domu rodzinnego, ale są dwie przeszkody.

Pierwsza, nie mogę zostawić moich przyjaciół. Nie mogę im tego zrobić po tym, co razem przeszliśmy. Oni nigdy by mnie nie opuścili.
Nie jesteśmy idealni, lecz wszyscy tutaj sobie pomagamy. Nie zważając na wiek, wygląd czy charakter.
Jesteśmy jedną wielką rodziną, którą każdy tutaj potrzebował.

Druga przeszkoda może brzmieć zabawne. Boję się wrócić do domu. Boję się wszystkich pytań jakie dostanę od domowników, ich reakcji.
Co jeżeli już o mnie zapomnieli? Mają mnie totalnie gdzieś i mnie zastąpili? Cholernie się boję.

- __? - usłyszałam głos naszej najmłodszej. - Chodź spać.

- Gwiazdko - powiedziałam zmęczona, a Nataly podeszła do mnie bliżej.

- Wyglądasz strasznie - mruknęła jedenastolatka. - Martwię się o ciebie __.

- Miło z twojej strony - odpowiedziałam i pogłaskałam ją delikatnie po głowie. - Wracaj do łóżka, musisz się wyspać gwiazdko.

- __, proszę - wydukała. - Widzę, że jesteś zmęczona. Zastąpię cię.

- Wiesz, że tego nie możesz - oznajmiłam, a blondynka spuściła głowę. - Chodź spać.

Zeskoczyłam z parapetu i ustalam przed gwiazdką. Delikatnie ją objęłam, a ona mocno się we mnie wtuliła.

- Nigdy nas nie opuścisz __? - zapytała z nadzieją. - Tak jak Paula i Justin.

Teraz już wiem, że nie mogę ich opuścić. Kocham ich.

- Nigdy, gwiazdko - ucałowałam jej czoło. - Obiecuje, że nie będę taka jak oni.

- Dziękuję __. - odpowiedziała. - Jesteś najlepsza na całym świecie.

- Urocze z twojej strony, lecz musisz iść już spać - mruknęłam i odprowadziłam ją do jej materacu.

- Dobrze - cicho westchnęła i ułożyła się na swoim miejscu.

- Dobranoc gwiazdko - szepnęłam i pocałowałam ją w czoło.

- Dobranoc __.

~🗡️~

- Chłopaki - mruknęłam patrząc na Rudego i Kreta. - Niedługo skończą nam się zapasy drewna.

- __! - zaczął Kret poprawiając swoje czarne włosy. - Drewna mamy przecież od groma!

- Wczoraj poszła jego połowa - wyznałam. - Nic o tym nie wiesz?

Czarnowłosy spojrzał z wyrzutami na rudzielca.

- Znów robiłeś zasraną libację patykową? - warknął wściekły.

Rudy zaśmiał się nerwowo.

- Trzeba zebrać nowe - wymamrotała Siarka, która dołączyła się do naszej dyskusji.

- Musimy jak najszybciej - mruknęłam. - Robi się coraz zimniej, a nasze grono się powiększa.

- Uduszę cię chuju - burknął Kret patrząc ze złością na rudzielca. - Sam pójdziesz i nazbierasz tego drewna, albo nie dostaniesz jedzenia.

- Hej! - krzyknął Rudy. - Jest kolej __.

- Ale to nie ona zabawiała się patykami - wtrąciła Siarka. - Co ty w ogóle do jasnej cholery z nimi robiłeś?

- To nie jest ważne - rzekł naburmuszony Rudy.

- Powinieneś się w ten swój pusty łeb puknąć! - warknął czarnowłosy.

- Dobra, spokój! - wykrzyknęłam. - Pójdę sama, jeżeli jest wam, aż tak źle.

- Tylko wróć szybko - powiedziała uśmiechnięta Siarka.

- Jakim cudem wy jeszcze żyjecie i nie umarliście z zimna, głodu lub odwodnienia? - zapytałam. - Ah, tak... Ja.

- Leć mamusiu po patyki - wymamrotał rudzielec słodko się przy tym uśmiechając.

- I tak dostaniesz jakąś naganę, za te jebane patyki - warknął Kret.

- To może ty pójdziesz ze mną, Daniel? - zapytałam, a czarnowłosy od razu się sprzeciwił.

- Masz zaszczyt przebyć tą przygodę sama - powiedział Krecik.

- Ale wam dobrze - burknęłam i założyłam kurtkę. - Zgnijcie.

- Nawzajem - odpowiedzieli chórkiem, po czym odeszli w swoje strony.

Gówniaki.

~~~~
Mam nadzieję, że jeszcze nie było takiego pomysłu w fandomie Creepypast, na taką książkę.
Specjalnie dla was zrobię obsadę, bo możecie się z czasem nie połapać z osobami, jakie tutaj będą (sama się nie połapię)
Trzymajcie się robaczki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top