Kiedy się przytulacie (bracia)

~LEGENDA~

[T.I]- Twoje imię
[K.O]- kolor oczu

~LUCIFER~

Dzisiejszy dzień bez wątpienia był dla Ciebie dosyć trudny. Można by uznać, że wręcz bardzo. To wszystko przez to, że Lucifer polecił Tobie jak i Leviathanowi wykonać jakieś ozdoby do holu. Nie byłoby w tym problemu gdyby nie fakt, że Levi niezbyt dobrze potrafił współpracować. Do tego ciągle tylko mówił coś o tych swoich grach i anime, jakie oglądał w wolnym czasie. Nie mogłaś do końca pojąć jak on może aż tyle tego oglądać.
Jakim prawem on jeszcze nie oślepł od gapienia się wiecznie w ten ekran laptopa?- zastanawiałaś się.
W końcu jednak udało wam się jakoś wszystko skończyć, mimo, że trochę to trwało. Lucy był z was bardzo dumny, choć trzeba przyznać, że z Ciebie o wiele bardziej niż ze swojego brata otaku.

-Naprawdę świetnie się spisałaś, jak zresztą zawsze.- przytulił Cię lekko, co właściwie rzadko zdarzało mu się robić, jednak nie dało się ukryć, że ucieszył Cię ten gest

~MAMMON~

Dzisiejszy dzień był dosyć spokojny, ale oczywiście tylko do czasu, bo to co jest dobre i przyjemne zazwyczaj bardzo szybko się kończy.
Tak też prędko zakończył się spokój w Devildomie, kiedy Mammon zaczął na wszystkich krzyczeć (poza tobą, bo byłaś traktowana zupełnie inaczej niż jego bracia i pozostali mieszkańcy Domu Lamentacji). Oczywiście cała afera odbyła się przez kradzież jego karty kredytowej przez kogoś z grona jego rodzeństwa.
Okazało się, że to wszystko było z winy Leviego, jaki potrzebował pieniędzy na nową grę video i przez to „pożyczył" sobie niejaką Goldie.
Zrezygnowana uganiałaś się chwilę za nim, ze skutkiem takim, że udało Ci się odzyskać kartę oraz wręczyć ją Mammonowi.

-Moja ukochana Goldie! Dziękuję [T.I], jesteś najlepsza!- wykrzyknął, rzucając Ci się na szyję- Kocham Cię.- to powiedział znacznie ciszej, jednak udało Ci się usłyszeć te słowa, na które z lekka się uśmiechnęłaś

~LEVIATHAN~

Razem z naszym kochanym otaku grałaś sobie w gry video, właściwie trochę Cię to już nudziło, ale Leviathan nie chciał żebyś sobie poszła, wiec postanowiłaś pozostać w jego pokoju jeszcze przez jakiś czas.

-Nudzi mi się Levi, czy nie możemy porobić czegoś ciekawszego niż granie w te gry?- zapytałaś, spoglądając na niego spod uchylonych powiek

-Gry nie są nudne!- potrząsnął głową, na co grzywka śmiesznie opadła mu na czoło

-Jeśli gra się w nie cały czas to są..- westchnęłaś tylko, siadając wygodniej, a głowę opierając o jego ramię- Nie moglibyśmy na przykład przejść się na jakiś spacer? Albo pójść na zakupy.. lub gdziekolwiek byleby nie siedzieć ciągle w zamknięciu? Potrzebuję trochę świeżego powietrza, a ciągle siedzenie w domu strasznie mnie już nudzi.

-No [T.I].. jeszcze jedna runda, proszę, a później gdzieś pojdziemy, przyrzekam Ci to na Ruri-chan!- objął Cię jednym ramieniem, przez co zmuszona byłaś przysunąć się bliżej chłopaka

-No dobrze.. dobrze.- przytaknęłaś tylko, na powrót odwracając się w stronę ekranu

~SATAN~

Dnia dzisiejszego Satan zaprosił Ciebie do swojego pokoju, gdzie zaplanował, że wspólnie poczytacie jakieś książki. Właściwie to cieszyłaś się z tego powodu, bo bardzo lubiłaś spędzać z nim czas. Zwłaszcza ostatnio, jak tak bardzo się do siebie założyliście. Tak, więc szczęśliwa udałaś się do jego pokoju. Satan leżał na łóżku, pośród książek, które walały się po całym pokoju, a obok niego leżał uroczy biały kotek, z czarną łatką przy lewym oku. Uśmiechnęłaś się na ten widok, zamykając za sobą drzwi i wchodząc w głąb pomieszczenia. Już po chwili leżałaś obok niego, dzierżąc w dłoni jedną z książek blondyna. Ten ucieszył się kiedy tylko Ciebie dostrzegł, lekko się przytulając. Uśmiechnęłaś się lekko w jego kierunku, co od razu odwzajemnił.

-Cieszę się, że przyszłaś.- oznajmił, bawiąc się pasmem Twoich włosów i przeplatając je przez palce

-Ja również się cieszę, że tutaj jestem, Satan.

~ASMODEUS~

Dzisiejszy dzien planowałaś poświęcić na zakupy z Asmodeusem. Jednak on miał zdecydowanie inne zamiary zapraszając Ciebie do swojego pokoju. To znaczy.. wcześniej pisał żebyś przyszła po to byście razem udali się na zakupy, ale kiedy tylko przekroczyłaś próg drzwi, uderzył w Ciebie dosyć mocny zapach płynów do kąpieli. Nieco zdziwiona weszłaś w gołąb pomieszczenia, jednak Asmo nigdzie nie zobaczyłaś.

-Asmodeus!- zawołałaś, rozglądając się po pokojach

-Jestem w łazience [T.I]!- odkrzyknął- Zaraz przyjdę, a jeśli nie chcesz czekać możesz wejść.- nawet przez drzwi, które was dzieliły, słyszałaś jego typowy ton głosu, jakiego używał do tego typu zwrotów

-Oj nie ma mowy!- warknęłaś, siadając na kanapie, grzecznie czekając na chłopaka

Kiedy już wyszedł w łazienki, dosiadł się do Ciebie i przytulił do Twojego ramienia.

-To jak, idziemy na te zakupy?- zapytał, spoglądając Ci w oczy z lekkim uśmiechem

-Jasne, chodźmy.- odwzajemniłaś gest, po czym mogliście już spokojnie udać się w stronę sklepu

~BEELZEBUB~

Razem z Beelzebubem postanowiliście, że ugotujecie dzisiaj coś dla wszystkich braci chłopaka. Postawiliście na lasagne, która była według Beela czymś co dało się bardzo szybko i łatwo ugotować. Nie byłaś do tego przekonana w tak wysokim stopniu jak on sam, jednak przystałaś na tę propozycje i udałaś się za nim do kuchni.
Gotowanie szło wam nawet nieźle, mimo małych problemów technicznych (jednym z nich był spory wybuch garnka, który narobił hałasu, ale można to chyba pominąć..).
Ostatecznie podaliście obiad do stołu. Wszyscy byli nim wręcz zachwyceni, nawet sam Lucifer, który rzadko kiedy się z czegoś cieszył i był dumny z kogoś innego niż z siebie.

-Wiedziałem, że ja i [T.I] jesteśmy najlepszymi kucharzami w całym Devildomie!- ucieszył się, mocno się w Ciebie wtulając

-Chyba prędzej jesteśmy najlepszymi degustatorami.- mruknęłaś jeszcze pod nosem, co jednak usłyszeli tylko nieliczni ze zgromadzonych

~BELPHEGOR~

Belphie jak zwykle cały dzień narzekał Ci jak to on bardzo jest już zmęczony i chce iść jak najszybciej spać. Nie ucieszyłaś się w tych informacji, ponieważ miałaś w planach zaciągnąć go jeszcze do jednego sklepu. Zgadza się- aktualnie byliście razem na zakupach, co niekoniecznie pasowało chłopakowi, który był już wymęczony całą tą „wycieczką". Zdecydowanie nie był typem osoby lubującej się we włóczeniu się od sklepu do sklepu, bez żadnych przerw.

-Możemy już wracać, prawda [T.I]?- zapytał z nadzieją, z pod przymrużonych powiek wpatrując się prosto w Twoje [K.O] oczy

-Eh.. no dobrze, skoro aż tak Ci zależy to wracajmy, pójdę do tamtego sklepu innym razem.- oznajmiłaś, nieco wkurzona, że jest takim egoistą w stosunku do Twojej osoby

-No nareszcie! Ile można się włóczyć po tych sklepach.- ziewnął, po czym udaliście się w stronę domu

Tam postanowiliście, że spędzicie razem czas.. oczywiście śpiąc, bo Belphegor nie zamierzał godzić się na nic innego. Przytulił się do Ciebie i już po chwili spał, jak widać zupełnie szczęśliwy z tego, że to on ma nad Tobą jakąś tam marną przewagę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top