Kiedy ktoś chce zrobić ci krzywdę (bracia)

pomysł należy do LostWithin457
i'm just sayin'

____

LEGENDA

[I.CH]- imię chłopaka
[T.I]- Twoje imię
[Z.T.I]- zdrobnienie Twojego imienia

____

DLA WSZYSTKICH

Wraz z [I.CH] spokojnie szłaś przez galerię handlową jaka położona była w sercu Devildomu. Wszystko zaczęło się od marudzenia Twojego chłopaka o to, że chciałby spędzić z Tobą czas, ale nie tak samo jak zawsze czyli w domu, a gdzieś indziej, przykładowo właśnie w galerii. Pomysł ten wydał mu się wręcz idealny, ponieważ nie dość, że mogliście spędzić ze sobą dużo czasu gdzieś indziej niż w miejscu waszego zamieszkania, to jeszcze mieliście możliwość kupienia sobie czegoś co zdawało się być potrzebne. Wydawałoby się, że wyjście to miało spore zalety. Faktycznie było kolorowo do czasu.

____

-Wiesz co [T.I], pójdę tylko do toalety, poczekasz na mnie gdzieś na ławce?- zapytał spokojnie, spoglądając, w Twoją stronę

Przytaknęłaś tylko, nie widząc w tym nic dziwnego. W końcu co mogło się stać przez te pare minut kiedy chłopaka nie było przy Tobie? Ostrożnie usiadłaś na lekko zdobionej ławce, wsuwając dłoń do torebki. Wyjęłaś swoje D.D.D, po czym zaczęłaś przeglądać bezsensowne aplikacje, właściwie to głównie Devilgram. Nie zwracałaś zbytnio uwagi na to co działo się wokół siebie. Co gorsza- zdawało Ci się, że jesteś zupełnie bezpieczna i nic nie jest w stanie Ci zagrozić. W rzeczywistości było jednak nieco inaczej..
Na dosłownie chwilę uniosłaś wzrok z nad urządzenia, spoglądając przed siebie i szukając wzrokiem [I.CH]. Cicho mruknęłaś coś pod nosem, widząc, że nadal go nie ma. Zastanawiałaś się już co tak długo robił w tej łazience.
Wszystkie Twoje rozmyślania odeszły jednak na bok, kiedy poczułaś na sobie czyiś ciekawski wzrok. Gwałtownie odwróciłaś się za siebie, gdzie ujrzałaś, na pierwszy rzut oka, zwyczajnego chłopaka. Miał czarne włosy, zakrywające mu oczy, przez co nie mogłaś określić ich koloru. Natomiast ubrany był w czarną bluzę oraz spodnie tego samego koloru. Wyglądał dosyć nieprzyjemnie, przez co aż się wzdrygnęłaś, zdając sobie sprawę, że raczej napewno należy on do rasy demonów, a tym samym z łatwością możesz paść jego ofiarą.

-Jesteś człowiekiem, nie mylę się?- na jego bladych ustach dostrzegłaś jak znacząco się uśmiecha

-U-um, oczywiście, że nim n-nie jestem!- starałaś się udać pewną siebie, jednak Twój głos zawiódł Cię, lekko drżąc pod wpływem nerwów

-Wiem, że kłamiesz.- zaśmiał się melodyjnie, kładąc dłoń na Twoim udzie

-Puść mnie.- powiedziałaś, starając się brzmieć stanowczo, jednak ten znowu tylko głupio się zaśmiał

-Nie żartuj sobie w ten sposób.., będę robił co mi się podoba.- wplótł dłoń, w Twoje włosy, mimo Twoich protestów i próby ucieczki, nieudanej próby rzecz jasna

-Z-zostaw mnie.- podjęłaś próbę przemówienia mu do rozsądku

-Nie ma takiej opcji, zdradzisz mi może swoje imię?- popchnął Cię na ławkę, spoglądając na Twoje przerażone oblicze z góry

LUCIFER

-Nie dotykaj jej.- powiedział stanowczo, stojąc gdzieś na uboczu

Dopiero teraz go zauważyłaś, a być może dopiero teraz przyszedł? Raczej ta druga opcja była prawidłowa..

Chłopak już chciał coś odpowiedzieć na zdanie, które padło z ust Lucifera, jednak po krótkim spojrzeniu w jego stronę najwidoczniej się odmyślił. Tym samym puścił Cię i szybko ewakuował się z miejsca zdarzenia, zdając sobie zapewne sprawę z tego kim takim jest Luci.

-Wszystko w porządku?- usiadł obok Ciebie, przytulając Cię od boku

-Jest.. dobrze.- przytaknęłaś tylko, lekko odwzajemniając jego gest

-Było błędem zostawienie Cię tutaj zupełnie samej.. wiedz, że już tego nie zrobię. Co powiesz na odwiedzenie Twojego ulubionego sklepu w ramach wynagrodzenia Ci tego, co?- zapytał, z nieznacznym uśmiechem, podając Ci D.D.D, które upadło na ziemię, kiedy się wystraszyłaś

Przytaknęłaś tylko, łapiąc go za dłoń i wstając z ławki.

MAMMON

-W tej chwili zostaw mojego człowieka!- usłyszałaś głos, który znałaś doskonale, bez wątpienia był to nie kto inny jak Mammon

Demon, który uprzednio na Ciebie niejako napadł odsunął się nieznacznie, spoglądając w stronę białowłosego. Po chwili nie było go już na miejscu zdarzenia.

-Czy coś Ci zrobił?- zapytał, a w jego głosie dało się wyczuć nutkę zmartwienia, co było do niego wręcz niepodobne

-Nic takiego, dziękuję, że mi pomogłeś Mammon.- nachyliłaś się nad nim i lekko pocałowałaś w policzek, tylko po to żeby zobaczyć jak się rumieni

-N-naprawdę nie ma za co [T.I].- uśmiechnął się nerwowo, mierzwiąc Twoje włosy- Ludzie są tacy delikatni..- westchnął, przysuwając Ciebie nieco bliżej siebie

LEVIATHAN

-Wybacz [T.I], że musiałaś tak długo na mnie czekać, ale..- tu urwał w połowie zdania, zauważając, że nie jesteś sama- Hej, ty! Zostaw moją dz-dziewczynę, w tej chwili.- zagroził

Z początku tamten nie przestraszył się Leviathana niemal wcale, po chwili jednak kiedy dokładniej się mu przyjrzał, od razu odbiegł z miejsca zdarzenia, jakby nie chcąc mieć z Levim nic wspólnego.

-Levi..- ucieszyłaś się na jego widok, obejmując go za szyję trzęsącymi się z lekka dłońmi

Natychmiast odwzajemnił Twój gest.

-Nic Ci nie zrobił?- spytał, poluźniając nieco uścisk

-Na szczęście nie, przyszedłeś w porę.- uśmiechnęłaś się nieznacznie, spoglądając na delikatnie czerwonego Leviathana

Przytulanie i rzeczy do tego podobne niemal zawsze działały na niego w ten sposób.

SATAN

-Hej, hej.. zostaw moją dziewczynę.- usłyszałaś głos wyraźnie zdenerwowanego Satana

Cieszyłaś się, że przyszedł żeby Ci pomóc. Gdyby nie on to cała ta sytuacja niekoniecznie skończyłaby się dla Ciebie dobrze.

Kiedy chłopak zobaczył blondyna, natychmiastowo Cię wypuścił i uciekł z miejsca zdarzenia w przeciągu jedynie paru sekund.

-Wszystko w porządku?- ton jego głosu w przeciągu sekundy zmienił się na delikatniejszy, kiedy skierował słowa w Twoją stronę

Pokiwałaś tylko głową, lekko się do niego przytulając. Z uśmiechem odwzajemnił gest, głaszcząc Cię po włosach żeby łatwiej było Ci się uspokoić.

ASMODEUS

W oddali zauważyłaś Asmodeusa, co jednoznacznie oznaczało, że zaraz zapewne zostaniesz uratowana z rąk chłopaka, jaki Cię zaczepił.

-Nie dotykaj mojej [T.I]!- wykrzyczał do niego, podbiegając bliżej

Nie musiał zbyt wiele robić. Nawet nie podniósł na czarnowłosego ręki, uciekł z miejsca zdarzenia samodzielnie, kiedy tylko spostrzegł Asmodeusa.
Zajęło Ci chwilę zanim zorientowałaś się w obecnej sytuacji.

-Już jesteś bezpieczna [Z.T.I].- poczułaś jak przytula się do Ciebie od tyłu, składając lekki pocałunek gdzieś na Twojej szyi

-Dz-dziękuję Asmo.- wyjąkałaś tylko, ze zmieszanym uśmiechem na ustach

BEELZEBUB

-Radzę Ci ją zostawić, albo odeślę Cię na drugi świat.- usłyszałaś za sobą znajomy głos

Szybko udało Ci się rozpoznać, że głos ten należał do Beelzebuba i aktualnie próbował on ocalić Cię z rąk tamtego chłopaka.
Już nigdy więcej go nie zobaczyłaś, po tym jak szybko uciekł z miejsca zdarzenia.

-Nie zrobił Ci krzywdy?- zapytał Beel, z nutką zdenerwowania w głosie, nie był zadowolony z tego co przed chwilą się wydarzyło

-Spokojnie, nic mi nie jest.- pokręciłaś głową, wymuszając uśmiech

-W takim razie.. pójdźmy na jedzenie, to zawsze świetnie odstresowuje.- złapał Cię za rękę i zadowolony skierował się w stronę restauracji

Nie rozumiałaś skąd ta nagła zmiana w jego zachowaniu i samopoczuciu. Nie wnikałaś w to jednak.

BELPHEGOR

-Zostaw ją, rozumiesz?- usłyszałaś znajomy głos, należący do nikogo innego jak Belphegora, który najwyraźniej przyszedł Ci na ratunek

Cieszyłaś się teraz z jego towarzystwa jak nigdy.

Zadziwiło Cię jak szybko Twój prześladowca uciekł z miejsca zdarzenia, nie pozostawiając po sobie ani najmniejszego śladu.
Belphegor tylko prychnął coś pod nosem, łapiąc Cię za dłoń, tym samym sprawiając, że wstałaś dość prędko z ławki.

-Wszystko dobrze?- ułożył dłoń na Twoim policzku, a kiedy lekko przytaknęłaś nieznacznie się uśmiechnął- Wróćmy już lepiej do domu, jestem zmęczony. Zresztą Ty zapewne również.- uznał, z czym zdecydowanie się zgodziłaś

____

to wyszło jak taki typowy tandetny fanfik, nie podoba mi się, but still.. wstawię, bo długo mi to zajęło

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top