Kiedy jest zazdrosny (bracia)
Cześć kochani, dostałam dziś ósemkę ogółem, a co u was? :^
~LEGENDA~
[T.I]- Twoje Imię
~LUCIFER~
Dzisiaj wybierałaś się do Diavolo, który wcześniej poprosił Ciebie abyś przyszła. Twierdził, że „chce omówić z Tobą pare spraw" i dlatego zostałaś wezwana. Z początku nawet nie mówiłaś o niczym Luciferowi, który wyjątkowo zdawał się być pochłonięty swoją pracą, wolałaś mu nie przeszkadzać, ponieważ po prostu nie lubiłaś go niepotrzebnie złościć ani też denerwować. Nie spodziewałaś się pytania o to gdzie idziesz, które wypadło z jego ust. Natychmiastowo obróciłaś się w jego stronę, spoglądając mu w oczy, które bacznie Ci się przyglądały. Rzuciłaś tylko, że idziesz do Diavolo „załatwić jakieś sprawy", po czym bez większych tłumaczeń wyszłaś.
Po Twoim powrocie Lucifer zachowywał się inaczej niż zwykle i zdawało Ci się jakby przeszywał Ciebie z lekka ciekawskim wzrokiem, co było dosyć nieprzyjemne.
-Coś nie tak?- zapytałaś, również spoglądając w jego kierunku
-Wszystko w porządku, aczkolwiek byłoby lepiej gdybyś więcej czasu spędzała ze mną, nie z Diavolo.- wstał od biurka, podchodząc bliżej Ciebie, po czym złapał Cię za rękę, spoglądając prosto w twe oczy- Ostatnio chodzisz tam częściej; była to prawda, ostatnio udawałaś się do władcy o wiele częściej, jednak nie dlatego, że to ty tego pragnęłaś, były to tylko i wyłącznie jego „rozkazy"; można to tak w ogóle nazwać? Raczej nie..
-Nie chodzę tam z własnej woli.. poza tym, czyżbyś był o mnie.. zazdrosny?- uśmiechnęłaś się pod nosem, intensywniej wpatrując się w jego czerwone oczy
-Ja? Czyżbyś oszalała?- zaśmiał się, kładąc dłoń na Twoim policzku i odwzajemnił Twój gest, również lekko unosząc kąciki ust ku górze- Nigdy nie byłem o Ciebie zazdrosny, jasne? Nawet jeśli bardzo Cię kocham.- tu lekko musnął Twoje wargi swoimi, nie przestając się uśmiechać
-Tak czy tak wiem swoje..- mruknęłaś tylko, niezauważalnie przewracając oczami, w geście niezgody z tym co powiedział przed chwilą demon
~MAMMON~
Bycie w związku z Mammonem wiązało się, jak można się domyślić, z doświadczaniem zazdrości na codzień. Dzisiaj miałaś przekonać się o tym po raz już chyba tysięczny..
Wszystko zaczęło się dosyć spokojnie; Asmodeus wybrał się na zakupy do jakiejś drogerii, były przeceny, a więc kupił dużo rzeczy, nie tylko dla siebie samego, ale także dla Ciebie. Przez to właśnie zostałaś poproszona o przyjście do jego pokoju, gdzie chciał dać Ci kosmetyki, jakie zakupił specjalnie dla Ciebie. Właściwie to nawet go o to nie poprosiłaś, ale jak widać miał „za dużo pieniędzy" i chciał je gdzieś wydać.. przy okazji będąc dobrym przyjacielem.
Siedziałaś akurat w pokoju Mammona; oglądaliście razem jakiś nudny serial, a konkretniej ty coś tam patrzyłaś w ekran, bo chłopak grzebał przy swoim samochodzie.
-Mammon? Ja zaraz wrócę, dobrze?- zapytałaś, spoglądając w jego stronę
-No dobra, a gdzie się wybierasz?- zapytał, zapewne z czystej ciekawości
-Do A-Asmodeusa, poprosił żebym przyszła do niego po takie tam rzeczy.- lekko się zająknęłaś; doskonale zdawałaś sobie sprawę z tego, że chłopak nie lubił gdy chodziłaś do jego brata, był wtedy no.. zazdrosny, choć tego nie przyznawał, jak to na „Wielkiego Mammona" przystało
-Po „takie tam rzeczy", tak? To ja lepiej pójdę z Tobą, tak się składa, że kiedy pójdziesz sama pewnie się zagadacie, a ja chciałem spędzić z Tobą jeszcze trochę czasu, wiesz?- odłożył szmatkę od samochodu na stolik i podszedł bliżej Ciebie
-Naprawdę nie musisz być taki zazdrosny o mnie.. przecież wiesz, że.. kocham Cię.- spojrzałaś w jego niebieskie oczy, które zdawały się szukać ucieczki od Twojego wzroku
-W-Wcale nie jestem o Ciebie zazdrosny [T.I]!- krzyknął, kładąc dłonie na Twoich policzkach- Po prostu j-ja..
-Ty?- wyczekiwałaś jego odpowiedzi, która jednak nie padła z jego ust, a ten lekko złączył wasze wargi w pocałunku, który z cichym mruknięciem odwzajemniłaś
-Dobrze, idź, ale wróć szybko.- poprosił, kiedy już nieznacznie się odsunął
-Do usług, Wielki Mammonie!- zaśmiałaś się głupio, po czym udałaś się do pokoju Asmodeusa (zdradzę Ci, że naprawdę wróciłaś wcześniej niż zwykle, a po tym Mammon przygotował dla was przejażdżkę jego najlepszym samochodem)
~LEVIATHAN~
Leviathan bardzo rzadko bywał o Ciebie zazdrosny; u know, jak nie ty to ma jeszcze Ruri-chan gdyby coś.. (to był taki żarcik [T.I], nie bierz na serio, Leviathan o milion razy woli Ciebie!!).
Dzisiaj jednak Mammon zaprosił Ciebie na coś w stylu maratonu filmowego, właściwie to się zgodziłaś, ponieważ i tak nie miałaś w ten dzień żadnych innych planów. Niemałą przeszkodą stał się jednak Levi, który nie pozwolił Ci na wyjście z pokoju, zagradzając przejście własnym ciałem i zabawnie krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Bardzo śmieszne, naprawdę, a teraz łaskawie mnie wypuść, Leviathanie.- uśmiechnęłaś się do niego w nieodgadniony sposób, na co ten zmarszczył brwi
-Zależy gdzie masz zamiar pójść.. chciałem dziś z Tobą pograć, a ty tam nagle chcesz gdzieś uciec.- westchnął
-P-Pograć? Czy nie możemy zrobić tego jutro, hm? Obiecałam już wcześniej Mammonowi, że pooglądam z nim filmy..- oparłaś się o ścianę, dalej wpatrując się w chłopaka stojącego w futrynie
-Wolisz spędzać czas z tym chciwym złodziejem, tak?- spojrzał ci w oczy, jakby starał się w nich wyczytać, przykładowo jakąś magiczną wiadomość do niego skierowaną
-To naprawdę nie tak Leviathan, po prostu już mu obiecałam, więc idę.- z trudem złapałaś za klamkę od drzwi, co fioletowowłosy próbował Ci, na najróżniejsze znane mu sposoby, uniemożliwić
-Rób jak uważasz, ale wiedz, że jestem w tym momencie bardzo zazdrosny!- krzyknął- Ponieważ Cię.. k-kocham.- przysłonił swą z lekka czerwoną twarz dłonią, na co cicho zachichotałaś, przybliżając się do niego znacznie i łapiąc jego policzki- [T.I]?
-Też Ciebie kocham.. jeśli chcesz chodźmy razem, namówimy Mammona na obejrzenie anime, będzie śmiesznie go zdenerwować.- złożyłaś na jego przyjemnie miękkich ustach lekki pocałunek, po czym pociągnęłaś w stronę pokoju jego brata
~SATAN~
Satan nie wydawał się być dzisiaj w najlepszym humorze; wszystko go denerwowało i ciągle tylko widziałaś jak czymś rzucał.. lub słyszałaś huki, spowodowane wylądowaniem jakiejś rzeczy na posadzce. Nie powinno Cię to wszystko jakoś bardzo zadziwiać, ponieważ był w końcu Awatarem Złości i jego niezadowolenie, że też lekko powiem, było w końcu pewną częścią jego osobowości i charakteru.
-Satan?- wychyliłaś się zza ściany, spoglądając na chłopaka siedzącego na kanapie i bacznie wpatrującego się w pusty punkt na ścianie- Satan?- powtórzyłaś, nie widząc żadnej reakcji chłopaka
-Nie jesteś jeszcze u Lucifera na herbatce?- uśmiechnął się niemiło w Twoją stronę, na co lekko się skrzywiłaś; w końcu skąd on mógł wiedzieć, że miałaś iść dzisiaj spotkać się z jego bratem? (rzecz jasna miało być to spotkanie przyjaciół, nic więcej!!)- Nie rozumiesz? Lub zastanawiasz się skąd ja też o tym wiem..
-Teoretycznie nie masz skąd o tym wiedzieć.- podeszłaś nieco bliżej- Czyżbyś podsłuchiwał moje rozmowy z Twoim starszym braciszkiem, co?- usiadłaś na skraju kanapy, z lekka szturchając go w ramię
-Ouf.. możliwe, chyba jestem o Ciebie zbyt zazdrosny [T.I]..- odparł, cicho wzdychając- Lecz nie odbieraj tego źle, proszę.- tu ujął Twoje dłonie w swe własne, spoglądając na bransoletkę, która wisiała na Twoim nadgarstku; dostałaś ją kiedyś od Satana i nosiłaś niemal codziennie żeby Ci o nim przypominała- Po prostu Cię kocham, to chyba dlatego jestem.. zazdrosny, po prostu mi zależy.- nieco odważniej spojrzał Ci w oczy- Leć, bo się spóźnisz, nie będę przecież stawiał Tobie żadnych zakazów.- niespodziewanie zbliżył swoje usta do Twoich i lekko je złączył (jednak mimo to później Cię wypuścił i poszłaś do Lucifera.. kiedy wróciłaś razem z Satanem czytaliście wasze ulubione książki)
~ASMODEUS~
Asmodeus i zazdrość..- czyli coś zdecydowanie odrębnego, wręcz przeciwności. Chyba nie było jeszcze nigdy sytuacji, w której Asmodeus byłby o Ciebie jakoś bardzo zazdrosny (wiadomo, że lekko napewno kiedyś tam był), raczej nie był typem osoby, która martwiłaby się tym, że ktoś mu Ciebie zabierze. Pewności siebie mu nie brakowało, co za tym idzie, był pewny, że jest dla Ciebie zbyt idealny byś odeszła.. uważał także, że jesteście dla siebie po prostu najzwyczajniej w świecie przeznaczeni i nic (ani nikt) nie ma prawa tego kwestionować. Nie zmieniało to jednak tego jak bardzo mu na Tobie zależało, naprawdę bardzo Cię kochał co okazywał na najróżniejsze sposoby. Zaczynajac od dawania Ci różnych upominków, kończąc na.. nieco bardziej skomplikowanych i złożonych rzeczach. Nie przeszkadzało mu, więc zbytnio kiedy spotykałaś się z innymi. Jego jedyne „małe zazdrości" ujawniały się kiedy przykładowo na jakimś przyjęciu ktoś chciał obok ciebie stanąć lub też usiąść. Wtedy zawsze wpychał się na miejsce obok Ciebie, być może to bardziej przez to, że szanował sobie bliskość z Tobą, niż przez zazdrość.. choć zapewne zarówno jedno jak i drugie miało jakiś tam wpływ na jego zachowanie. Ceniłaś w nim to, że bardzo Ci ufał i niemal nie wyobrażał sobie, że mogłabyś go opuścić, a mimo to, jednocześnie, bardzo Ciebie kochał i starał się o wasz związek. Można by rzec, że ideał, co nie, [T.I]?
~BEELZEBUB~
Beelzebub bardzo rzadko był o Ciebie zazdrosny. Wiedział, że pod żadnym pozorem go nie zostawisz. Jednym słowem- po prostu miał do Ciebie kredyt zaufania, tak jak to powinno być w związkach. Choć dziś wydawał się być widocznie rozdrażniony. Właściwie nie tylko dzisiaj, ponieważ zachowywał się inaczej już od paru dni, odkąd dowiedział się, że wybierasz się na nocowanie do Belphegora. Oczywiście miało być to tylko takie nocowanie dla przyjaciół, nic więcej, ale widocznie wprawiało to Beelzebuba w panikę i zły nastrój.
-Beel?- zaczęłaś, kładąc dłoń na jego ramieniu
Ten akurat był w trakcie gotowania dla was obiadu, miałaś zjeść, a zaraz po tym udać się do jego najbliższego brata, oraz spędzić z nim dzisiejszą noc.
-Tak, [T.I]? Czy coś się stało?- próbował udawać, że wszystko jest dobrze, jednak słaby był z niego aktor, jeśli być szczerym..
-Nic takiego, ale zauważyłam, że ostatnio masz o wiele gorszy nastrój niż zazwyczaj, więc właściwie to ja chciałabym zapytać czy aby napewno wszystko jest w porządku.- uśmiechnęłaś się lekko, chcąc wymusić uśmiech również u niego
-Po prostu chyba jestem trochę zazdrosny o Ciebie..- przyznał, po chwili nieco niekomfortowego milczenia, nastałego w kuchni
-Tak myślisz? To znaczy, że.. bardzo Ci na mnie zależy, co nie?- uśmiechnęłaś się jeszcze szerzej, na co demon pokręcił z politowaniem głową
-Chyba właśnie tak myślę i tak też jest.- poczochrał Twoje włosy, przez co cicho mruknęłaś coś o tym, że ma je zostawić, bo „niedawno je układałaś"
~BELPHEGOR~
Belphegor bardzo rzadko był o Ciebie zazdrosny. Wiedział, że pod żadnym pozorem go nie zostawisz. Jednym słowem- po prostu miał do Ciebie kredyt zaufania, tak jak to powinno być w związkach. Choć dziś wydawał się być widocznie rozdrażniony. Właściwie nie tylko dzisiaj, ponieważ zachowywał się inaczej już od paru dni, odkąd dowiedział się, że wybierasz się na „degustację obiadu Beelzebuba". Oczywiście miało być to tylko takie przyjacielskie spotkanie, nic więcej, ale widocznie wprawiało to Belphiego w panikę i zły nastrój.
-Wszystko w porządku, zdaje mi się, że zachowujesz się dzisiaj jakoś inaczej, co jest?- zapytałaś nagle, spoglądając mu przez ramię, na trzymaną w ręku poduszkę w krowie aplikacje
Belphie ostatnio nawet spał mniej, co było po nim widać. Jego oczy stały się nieco mniej błyszczące i do tego były dość mocno podkrążone. Zaczynałaś się trochę martwić..
-Jestem zazdrosny.- oznajmił nagle, mocniej ściskając poduszkę
-Um.. przyznałeś to z taką łatwością?- zdziwiłaś się nieco, przeczuwałaś, że był zazdrosny lecz nie spodziewałaś się, że tak szybko i bez większych skrupułów Ci to wyzna
-Nie chcę owijać w bawełnę.. tymbardziej, ze jestem bardzo zmęczony.- westchnął
-B-Belphie.. a propos snu.. powinieneś się położyć, Twoje oczy.. nie wyglądają najlepiej, a o mnie się nie martw, słyszysz? Po tym jak się prześpisz zapewne będę tu już z powrotem, kocham Cię.- uśmiechnęłaś się lekko w jego stronę, po czym przed wyjściem złożyłaś lekki pocałunek na jego czole oraz okryłaś go szczelnie jego ulubionym kocykiem, który był w podobne wzorki co wcześniej wspomniana poduszka
l
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top