-044-

Podpisałam ostatni płomienny list i wysłałam. Dziewczyny podały mi kolejny słodki napuj a ja go powoli zaczęłam sączyć.

-wiec szykuje nam się wojna i nie mamy gdzie przetrzymać armi, super.

-wieeeeeeszzzzzzz może nie ale tu wampiry nie płoną

Do sali ktoś wchodzi.

-bedą dzień przed swietęm światła.

-jesli zrobią tak jak myślę i zatrują wierzę to w dzień przed świętem świata, nie zdążą jej oczyścić a idris automatycznie stanie się miastem demonów, nie oczyści ziemi z nadmiaru magii a jej doda.

Odchylam głowę w tył i zamykam oczy.

3 dni później

Spojrzałam na Deana a ten na mnie.

Wyjaśnienie. Dean to srebrnowłosy wilkołak czarownik który jest kolejnym moim bratem i przyjechał parę dni temu by spędzić ze mną czas

Teraz jeszcze wyjaśnię co się stało przez ostatnie trzy dni. Dostałyśmy pieprz o pujscie do clave a na następny dzień zaczelismy się zbroić. Lydia została do nas przydzielona i jak na złość zaczęła się kleić do mojego faceta. Raphael i Jace zostali oficjalnie para co się większości nie podoba przez co Maryse zaczęła się sprzymierzać z lydią i tego nie rozumiem jeszcze bardziej szczególnie krzywych spojrzeń do mojej parabatai. Maks zaczął być odpowiedzialny i opiekował się Crystal a ja magnus raphael i Dean stworzyliśmy wczoraj naszyjnik który ma mi pokazać wspomnienia mojej adopcyjnej córki i uwolnić ja od tych złych oraz odblokować blokady, bo jak się okazało nie ma wcale na imię Crystal a Lila i jestem już pewna że ona i Dean byli w wizji. Na początku nie wiedziałam że to on bo się zmienił .. ale teraz ogarniam.

-dean jesteś pewny że zaraz wstanie?

-oczywiście, zostawmy ja niech odpocznie.

-rodzinny Bane jest dziewna...

-Amen-do środka wparowywuje mój brat raphael i przybija z nami piątki.

Wychodzimy na dwór gdzie Alek przekręca oczami rozmawiając z lydią, Magnus biegał gdzieś z Maksem a dziewczyny grały w łapki.

-to jest małżeństwo?

-daj spokój

-Dean przypomnij mi że gdy przenieść się z Jace'm zabierzemy mu wszelkie planszówki i wybijemy mi z głowy granie w łapki.

-oh daj spokój są uroczy.

Wymruczałam, a lydia przstała gadać z alekiem i ruszyła w moją stronę. Podała mi jakąś kartkę.

-twoja Armani podziemnych oprócz faerii i banschee się zgodziła a clave uznało że najlepiej jak ty izzy i Matthew będziecie bronić jeziora oczywiście dostaniecie jeszcze kilka osób do pomocy ale to ty masz zabrać dary anioła, noc przed świętem księżyca. Obyś zginęła, Lightwood znów będzie mój a nie takiej wywłoki jak ty, balas się być sławna bo twój tatuś niemal zginął, teraz nagle sjetses twarda, pff. Nie umiesz facetowi porządnie zrobić dobrze, to widać po aleku

-to we mnie się zakochał nie w tobie ruda szmato a teraz wypierdalaj z posesji Herondale bo ci zrobię przejazd ryjem po drodze z krysztalitu.

Fukła niezadowolona i mnie wyminęła a ja wzięłam kolejny jagodowy żelek do ust.

-Szmata-obracamy się we troje podążając za nią zwrokiem.

Może i nie mielsiemy więzi krwi ale nasze charaktery były niemal identyczne. Przybijamy kolejna piątkę i spojrzałam na naszego architekta.

-własnie jak tam pracę nad moim nie legalnym domemm w idrisie?

-wiesz z użyciem magii bardzo szybko za niedługo będziesz mogła się tam wynieść i wynosić za każdym razem gdy twój facet będzie cię wkurzac ponieważ nie będzie miał pojęcia gdzie jesteś.

Wzruszam ramionami i pacan Deana poczym idziemy do dziewczyn które wciągają nas do grania w gry.

-hej a może puzniej urządzimy sobie zakupy co? wiecie na dzień księżyca.

-nie wiadomo czy dożyjemy.

-Spokojnie uzupełnienie ja to zadbam.

W tedy czuje jak ktoś na mnie wskakuje. Jekam z bulu i zauważam zielone pasmo między złotymi.

-mamusia!

-lila, proszę nie na plecy bardzo bolą... spóźnia mi się miesiączka i tak się dzieje.

Mruczę i patrzę w stronę Aleka.

-idz pomęczyć tatę zasłużył sobie

-a to za co?

-rozmawial z pewną panią której nie lubię

-ide dać mu łomot.

Chwilę później dziewczynka ubrana identycznie co ja biegnie w stronę Aleka i wskakuje na jego obolałe plecy. Syczy z bulu a później zaczyna się z nią drażnić.

-po co właściwie budujesz dom skoro wiesz co ci się śni?

-robie to dla Lili...

-czemu Lili?

-to jej prawdziwe imię, pozatym jak clave się dowie o was to też tam możecie zamieszać jest chronione przez runy i magię której nie wykryją poza tym najciemniej pod latarnią, w życiu nie zgadną że jesteście pod ich nosem.

Przewracają oczami a ja swoje zamykam łapiąc Deana za rękę. Armia przybędzie dzień przed świętem księżyca i w tedy jak sądzę się zacznie piekło...

____________________________________

Południe  dzień przed świętem księżyca.

Nasza armia ma przybyć w momencie gdy coś się stanie i ma to być początkiem apokalipsy która spróbuję zatrzymać.
Plan był prosty skoro znany godzinę będziemy się kryć za pomocą czarowników któryż ukryją tysiące wojowników którzy będą czekać na ulicach Alicane. Ja zaś będę z przyjaciółkami siedziała nad jeziorem i czekała aż pojawi się valentine i jego pieprzony syn.

Spojrzałam na kolejną sukienkę która wybierała izz. Uparła się że pujdziemy. takich samych ale ona wolała czerń a ja granat z odrobiną świecidełek.

-izzy to święto księżyca a nie nocy, jak ubiorę ta będą się odoemnie odbijać światła i lepiej bo będę wyglądała jak drugi księżyc.

-niech ci będzie... ale ja i tak chcę te czarną co myślisz matt?

-mysle że najlepiej będzie jej na podłodze w twoim pokoju.-mowi bez zastanowienia a ta odrazy ja szturcha i zaczynają się śmiać.

W tedy zobaczyłam coś dziwnego... niebo zaczęło się robić czerwone, zdziowna puściłam sukienkę i wybiegłam z sklepu łowców poczym spojrzlaka w. stronę największej kryształowej wierzy. Ktoś stał na jej szczycie. Dziewczyny przybiegły za mną i spojrzały w niebo.

-wiec tak się zaczyna pocztem końca?

Ja jednak byłam myślami gdzie indziej. wypatrzyłam zmysły i zobaczyłam jego uśmiech.

-Znow się spotykamy co Promyczku?

-Sebastian...

-wiesz obiecałem komuś że nie stracisz przed czasem bliskich ale muszę ich sprzątnąć w innym wypadku bedizes pełna energii ...

Przyłożył palec do ust z uśmieszkiem.

-ciii kochanie nie mów nikomu chyba nie chcemy by twoja miłość życia poszła na pierwszy ogień?... Wiesz możesz mnie wyprzedzić...-otwieta portal-albo i nie...

Wchodzi do niego a ja łapie się za serce.

-gdzie są wszyscy?

-u Herondale, co się stało, co powiedział?

-zabije ich wszystkich....

Krzyczę i zaczynam biec razem z dziewczynami. Straż biegnie w stronę wierzy, czuję jak brakuje mi oddech a gdy mijam ogrody i fontannę staje przed domem Herondale... było za późno...

Ominełam martwe służące zatykając sobie usta. Powoli wszedłam do domu i usłyszałam płacz... rozpaczliwy płacz. Pobiegłam na dwór i zobaczyłam Maryse która łkała a Alek był w drugiej formie uziemiony jaka siłą. Wszędzie była krew  Dean próbował z raphaelem uspokoić Magnusa.

Crystal siedziała obok Maryse i trzymała kogoś za blada dłoń. płakała a wszytko do okoła było we krwi. Podbiegłam tam a kolejne ogniste łzy upadły na ziemię. Zobaczyłam maksa o martwo brązowych oczach. miał rozwalona czaszkę a w ręce złotą strzałę. Klęklam nad jego ciałem kiedy izz zaczęła krzyczeć. Spojrzałam na złotą strzałę wbita pod jego łokciem i spojrzałam na swoją rękę. Zamknęłam oczy i powoli położyłam drzace ręce na jego oczach i je zamknęłam.

-bawił się z Crystal... chciał ją ochronić... zginął jak prawdziwy łowca...

Dotknęłam chłodnego ciała.

-obiecałam ci że cię nauczę walczyć... że będziesz lepszy niż ja... miałeś być wujkiem ...

Szeptam nie słyszalnie a później łapie za strzałę i ja powoli wyciągam mimo bulu. Odsunęłam się od nich wszystkich i odbiegłam w głąb lasu. usiadłam pod ogrom a wierzbą która była uwielbiają przez nimfy i faerie jako drzewo zemsty, smutku, łez samotności prawdy i bustwa.

Nadal trzymałam strzałę która paliła moje ręce. Płonęłam. Źródło przeze mnie zginął.

Zobaczyłam uśmiechniętego Sebastiana obok mnie.

-jak mogłeś zaatakować dziecko.

-jak mogłaś mnie odrzucić?

-moje serce od początku było Aleka... nie wybrałam sobie tego...

-będziesz mogła to zakończyć dziś w nocy... albo ze mną uciekniesz albo zabije was wszystkich.

-zabijaj, właśnie straciliśmy jeden z sensów do walki.

Północ

Spojrzałam na armię. Byli wszyscy, od ogrów po zombie... każdy gatunek tutaj był i miał walczyć. Spojrzałam na Aleka który patrzył na mnie jakoś inaczej. Westchłam tylko i spojrzałam na resztę ... coś było nie tak..

Clave wypowiedzialo regułkę i się zaczęło... podczas gdy oni zaczęli zbierać broń ja i izz oraz Clary ruszyliśmy nad jezioro. widziałam jeszcze tajemniczy uśmiech lydii która z uśmieszkiem pomachała mi i dziewczyną. Wędrowaliśmy dość długo aż w końcu poczułam ukłucie w sercu.

Wybila równo 3 nad ranem.

Otworzył się ogromy portal przez który przeszedł Sebastian i jego ojciec... Złapałam się za brzuch czując jak mi nie dobrze na sam widok. Potknęłam się i przez przypadek rozcielam rękę z której wypłynęła złota krew wporst do wody. Sykłam z bulu i ukryłam rękę.

-no proszę proszę jest i gość glowny-zasmial się Sebastian gdy jezioro zaświeciło. Valentine stanął na mostku z uśmieszkiem i wyciagł w górę kielich i miecz.

Zaczął przywoływać anioła... a właśnie to miałam powstrzymać..

Wściekła zaplonęłam na złoto i wyszłam z ukrycia a za mną dziewczyny

-no proszę jest i moja córeczka i jej żona, bajecznie

-gdzie wasza straż... a tak zabiłem ich po drodze... zagapiłyscie się... albo ktoś mi w tym pomógł...

Wzrusza ramionami Sebastian a ja zamieram.  Nagle jezioro zabłysła jeszcze jasniej a po chwili pojawia się jaśniejsze światło niż słońce. Słyszę okrzyk walki a po chwili upadam od silnego podmuchy wiatru jaki wywołał anioł.

-VALENTINE MORGENSTERN... CZEGO ŻYCZYSZ SOBIE DUSZO DIABŁÓW.

Otępiajacy głos powialil mnie na łopatki. Wzięłam kamień i ruzcilam w Sebastiana który upadł od uderzenia. Ruszyłam na Valentina i podsłuchując się gałęzią powalilam go na ziemię. Odrazu wstał i odrzucił kielich poczym natarł na mnie wymachując mieczem.

Zaczęła się walka... dopuki nie poczułam bulu przeszywającego mojego serca . Upadłam na ziemię i zobaczyłam moją przyjaciółkę która zaczęła kaszleć krwią. Miała w klatce piersiowej sztylet że srebra, nad nią stał Sebastian, Clary podbiegła do dziewczyny i złapała za sztylet.

Zaczęłam łkać czując niemiłosierny ból. Zaczęłam kaszec krwią a valentine miał już wbić miecz w mój kręgosłup kiedy w jego głowie pojawił się srebrny sztylet. Wróciłam wzrokiem do izz i zobaczyłam że nie miała już w klatce broni a Clary była teraz jak z dymu, miała białe włosy i czerwone oczy. Jej brat się uśmiechal.

-wiesz dobrze że kontroluje cię w tej formie! idiotka zakochana w śmiertelniczce.

Zaczęli ze sobą walczyć kiedy izz konała, zobaczyłam jej łzy.

-widocznie ty pierwsza spełnia moje ostatnie marzenie...

Wyszeptała a ja pokiwałam przecząco głową.

-nie ma mowy...

Złapałam za moja opaskę i wyciągałam fiolkę która po roztrzaskaniu tworzyła broń. Wyciągałam złotą strzałę która była nie tak dawno w ramieniu maksa. Ze łzami w oczach i bólem coraz większym podniosłam się na kolana i naciągnęłam strzałę. Moje oczy zapłonęły na złoto a Clary w tym momencie zostala powalona. Już miał ją zabić kiedy brudząc swoją krowa strzałę wypuściłam ją ze świstem. Wbiła się prosto w jego serce i zaczęła płonąć... obrócił się do mnie i złapał za nią.

-karma wraca sukinsynu... jak widzisz słuchałam cię ... jedyne co nas łączyło to uczulenie na złoto

Mówię z chłodnym wyrazem twarzy i czuję jak moja runa parabatai znikła. Sebastian zaczął krzyczeć z bulu a ja zabrałam miecz z głowy Valentina i podeszłam do Sebastiana.

-do zobaczenia na dnie piekła.

Wbijam w jego brzuch sztylet i kopię w klatke tak że wpada do jeziora. Pluje krwią na bok ocierając łzy i odrzucam łuk. Podbiegam do Clary i izz i widzę jak demon płacze.

-kochanie...-wykrzykuje zdzierając gardło a ja przypominam sobie stronę czarnej magii.

-clary... możesz ją uratować.

-c-co?

Wycieram kolejne łzy i łapie martwą dłoń izz.

-głupia idiotka zostawia mnie zawsze gdy jej potrzebuje... posłuchaj jak wiesz uczyła. się wiele magii również tej czarnej... istnieje zaklęcie ... można to zrobić tylko gdy się kogoś kocha, teraz wybierz czy to ja oddam jej swoje życie czy ty...

Dziewczyna wytarła kolejne krwawe łzy.

-ja... co mam zrobić?

-pocałuj ją a ja wypowiem zaklęcie...-szeptam a ta zabiera izz na ręce, usmiechła się jakby wygrała życie.

-nigdy nie byłam szczęśliwsza niż z tobą idiotko, więc dobrze wykorzystaj moje życie okej mała?

Mówi bardziej do siebie niż do niej i po chwili przywiera do jej ust. łapie za ich ręce i ze łzami zaczynam coś jak transfuzję... Włosy izzy robią się ciemniejsze niż zawsze miała i jakby z dymu... usta nabierają naturalnie czerwonej barwy a skóra robi się biała jak śnieg.  Clary za dna odwrót, zaczęła tracić barwy i powoli znikała była już jak cień a po chwili jej nie było... Izz poruszyła powiekami a ja złapałam się za brzuch gdzie znów była runa. Uśmiechła się do mnie a po chwili zemdlała.

Zaczęłam krzyczeć łąkach, jak ja to jej wytłumaczę.

Oparłam głowę o jej ramię i spojrzałam. na anioła który był jakby moim ojcem.

-i co żeś narobił ! gdyby nie ty nie było by wojny! Podajesz się za ojca a tak naprawdę jesteś gorszy niż demony...

Staje na moście i patrzę w oczy mężczyzny który teraz jest mojego wzrostu i patrzy prosto na mnie.

-jakiś masz zycieczie moja córko.

-najpierw powiesz mi kim jestem co tu robię a później życzenie...

-czy to nie jasne? Jesteś ogniem i życiem... jesteś światłem galaktyk, jesteś centrum wszechświata... ale przez omyłkę stałaś się dzieckiem zabierając bogu przez przypadek ostatnia jego czesc, jesteś centrum wszechświata i równe miejsce jest w galaktyce... trafisz tam ale jeszcze nie dziś.

-c-co?

-słyszałaś... moje centrum, apollino, moje światło wszechświata... Będziesz niebawem w śród rodziny... ale czeka cię jeszcze wiele prób teraz powiedz życzenie i wróć do swojej przyjaciółki.

Zamknęłam oczy. Ta sytuacja się więcej nie stanie... nigdy przez nikogo i wiem jak to zrobić.

-chce by nikt nigdy już nie mógł wypowiedzieć życzenia, chce by przepadło na wieki...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top