-040-

Udało mi się wyplątać z rysunku a później zostałam zaproszona do kawiarni... Nie wiem co się stało z facetem który chciał za każdą cenę mnie wykopać na zbity ryj ale podoba mi się.

Ubrałam się dość ciepło i ładnie a później usiadłam obok izzy i Clary które miały pilnować Crystal.

-a gdzie idziesz mamo?

-ide na randkę z twoim ojcem.

Małpka nakłada na mnie moja obręcz i poprawia motylka który zaczął się na niej poruszać.

-teraz możesz iść, a kiedy powiesz tacie?

-jeszcze nie wiem słoneczko, na razie nikt o tobie nie może wiedziec-całuję ja w czoło i macham do dziewczyn poczym wychodzę. Powoli idę przez instytut do Aleka a ten stoi z uśmiechem obok drzwi. Podchodzę do niego z rozkmina życia.

-powiesz mi czemu nagle zmieniasz zdanie i tak dalej?

-myślę że skoro mamy być małżeństwem to dobrze było by zacieśnić relacje i skończyć z byciem wrogami, a może nawet i coś byśmy wspólnie zbudowali...

-wolisz budowle z LEGO, czy jesteś dużym mężczyzna i mam iść po beton a ty kupisz cegły.

-oh zamknij się!-wykrzykuje z uśmiechem a później przyciąga mnie za szalik i szczelnie owija wokoło mojej szyji.

Wyprowadził mnie za rękę z instytutu i ruszyliśmy w głąb miasta. Spojrzałam na nasze dłonie. Miał cieplutkie ręce. W końcu weszliśmy do jednej z kawiarni i pomógł mi ściągnąć kurtkę.

-wiec taka pierwsza prawdziwa randka będzie w kawiarni?

-tak.

Siadamy na pufach i podchodzi do nas kelnerka.
Przez chwilę milczymy aż w jednym czasie zaczynamy..

-karmelowa z piankami i bitą śmietaną i mlekiem.

Dziewczyna zdziowna zapisuje nasze zamówienie i bacznie opserwuje Aleka. Dam rękę sobie uciąć że właśnie ma z nim erotyczne myśli. Mróze oczy i podpieram się na ręce pokazując pierścionek.

-ja i mój narzeczony jesteśmy niezwykle zgodni, niesamowite prawda? Aż się dziwię że oboje jesteśmy i łani i inteligentni i zgadzamy się w większości rzeczach, a wiesz w czym się zgadzamy najbardziej? Oboje nie lubimy rudych szmat... a teraz biegnij po zamówienie bo zapomnisz o napiwku.

Przejerzdzam po zębach językiem i z kpiącym uśmiechem patrzę jak zdziwiona zamyka usta i odchodzi.

-no proszę promyczek jest zazdrosny.

-zamknij się lightwood!

-oh Ależ mi się podoba że jesteś zazdrosna... to bardzo seksowne zwłaszcza gdy wyzywająco się uśmiechasz-pochyla się do mnie z tajemniczym błyskiem w oku.

Zarumieniona chowam głowie w jego swetrze.

-nie... nie rób tak.

Przysówa się do mnie i unosi mój podbrudek po czym całuje w policzek. Końcówki moich włosów robią się złote. Chłopak powoli kładzie na moim udzie dłoń a ja czuję jak zaczynam płonąć .

-Alek...

-to już nie głupi Lightwood?-usmiecha się i schodzi z pocałunkiem niżej.

-Wasza kawa

Odrywa się odrazu i z bajeranckim uśmiechem bierze kubek.

-dzieki ruda-upija łyk i patrzy na mnie srebrnymi oczyma.

Mam nażeczonego pół upadłego który nagle robi się coraz bardziej zboczony i śmiały.
Z burakiem biorę swoją kawe.

-to porozmawiajmy dlaczego się wyniosłaś z mojego pokoju aż tak ci przeszkadzam?

Dławię się kawą i koncentruje na nim.

-co ty do mnie mówisz...

-nie było cię blisko mnie, nie mogłem zasnąć.

Przymykam oczy.

-ja... spałam w innym pokoju, czułam się naprawdę dziwnie. Poprostu teraz jesteś moim narzeczonym a nic nie czujemy do siebie i nie wiem czy to właściwe pozatym moje rzeczy ukryłam a codziennie będę spać gdzie indziej

-oh daj spokój ..

-nie ... jeśli coś się zmieni to wrócę do pokoju a puki co daj spokój...

-jak wytrwałaś noc?

-oszukałam organizm, ubrałam twój sweter.

Przez następne godziny zamówiliśmy jeszcze pięć kaw i 3 szarlotki a później około północy z cudownym nastrojem wyszliśmy z kawiarni zostawiając jako taki napiwek. Bardzo powoli szliśmy w stronę instytutu przedrzeźniając się.

Więc pierwsza randka Odbyła się w kawiarni gdy zwalczyłam ruda szmatę.

Alek następnego dnia

Viccia podrzuciła pomidora i odkroiła skórki chleba i posmarowała białym serem.

-okej ty zrobiłaś zdrowe śniadanie wczoraj na obiad oprócz twojego Magnus doniusł ci składniki na zupę która zrobiłaś z Mattem o co nadal chce się spytać i na kolację przed randką zrobiłaś owocowa sałatkę i porwałaś ją za im zdążyłem ją sprubować.

-dzisiejsza na obiad będzie jajko sadzone schab soruwka z ananasa i marchwi oraz ziemniaki, musisz zacząć porządnie jeść zauważ że ciągle jeszcze tylko słodycze i coś na szybko, musisz się zdrowo odżywiać.

Zabrała moje rogale i położyła inny talerz z kanapkami w stylu fit.

-zbilansowany posiłek, da ci energię na cały trening.. a właśnie nie poćwiczę z tobą, powinnam spędzać więcej czasu z moją przyszłą nowa rodzina więc biorę maksa i idizemy trenować. Potrzebuje więcej powietrza. Jak skończysz trening ...-przerywa i podchodzi do lodówki poczym wyciągam mały pojemnik-zjesz to, to suszone owoce i płatki drugie śniadanie czytałam ile powinieneś tego jeść

Wkłada sobie rogalik do ust.

-hej to nie sprawiedliwe, dlaczego ty możesz? i wyjaśnij mi dla kogo robisz te śniadania?

-dla mojego przyszłego męża i jeszcze jednej osoby która zmieni moje życie -doryka mojego policzka i bierze opakowanie jagód poczym je kilka na raz.

Bierze sok i kanapki poczym z uśmiechem wymija izz i jej chłopaka.

-macie w lodówce drożdżówki i kakao stoi w termosach czy maks już jadł? -mowi jakby zmartwiona- nie ważne pójdę sama go zapytać nie pozwólcie mojemu przyszłemu mężowi jeść syfu, musi zacząć jeść zdrowo, pujdę do Magnusa i załatwię naszyjnik wchłaniający nadmiar energii, ktoś go przypilnuj żeby trenował, nie chce żeby w wieku 40 lat był gruby i turlał się do lodówki.

-Promyczku...

-ani słowa Lightwood, bądź grzeczny i jedź warzywa...

Dziewczyna wychodzi zamykając noga drzwi a później z nikąd w głębi instytutu.

-no braciszku właśnie przypomniał mi się czas gdy zamaist marchewki zjadłeś żelki...

-nie to że nie lubię warzyw zwyczajnie ... nie dobrze ja jej nie rozumiem czemu dziewczyna która napotykając mnie o 2 w nocy w kuchni nie je ze mną słodyczy a oczernia mnie ze jem ich za dużo

Z nikąd pojawia się Magnus... rany on jest jak ten kot z krainy czarów.

-nie musisz rozumieć. Każda kobieta powinna mieć odruch macierzyński, opiekuje się tobą bo czuję obowiązek, automatycznie akceptuje cię jako narzeczonego i jako rodzinę więc się troszczy, a obiadki są stąd że robiłem dokładnie to samo, musiałem być i matka i ojcem na raz. Ona wie co robi... no dobra trochę przegięcie że ciebie też objęła pod program super mama ale to nic takiego, poczekaj jak ci maksa wychowa...

-momet... czy taki tryb nie włącza się gdy się ma dzieci?

-ona ma

Odstawiłem talerz na stolik i uderzyłem w ścianę wgniatając ją do środka.

-ktory idiota miał mój promyczek PRZEDE MNĄ!

Wykrzyczałem. Magnus złapał moje ramiona i pokazał co mnie otacza .. czarny dym.

-Alek uspokój się wiem że zależy ci na biszkopciku ale bez przesady, posłuchaj, ona nie jest w ciąży i nie miał jej nikt przed tobą, ona ci nie chce powiedzieć boi się reakcji na to że adoptowała pół upadłego a raczej ją.

-w-wiec.... czekaj to Ta dziewczynka-otwoeram szawkę i odczepiam rysunek który sobie zabrałem. Pokazuje na małą postać która oboje przytulamy, zabiera mi to od razu.

-heeej moja wnusia już rysuje jak słodko, ah... rysunek tak to ona.

Pokryłem się Czerwienią przypominając sobie jak mnie nazwała dwa dni temu w nocy.

-do czego ci?

Pytam nie dowierzając, uśmiechła się tylko i podała mi maskotkę.

-tobie przyda się bardziej, a to dla mamy-wskazuje na papier-płacze przez sen, chyba się boi burzy, to pa tato, nie mów mamie że mnie widziałeś.

Więc to nie zwidy a Mój promyczek adoptował małą dziewczynkę która się troszczy o nią. Stąd też madczyne zachowania mojej narzeczonej. Uśmiecham się jak kretyn i patrzę na siostre.

-bujaj się zostałem ojcem-patrzę na kanapki i zabieram talerz a jedna z nich wkładam z uśmiechem do ust.-wystawiam im środkowy palec-poczekajcie aż urodzi moje-mówie z kanapką w ustach.

Izzy

Podskoczyłam zafascynowana.

-czy on powiedział ... "moje"?-pyta Clary a Magnus wyrzuca ręce w górę patrząc na rysunek.

-najwidoczniej... Okej zbierajcie się zanim Viccia z symptomem opieki nad malpką tu wparuje i zacznie was motywować.

-jak to jest że tak szybko włączył się jej tryb matki?

-nie wiem, twierdzę że nawiązały więź taka jak ma Alek z viccią tylko pod ich dotykiem jej druga forma się budzi.

Viccia

Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Crystal odgoniła kaczkę ode mnie i jace'a a teraz wtuliła się we mnie.

Moja komurka zabrzęczała.

Lightwood: Co powiesz na kolejną randkę?

Ja: Hmmm interesujące, Lightwood znów chce mnie wyrwać a jak ci powiem że moje serce należy do innego?

Lightwood: Skłamała byś. Gdyby ktoś był z własnej woli byś nie powiedziała "tak".

Ja: Nienawidzę cię. Nigdy się już do ciebie nie odezwę.

Lightwood: A na ślubie powiesz, czy napiszesz"tak"? Wiesz myślę też że jak będę powoli wkladac w pochwę miecz też się nie opanujesz i coś krzykniesz...

Ja: Zboczeniec!

Lightwood: Chodziło mi o tamto ostrze z pracowni, mówiłem ci że się uczę tym władać, a pochwę na miecz zrobił nie kto inny niż moja siostra. Okej Promyczku masz być gotowa na 19 !!!!

Ja: osoby urzywajace po wyżej trzech znaków interpunkcyjnych koło siebie są chore psychicznie.

Lightwood: Teraz to nasz problem, w końcu będziemy małżeństwem.

Zamykam oczy i szczerzę się jak idiotka. Przede mną staje Jace a małpka wskakuje na moje plecy.

-mamooo chce do domu!

Śmieje się i ruszam ku instytutowi... ciekawe co pan Lightwood naszykował na dziś.

Wieczór

Owinął mój szal wokoło szyji i włożył mały kwiatek we włosy.

-to w którym pomieszczeniu się kryjesz złoto włosa?

Zarzucam włosami i łapie jego dłoń.

-w najwyższej wierzy mój wybawicielu.

-czemu nie wrócisz

-za mało miejsca pozatym, mówiłam to nie zręczne.

Westchł i zakrył mi oczy po czym gdzieś wszedliśmy. Odkrył oczy i wykrzykl.

-ta daaa-rozejrzałam się po pomieszczeniu.

-tak randka w publicznej pralni to plan idealny.

Przekręcił oczami i złapał za jedną z pralek poczym lekko ciągnąć otworzył tajne przejście.

-no wayy!

Wszedłam do środka zanim zareagował. Delikatnie złapał moja dłoń.

-gdzie tak pędzisz?

-te bary są ukryte, tylko wtajemniczeni wiedzą.

-no widzisz, jestem wyjątkowy.

Wchodzimy do środka a kilka osób wita się z alekiem. Podchodzi do baru i nachyla się do barmana. Po krutkiej rozmowie rusza do mnie z uśmieszkiem. Zanim powiem co kolwiek jestem gdzieś ciągnięta a jego ręce są pod moimi ramionami. Opserwuje kolorowy od świateł sufit a chwilę później w moje ręce dostaje się kij. Rozglądam się do okoła, gdzieś z boku grała jakaś kapela a inni pili i zakładali się o jakieś pierdoły. Spojrzałam na Aleka który podpierał się o kijek jakby miał 150 lat i niedołężność pleców. Staliśmy w ciemnym kącie który jedynie oświetlała lampa bezpośrednio skierowana po to by oświetlać stół bilardowy przy którym aktualnie staliśmy.

-przyznaj się, bywasz tu prawda?

-czasem z Jace'm. Gramy w bilarda, a ja myślę że to idealna randka.

-albo właśnie przeciwnie rozwalacz przyszłych małżeństw.

-tego nie powiedziałem, zdrowa rywalizacja jest czasem potrzebna.

Wzruszam ramionami i zabieram plastikowy trujkąt uwalniając bilardowe kule.

-to jak, ja czy ty?

-jesteś dziewczyną masz pie...

-a wsadź sobie to w tyłek kochanie, istnieje równo uprawnienie, debile mają pierwszeństwo.

Już się nachylił by uderzyć w białą kule ale chwilę później się wyprostował.

-Ja nie jestem debilem....

-tak tak....

Kilka długich godzin później.

Alek wytarł usta i wziął kolejny kufel.

-DO DNA, DO DNA, DO DNA!

Zrobiłam zdjęcie jak wypija kolejny kufel, idiota.

Chwilę wcześniej

-pft jestem mistrzem w bilard-odstawilam mój niebieski drink.

-chyba nie dziś bo ograłam cię 10 raz...

W jednej sekundzie czuje rękę na pośladku Podskakuje i zauważam morderczy wzrok Aleka.

-co ty kurwa robisz?

-dotykam ładnej panny która prawdopodobnie ma mocniejsza głowie niż ty-wskakzuje na wypite już przeze mnie drinki.

Alek wściekły ruszył w jego stronę i już miał mu przydzwonic kiedy wyskoczyłam w środek.

-Hej chłopcy stujcie... istnieją mądrzejsze wyjścia-zaczelam się rozglądać i w końcu zauważyłam zmierzajacych się ze sobą facetów w piciu alkoholu. Zaczęłam włosy.-moj facet nie jest pizdą, i dam głowę że przegrasz z nim w piciu piwa-wskazuje na stolik i turlajacych się w dół nastolatków.

Spojrzeli po sobie.

-zgoda więc o co się mała zakładasz?

Rozglądam się i patrzę na kelnera który robi nie ziemsko ostre danie, uśmiecham się i wskazuje na bar.

-jesli mój chłopak przegra zjem cały talerz piekielnej śmierci.

Zacieram ręce a Alek prubuje coś powiedzieć jednak ja staje na palcach i całuje go w policzek.

-wiem dobrze że nie dasz mi tego zjeść, a jak nie to wylądujemy w szpitalu z moją gorączką i takimi tam.

Ruszam zgłosic ich do konkursu z szatańskim uśmiechem.

Teraz

Alek znów wytarł usta ale pił dalej. Damska część jak i męska skandowała na jego cześć kiedy tamten drugi już nie mógł.

Uwielbiam zakłady.

Alek wypił ostatni i obrócił naczynie dnem do góry poczym uniusł rękę i spojrzał na swojego przeciwnika.

-następnym razem jak będziesz wyrywać moja pannę dostaniesz w ryj!

powoli wstaję lecz odrazu siada. ze śmiechem wbiegam do niego i pomagam wstać. Jedną rękę zakładam na swoje zamierzenia a druga łapie go w biodrze.

-będziesz miał kaca... wypiłeś tak szybko że nie zdążyli na ciebie za działać i zaraz mi się tu zabijesz.

-jednak wiem ze mogę polegać na mojej przyszłej żonie dla której wygrałem, żaden facet nie będzie dotykać mojego blond promyczka.

Śmieje się i wyciągam komórkę.

W instytucie

Położyłam Aleka do jego łóżka i otuliłam kołdrą.

-Crystal śpi... dowiem co się stało z moim braciszkiem?

-wygrałem konkurs picia piwa.. jeden facet klepnal mnie w tyłek. TSA i to ja jestem tą zazdrosna.

Chichotam i kłade się na przeciwko chłopaka poczym delikatnie.poprawiam kosmyki czarnych włosów opadających mu na czoło. Przykładam sobie jego dłoń do swojego policzka. Jeszcze nie umiał sie regenerować jak ja i dlatego był piany w trupa. Przymrużam oczy i splatuje nasze dłonie. To jego łoże jest za duże... cała rodzinę by tu zmieścić...

Izz

Zasnęła wtulała się w jego dłoń. Delikatnie świecili a w tedy zobaczyłam jace'a i maksa z telefonami.

-zlani w trupa...

-ona ja chcę z nimi-kładzie się gdzieś po środku tak jak i Jace.

Wzruszam ramionami i również wchodzę do nich pod kołdrę.

-wiec nasza rodzina będzie jeszcze większa co?

-tak o ile Viktoria *nie wiem jak w końcu się nazywam na prawdę* zostanie panią lightwood.

Wzruszam rękoma.

-a będzie mały Alek?-pyta mój młodszy brat. Śmieje się jak głupia i zauważam w drzwiach nasyzch rodziców.

-czemu tu tak pachnie alkoholem?

-alek się założył...-zaczyna Jace po niej nas wszystkich otulając. Mój tata nawet nie pyta tylko kładzie się obok z cichym pomrukiem.

-wiec to małe dziewczę popsuło mi syna...

-nie mamo ona go naprawiła.

Mówię cichutko i przesuwam się. Moja matka kładzie się obok i wszyscy zasypiamy... Wesoła rodzinka Lightwood z małą kosmitką u boku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top