-026-
Stanęliśmy przed największym muzeum świata.
-zmieniłaś podpaskę?
Uderzyłam reką w czoło aż mnie zabolało.
-Czy ty... musisz pytać o takie bez sensowne rzeczy!?
-tak muszę Promyczku bo dostaniesz zakażenia i zemdlejesz mi w pół misji.
-ale już bardziej na miejscu jest pytanie o ostatnie słowa. Myślisz ty czasem, kartoflu z zespołem Downa o marchewkach w dupie?
Zrobił wielkie oczy nie ogarniając ani jednego słowa z mojej riposty. Zakładam szalik i czapkę.
-wolisz mój sprzęt czy twoj?
-niech każdy użyje tego co ma.
Mruczy dlatego ja z uśmiechem tworzę kule światła i dotykam nią głowy. Teraz byłam nie widziana dla nich wszystkich. Poszłam na misję z facetem o zespole niedorzywionego kartofla.
Chłopak narysował runę niewidzialności. Spojrzałam na kartkę w której będę ukrywać miecz który wyciągnie Alek. Ustaliliśmy że to on wyciągnie miecz jako że to miał zrobić mężczyzna o czystym dobrym sercu a Alek nie jest w jakikolwiek sposób skrzywdzony więc nie jest splamiony i on wyciągnie miecz a ja zaś nie za poczucie winy.
Moją moc trenowałam przez cały dzień. Musiała mi wychodzić idealnie i sprawnie byśmy mogli zwinąć kartkę w rulon i wydostać się z muzeum.
-czemu napadamy za dnia?
-bo w nocy oprucz laserów pojawia się druga bariera czarownicy nas zobaczą i nic nie ukradniemy.
-widzę że się na tym znasz.
-studiowalam 3 dni budowę tego budynku i jestem córką czarownika to logiczne że wiem co będzie gdzie.
-prawdziwa podziemną.
-mam instynkt wielu gatunków w tym jasnowidzenia
Mrugam do niego a on wyciaga tabletkę.
-połknij, nie chcemy twoich schizofremii i bólów.
Grzecznie biorę tabletki i spoglądam na plan.
-musimy się przedrzeć przez kilkadziesiąt wystaw, nie możemy się zgubić.
-że mną nie ma problemu ale ty?
-pierdol się wielkoludzie.
-nie moja wina że jesteś mała.
-przestań mnie traktować z góry.
-z dołu było by raczej trudno.
Wzdycham.
Patrzę w stronę Aleka, dotykam go oczami bo tylko oczami mogę.
-Lightwood... postaraj się mi nie dogryzać bo ja poważnie moiwla z tą patelnią... chociaż kij od miotły jest dłuższy...
-nie ja dziękuję... wolę jak jesteś miła i kochana i cieplutka...
Powolnym krokiem ruszam do środka. Alek trzyma się tuż za mną przeglądając coś w telefonie.
-wiesz że takie akcje się planuje latami? i nie robi we dwoje?
-chyba że ma się magiczne moce
Robię dziwny ruch dłonią a Alek się śmieje. Szalikiem owija mnie w biodrach.
-teraz cię nie zgubię Promyczku. Tak wogule ta wystawa jest zamknieta?
-największe artefakty nigdy nie były na pokaz.Wiec o co ci wogule chodzi?
On wzdycha.
-będziesz mieli problem z wejściem.
-ty będziesz miał problem bo ja jestem mała zgrabna i zwinna.
Przechodzę obok strażników nie zauważona a on idzie za mną. Powoli wchodzimy po schodkach. Brzuch już mnie nie bolał więc to ułatwiało nam sprawę. Ściągam obręcz z głowy i widzę jak świeci.
-po co ci ta obręcz?
-myślisz że jak znalazłam kielich? bez obręczy i motylka by się to nie udało.
Wszedłam do środka, uśmiecham się widząc tylu ludzi. Niesamowite że ich wszystkich łączy wspólny cel chęci poznania przeszłości. Zazwyczaj ludzie nie chcą tego robić.
Teatralnie wzdycham i smakuje na rozgałęźnienie. Kiedy ja prowadzę nas przez muzeum Alek ciągnie mnie w tył, bym zwolniła.
-mamy czas pooglądać trochę, skoro tu jesteśmy... nacieszymy się tym w końcu nie codziennie za darmo się wchodzi do największego muzeum świata.
-ale całego nie zwiedzimy...
-nie musimy ... a nawet nie zdążymy, lubię rysować pujdziemy na obrazy?
-jesli chcesz, czekaj lubisz rysować?
-masz ze mną pokój od prawie miesiąca nie gadaj że nie grzebałaś mi w rzeczach.
-cenie sobie prywatność.
Rumienię się a on przekręca oczami wydając pomruk zachwytu.
-rysuje, ołówkiem... chcesz to ci pokażę ale teraz chodź.
Ciągnie mnie za szalik przywiązany wokoło moich bioder. A już po chwili lądujemy w hali pełnej obrazów. Robiłam mu zdjęcia jak zachwycony jest. Wyglądał śmiesznie gdy wpatrywał się w obrazy z zachwytem. Więc Alek na słabość do sztuki jazdy na lodzie i tej rysowanej. Głupek..
Owijam ten długi szal wokół jego ręki tak żeby tym razem on mi się nie zgubił. Rany gdzie on kupił ten szal do diabła.
Ciągnie mnie dalej do puki mojego wzroku nie przyciąga jeden ogromny obraz. Przedstawiał dwie postacie jedną w złocie a druga w srebrze i czerni. Nie było wyraźnie widać twarzy ale ta wyraźnie mniejsza i jasna wyciągała dłonie w górę dotykając drugiej postaci. Miała podkreślone tylko oczy i włosy rozłożone trochę jak płatki kwiatów. Ciemna postać o czarnych skrzydłach trzymała swoje ręce na pasie tej drugiej. Miała mocno wyprostowane skrzydła a głowę na ramieniu tej złotej. Obie wyglądały tak delikatnie ale od obu biła przeciwna siła. Spojrzałam na Aleka który patrzył na obraz
-chyba właśnie się zakochałaś w malarstwie.
Patrzę wyżej gdzie na obrazie jest niebo pełne gwiazd.
-nie tylko.. to przyciąga uwagę jedno delikatne drugie silne jedno jasne drugie ciemne a jednak wygląda tak jakby się zgadzali i byli tym samym chodź się różnią...
-Ten obraz jest zrobiony na podstawie średniowiecznego witrażu w jednym z kościołów. Witraż się nie uchował podczas transportów tak jakby coś chciało żeby przestał istnieć. Chodź dalej czeka nas długa wędrówka przez wystawę tęczy i sztuki nowoczesnej.
-tylko zrobie tego zdjęcie...
Wyciągam telefon i cykam zdjęcie poczym daje się ciągnąć dalej.
-kiedy powstał tamten witraż?
-w średniowieczu, pewna kobieta dostała olśnienia i uprosiła męża by stworzył witraż z tego co namalowała, przedstawiał osoby które bardo jej pomogły w trudnym czasie. Dwie różne osoby miały jednak być zgodne być delikatne i twarde zarazem.
-interesujace. Masz w tym wiedzę
-czyli jednak nie masz całego pojęcia o tym wszystkim. Ja wiem jedno a ty drugie. Sztuka od zawsze mnie interesowała ponieważ w niej są odpowiedzi na naprawdę wiele problemów a połowa artefaktów jest od łowców.
Doganiam go i łapie za dłoń. Chłopak zdziowny jednak zaciska palce na mojej dłoni i idziemy dalej. W wystawie tęczy zrobiliśmy sobie głupie zdjęcia i wysłaliśmy do izz. Oczywiście zapytała czy my jesteśmy na misji czy na wakacjach więc Alek odpowiedział że na miesiącu miodowym. No w końcu jesteśmy pseudo małżeństwem nie?
-za ile jest zejscie do podziemia?
-Jeszcze parę wystaw.
Mówi z uśmiechem udając jedną z nowoczesnych rzeźb. Załamuje ręce i poprawiam szalik którym jesteśmy związani. Mijaliśmy ludzi trzymając się za ręce dla pewności że się nie zgubiliśmy.
Zbliżaliśmy się do końca drogi przez zwiększona ilość strażników i mniejsza ilość ludzi. Aż a końcu stanęliśmy w miejscu zupełnie pustym gdyby nie liczyć kilkunastu strażników przy drzwiach. Nie widzieli nas bo już dawno minęliśmy zakończenie drogi gdzie powinniśmy skręcić. Bycie niewidzialnym i cichym dzięki mojej mocy i runom jest naprawdę dobre.
Alek pokazał na kamery i czujniki dymu. Ja zaś zaprezentowałam strażników. Wzięłam moja obręcz i przy drzwiach gdzie stało najwięcej strażników i było najwięcej zabezpieczeń ona zaświeciła
-wcale życie pod górkę-wyszeptal jakby się obawiał że nas usłyszą a to największa bzdura na świecie. Otworzyłam torebkę i wyciągłam nasza broń z kartek papieru. Dopuki nie upuścił tych przedmiotów przyziemni ich nie zobaczą.
-mówiłas że powinni być ty czarownicy...
-nie muszą tu być oni pomogli raz zucajac czar, są za budynkiem bo my jesteśmy na świętej ziemi.
Pokiwał głową a ja odciągnęłam nas w bardziej skryte miejsce.
-połowa kłódek ma zabezpieczenia dla ludzi rozwalisz je tym wybuchowym strzałem do reszty potrzebujesz fiolki która rozpieprza zaklęcia, wiem bo to moc Magnusa i moja w pigułce, mieszanka wybuchowa.
Wsadzam mu w dłoń fiolkę a sama podnoszę bluzkę.
-trzeba zamazać też kamery i zaprosić wszystkich strażników do drzwi po drugiej stronie Najpierw wypuścisz strzałę tam a ja załatwię pożar.
-na anioła dobra...
-pilnuj wejścia by się nie zatrzasło wejdę ja i zabezpiecze magią...
-a jak wyjdziemy?
-mówiłam ze mam portal w pigułce...
Mruczę i ruszam w stronę jednych drzwi, wyciągam młot i upuszczać fiolkę z dymem o lawendowym zapachu udeżam w drzwi młotem a te się otwierają. Kiedy strażnicy ryzjaa w moją stronę otwieram je i zatrzaskuje na powrót że niby wbiegłam do środka. Biorę fiolki z czarnym gluten i rzucam w kamery. Alek wystrzelił strzałę pod moje nogi. Zaśmiałam się i poakzac my środkowy palec poczym biegiem ruszyłam w jego stronę. Strażnicy zbiegli się do drzwi, większość wyciągła broń i wbiegła do środka a reszta koszyka drzwi.
-nasze archiwum jest większe więc nie znajdą nas pzoayjm nie wiemy jak zabezpieczony jest Exkalibur.
Alek strzela w nasze drzwi a później rozbija o nie fiolkę. wybiegamy do środka przyciągając wzrok strażników.
Zbiegli sny po schodach na dół... archiwum naprawdę jest ogromne... złapałam go za dłoń i wciagłam za schody poczym przyłożyłam palec do ust widząc jak nasze runy gasną.
Wyciągam jego Stellę z kieszeni i powoli rysuje. Delikatne niemałe skwarczenie skóry. Umsiechsm się do niego i rysyej sobie te same runy.
-bedą teraz krążyli po całym archiwum musimy znaleźć drugi dar anioła.
Ściągam okrąg z głowy a Matylda z niego schodzi. Zaczyna frunąć w nie określony kierunek. Uśmiecham się i wstaję poczym ruszam za nim ciągnąć Aleka przywiązanego do szalika.
-nawet nie wiem ile zasad clave naruszyłem ale 22 lata nauki , szlabany i kodeksy poszły się jebać.
-chyba wpadłeś w złe towarzystwo.
-to twoje towarzystwo przypominam
-ja mowiłam od początku jestem złą dziewczynką.
Uśmiecham się tajemniczo i wciągam go dalej.
-czy tu magą być jeszcze jakieś zabezpieczenia?
-płapki i beźduszce.
-beź.. co? znam wszystkie gatunki o czym ty mówisz.
-o beźduszcach. Nie mają duszy są stworzone przez ludzi... czarna magia złych czarowników. Trochę jak golem ale one są gorsze. Są tworzone w specjalny sposób te tutaj mogą być podłączone do bazy danych jeśli nie rozpoznają naszej twarzy i stroju zwyczajnie będą nas atakować, są jak demony, ale demony chociaż cię zjedzą oni cię zaniosą panu a twoje części ciała zostaną ugotowane w kotle i zrobione na to co reszta. Staniesz się jednym z nich. Nie wiem czy tu dalej robią takie rzeczy ale to całkiem możliwe.
-czemu tak dziwna nazwa?
-beźduszce wejdą wszędzie ... ale mało kto o nich wie. Dlatego na świętej ziemi też mogą być.
Idziemy za motylem jak najciężej. Moja obręcz mruga cały czas i się świeci. Alek kładzie głowę na moim ramieniu i opera dłonie na biodrach. Rumienię się jak debilka ale nadal pozwalam mu tak iść
-czemu taka jesteś.
-jaka?
-chcesz być zimna, udajesz twardą, ale chcesz czułości i bycia blisko kogoś. Potrzebujesz ochrony a nie żebyś ty ochraniała kogoś. Więc czemu chcesz być bez uczuć i chronić wszystkich? nie zawsze się to udaje.
-tak mnie wychowano, równo uprawnienie...
-kłamiesz, Magnus opowiadał że to ty w wieku 2 lat nie wiem jak ale szukałam ksiąg i się uczyłaś... on chciał kupywać ci sukienki zabierać na przejażdżki traktować jak księżniczkę ...
-dobra masz rację od zawsze chciał. być odpowiedzialna-obracam się do niego-zawsze czuła. w sobie moc i zawsze chciałam świecić przykładem być najlepszą i nic obronić każdego czasem mam wrażenie że jestem w nie w tym ciele co trzeba. Bycie bez uczuć jest łatwiejsze nie przejmujesz się o nic... zimny żołnież... proste, ją za często przeżywam teraz staram się nie ale jaka jestem sama to wraca.
-to źle Promyczku... czemu nie pozwolisz sobie być delikatna taka jak jesteś?
-bo jestem jestem kosmitką nocnym łowcą a nocni łowcy są silni
-ale ty nie musisz -mruczy mi na ucho-pozwol sobie mieć obrońcę.
-od kiedy jesteś taki uczuciowy...
-odkąd mam uroczego wroga Promyczku...
Uderzyłam go z pięści w nos.
-pierdol się chuju zjebie!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top