-023-
Mija kolejny tydzień i w końcu z dumą mogę oświatczyc iż mamy plan idealny. Oczywiście od kilku dni wprowadzamy plan w życie i sprowadzamy Magnusa do instytutu by pokazać jakim to wielkim przyjacielem Aleka jest. Wszytko miało być na celu że to Alek znalazł sposób kiedyś tam na znalezienie mnie i że ocalił go przed gniewem mojego ojca. Maryse była zaskoczona tym ale chyba jej się podobało że Alek jest przekonujący w oczach podziemnych i mogła to wykorzystać by zdobywać więcej informacji.
Dzisiaj Magnus miał poprosić Aleka o pomoc razem ze mną. Mamy zniknąć na naprawdę parę dni, i on to załatwia. Izzy też chciałam ale im więcej osób tym ciężej.
Co tam misja tego się dowiecie sami.
Teraz skupmy się na mnie.
Zaczęłam terapię, a raczej znwi wróciłam do brania leków by pozbyć się halucynacji Sebastiana, chodź z nim samym spotykałam się po południu w cukierni. Był naprawdę miły i chybamym mogła się posunąć o stwierdzenie że mi się podoba. Tak czyś jak leki pomagały mi też zasypać w miarę normalnych porach po np. 2 godzinach w bibliotece.
Tam przesiaduje codziennie po kąpieli i czytam książki, usilnie wspinając się na pólki które za każdym razem mnie zabijają. Nienawidzę. Tak czy siak później idę do naszego pokoju którego prawa połowę zajmuje. Oczywiście nie obchodzi się bez sprzeczek że jego szczotka znów ma moje włosy. Ale ostatnio już nawet nie reagował poprostu z wyrzutem spojrzał na mnie i wywalił je do kosza.
Znów było jak dawniej, chodziliśmy po korytarzu zabijając się wzrokiem a czasem słowami, a jak dochodziło do rękoczynów znów lądowaliśmy w pokoju izz gdzie ta trzymała ulubione plasterki w kwiatki. No i musiałam też tam chodzić bo ta kobieta chodowała mojego motyla. Chociaż nocą w bibliotece się jej wymykał i siadał na mojej głowie. Podejrzewam że Alek iż widział latające światło bo raz znalazłam motyla w naszym pokoju na moich ubraniach. Moich ubraniach to znaczy ubraniach aleja które pachniały mną. Ma przyjemne bluzy. Oh co jeszcze, odmówiłam kontakt z Ericem który był szczęśliwy że ma mnie na powrót i umawia się z Jace'm. Co do niego samego chodził za nim jak piesek a gdy został zapytany czemu to robi powiedział słodko że kazano mu podpisać za swoimi marzeniami.
Och właśnie moje bóle brzucha, Magnus próbuje mnie badać ale coś zdecydowanie mu nie idzie bo mówi że jedyne co widzi to ciemność. Stwierdził że wydzielanie coś co oddziela moje ciało dość gruba błona przez którą nie można zobaczyć wnętrza. Próbował magią też się nie udało więc zostały fiolki które brałam wraz z lekami.
Wracając skończyłam na parabatai mojego wroga czas się przeżycia na izzz.
Dziewczyna umawia się nadal z Clary która nawet przyjęła ludzka postać w krwi ma rude włosy i zielone oczy, ostatnio widzialam je w sklepie jak się śmiały. Mówiłam nie wszyscy podziemni są źli i nie wszystkie demony to potwory. To moja mantra i będę mówiła to do końca świata.
Spoglądam na mojego towarzysza zbrodni i poprawiam obręcz na głowie.
-kiedy zamierzasz mi powiedzieć?
- o czym Lightwood?
Udaje że czytam książkę a ten podając mi kawę gwizda. Chwilę później na jego palcu siada motyl.
- o zwierzątku, wyjaśnisz mi to?
-każdy istota ludzka ma swój odpowiednik w zwierzęciu ja widoczniej mam duszę motylka, to mój strażnik oddaj mi bubbę.
Mruczę a motyl wzlatuje i siada na mojej głowie poczym się skurczą i rozkłada skrzydła tak jakby byk częścią obręczy. Po chwili staje się faktycznie jego częścią.
-to magiczny motyl, je i wyłącznie jagody...
-dlatego znikają z lodówki... zagadka rozwiązana, czemu mi nie powiedziałaś? wychowany go.
-ja go wychowam i nie mów tak jakbyś był ojcem a ja matka bo ma. ochotę wymiotować.
-jakiś jak moje gorące mięśnie cię.otulaja w nocy.
-zamknij ryj albo pujdę spać do ivana.
Mówię a ten odrazu milknie, nie znosi tego łowcy a szlak go trafiał gdy miał na niego spojrzeć. Wiem że lubił spać ze mną bo jestem ciepła szczególnie w drugiej formie. Dziwi mnie że nie parzą go moje włosy. Mosnei jestem ciepła ale to dlatego że on zawsze wydziela 500°C. Automatycznie się zmieniam i zagrzewam.
-wiec od ilu dni go chorujesz?
-od miesiąca. Gdy poszłam na górę nimf tam zaczął za mną latać i nie chciał skubany odpuścić.
Wzrusza ramionami i odkłada kubek. Ja wychodzę z kochani zanim mnie zdąży o coś jeszcze zapytać i idę do siłowni. Wzdychając przeciągle biorę kije. Nic się nie zmieniło, na polowania nadal nie biorę ani Stelli ani broni. Zawsze biorę to conejst pod ręką a jak nie zabieram najczęściej łuk Aleka, chyba ma mnie dość.
zaczynam okładać worek. Trenowałam naprawdę dużo, od dziecka umiem gospodarować czas.
worek znika i pojawia się izz. Atakuje mnie zdecydowanymi ruchami których nie znam ale i tak je odbijam.
-Sebastian miał rację jesteś jednym z najlepszych podrobionych nocnych łowców.
-taaa. Bo jeden to pół demon drugi to prawie anioł iddy jest całkiem demonem a ostatni zaginął w akcji będąc pół upadłym.
-widzisz Wielka piątka która znosi runy ale jest z nimi coś nie tak.
-w przeciwieństwie do nich mnie taka stworzono. A bynajmniej wiem że miałam oświetlać wszechświat a zmieniłam się w małego człowieka przez łaskę Boga? albo coś takiego. Się mówi UPS? Skąd znasz te ruchy?
-Clary mnie nauczyła mówiła że w tedy będę nie pokonana ale coś nie wyszło.
-będziesz nie pokonana jak przeciwnikiem nie będzie kosmitka
-Co z tobą i alekiem?
-a co ma być to co zawsze Nie znoszę go.
-w historii tego instytutu byli podobno jeszcze jedno frajerzy którzy tak się traktowali a później była miłość.
-podsłuchałaś?
-nie? każdy zna historię tej nieszczęśliwej miłości, Henry mówi ja tym którzy są zakochani ale muszą sobie to uświadomić.
-wcale nie!
-on ci ją opowiedział OMG!!!!
-zamknij się już wolałabym być z Sebastianem.
-on też jest niczego sobie.
-izzy! Ja nie mam czasu na związki mam na głowie zagładę świata.
-wiesz że chcesz ! nikt nie chce by. samotny.
-ale ja chcę. Inaczej mogę narazić kogoś na niepotrzebne zagrożenie. Magnus niemal zginął bo chciałam być łyżwiarką.
-Estella Evora niesamowite jak Magnus zmienił twoją osobę, zaklęciem, wyglądasz jak nie ty.
-wiem. Tak miało to działać a teraz jadę w miejsce gdzie już nigdy nie miałam stanąć, czas wyleczyć rany
Mruczę i udrzucam kij izzy jak i swój. Teraz bijemy się na pięści. Dziewczyna jest silniejsza.
-pijesz jej krew.
-t-tak...
-izzy ona uzależnia nie powinnaś jej pić nie staniesz się jak oni. Musieli by ci ją dawać jeszcze w łonie, znam kogoś kto może ci pomóc.
-nie chce pomocy, ona wie co robi.
-obys miała rację, to działa jak jad wampirów ... ten na rany.
Mruczę i przekładam ja przez siebie.
-nie ważne ile krwi wypijesz nadal nie będziesz najlepsza łowczynią bo bez krwi umrzesz, a Clary jest słabym i młodym demonem.
Dziewczyna wzdycha a ja czuję jak ktoś się zakrada od tyłu. Prostuje palce dłoni i zdecydowanym ruchem wymierzam cios. Moja ręka ląduje tuż przy krtani Aleka, miałam ostre paznokcie jeden ruch i bym rozcięła jego skórę.
-spoko się promyczku, przyniosłem ci kanapkę z dżemem i masłem orzechowym, oraz mój szalik który mi zajomałaś.
-a tobie co?
-wiem że mało zjadłaś a zaraz idziemy do Magnusa, nasze torby już tam są a Maryse się zgodziła. Nielegalną misje czas zacząć.
-oh... ale że tak teraz?
-no tak zapomniałem.
Ściąga z ramienia mój płaszcz i narzuca go na mnie.
-tak lepiej, jesień ci nie służy.
-lightwood nie mam koszulki daj mi ją ubrać.
Rzucam na niego płaszcz i szalik poczym idę po koszulkę. Gdy ja zakładam sekundy później znów zostaje owiniętą szalem o przyjemnym zapachu. Porządnie się ubieram i ruszam za alekiem. Ten narzuca na siebie skurzanej kurtkę i bierze swoją torbę. Biorę od Jace'a jego czapkę bo wiem że będzie marudził na zimno. biorę torbę i żegnamy się z maryse informując że wrócimy za parę dni. Ona liczy że będziemy mieć jeszcze lepsze kontakty z podziemnymi ... na aniola.
W moich ustach ląduje kanapką ktoś wcześniej zrobił mi Alek a na jego głowie pojawia się czapka.
-przeziebisz się, i musisz zmienić plaster ja jzu zmieniłam.-sciagam jego poprzedni i podaje nowy. On sobie go zakłada i idziemy dalej.
-jesteśmy nienormalni?
-tylko trochę, ale normalni ludzie są przereklamowani.
Uśmiecham się.
Izzy
Mówcie co chcecie ale ta dwójka, się kocha i trzeba ich tylko uświadomić.
-troszcza się o siebie.
-ja nigdy nie mogłam ruszać jego szalików.
-a mi nie robił śniadania.
-zmieniają się, oboje... Alek nigdy nie był rozkojarzony, zawsze twardy i nigdy by nie pozwolił sobie na bójki i rzucanie mąką.
-teraz się troszczy o nastolatkę której nie cierpi. otulił ja własnym szalikiem. Naprawdę idzie zagładą świata ...
-a oni stwierdzili że ja powstrzymają, jednak nie pokonają Valentina, naprawdę źle się to skończy.
Viccia
Postanowiłam spojrzeć na niego inaczej. Nadal uważam że to dupek ale gdyby nie brać go za wroga a sojusznika którego mało się lubi? Może wcale nie jest taki zły a ja go biorę za takiego bo nie mogę dopuścić myśli że osoba która nigdy nie kochała może być dobrą.
-Alek ja chcę jeszcze słodycze mogeeee?-pytam stając przed,y cukierni. Wypuścił powietrze ze świstem i ruszył do drzwi.
Może naprawdę jest inny?
Alek
Viccia nie denerwowała mnie jak zawsze. Starała się być miła i nie wczunała wojen chodź rano uderzyła mnie w nos. Nie miałem ochoty stać w tej cukierni tylko mnie drażnił ten zapach a raczej zmieszane zapachy, na dodatek mam alergię na pistacje. Dziewczyna wzięła sobie cukierków a ja zacząłem kichać jak opętany. Widząc to uniosła mój szalik i zatkała mi nim usta.
-wiem że jesteś uczulony na pistacje izzy cię zdradziła, oddychaj przyciskając to do ust a nie będziesz mi tu kichać.
Podchodzi do lady przez co byłem zmuszony iść za nią. Płaci za cukierki i żelki poczym wychodzimy. Ona jadła naprawdę dużo słodkiego. Nienormalna nastolatka z zaburzeniem ADHD. Jednak odkad zaczelismg naprawdę współpracować tworząc plan zacząłem ją lubić. Wykazywała się dużą wiedzą i sprytem, łączyła fakty zanim dokończyłem zdanie. Nie dziwię się matce że ja tak lubi i chce pokazać clave. Czy każdy kosmita taki jest?
Nawet jeśli promyczek mnie wkurza to nie umiem się na nią gniewać, Jace mówił mi że niby się w niej zakochałem ale błagam ja nie mam uczuć. To co odczuwam to sympatią a nie miłość.
Przeżuciłem jej szalik kolejny raz a ona wystawiła torebkę ze słodyczami. Miała w nich Pocky.
-kiedy ty je zgarnęłaś z półki?
-wiem że je lubisz ją też je lubię, wzięłam jagodowe Weź jak chcesz.
Wymruczała marszcząc nos od zimna.
-no i gdzie masz czapkę, mówiłem że się przeziębień, nawet kosmici muszą być chorzy.
Ściągam swoją i wkładam jmna jej głowę
-ale teraz ty będziesz chory-jęczy a ja ściągam jej szalik i ponieważ jest naprawdę długi zaplątuje go sobie i jej.
-teraz już nie marudo.
-nie znoszę cie-mruczy pod nosem tym razem marszcząc brwi
-tak? a ja myślałem że jednak trochę mnie lubisz.
Wystawiam język a ona pstryka mnie w czoło.
-pierdol się byle beze mnie.
Nachylam się i nie mogąc powstrzymać przygryzam jej płatek ucha. Dziewczyna podskakuje i obraca się do mnie.
-kretyn, napaliny debil lecz się Lightwood.
No dobra nawet jej przekleństwa są sexowne i ja się sobie nie dziwię że mi się podoba... wizualnie... i mnie podnieca... wizualnie... a najgorzej jest w nocy.. Jak się na mnie kładzie.
Na anioła co ja robię z życiem.
-jestem zdrowy, mogę cię nienawidzić ale nadal jesteś potencjalnie ładna kobietą, więc potencjalnie jak każdego faceta mnie podniecasz.
Przykłada dłoń do czoła. Uwielbiam wprowadzać ja w stany zażenowania.
Wchodzimy do bloku Bane'a, i gdy stajemy przed jego drzwiami ta stoję na schodku i kładzie ręce na moich ramionach.
-potecjalnie mój ojciec nie lubi mocuh wrogów... więc bacz grzeczny.
Całuje mnie w policzek a następnie zabiera moja część szala i wchodzi do środka.
Zdziowna znów łapie się za policzek i rumienię. Ona naprawdę jest nienormalna...
I chyba to mnie w niej kręci najbardziej.
Może Jace ma jednak rację i wcale jej nie nienawidzę?
Ale to tylko sympatia, nie miłość... nawet jeśli lubię spędzać z nią czas i patrzeć jak się uśmiecha... To TYLKO SYMPATIA.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top