-021-
Kolejny łyk cieplej czekolady.
-nie podoba mi się że nosisz jego szal, powinnaś chodzić w moich ubraniach.
-jest przyjemny w dotyku i ładnie pachnie, nie możesz go ruszyć bo go lubię... nie koniecznie właściciela ale jego szalik już tak.
Czyli Sebastian jednak jest taki jak sobie go wyobrażałam. Może w mojej wyobraźni jest chamski dla innych ale dla mnie był miły, nawet jeśli dwa razy przedziurawił mi rękę a jakiś demon zrobił mi przez niego pamiątkę.
-jesteś dziwnie wesoła o co chodzi?
-poznałam pół demona który jest taki jak sobie go wyobrażałam.
Spojrzałam w dół i się zarumieniłam. Ciekawe czy miejsca od pasa w dół też są takie jak w moich naprawdę złych marzeniach.
-wiec mnie lubisz?-pyta przeczesując włosy. Uśmiechł się jak zwycięzca
-lubię... Sebastian po co jest wam kielich?
-po to samo co potrzebujemy ciebie. Próbujemy przyzwać anioła, Valentine chce przywrócić moja matkę do życia Przy okazji chce też pozbyć się zła ze świata... lecz nawet kilkanaście lat temu gdy stal już nad jeziorem w Alicane nie udało mu się wezwać anioła, brakowało czegoś. W księgach pisało coś jeszcze... o świetle który pokona nawet mrok...Mieliśmy magiczny kamień i świecił pod dotykiem łowcy ale to nie było to,. w tedy spojrzał w gwiazdy i zobaczył dwie które spadają z nieba, jedną się zatrzymała w połowie ale druga leciała dalej... zrozumiał że to o to światło chodzi i w ten dzień pojechaliśmy u wybrzeza wioski nimf. Wyczułem magiczna energię i to byłaś ty, pomogliśmy wam uciec unikając łowców.
-wiec... dlatego jestem potrzebna?
Sebastian łapie moja rękę.
-masz rację że podziemni nie wszyscy są źli i nie wszystkie demony to potwory, dlatego chcemy się pozbyć zła. Mam nadzieję że nam pomożesz, chcemy się przysłużyć clave żeby akceptowali nas.
Mówi niemal radośnie i wrzuca mi pianki do czekolady.
-sebastian skoro twój tata wiedział że nie zaakceptuja was jako demona i pół demona to po co... was mutował?
-to żadna tajemnica, chciał doskonałych łowców pozatym miał też umowę z potężnym demonem. Pierwszy byłem ja i jeszcze jakiś chłopiec ale nie pamiętam kim był słuch o nim zaginął. Ja dostałem krew demona a on upadłego anioła. Wyszliśmy perfekcyjnie i tak jak ja władam nad każdym demonem i nie poddaje się urokom tak on może sterować upadłymi i demonami. Jest potężny jeśli nadal żyje. Tak czy siak moja siostra jako pełny demon wyszła gorzej niż my pierwsi ... nie ważne póz jej był Jace, jemu podano krew anioła i na końcu clary, jest jedyną demonem ale nie jest tak silna jak ja czy Jace. Poprostu nie wyszło.
-czemu mi to mówisz...
-bo jestem w tobie zakochany. -caluje mnie w czoło-to ci że nikomu nie powiesz izzy wie, jest twoja parabatai o dziewczyną mojej siostry, nie jesteś taka nie wydasz nas clave.
Miał rację... nie byłam taką. Pozatym on faktycznie wydaje się być miły i kochany.
Oparłam się o jego tors i dopilam czekoladę. Sebastian wypił swoją i zaczął masować mój kark.
-rany ale ty spięta
-musze być czujna pozatym jak jestem w tej formie jest ciężej...
-a ciepło ci chociaż? wiesz ja jestem..
-zimny? wiem że jesteś pół demonem i wieje chłodem ale nie przesadzajmy.
-mhm .. ej jak to jest przyjaźnić się z izzy nie rozumiem jak ja znosisz.
-mhm wiesz jak się zdenerwuje, nie proszę o wodę. Ostatnio wkurzył ja brat a ja chciałbym. szklankę wody.. przyniosła mi kostki lodu i powiedziała czekaj, a gdy wychodziła kopnęła w szwkę.
Zaczął się śmiać... więc przyjaźń z demonem jest lepsza niż nienawiść z alekiem, nieźle.
Wróciłam do instytutu i wszedłam na Aleka. tym razem w locie złapałam księgi i spojrzałam czy nikt nie patrzy a później spojrzałam na niego.
-przepraszam
-nic się nie stało.
Oddaję mu księgi i znikam w korytarzu.
Kiedy jednak widzę łowców dziwnie na mnie patrzących zmieniam trajektorię ruchu i ląduje w bibliotece na szarym końcu. Zauważam Aleka który coś opracowuje. Siadam pod stołem tak by mnie nie zauważył i ściągam jak jakiś kot że stołu kartkę gdy nie widzi. Uważnie ją czytam. To plan Valentina ale nie wygląda jakby miał pokonać zło a zniszczyć... demony. Podskakuje przerażona ta wizja i udeżam w stół. z jękiem upadam całkiem na ziemię i zauważam jak Alek się schyla.
-promyczku
-skad to masz?
- nie twój interes.
Mówi zły i wyciąga mnie spod stołu. mruze oczy i wystawiam papier.
-to jest prawdą?
-znalazłem to, on chce zabić wszystkie demony i zamknąć piekło, wiesz co to oznacza?
-że każdy z krwią demona umrze a łowcy nie będą mieli co robić? wiesz co jest gorsze? że prawdopodobnie zostanie zachwiana rownowaga dobra i zła, to oznacza że dobro będzie góra a później nastąpi gwałtowny spadek przez narodizny nowego zła na którego nie znajdziemy sposobu.
-inaczej valentine chce bigosu a tworząc nowe mocniejsze zło skoro tamto pokonaliśmy z taką łatwością chce też nowym złem otworzyć starte skończy się apokalipsa i którzy bramy nieba i piekła zacznie się chaos a cały świat i to co stworzyliśmy zapadnie się pod sobą. myślę że on chce zmusić Boga do powrotu do nieba.
-bogu nie istnieje oddał ostatnia cząstkę siebie i jest wszystkim co strorzył tworząc nas usunął samego siebie teraz działa jako wszechświat potrafi jeszcze sprowadzać swój gniew sterując aniolami ale nic więcej.
-jaką ty wiarę wyznajesz... Nie wSne cokolwiek on chce zrobić chce usunąć ten świat, podejrzewam nawet że on chce coś przywrócić ale się nie da...
-może swoją żonę?
-Jocelyn Fairchild? niby dlaczego?
-jaki ta która urodziła demona i pół demona powinna być skazana na piekło ale jej serce było dobre więc wylądowała nigdzie... jest częścią wszechświata... on chce wejść między bramy...-oświeciło mnie. Złapałam się za głowę.
Mam nadzieję że Sebastian o tym nie wie... nie może wiedzieć. Nie mógłby być tego częścią, nie mógłby być takim potworem pozatym... jest tylko pół demonem jego siostra by przeżyła ale nie on!
Zamykam sobie usta dłonią i ruszam do księgi o przyzywania stwórcy pół aniołów. Tego anioła było najłatwiej przyzwać. Jednocześnie to najsilniejszy anioł w niebie, spełniający jedno życzenie. Spojrzałam na obrazek.
Świecil się ... był jak gwiazda. Spojrzałam na Aleka.
-musimy znaleźć wszytkie przed nimi. Został miecz i lustro.
-i światło, dziwne bo nie dał nam tego daru.
Zamykam oczy .
-musimy znaleźć miecz jeśli ukryjemy większość darów nie będą mogli go przyzwać. Alek gdzie jest miecz?
Zabrał mi księgę i odłożył ja.
-u drugiego strażnika...
-nie ma drugiego strażnika.
-oh przyznaj że anioły lubią mieszać i robić pod górkę
Zamyka mnie między regałem z książkami a sobą. Rumienię się jak cholera i patrzę na jego usta.
-wiec kto może być strażnikiem?
-zauważ że jocelyn wiedziała za dużo, miała kontakt z pewnym aniołem litry dał jej informacje, jestem pewny że nie powierzyła miecza podziemnym a tym którzy nie mają w sobie krwi demona czyli...
-nimfą... albo łowcą ale skoro łowcy maja lustro
-mamy lustro?
-jeziiro jest lustrem wyjaśnię ci później, są trzy dary, łowcy maja lustro nimfy miały kielich więc został tylko jeden gatunek który nie ma w sobie krwi demona...
-ludzie.
Wyślizguje się spod niego i wyciągam telefon.
-opisz mi ten miecz jak wygląda
-złoty, duży, ma nasze znaki i symbole oraz napisy po łacinie ... taki-wystawia książkę przed siebie a ja zamykam oczy.
Widzę dokładny obraz tego miecza i po chwili mam odpowiedź.
-ludzie są trochę głupi ale cenne rzeczy chronią bardzo dokładnie a czarownicy potajemnie jeszcze chronią ludzi. Jest jedno muzeum byłam w nim między finałami grand prix...
-co?
-nie ważne, była. w tym muzeum, jest najlepiej chronionym na świecie, była wystawa ... i Exkalibur. Posłuchaj jestem pewna że to miecz prawdy...
-pierwornie miał wyłonić władcę...
- tak a jocelyn go wbiła znów w skałę, jestem pewna musimy się włamać do muzeum.
-kobiety czasem jak słyszę twoje pomysły... a clave?
-oboje wiemy że dziennie łamie tyle zakazów że ty przez całe życie tyle nie złamiesz. Chcesz zyskać szacunek matki?
Jego oczy się powiększyły i w jednej sekundzie znalazł się przy stole.
-zrobimy plan, teraz, złamanie kilku zasad to nic gdy mamy zdobyć ważna rzecz.
-tak myślałam. zyskasz w jej oczach zdobywając dar anioła, muzeum będzie strzeżone przez magię tym zajmę się ja... musimy stworzyć plan będzie nam potrzebna do tego izzy i Jace, oraz mój tata będą nas kryć.
-wiec tak to jest zadawać się ze złymi osobami... czyli robimy napad na ... muzeum na anioła... W co ty nas wpakowywujesz.
-wiesz może lepiej jak nie będziemy teraz zwracać na siebie uwagi... żadnych kłutni ani bujek
-spoko mogę cię jeszcze terroryzować w moim pokoju zaraz po narysowaniu runy ciszy. Nikt nas nie usłyszy.
-brzmi to jak propozycja a niżeli groźba.
-nie ważne... to jak obrabujemy muzeum?
Izzy
2 dni później
Alek i moja parabatai zachowywali się dziwnie. Milczeli się mijając nie zwracali uwagi nawet gdy Jace wparadował w stroju jednorożca do kuchni. Zwyczajnie skończyli jeść bez słowa i się rozeszli. Gdy nikt nie patrzył jednak znikali w oraznerii i wypełniali papiery.
-z nimi coś jest nie tak.
Mówi Jace stając kolo mnie. Ta dwójka często na siebie wpada przez co papiery legaja w gruzach lubią te same drogi są bardziej podobni niz myślą.
-coś ewidentnie jest na zaręczyny, nawet Maryse była zdziowna że nie musi kupywac bandaży.
Viccia zbierała papiery które wywrócił Alek, już prawie miała go uderzyć ale się powstrzymała i zaczęła grzecznie zbierać teczki. Alek podał jej resztę rzeczy i ruszyli. Chcieli wejść sobie w drogę i tak parę razy aż w końcu każdorazowo z nich wybrało inna drogę. Viccia zrobiła jakiś ruch z tyłu dłonią a Alek to zobaczył. Gdy postawiła papiery znikli oboje.
-wiedziałaś że mają tajny znak?
-to byl znak i podejrzewam że oznaczał kuchnie. Idziesz ze mną.
Ciągnę brata za rękę i wchodzimy do kuchni gdzie Viccia wyciągała kawę a Alek stał z kubkami. Gdy tylko nas zobaczyli odsunęli się i zamilkli.
-no nie kurwa to już przegięcie.
Jace załamuje ręce a policzki Vicci robią się czerwone. Dziewczyna zabiera kubek i podaje kawę alekowi.
-czy wy możecie wyjaśnić co się z wami dzieje?-pytam nieco wkurzona.
Viktoria
Spojrzałam na nich i w milczeniu wrzuciłam nam pianki.
-ale co ma z nami być?
Pyta Alek. Czy to dziwne że zachowujemy się jak ludzie?
-nie mówiliście nic o zawieszeniu broni.
-przeciez zachowujemy się normalnie, prawda Lightwood?
-prawda promyczku.
Podaje mi mleko i siadamy przy stoliku zlizując piankę z góry.
-nie krzyczycie na korytarzach, nie bijecie się nie trzeba kupywać bandaży i spicie w jednym łóżku bez problemów. Ja wiem że się boi ok... ale nie wypominasz jej tego coś jest nie tak.
-wszyrko jest na naturalnym porządku dziennym zachowujemy się jak na nasz wiek przystało.
-u was to nie możliwe! wy widząc siebie reagujecie agresją. Dla was odległość 2 galaktyk po różnych stronach wszechświata to za mało
Ja się tu nie prosiłam zostałam zesłana z centrum wszechświata po chuj wie co.
-jesteście dziwni, unikajcie się i staracie się na siebie nie patrzeć a gdy już to robicie to gdy nikt inny nie patrzy i wyglądacie jakbyście przeprowadzali rozmowy telepatyczne.
Spojrzałam na Aleka a on na mnie "co ona bredzi?" to mówiła moja mina a jego "nie zbyt wiem ale nie ma racji"
-o widzicie? właśnie teraz tak robicie, czy wy ukrywacie związek? Jace ja ci mówiłam że się zacznie od nienawiści a później jeszcze spala niebo!
-ja nadal twierdzę że zbliża się koniec świata -mowi upijając łyk herbaty która na wet kiedy nie wiem zrobił.
Spojrzałam na wroga znacząco. "nie dużo się pomylił" To była znów moja twarz a on tylko kiwł.
-jace dlaczego my nie umiemy mówić po mimice twarzy.
-a jak mówiłem że te gnojki są w spisku nie słuchałaś. Są tacy sami tylko Alek jest bardziej zimny a ona uczuciowa.
Jace wydaje z siebie coś jak popruk niezadowolenia. Popijam kawe i odchylam na krześle.
-co wam znów nie pasuje?
Alek wymachuje ręką robiąc bliżej nie skoordynowany ruch. Szturcham go w ramie żeby się ogarnął a on jedynie posyła mi oczko i wyciąga kartkę i długopis.
-mam pomysł a gdyby poprosić Magnusa o stworzenie fiolek zmiany?
-po co wam to?
Ignoruje izzy i pisze liczbę.
-tyle?
-za dużo, normalnie po 3 nam nie będą potrzebne ponieważ bezpośrednio musimy to zrobić my.
-dlaczego?
-fiolki zablokują runy
Mówi a Jace pojawia się przed nami wściekły.
-wyjasnie mi ktoś co wy planujecie?
-coś ważnego i będziecie nam potzrebni-mruczę a izzy wystawa dłoń do jace'a.
Jej triumfalny uśmiech jest tak straszny że się chce modlić.
-dawaj te dychę mówiłam że coś zrobią i jeszcze nas w to wplatają
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top