-013-
Sykłam z bólu odwracając głowę. Alek zażywał moja ranę na udzie.
Przez naszą walkę dotarliśmy do zbrojowni tak więc w mojej nodze było kilka sztyletów do rzucania za to on miał rany cięte od miecza które udało mi się szybciej zszyć. Mieliśmy znów rozwalone nosy. Miałam plaster na policzku i nosie podobnie on na brwi i nosie. Wyglądaliśmy komicznie jakby zaatakowały nas demony a to tylko my.
-nie rozumiem dlaczego nie działa na nas iratze.
Mówi kpiącym i sarkastycznym tonem.
Nakleiłam na jego szyję plaster a klatkę piersiową zaczęłam bandażować. Skończył Szyc ostatnia ranę a ja wzięłam zapinkę i położyłam dłonie na jego piersi poczym zapiełam ten cholerny bandaż.
-znow się pobiliśmy
Mówię wzdychając. Byłam zawiedziona swoim zachowaniem. On też nie wyglądał jakby to był szczyt dumy. Oparłam czoło o jego klatkę a on delikatnie objął mnie ramieniem które też miał w bandażu, podobnie co ja.
-wiec tak to jest gdy leczysz rany po ludzku.
Mówię nieco zaskoczona że nasze rany się niczym nie goją nawet moim eliksirem.
-troche boli co nie?
-dziwne że moje eliksiry nie działają.
-zawieszamy broń i idziemy jeść? trening mamy za sobą.
-masz na myśli mordowanie się w większości częściach instytutu?
Kiwa głową a ja przypominam sobie o teczkach które pewnej od godziny leżą w tamtym miejscu. Oboje wychodzimy z dość czego miejsca pobytu i idziemy po teczki które już dawno leżą na biorku na dole w którym mieliśmy zostawić torby. Zerkam na niego a on na mnie i później się rozdzielamy. Tak żeby nie wzbudzać podejrzen. Siadamy w kuchni.
-to jakie rzeczy mieszamy teraz?
-mam ochotę na coś słodkiego i słonego zarazem.
Oczy Aleka rozbłyskują a chwilę później wyciąga Pocky. Japońskie paluszki w polewie owocowej bądź czekoladowej w różnych smakach. Cholera jadłam je za dziecka. No i grałam w dość dziwna grę z Ericem i za każdym razem wygrywałam bo nie wytrzymał patrzenia mi w oczy i brnięcia dalej po patyczku.
Otuż gra w Pocky jest łatwa, można grać w kilka osób ale minimum 2 obie osoby wkładka koniec paluszka do ust i zaczynają grać tak długo aż usta się nie zetkną a w tedy patrzą kto zjadł więcej poza linia połowy paluszka, jeśli jednak jakaś osoba nie chce aż dobrnąć do tej części poprostu odwraca głowę. Ja jeszcze nigdy nie przegrałam bo Eric zawsze panikował. Dlatego też nigdy się nie całowałam.
Biorę paczkę i otwieram jagodowy przysmak, Alek bierze jedno i wkłada końcówkę przysówajac się do mnie.
-nie ma mowy Lightwood, ja nie przegrywam a nie wyglądasz mi na panikujacego Erica który nie dotrze do moich ust. Nie chce się całować tym bardziej z tobą, tym bardziej jeśli to ma być mój pierwszy raz.
Patyczek wypada z ust Aleka.
Alek
Stanęłem osłupiony to niemożliwe... nie całowała się nigdy? Wygląda na śmiałą i pewna ruchów zakazdym razem nawet jak kradlismy motocykl, była pewna ruchów. Więc mój promyczek się nie całował... momet stop nie mój... i przecież ona ma nadal malinki na szyji nie możliwe żebyś IE nie całowała.
Bierze patyczek i zanuża w jogurcie. Błyszczące usta pomalowane jagodowa pomatką zamknęły szczelnie fragment patyczka. Spojrzała na mnie. Rumieńce na twarzy po walce podobnie jak plaster na policzku i nosie ozdabiał jej twarz, nie wyglądała na pobita a jakby to byk jej makijaż który miał ją zrobić jeszcze słodszą.
-powiedzmy że mój pierwszy pocałunek chce przeżyć w wyjątkowy sposób z wyjątkową osobą.
Zadrżałem. Więc ona chce tej przysłowiowej magii. Nie znam tego nie kochałem, nie kocham oraz nie pokocham.
Jej blada dłoń złapała mocniej opakowanie jogurtu i znów zaniżyła patyczek. Blond włosy spięte w luźnego warkocza obowiazowo wypuszczone dwa kosmyki. Blada cera przez co mocniej widać było mocno jej duże oceaniczne oczy z długimi rzęsami którymi trzepotała niewinnie. Wyglądała bardziej jak zbuntowany mały kociak niż dziewczyna która osobiście właśnie dała mi łomot. Delikatne rysy twarzy, różane usta tak zdecydowanie wyglądała jak niewinny aniołek. Który mnie wkurwiał i wywoływał wojnę nie tylko ta między nami a między moim sumieniem nienawiścią a dziwnym podnieceniem gdy podczas walki się ocierała prubujac uderzyć znów w mój Już dość skrzywdzony nos.
A ta mała wtedota którą mam ochotę rozszarpać i która robi ze mną takie coś nawet się nie całowała.
Viki
Obróciłam się do Aleka i wystawiłam pudełko z przekąską.
-alek...
-słucham...
-jesteś nie obecny dzisiaj ...
-wybacz ... myślałem, niziołku...
-hej nie jestem niską mam 167 cm
-a dziwnym trafem wszyscy łowcy są wyrzsi niż ty.
-pieprz się byle beze mnie.
Syczę na niego. Wszak całą noc dogryzalismy sobie ale nie biliśmy, jednak oo tak długi zawieszeniu broni szlak nas strzela.
Ten odwraca wkurzony wzrok i bierze jedną ręką patyczek, później słyszę tylko chrupanie.
-czemu tak lubisz jagody?
-kojarza mi się z czymś, nie do końca wiem z czym ale nad tym pracuje.
-wspomnienie?
Kiwam głową i zauważam izz która wchodzi do środka. Bierze ode mnie patyczek i podobnie co brat zaczyna go chrupać.
-Jace znów się pojawia z nowymi malinkami, coś mnie intryguje, nie mówił że ma dziewczynę
W tedy podnoszę wzrok i się uśmiecham.
-chyba chciałas powiedzieć chłopaka.
-co?
-oh błagam cię widziałam jak obczajają tyłek Aleka, zwraca uwagę na ubiór ostatnio jeszcze bardziej niż zawsze, lubi chodzić na zakupy i rozmawiać z dziewczynami dodatkowo potrzebuje dziwnym trafem zawsze Izy bo się z nią rozumie lepiej niż z nieczułym lightwoodem który obcieka byciem hetero. Nie mógł ci powiedzieć że mu się podobasz bo jesteście w tej całej więzi patabatai, czytałam o tym. Parabatai nie mogą być razem co jest głupie moim zdaniem. Uprzedzając nie musiałam usłyszeć od niego że jara go młody Lightwood ponieważ widziałam jego wzrok chociaż odkąd zniknął mój przyjaciel coś się zmieniło. Swoją drogą ciekawe gdzie jest Eric...
Mówię bardzo szybko a oni patrzą po sobie.
-ja naprawdę mam dość nawet mój przyjaciel na mnie leci.
-my na ciebie nie lecimy, ona bo to twoja siostra a ja bo jesteś debil Lightwood.
Zauważyłam że gdy nie jesteśmy sami mówię do niego nazwiskiem.
-promyczku jedyną głupia osoba w tym pomieszczeniu jesteś ty.
-mylisz się nie mogę być idiotą bo ty stawiasz za wysoki poziom w byciu głupim.
Ten mrózy oczy i zaczyna szukać jakiegoś smakołyku. Izzy siada na przeciwko mnie.
-zawieszamy broni jest podczas posiłków?
-oraz wypełniania pracy, trochę by to wkurzyło osobę która byśmy przesłuchiwali a niezgoda była by problemem pozatym gdy mamy określony cel się nie kłócimy, bardziej do metod.
-a treningi?
-a gdzie masz tam niezgodę dziś robiliśmy taki trening że oboje wyglądamy jak po starciu z demonem.
-przypomiałam kto zaczął.
-ja, bo mnie wkurwiłeś, w sumie wkurwia mnie nawet twoja twarz ... i te krzaczaste brwi.
-jesteś płaska
-ona ma takie cycki jak ja aleku, a ja nie mam małych piersi.
Chłopak przegrał, miał za mało czasu na ripostę.
-jace pewnie jest u swojego chłopaka jak przypuszczam a skoro on nie jest tu oznacza że może być podziemnym albo przyziemniaczkiem.
-jace pachnie znanym mi zapachem ale nie wiem zbyt jakim jest jakiś inny.
Mruczę a Alek siada z kubkiem lodów. Uśmiecham się jak nienormalna i biorę od niego łyżkę pozczym zaczynam jeść razem z nim. Izzy patrzy z niedowierzaniem.
-jedzenie serio zbliża ludzi.
-nie poprostu kochamy jesc-mowie a Alek odrywając się od kubełka lodów z uśmiechem oświatcza.
-pozatym obujemy mieszać jedzenie dość dziwnie i smakuje nam, lubi kanapki z dżemem i masłem orzechowym. Lubimy to samo jedzenie, to temat w którym możemy się dogadać.
-podobnie chyba jak praca-mowi izz a ja muczac chrupki z wczoraj jem je z lodami.
-tak szczególnie gdy się je słodycze z mięsem.
Przypominam sobie jak zmierzaliśmy kurczaka z czekoladą. Alek się zaśmiał i wyciagł ser. I to zaczęliśmy jeść garściami.
-gdzie wy to.miescicie jak jesteście tacy chudzi... z innej strony dizs bez przerwy półtora godziny napieprzaliście się i wyglądacie tak. Czemu nie wyleczycie tego?
-próbowaliśmy.
Moczę ser w lodach i pokazuje alekowi ten zmruzjac oczy robi to samo i smakujemy kolejnej mieszanki.
-smaczne... Trzeba się dowiedzieć z kim jest Alek, jeśli to przyziemny będą kłopotu demony śledzą nas wszystkich... Leo dzwonił i mówił że wokoło klubu się zaczynają kręcić. Nawet podziemny jest zagrożony a co dopiero człowiek.
-wydaje mi się że one czegoś szukają i to coś musi zosatwiac zapach za którym idą, i nie sądzę że to my bo były by tu już dawno
Kiwam głową na boki.
-clave jak się dowie że Jace się spotyka z przyziemnym i to chłopakiem będzie miało problem, wymażą mu pamięć a on zapomni wszystkiego będzie jak warzywo, nie życie tego nikomu
-no proszę dać wam jedzenie a się dogadacie.
Teraz Alek kiwa głową na boki z pomrukiem.
-clave się nic nie podoba...
Alec potwierdza moją tezę a może to była hipoteza bardziej? No nic. Zgadzał się mimo że je tak ubustwia.
-ale prawo nawet surowe to prawo. Nie bez powodu to robią chcą chronić wszystkich.
No i się zaczyna.
-nie ważne jakie prawo byle by prawo, Lightwood słyszysz siebie?
-trzeba umieć złamać nie i ponieść konsekwencje promyczku.
-odechciało mi się jeść i chyba Pocky z jogurtem się cofają do gardła... idę jak najdalej od ciebie,. skoro twoja matka dała mi przyzwolenie idę w odwiedziny do ojca i chłopaka
Oboje unieśli głowę w zdziwieniu.
-CHŁOPAKA?-spytali mnie a ja pokiwalam głową i wskazałam na malinki.
-Chodzę z Leonem i trochę go poniosło, myślicie że czują to bluza.
Poczym bez słowa wychodzę na korytarz.
Izz
zobaczyłam jak oczy mojego brata robią się jeszcze czarniejsze i zimne niż zawsze. Zadrzałam nieco przerażona i odsunęłam się.
-Alek czy ty jesteś zazdrosny?
-no gdzie popierdoliło? tylko spójrz cieszy się jak głupia z malinek i pędzi do podziemnego, zamiast znaleźć sobie faceta tutaj i być prawdziwa łowczynią a jest dobra w te klocki.
-z doswietczdnia wiem że tak wygląda zazdrość, pzoatym on się w nią wpoił i to jej decyzje nie ważne czy jest do ta łowczynią to tamten świat woli... pozatym to dla niej nowe dlatego może się cieszyć z malinek, wiem z doświadczenia że kobiety kochają pocałunki w szyję, a ona lubi jeszcze coś.
Chichotam a on zaciska dłoń na widelcu.
-nie zmienia to nic że powinna być tu wziąść ślubni urodzić dzieci.
-jakiś ty nie chcesz wziąść ślubu, nie mów tak jakbyś chciał się z nią żenić. A jak wolisz patrzeć jak ściska się na twoich oczach z innym to znajdę jej chłopaka tu. Potrafię udowodnić?
-udowodnij sobie co chcesz. Poprostu mnie to wnerwia.
-że ktoś jest szczęśliwy?
Pytam chodź nie oczekuje odpowiedzi poprostu wychodzę.
Viktoria
Wtuliłam się w jego ramię i spojrzałam na budkę ze słodyczami. Leo nie lubił słodyczy ale z chęcią kupywał je mi. Uśmiechnięta szłam po parku z nim za reke wcinając słodycze.
Dziwne nie czułam tej magii idąc z nim za rękę... w sumie odkąd jestemsy w związku czyli parę dni nie czuje jzu ekscytacji że spędzania z nim czasu.
W pewnym momencie czuję zapach siarki. Odwracam wzrok i zauważam psy gończe. Wyciągam moja kulkę która zamieniała się w łom, izzy się postarała.
Leo jednak odsówa mnie w tył i każe się nie ruszać.
-leo nie ... ja dam radę.
-nie pozwolę na to.
-leo...
W jego stronę leci strzała, wyskakuje przed niego i w dokładnie to samo miejsce co dawno temu wbija się przebijając na wylot. Czas zwalnia a ja patrzę na złotą strzałę pod moim łokciem. Obracam się do Leona który dostaje w klatkę piersiową. Nie zważając na ból klękam obok niego i łapie za twarz.
-Leo nie proszę... nie teraz, nie umieraj błagam nie!
Zaczęłam powstawać słowa a koło mnie stanął demon.
-nie jest dla ciebie pani gwiazd... mój pan się tobą zajmie jeśli się zgodzisz go zosatwiac on wyleczy tego chłopca i zabierze mu pamięć o tobie nie będzie cierpiał tak jakby nigdy cię nie znał. Inaczej to go zabije tak jak zaczyna zabijać ciebie.
Strugi łez płyną z moich oczu a krew która modyfikuje z czerwonej robi się czarna, ciało chce się leczyć e nie może.
Widzę w oddali białowłosego.
-to twój pan?
-to mój pan... Daj nam to zabrać, nie jest dla ciebie mój pan ciebie chcę ale daje ci czas, wrony i po ciebie jeśli przeżyjesz.
Kiwam głową wycierając łzy które zaczynają wypalać trawę tam gdzie spadną.
Demony zabrały Leona a białowłosy zniknął. Wyjęłam telefon który dostałam i kliknelam po omacku zielona ikonkę wybierając do wolny numer.
Usłyszałam sygnał, zaczęło brakować mi powietrza a rana robiła się czarna. Owinelam się na kolana a później położyłam na trawie Telefon byk obok. Słyszałam głos. Zdążyłam tylko wyszeptać pomocy bo później poczułam jak płonę...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top