-002-
Ból... znów spadłam z łóżka. Cholera...
Powoli się podniosłam z jękiem poprawiając ołówki które spadły na moją głowę i zaplątały się w długie włosy. Chyba je zetnę... Czekaj dzisiaj jest drugi dzień kalendarzowego lata a to oznacza...
-PEŁNIA, URODZINY!
Podniosłam się i spojrzałam w lustro gdzie miałam nalepkę z kartką oznajmiający że dziś 24 czerwca. Spojrzałam na mój manekin ubrany w strój. Związałam włosy w wysoką kitkę nie rozczesuje ich jeszcze i podeszłam do manekina.
-Dziś wielki dzień...
Ubrałam ten czarny zestaw i usłyszałam gwizd. Obróciłam się i zobaczyłam czarne włosy z fieletowych końcówkami ... pokryte sporą ilością brokatu jak reszta stroju mojego ojca.
-tato... nie skończyłam...
-przyniosłem ci prezęt. Będzie cię powiadamiał o zagrożeniu. Wiem że jesteś uczulona na złoto więc jest srebrny... i ma twój grawer nawet nie wiesz jak się męczyłem, mam nadzieję że się spodoba. Na dole są gofry Twoje rzeczy są spakowane później je przeniosę do wilkołaków.
Wychodzi zostawiając na półce małe czarne pudełko. Kończę makijaż i zaczynam rozczesywać blodn włosy sięgające do tyłka. Z większości robię zgrabnego wysokiego kucyka a dwa pojedyncze kosmyki wypuszczam z przodu i tworzę małe loczki. Z efektem uśmiecham się i ubieram trampki. Nie lubiłam wysokich butów nie umiałam w nich chodzić, no może w koturnach ale od ... chociaż to ważny dzień.
Zmnienilam buty na moje koturny i zanim złapałam się za prezent wzięłam moja opaskę na udo wypełniona fiolkami bardzo ważnymi dla mnie.
Nie byłam taką zwykłą dziewczyną która kończy 18 lat. Byłam nie określonym gatunkiem którego nigdzie nie mogliśmy znaleźć i odkryć.
Kiedy czuję dużo emocji naraz moja skóra w wielu miejscach świeci się na złoto, gdzie nie gdzie są mocniejsze kropki złota takie jakby to były malutkie gwiazdy przyczepione do mojego ciała, niedawno odkryłam że gdyby je połączyć by tworzyły wiele gwiazdozbiorów. Gdy się zdenerwuje moje włosy stają się gorące i świecą na złoto a gdy płacze również złotą barwą, łzy potrafią wypalić wszytko co stanie im na drodze. No i najważniejsze moje oceaniczne oczy stają się trochę jak słońce... złote i świecą. O ironiio jestem uczulona na ten metal a on mnie nawiedza za każdym razem gdy czuje ekscytację albo wściekłość bądź smutek.
Otworzyłam pudełeczko i zobaczyłam sreckrny pierścionek z grawerem. Uśmiechłam się i zakładając go na palec zbieglam na dół.
-To gdzie najpierw?
-teraz zjesz śniadanie i pujdziesz na spacer... w sumie spotkamy się w moim klubie
Jak powiedział tak było. Zjadłam śniadanie, poszłam na zakupy, wypiłam na mieście kawę wróciłam do domu odstawiłam torby i poprawiłam makijaż poczym zjawiłam się w klubie.
-Nath!-Krzycze stojąc przy barze. On opuszcza niezadowolonych klijetow i spogląda na mnie szykując już drinka.
Natch był 3 lata starszy i miał fieletowo-zielone włosy oraz kolczyk w uchu i wardze. Przyznam był przystojny, może bym się z nim umówiła gdyby nie to że jest gejem. Podał mi drink.
-twoj przystojny kolega będzie tu dziś noc?
-Eric? Tak właściwie to właśnie po niego idę pewnie znów się wtarabanił tym swoim busem-zaśmiałam się i wypiłam do dna.
Tanecznym krokiem przedarłam się do wyjścia a gdy już się uwolniłam z tłumów i wyszłam na dwór zobaczyłam auto przyjaciela. Podbiegłam tam i zobaczyłam Erica. Poprawiał włosy a w tedy poczułam jak ktoś mnie popycha. Obracam się łapiąc na nowo równowagę.
-Uwazaj jak idziesz kretynie!-Krzycze a czarnowłosy się obraca i podchodzi.
-ty mnie widzisz?
Patrzę na niego jak na idiotę. Czarne teczowki wpatrywały się we mnie z zauważalnym zdziwieniem. Zakładam ręce na piersi i oglądam jego twardą sylwetkę, niewątpliwie miał ponad 185 i niezwykle szerokie ramiona, za to wąskie biodra, ideal greckich bogów... chociaż niewątpliwie był blady jednak nie tak jak ja.
-niby czemu nie miałabym?-rozbie groźna minę a chwilę później słyszę nawoływanie.
-ALEK!
Chłopak się obraca i odbiega ode mnie. Na plecach miał łuk i kołczan z strzałami. Jaki idiota idzie do klubu z uzbrojeniem z średniowiecza? Czyje dłonie na biodrach więc obracam głowe.
-Eric...
-z kim gadałaś?
-z jakimś idiotą, chodźmy już twój ukochany o ciebie pytał.
Mrugam do mojego wzroku bruneta w okularach. Był drobny jak na 18-sto latka. Cały pokryty piegami, blady ale mimo to przystojny, był człowiekiem i znał swoje miejsce na ziemi kiedy ja nie za bardzo miałam pomysł kim jestem i co tu robię.
Wróciliśmy do klubu i poszliśmy w nasze miejsce opić moje urodziny. Przede mną wylądował kieliszek z kolorowym napojem.
-jakaś kobieta o ciebie pytała, skierowałem ją do miejsca obok kantorku masz tam iść.
Mówi nath a ja kiwam i mówię że za chwilę wrócę. Wymijałam dookoła ludzi i w tedy zobaczyłam tamtego chłopaka z łukiem... szedł do kantorku.
Szybka kalkulacja, tutaj czasem są tacy ludzie i zawsze po nich ktoś sprząta, to mogą być więc ci łowcy którymi straszył mnie za dziecka Magnus. Skoro tak to tamtą kobieta musi być podziemną jak ja czy mój ojciec... Skoro ma broń..
Zbiegłam na dół a cały czas tu zwolnił. Zobaczyłam jeszcze dwie osoby takie jak on ruszające w stronę kobiety która się uśmiechła. Moje oczy rozbłysły na złoto a chwilę później pobiegłam w jej stronę. Przeciskając się przez ludzi w końcu dotarłam do niej, złapałam za nadgarstek i wepchałam do środka zamykając na klucz drzwi.
-poczekamy teraz aż pujdą będziesz bezpieczna.
Uśmiecham się i odwracam do kobiety... jednak zamiast normalnych oczu te jej są zupełnie białe. Kobieta uśmiecha się psychicznie a następnie obraca głową o 360°. Jej ciało się zaczyna zmieniać.
-ja będę bezpieczna ty nie koniecznie-zachichotała i ruszyła w moją stronę.
Mój pierścionek błyska na złoto i migota. To nie podziemną a zmienna, demon posyłkowy.
Cofam się pod ścianę i wygrzebuje fiolkę która sprawia że moja krew nie jest niebezpieczna. Wypijam ją i szukam ostrza... nie wzięłam... O cholera...
Z pod jej spunicy teraz wystaje długi ogon którym jak wściekła wymachuje.
Zobaczyłam jak na drzwiach tworzy się jakiś znak. Kobieta skoczyła na mnie, korzystając z instynktu i treningów łapie jej ogon i zanim go mnie dociera Biorę zamach i udeżam kobietą o ścianę. Ta się podnosi i wbiega na mni przez co wpadamy w puste kartony w dalszej części. Ktoś wbiega do kantorka a ja przewracam demona i przytwierdzam do podłogi, czuję jak w moje biodro wbija się jej ogon i wciska jad. Syczę z bólu i łapie za jej łep poczym łamie jej kark i podnoszę zanim się zregeneruje. Zauważam w ścianie prent ... mieli go usunąć już dawno. Czuje za sobą czyjąś obecność. Podnoszę demona i z okrzykiem bólu nabijam na cholerny pręt. Nie zdążyłam się obrócić bo z bólem złapałam się za biodro a później była ciemność.
Izzy
Zobaczyłam jakaś blondynkę, gwałtownie wstała z krzykiem i podniosła inna kobietę a raczej demona na pręt. On zaczął znikać a dziewczyna jekla z bólu i runęła w dół. Przeskoczyłam kartony i pojawiłam się nad nią. Miała zakrwawioną dłoń a z jej biodra lala się krew
-wiedziałaś? ona ja zabiła bez ostrza...
-Zamknij się ona krwawi... ma jad, musimy iść do instytutu.
Moi bracia pojawili się obok mnie, Alek że zdziwiona miną odszedł bez słowa a Jace wziął na ręce blondynkę i ruszyliśmy do wyjścia. Cholera Maryse nas zabije.
Viktoria
Poczułam coś na moich rękach oraz obecność w moim pobliżu. Otworzyłam oczy i się podniosłam, raniąc nadgarstki urwałam sznur, zeskoczyłem z łóżka i stanęłam za nim. Zobaczyłam Czarne zimne jak lód oczy. To był ten chłopak. Spojrzał na mnie lecz jego mina pozostawała nadal zimna, lodowata... nie rozumiałam.
Wiem tylko jedno, jestem w gnieździe takich jak on i jestem intruzem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top