5.

Wróciłem do domu i postanowiłem coś zjeść, ale że oczywiście nic nie miałem, musiałem jeszcze iść do sklepu. Dzisiejszy dzień był mega chujowy, nie dość, że się źle czułem to miałem wrażenie, że zrobiłem z siebie debila przed tym chłopakiem, zrobiłem z siebie debila na naszej uniwersyteckiej stołówce i do tego zacząłem znowu myśleć o Teresie, która nie wiadomo ile zdradzała mnie z tym całym Willem.

Przytłoczony wszystkim co mnie otacza wziąłem sprzęt do nurkowania i postanowiłem porobić coś co naprawdę lubię. Nurkowanie mnie odstresowuje, to tak jakby inny świat, podwodny świat do końca niezbadany i fascynujący. Gdy byłem już zmęczony usiadłem na pomoście i wpatrywałem się w falującą wodę, słońce powoli zachodziło a ja nie miałem ochoty wracać do pustego domu. Jednak zerwał się silny wiatr i wolałem znaleźć się w bardziej bezpiecznym miejscu niż ten pomost.

Wpadłem szybko do domu i to w samą porę, bo wraz z moim trzaśnięciem drzwi usłyszałem głośny grzmot. Zdjąłem z siebie strój do nurkowania i wszedłem do wanny, napuściłem wodę i zrobiłem pachnącą pianę. Uznałem, że mam chujowe samopoczucie psychiczne więc wziąłem kąpiel z butelką wina, co z tego, że dzisiaj rano zarzekałem się, że nie tknę już alkoholu. Życie jest za krótkie by się ograniczać. Mój spokój wewnętrzny zakłócił dźwięk messengera, to był Jacob z zapytaniem o jakieś notatki z wczoraj, zignorowałem wiadomość i przymknąłem oczy aby się odprężyć.

Gdy już przysypiałem w wannie nagle w mieszkaniu zrobiło się kompletnie ciemno i gdzieś niedaleko walnął piorun, niestety wadą tego mieszkania było to, że przy większych burzach brakło prądu. Włączyłem w telefonie latarkę i owinąłem się w ręcznikiem, jednak musiałem jakoś niefortunnie stanąć, poślizgnąłem się na podłodze i przyjebałem z całej siły głową o kant szafki.

- Ałaaa! - ryknąłem i się podniosłem.

Poświeciłem latarką w lustro i na moim czole po prawej stronie zaobserwowałem dość sporą krwawiącą ranę. Obolały, po ciemku i w ręczniku szukałem w apteczce opatrunku i udało mi się powstrzymać krwawienie. Jak ja teraz będę chodził? Mam chodzić z tym dość sporym opatrunkiem na głowie? Wyglądam jeszcze żałośniej niż zawsze. Z pomocą latarki udało mi się ubrać w bokserki do spania i uprzątnąć burdel jaki zrobiłem w łazience, bo byłem tak przejęty moją rozjebaną głową, że nie zauważyłem, że spadło kilka rzeczy z szafki. Udało mi się trafić do łóżka, położyłem się i patrzyłem na krople deszczu spływające po szybie.

Na drugi dzień zwlokłem się z łóżka i zacząłem szykować na uczelnię, zobaczyłem w lustrze ten opatrunek i od razu humor mi się zjebał. Wczoraj wyglądałem jak menel, dzisiaj...? Muszę jakimiś normalnymi ciuchami odwrócić uwagę od mojej głowy.

Po deszczu powietrze było nieco chłodniejsze niż zazwyczaj, więc mogłem sobie pozwolić na długie spodnie i koszulkę z krótkim rękawem. Wsiadłem do auta i pojechałem na uczelnię. Nikogo z moich przyjaciół jeszcze nie było, stanąłem przed wejściem i zapaliłem sobie papierosa patrząc na wszystkich wchodzących do budynku. Z większością osób z roku jesteśmy tylko na "cześć", każdy się podobierał  w grupki i tak sobie żyjemy. Z daleka zobaczyłem idącego Dextera, chyba mnie zauważył, bo zaczął kroczyć w moją stronę.

- Siema - powiedział trzymając w rękach butelkę z sokiem pomidorowym.

- Cześć, nadal pijesz to świństwo? - zapytałem wskazując na butelkę.

- Cześć, nadal palisz to świństwo? - zapytał wskazując na papierosa.

Wywróciłem oczami i zgasiłem peta. Weszliśmy do budynku i poszliśmy pod aulę. Staliśmy i rozmawialiśmy, gdy nagle jakaś dziewczyna w wysokich butach potrąciła przez przypadek Dextera i takim cudem jego wstrętny sok pomidorowy znalazł się na mojej białej koszulce. Otworzyłem buzię ze zdziwienia i patrzyłem chwilę na plamę. 

- Jak łazisz?! - ryknął Dexter. 

- O Boże, przepraszam! - zaczęła przepraszać dziewczyna. 

- Jak nie umiesz chodzić w takich butach to kup sobie niższe - zaczął się z nią wykłócać Dexter, ale nie wiem na czym stanęła ta dyskusja, bo pobiegłem do łazienki.

To wygląda jak krew. To wygląda okropnie, co ja mam teraz zrobić? Przecież nie będę tak siedział na zajęciach. Próbowałem zaprać choć troszkę plamę po soku, nagle drzwi od łazienki się otworzyły i ujrzałem w nich tego blondyna co wczoraj za jego sprawką tacka z jedzeniem wylądowała na podłodze. Popatrzył na mnie chwilę i, zaczął myć ręce.

- Znowu się spotykamy z łazience - powiedziałem i posłałem mu niewinny uśmiech.

Uśmiechnął się do mnie lekko i jego oczy zawędrowały to na plamę na koszulce to na opatrunek na czole.

- To nie krew - powiedziałem uprzedzając jego pytanie - To wstrętny sok pomidorowy, który wylał na mnie przyjaciel - dodałem. 

- Uwielbiam sok pomidorowy - powiedział.

- Eeee.. Tak w ogóle to jestem Dylan - powiedziałem i podałem mu rękę.

Chłopak odwzajemnił uścisk dłoni.

- Ja jestem Thomas - powiedział i się lekko uśmiechnął - Muszę iść na wykład - dodał po chwili i wyszedł.

Czy naprawdę akurat dzisiaj musiałem go spotkać? Akurat dzisiaj musieliśmy nawiązać znajomość, gdy mam ujebaną koszulkę, opatrunek na głowie, jestem od rana zły a wczoraj wyglądałem jak menel i na jego widok upuściłem tackę  z jedzeniem, do tego powiedziałem, że sok pomidorowy jest ohydny a on lubi akurat ten sok? Czy moje życie to jest jakieś jebane Truman Show? Zatkało mnie z tym sokiem dlatego postanowiłem się przedstawić, aby jakoś zmienić temat. Nagle dostałem smsa.

Dexter: lista na wykładzie!!

Wybiegłem z łazienki i w ujebanej koszulce udałem się na wykład, muszę być na liście obecności bo od niej może wiele zależeć. Gdy tylko wszedłem na wykład wszystkie oczy zwróciły się na mnie i na moją bluzkę oraz czoło. Wykładowca patrzył na mnie chwilę.

- Czy to.... - zaczął wskazując na moją koszulkę.

- Krew? Nie krew. Sok pomidorowy. Pyszniutki soczek pomidorowy - powiedziałem i udałem się do ostatniego rzędu.

- To karma za to, że go obrażałeś - powiedział Dexter gdy usiadłem obok.

- Kogo obrażałem? - spytałem nie za bardzo rozumiejąc.

- No sok - odparł chłopak jakby to było oczywiste.

- Spierdalaj - burknąłem i wpisałem się na listę.

Po wykładzie mieliśmy dwugodzinne okienko, postanowiłem pojechać do mieszkania i zmienić bluzkę. Chłopaki oczywiście pojechali ze mną i umierali ze śmiechu z całej sytuacji, dodatkowo wyśmiewając się jakim jestem nieudacznikiem życiowym, wszystko oczywiście w żartach. Mnie też to już zaczęło bawić, prawda jest taka, że mam takiego pecha, w moim życiu zawsze jest coś nie tak, zawsze się wpakuję w coś dziwnego i po prostu działam na złe zdarzenia jak magnes.

Weszliśmy do mieszkania, od razu poszedłem poszukać czegoś na przebranie.

- Piłeś wczoraj? - zapytał Jacob.

- Piłem i chyba między innymi przez to straciłem równowagę i przyjebałem - krzyknąłem z drugiego pokoju.

- Byłeś na kacu i chlałeś wino? - powtórzył Dexter.

- No tak - powiedziałem i zabrałem mu z ręki butelkę - Miałem lekkiego doła - powiedziałem wyjaśniająco.

- W sumie rozumiem, dziewczyna cię zostawiła - powiedział po chwili Dexter.

- Nie ona mnie tylko ja ją. To ja zerwałem. Zresztą była beznadziejna, dlaczego ja z nią byłem w ogóle - zacząłem się zastanawiać.

- Możemy się nad tym pozastanawiać dzisiaj wieczorem w tym klubie obok plaży. Jutro wolne od zajęć - powiedział Dexter.

Spojrzeliśmy po sobie porozumiewawczo i to wystarczyło, uzgodniliśmy, że wieczorem idziemy na imprezę.


Mam nadzieję, że nie uraziłam nikogo z tym sokiem pomidorowym, jak tak to przepraszam XD
Wróciłam do was, rozdział pojutrze🌈

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top