2.
Rozdział wyjątkowo dzisiaj na prośbę Rozdymkoholiczka ❤️🌈
Nazajutrz obudziłem się koło godziny dziewiątej. Zacząłem się przeciągać w łóżku i planować co dzisiaj będę robil, ale po chwili przypomniał mi się ten cholerny bankiet i automatycznie odechciało mi się czegokolwiek.
Po podstawowych porannych czynnościach postanowiłem sprawdzić czy rzeczywiście tak jak powiedziałem Teresie mam co założyć na dzisiejszy bankiet. Otworzyłem szafę i wyjąłem garnitur. Nienawidzę chodzić tak ubrany, ostatni raz miałem na sobie garnitur również podczas bankietu. Garnitur kupiłem rok temu na ślub mojej ciotki, mam nadzieję, że będzie na mnie dobry. Szczerze mówiąc to nie mam tyle pieniędzy co Teresa i nie mógłbym sobie pozwolić na kupno takiego garnituru z dnia na dzień. Przymierzyłem go i na szczęście był dobry, moja figura nie zmieniła się przez tę parę miesięcy. Gdy byłem w trakcie robienia śniadania osobiście pofatygowała się do mnie moja dziewczyna.
- Hej - powiedziała i przywarła do moich ust.
- Cześć - odpowiedziałem i oddałem pocałunek po czym wypuściłem ją do środka.
- Nie mogę się doczekać - powiedziała szczęśliwa.
- Ta, ja też - powiedziałem pod nosem - Chcesz kawy? - dodałem po chwili.
- Nie, dziękuję już piłam. Za dwie godzinki mam fryzjera - powiedziała bawiąc się kosmykami włosów.
No tak, zapomniałem, że dla Teresy bankiet to jest tak ważna sprawa, że bez idealnie zrobionej fryzury i makijażu nie pójdzie.
- Mhm, okej. A o której się spotykamy i gdzie? - zapytałem.
- Może już na miejscu? Ja przyjadę z rodzicami wcześniej trochę niż wszyscy. Ty przyjedź może tak na dziewiętnastą? - spytała.
Teresa nie posiedziała u mnie zbyt długo, bo stwierdziła, że musi coś jeszcze załatwić. Rzuciłem się na łóżko i leżałem tak przez chwilę zastanawiając się jak będzie wyglądał ten bankiet. Jedyne o czym marzę to aby już wrócić do domu i może niekoniecznie pójść spać ale po prostu.... Po prostu odpocząć.
Nim się obejrzałem nastał wieczór i czas szykowania. Dokładnie uprasowałem garnitur i koszulę, wziąłem nawet krawat (czego nienawidzę) i idealnie ułożyłem włosy na żel. Wyglądałem naprawdę spoko, ale jednak zbyt elegancko, nie jestem fanem takiego stylu. Postanowiłem pójść na piechotę, nie było to zbyt daleko a jednak na pewno będzie tam jakieś wino więc nie mógłbym prowadzić. Szedłem sobie przez miasto i czułem jak delikatny wiaterek muska moje policzki. Dzisiaj było chłodniej niż zazwyczaj, to dobrze bo bym się chyba upiekł w tym garniturze. Gdy doszedłem na miejsce dostrzegłem Teresę, która stała przed lokalem, ubrana była w elegancką czarną sukienkę, która pewnie była warta z kilka tysięcy, wysokie szpilki i miała mocny makijaż. Wyglądała naprawdę pięknie. Na mój widok się szeroko uśmiechnęła i zawiesiła mi na szyi.
- Ciesze się, że już jesteś - powiedziała.
- Ślicznie wyglądasz - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.
Weszliśmy do środka. Lokal w środku był bardzo ładnie udekorowany w kolorach złota i czerwieni, na środku stał szwedzki stół i było już dość sporo gości. Dziewczyna pociągnęła mnie na chwilę na bok i wręczyła kieliszek z szampanem.
- Musimy zrobić dobre wrażenie, bo mój tata chce tutaj nawiązać jakieś nowe współprace - powiedziała przejęta.
Nic nie odpowiedziałem, bo nie wiedziałem co według niej znaczy zrobić dobre wrażenie. Rozmawialiśmy z paroma osobami - znajomymi jej ojca. Ja w większości stałem i się nudziłem, zerkałem na zegarek, wytrzymałem tutaj już dwie godziny.
- Chodź - powiedziała i mnie wzięła pod rękę po czym zaciągnęła do jakichś ludzi.
- Oh Tereska - powiedziała starsza kobieta - Jak ty wyrosłaś.
- Dawno się nie widziałyśmy Pani Evans - powiedziała i się uśmiechnęła - A to jest Dylan, mój chłopak - dodała Teresa, a ja jak człowiek pochodzący z dobrego domu ucałowałem kobietę w dłoń, a mężczyźnie obok podałem rękę. Zaczęliśmy rozmawiać z tymi ludźmi, a raczej Teresa zaczęła, ja stałem z nimi co prawda, ale się nic nie odzywałem i szczerze mówiąc nawet odleciałem stamtąd myślami, gdy nagle usłyszałem swoje imię było to jak kubeł zimnej wody.
- Dylan jest studentem akwarystyki, ale oprócz tego planuje założyć własną firmę, podobną jak mój tata - powiedziała dziewczyna, a ja spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Popatrzyła na mnie porozumiewawczo, a ja grzecznie przytaknąłem i poprosiłem ją na bok.
- Co ty za bzdury gadasz? - oburzyłem się.
- Troszkę ubarwiłam twoje życie - powiedziała beztrosko.
- Kurwa, wstydzisz się mnie? - zapytałem.
- Nie skarbie, ale niech ludzie myślą, że masz bardziej ambitne plany na życie niż praca w jakimś oceanarium - powiedziała dziewczyna.
- Kłamiesz na mój temat nawet mnie o tym nie uprzedzając, zresztą wiesz co ja nie chciałbym być jak wszyscy ludzie tutaj, mi odpowiada życie takie jak prowadzę - powiedziałem i zacząłem iść w stronę wyjścia. Gdy wyszedłem z lokalu poczułem jak dziewczyna mnie łapie za rękę.
- Ej gdzie idziesz? - spytała z wyrzutem.
- Do domu. Nie pasuję do tego towarzystwa i nie mam ochoty tu być - powiedziałem stanowczo.
- Dylan to tylko małe niewinne kłamstwo, które i tak nie wyjdzie na wierzch bo z tymi ludźmi już się prędko nie zobaczymy - mówiła rozhisteryzowana Teresa.
- Sorry, ale to nie dla mnie. Nie nadaje się tutaj i szczerze mówiąc źle się tu czuję, idę do domu - powiedziałem i tak też zrobiłem.
Wkurwiony na wszystkich dookoła poszedłem do domu, zdjąłem ciuchy i założyłem coś normalnego. Ależ mnie wkurwiła ta dziewczyna, niby nic takiego nie zrobiła, ale poczułem się chujowo to tak jakby się wstydziła, że nie mam w planach być jak jej ojciec i, że ja jej na pewno nie zapewnię takich warunków. Już od pewnego czasu czułem się gorzej w jej towarzystwie, ona jest z zupełnie innego świata. Do tego coraz bardziej denerwuje mnie jej charakter.
Nadal zdenerwowany i zdołowany poszedłem na plażę. Usiadłem i patrzyłem przed siebie, chociaż średnio było coś widać, bo jednak było już po godzinie dwudziestej drugiej. Zacząłem bawić się piaskiem, przekładać go z ręki do ręki i zastanawiać się nad własnym (chujowym) życiem, gdy nagle usłyszałem w wodzie jakiś plusk. W pierwszej chwili się wystraszyłem, zobaczyłem, że koło pomostu coś się szamocze w sieci rybackiej. Na początku myślałem, że to ryba, jednak to jakie dźwięki wydawało to coś świadczyło o tym, że to co się złapało musiało być sporo większe.
Postanowiłem podejść i sprawdzić, nie byłbym sobą gdybym tego nie zrobił. Próbowałem wyciągnąć sieć, z wody, ale to co się złapało było za ciężkie i dodatkowo tylko mi opluskało twarz i całe ubranie.
Rozejrzałem się czy aby nie ma nikogo w pobliżu kto mógłby mi pomóc, oczywiście nikogo, ani żywej duszy. Wyjąłem z kieszeni scyzoryk, który miałem przypięty do kluczy aby rozciąć sieć, jednak po chwili tak jakby ucichło i zdobycz przestała się rzucać w sieci. Nachyliłem się nad wodą licząc, że coś zobaczę, latarnia była w sumie niedaleko. To co zobaczyłem przerosło moje oczekiwania, to w ogóle kurwa możliwe, że w sieć złapał się człowiek i tyle minut wytrzymał pod wodą? Szybko rozciąłem sieć i jednocześnie chciałem złapać za dłoń tego człowieka, jednak w dotyku była... Dziwna? Szorstka i miała jakby płetwy? Dotyk trwał może z sekundę, bo po chwili "to coś" zniknęło, a ja zostałem ochlapany wodą.
Nie, ja chyba mam jakieś zwidy. Siedziałem przez chwilę na pomoście i patrzyłem w miejsce w którym jeszcze chwilę temu było to stworzenie. Może ktoś się przebrał za coś? Jednego jestem pewien, miało to twarz człowieka, prawdopodobnie chłopaka. To był chłopak o pięknych rysach twarzy i chyba jasnych włosach... Czy to jest w ogóle możliwe? Co to mogło być?
Od zajścia minęła godzina, a ja nadal siedziałem w tym samym miejscu w przemoczonych ciuchach i zastanawiałem się co to było. Interesuje się stworzeniami podwodnymi, uwielbiam nurkować i naprawdę wiele już widziałem, ale nie coś takiego. To miało twarz człowieka, dziwną dłoń i dość sporo siły. Założę się, że ktoś się po prostu przebrał i może nawet teraz siedzi kilka metrów ode mnie i się ze mnie śmieje, że aż tak się przejąłem tą całą sytuacją.
W przemoczonych ciuchach zostawiając za sobą ślady na pomoście udałem się do domu. Dobrze, że w miarę blisko mieszkam, gdyby ktoś zobaczył, że idę cały przemoczony pewnie by pomyślał, że wpadłem do wody po pijaku lub coś takiego. Po kąpieli położyłem się do łóżka, ale oczywiście nie mogłem zasnąć, przed oczami cały czas miałem tę twarz z wody.
Nie wiem, może Teresa mi czegoś dosypała, a co do Teresy dzwoniła do mnie pięć razy, ale nie odbierałem, niech wie, że jestem zły i przemyśli swoje zachowanie. Już od pewnego czasu miałem wrażenie, że niekiedy pokazuje mi swoją wyższość i nie obraziłem się tylko za dzisiejszy wieczór, ale ogólnie za to jak ostatnio mnie traktowała, ale ona się pewnie nie domyśli nawet. Nie wiem po co nadal z nią jestem, jesteśmy razem od roku i kiedyś taka nie była, a teraz na każdym kroku dostrzegam w niej materialistkę. Moje myśli odnośnie Teresy nie dawały mi spać, zrezygnowany poszedłem do kuchni i usiadłem tam, wydawało mi się, że jest chłodniej. Nalałem sobie wody i patrzyłem przez okno na pustą ulicę a moje myśli powróciły znowu do sytuacji na plaży, a przed oczami miałem twarz tego chłopaka. To na pewno był jakiś prank, albo coś w tym stylu, nic nie poradzę że jego twarz utkwiła mi w pamięci. Usiadłem na krześle i rozmyślałem o całej sytuacji i nawet nie wiem kiedy nadszedł sen.
Kolejny rozdział już serio będzie pojutrze 💪 nie chcę dodawać rozdziałów codziennie, bo nie chciałabym skończyć pisać tak szybko tego opowiadania jak Więźnia 🙄 więc zapraszam w środę, bądźcie cierpliwi! ❤️❤️
Tak, wiem że wszyscy kochamy Tereskę (jest po to by was wkurwiać, mnie też wkurwia XD)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top