4.
W drodze do dziewczyny rozmyślałem jak inteligentnie rozegrać tę rozmowę. Nie będę jej przepraszał, ale załagodzę sytuację (postaram się).
Udałem się szybko do jej gabinetu, zapukałem raz i od razu nacisnąłem na klamkę, a widok który zobaczyłem prawie zawalił mnie z nóg.
- Co tu się... - powiedziałem cicho widząc Teresę siedząca na kolanach Willa. Po chwili zauważyłem, że nie ma na sobie bluzki.
- Ej Dylan, czekaj - powiedziała, a ja szybko stamtąd wyszedłem.
Słyszałem jak za mną biegnie, wsiadłem szybko do windy jednak niestety dziewczyna jeszcze się wcisnęła.
- Nie zdradziłam cię - powiedziała.
- No dzięki Bogu - powiedziałem i się zacząłem śmiać - Myślisz, że jak powiesz, że mnie nie zdradziłaś to zapomnę o wszystkim? - zapytałem i wysiadłem z windy, a ta za mną.
- Zapomniałam się na chwilę, nie wiem czemu się z nim całowałam - mówiła idąc cały czas za mną.
- Nie obchodzi mnie to, daj mi spokój. Koniec z nami. Jesteś materialistką, która niczego i nikogo nie szanuje, do tego jesteś głupia - powiedziałem i poszedłem przed siebie.
- A ty jesteś nikim, słyszysz!? NIKIM! BĘDZIESZ KLEPAŁ BIEDĘ I NIGDY NIE DOROŚNIESZ, BO TAK NAPRAWDĘ JESTEŚ DZIECIAKIEM!- krzyczała z oddali i wyglądała szczerze mówiąc jak wariatka z tą niedopiętą bluzką i napuszonymi włosami.
Wsiadłem do auta i pojechałem do domu. Byłem wkurwiony do tego stopnia, że ręce mi się dosłownie trzęsły. Co za szmata. Będę nikim? Musiała mi to powiedzieć? Chyba raczej ona jest nikim, gdyby nie jej rodzice to by nie miała z czego żyć, bo ma dwie lewe łapy do wszystkiego. Na wieczór zaprosiłem do mieszkania chłopaków, potrzebowałem towarzystwa. Oczywiście wbili z alkoholem. Usiedliśmy w salonie.
- I szmata na koniec mi powiedziała, że jestem nikim i takie tam. Jebana materialistka. Jak ja mogłem z nią być? - spytałem i popiłem kieliszek wódki.
- Ciekawe ile miała romans z tamtym, może umawiała się z wami dwoma na raz - zastanawiał się Jacob.
- Na pewno, ja mówiłem, że ona jest zjebana. Dylan pamiętasz co powiedziałem po poznaniu jej? - spytałem Dexter, a ja miałem w głowie moment w którym mnie ostrzegał.
- I tak długo z nią wytrzymałem - podsumowałem, i mój nieudany zakończony związek uczciliśmy jeszcze jedną kolejką czystej.
Tej nocy rozmawialiśmy chyba o wszystkim, oczywiście na jednej wódce się nie skończyło. Rozmowy schodziły na wszelkie tematy, Dexter postanowił, że znajdzie dziewczynę, Jacob, że się boi dziewczyn i chce być do końca życia singlem. Ja planowałem jak zabić Teresę i uznaliśmy, że najlepiej by ją było przejechać. Przez to, że tyle się nie widzieliśmy straciliśmy rachubę czasu, a na drugi dzień mieliśmy zajęcia na dwunastą.
Miałem nierealistyczne sny, a gdy zasypiałem na podłodze pokój się kręcił, a ja miałem wrażenie, że jestem w kosmosie. Jakiś czas później zbudziłem się, na dworze było jasno, zegar wskazywał godzinę dziewiątą.
Szybko pobiegłem do łazienki bo czułem, że zaraz zwymiotuję. Głowa mnie bolała niesamowicie, a ja siedziałem w łazience "w razie czego". Siedziałem oparty o chłodne kafelki i obiecałem sobie, że nigdy już nie tknę alkoholu, oczywiście powtarzałem to za każdym razem.
Jak poczułem się troszkę lepiej poszedłem do kuchni, żeby wziąć tabletki i umyłem zęby bo w ustach ciągle się utrzymywał smak alkoholu. Chłopaki również posnęli na podłodze, jak do tego doszło nie wiem, wszystkim nam na raz się urwał film czy co? Gdy robiłem sobie herbatę do kuchni przyszedł Jacob, który wyglądał jeszcze gorzej ode mnie, był kompletnie blady.
- Zrobię Ci herbatę - powiedziałem.
- Nie, ja muszę iść... Chcę... Się umyć przebrać... Umieram - powiedział i szybko wyszedł z mieszkania, pewnie go mdliło tak jak mnie.
Zajrzałem do pokoju gdzie Dexter nadal spał w najlepsze. Postanowiłem go obudzić, pewnie będzie chciał przed zajęciami pójść jeszcze do domu chyba, że sobie zrobi wolne.
Szturchnąłem go lekko w ramię, na co ten od razu się podniósł, chyba nie wiedział co się dzieje.
- Co ty tu robisz? - spytał zszokowany.
- Ja? - spytałem rozbawiony.
- Oj... - powiedział pod nosem gdy rozejrzał się po pokoju.
- Idziesz na zajęcia? Jak dla mnie możesz nadal tu spać - powiedziałem.
- Idę... Idę... Boże moja głowa, dlaczego my nie znamy umiaru? - zapytał, a ja wzruszyłem ramionami, bo za każdym razem zadaję sobie to pytanie.
Dexter stwierdził, że pójdzie do domu się ogarnąć, to nawet lepiej bo szybko posprzątam tu i się zacznę szykować na uczelnię. Głowa bolała mnie nadal, do tego chciało mi się wymiotować i wyglądałem okropnie. Nie mam ochoty, żeby ktokolwiek dzisiaj mnie oglądał, a tu muszę jechać na zajęcia.
Ubrałem jakieś rozciągnięte krótkie spodenki i koszulkę. Moja twarz wyglądała tragicznie, miałem sińce pod oczami jakbym dziś nie spał. Poszedłem na uczelnię na piechotę, bo nie byłem w stanie prowadzić i bałem się że zwymiotuję w autobusie. Chłopaki siedzieli już pod salą.
- Mam dziś bad face day - powiedziałem zdołowany i usiadłem obok.
- Nie tylko dziś - powiedział Dexter, a ja go lekko kopnąłem.
- Myślałem, że nie dam rady - powiedział Jacob - Przyszedłem do domu i chciałem umrzeć. Tak mnie boli brzuch i głowa.
- Ja to samo, kurwa przychodzę a tu mój współlokator sobie smaży jakieś śniadanie i butów nie zdjąłem nawet i poszedłem od razu rzygać - powiedział Dexter.
- Nie dość, że mają nas tu za dziwaków to jeszcze wyglądamy jakbyśmy byli jacyś... Wczorajsi - westchnąłem i poszliśmy na zajęcia.
Po ćwiczeniach udaliśmy się na stołówkę, oczywiście nie wziąłem wody z domu, a z kaca zostało mi tylko pragnienie i wymęczona twarz.
- Ej Dylan weźmiesz mi kanapkę? - zapytał Dexyer.
- Kanapkę ? Będziesz żarł? - zdziwiłem się.
- No wyrzygałem wszystko więc chcę mi się jeść - powiedział.
- Wezmę. A dla ciebie woda? - zapytałem a Jacob przytaknął.
Ustawiłem się w kolejce i wziąłem kanapkę dla tego żarłoka i dwie wody dla nas. Miałem wrażenie, że wszyscy się patrzą, wyglądaliśmy żałośnie. I w tym momencie stało się coś dziwnego. Zmierzałem w stronę stolika moich przyjaciół, gdy nagle na stołówkę wszedł chłopak. Wysoki blondyn, na którego padały przez okna promienie słońca, ubrany w idealnie białą koszulkę i rurki. O pięknej delikatnej twarzy, tej samej którą zobaczyłem tej dziwnej nocy na plaży.
Upuściłem tacę ze wszystkim i patrzyłem na niego, gdy nasze spojrzenia się spotkały, po tym jak narobiłem huku na całe pomieszczenie, zawrócił i straciłem go z pola widzenia. Stałem tak jak debil i patrzyłem na drzwi wyjściowe. W międzyczasie Jacob podszedł do mnie i zaczął zbierać to co zrzuciłem, a ja niewiele myśląc rzuciłem się do wyjścia aby go znaleźć. Jestem pewny, że to on. Biegłem szybko i dostrzegłem go jak wchodzi do łazienki. Szybko wbiegłem, chłopak przeglądał się w lustrze i popatrzył na mnie wystraszony.
- Ee... My się już nie znamy? - zapytałem.
- Nie sądzę - powiedział zakłopotany, widziałem, że kłamie.
- To w wodzie wtedy.. To był jakiś prank czy coś? Zakład? - zapytałem.
- Tak.. Dokładnie tak - powiedział i się uśmiechnął - Zrobiło mi się głupio jak cię zobaczyłem na stołówce dlatego uciekłem. Sorry za wtedy - powiedział i wyszedł z łazienki.
Miałem rację. Szczerze mówiąc nie był on zbyt przekonujący jak dla mnie. Może też był zdziwiony tym spotkaniem, chyba go spłoszyłem. Wyszedłem z łazienki i wróciłem na stołówkę.
- Stary, co ty odwalasz? - zapytał Jacob.
- Nic... Ten chłopak - zacząłem.
- Ten chłopak na, którego widok upuściłeś tacę i nagle zrobiło się cicho i wszyscy na ciebie patrzyli? - zapytał Dexter.
- Tak ten. Z nim jest coś nie tak - powiedziałem.
- Ja bym polemizował, to z tobą jest coś nie tak. Na widok jakiegoś kolesia upuściłeś moją kanapkę - użalał się Dexter.
- Znacie go? - zapytałem.
- Nie znamy, może jakiś z pierwszego roku - odpowiedział Jacob - Zbieramy się bo zaraz wykład - dodał po chwili.
Cały czas myślałem o tym blondynie, oczywiście wszystko zbyt wziąłem do siebie i za bardzo się nad tym zastanawiałem. Chłopak się jasno przyznał, że to był żart, nie rozmyślałbym nad tym gdybym nie widział, że kłamie. Jak mnie zobaczył był wystraszony i zdziwiony. A ta ręka? Ta dziwna ręka za którą go wtedy na chwilę złapałem? To musiało być naprawdę solidne przebranie skoro wytrzymało jego szamotaninę w wodzie.
- O'Brien - usłyszałem nagle i wróciłem na ziemię. Patrzyłem na wykładowcę, który był zdenerwowany.
- Czyś ty odleciał na inną planetę? Jakie typy żółwi omawialiśmy w tamtym semestrze pytam - zapytał.
- Eee... Ja... Nie pamiętam? - zacząłem się jąkać.
- To siedź i uważaj, bo to będzie na kolokwium, ja rozumiem, że może nadal masz w głowie wakacje, ale jakby nie patrzeć rok akademicki się zaczął - warknął i wrócił do swojego monotonnego gadania.
Chłopaki oczywiście zaczęli się po cichu ze mnie śmiać i szturchać, ale mi wcale do śmiechu nie było, jedyne na co miałem ochotę to powrót do domu żeby móc w spokoju pomyśleć.
Siema mordy moje❤️
Tak jak wspominałam jutro i w sobotę nie będzie rozdziałów, bo nie będę miała jak ich za bardzo dodać. Wiem, że jest w okrutna, bo akurat jak się pojawił Tommy to robię dwa dni przerwy. Ale cierpliwości 🌈
Poniżej wstawiam nominację, którą dostałam od Rozdymkoholiczka
1. Dużo😈 mam już dwójkę z przodu.
2. 160cm
3. Z lubelskiego
4. Taaak, jedna z moich fav czytelniczek
5. Blond
6. Różowy i czarny
7. Tak
8. Tak, pieska
9. Taaak, wielu rzeczy. Np. Dylmas, Dawid Kwiatkowski, wszystko co związane z Harrym Potterem
10. Nie wiem kogo mam nominować, więc nikt nie dostaje nominacji XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top