16.

Gdy wróciłem do domu i czekałem na spotkanie z Thomasem nie mogłem przestać się zastanawiać nad dzisiejszymi wydarzeniami.

Dlaczego sam z siebie pocałowałem chłopaka i do tego mi się podobało? Czułem się szczęśliwy trzymając go w ramionach, miałem wrażenie, że czas się zatrzymał, jesteśmy tylko my i nikt poza tym.

Przyszedłem na pomost dużo wcześnie, nie umiałem sobie znaleźć miejsca w domu. Powoli się ściemniało. Patrzyłem w stronę wejścia na plażę, ale nikogo nie było. Tak, to ten pomost gdzie pierwszy raz zobaczyłem Thomasa i nie mogłem o nim zapomnieć. Wpatrywałem się w plażę, głucha cisza i pustka.

Nagle coś plusnęło w wodzie, podskoczylem. Nadal wpatrywałem się w wejście na plażę, zbliżała się godzina dwudziesta druga.

- Dylan - usłyszałem za sobą.

Odwróciłem się i zobaczyłem Thomasa, tyle, że był w wodzie, a latarnia idealnie oświetla jego twarz.

- Thomas? - zapytałem i podszedłem bliżej. Wyglądał trochę inaczej, jego ciało było prawie białe i co było najdziwniejsze skąd od się wziął w wodzie?

- Dlaczego jesteś w wodzie? - zapytałem.

- Widzisz... - powiedział i pokazał mi swoją rękę, gdzieniegdzie pokryta była łuskami. Patrzyłem z szokiem to na niego to na rękę.

- Mówiłem Ci, że jestem inny - powiedział, a jego oczy błyszczały jakby się miał rozpłakać.

- Ja nic nie rozumiem - wyszeptałem i nachyliłem się do niego. Wziąłem jego rękę i zabrakło mi słów.

- W dzień jestem człowiekiem, o zachodzie słońca staje się syreną - powiedział, a ja wytrzeszczyłem oczy.

- Nie chcesz mnie znać? - zapytał po chwili milczenia.

- Nie... To znaczy... Ja jestem w szoku... Ja nie widziałem, że syreny istnieją - to jedyne co byłem w stanie z siebie wydobyć.

- Nikt nie wie. Nikomu o tym nie mówiłem, musi to pozostać między nami - powiedział chłopak i widziałem, że czuje się niezręcznie.

- Tommy - powiedziałem i przybliżyłem się jeszcze bardziej do chłopaka, który wystawał z wody.

- To... Nic nie zmienia między nami. Ja po prostu... Potrzebuję czasu żeby jakoś to przyswoić... Zrozum mnie. I nikomu nie powiem - powiedziałem.

- Rozumiem. Nie ma problemu, po prostu... Nie zostawiaj mnie - powiedział załamującym się głosem.

- Nie zostawię - powiedziałem i nachyliłem się, aby go pocałować, ale wpadłem do wody a dokładniej poleciałem na chłopaka. Zarzuciłem mu ręce na szyję i pocałowałem. Naprawdę myślałem, że to co się dzieje to jest sen. Nogą dotknąłem jego ogona, to było coś niesamowitego.

- Jesteś piękny - powiedziałem i pogłaskałem go po głowie.

- Nienawidzę siebie - powiedział.

- Pogadamy o tym... Jutro? Albo kiedy będziesz miał czas? Muszę wracać... A szczerze mówiąc średnio komfortowo się czuję - powiedział.

- Jasne... Dla mnie jesteś piękny i... Nie zostawię cię Tommy - powiedziałem i raz jeszcze go pocałowałem.

Gdy wyszedłem w wody nie mogłem ustać na wysłanych nogach, i chyba nie ma się co dziwić. Byłem po prostu zszokowany tym czego się dowiedziałem. Czyli syreny istnieją? Z tego wszystkiego nawet nie zapytałem go o coś więcej. Jutro musi do mnie przyjść i mi opowiedzieć o wszystkim, ja chyba dzisiaj nie zasnę.

Gdy tylko wróciłem nie zważając na mokre ubrania od razu napisałem do Thomasa.

Ja: hej, wpadniesz jutro do mnie? Chciałabym pogadać.

Potem poszedłem się myć i w końcu ubrałem na siebie coś suchego. Gdyby on mi to powiedział bez tej całej przemiany to bym mu nie uwierzył. Naprawdę bym nie uwierzył, gdy zobaczyłem go w tym innym wydaniu, nie wiedziałem co powiedzieć, do tego jego kolor oczu zmienił się na błękitny. Jego skóra przybrała jasny odcień, ręce w niektórych miejscach pokryte łuskami i ogon... Jeśli się jutro obudzę i to okaże się snem to się nie zdziwię ani trochę.

Oczywiście nie mogłem zasnąć, przekręcałem się z boku na bok i wraz ze świtem zasnąłem. Po kilku godzinach się obudziłem i od razu złapałem za telefon.

Thomas: hej, mogę wpaść bo masz rację że wypadałoby pogadać... Pasuje Ci koło trzynastej? Brat by mnie podrzucił bo będzie jechał do kliniki.

Spojrzałem na zegarek, który wskazywał dwunastą trzydzieści. Wyskoczyłem z łóżka i zacząłem w pośpiechu myć zęby i ogarniać porozrzucane po pokoju ubrania. W międzyczasie odpisałem chłopakowi, że oczywiście mi pasuje i wysłałem dokładny adres. To będzie dziwne zobaczyć Thomasa bez ogona i tego wszystkiego. Jeszcze wczoraj wieczorem widziałem go w nieco innej odsłonie. Nie miałem czasu na ubranie się w coś ładniejszego... Czy mogę to nazwać randką? W końcu całowaliśmy się i w ogóle... Odniosłem wrażenie, że odwzajemnia moje uczucia, po prostu się boi tego że jest inny.

Chwilę później usłyszałem dzwonek do drzwi, zestresowłem się nagle i spanikowałem. Wziąłem kilka głębszych wdechów i otworzyłem. W drzwiach stał Thomas.

- Hej - powiedział nieśmiało, zaprosiłem go gestem do środka.

- Napijesz się czegoś? A może zjesz? - zapytałem, ale chłopak oczywiście powiedział, że nie. Zaprosiłem go do kuchni, usiedliśmy przy stole.

- Nie stresuj się - powiedziałem widząc go  poddenerwowanego.

- No dobra - zaczął i wziął głęboko wdech - Nie chciałem cię okłamywać... Ale... Zrozum mnie nie wiedziałem co mam ci powiedzieć jak nie chciałem się spotykać wieczorem. Uwierz mi, że jeszcze nigdy  z żadnym człowiekiem nie byłem tak blisko jak jestem z tobą. Dlatego zawsze wolałem się trzymać na uboczu i nie rzucać w oczy. Mój brat i rodzice od zawsze mi to wmawiają, że lepiej się nie wychylać.

- Twój brat też...?

- On już jest człowiekiem. W dwudzieste drugie  urodziny o zachodzie słońca mamy wybór, jeśli wejdziemy do wody już na zawsze zamieniamy się w syreny, a jeśli zostajemy na lądzie to będziemy ludźmi, ale bez możliwości powrotu do rodziny, która jest pod wodą. 

- Twój brat wybrał życie na lądzie? 

- Tak. Mało kto się na to decyduje dla moich rodziców to była hańba. Liczą, że zostanę, bo musi ktoś odziedziczyć koronę, mój brat zwiał więc przypada to mi - powiedział chłopak. 

- Czekaj czekaj... Korona? - zapytałem. 

- No tak.. Eh... Mój tato jest królem podwodnego królestwa, a jak się nie zdecyduję na zostanie tam to skończy się panowanie naszego rodu - wyznał chłopak. 

- Nie dość, że dowiedziałem się, że jesteś syreną to jeszcze nie jakąś tam byle jaką tylko... Jesteś księciem - powiedziałem i zapatrzyłem się w piękną twarz chłopaka.

- Postaraj się traktować mnie normalnie - poprosił. 

- Postaram się, ale to czego się dowiedziałem zmieniło moje życie... Jak wygląda to królestwo? Gdzie ono jest, jak to możliwe, że ludzie nie wiedzą o waszym istnieniu? - pytałem z zupełnym mętlikiem w głowie.

- Królestwo to coś takiego jak nasze miasto tyko, że pod wodą. Oddziela je pewna powłoka i żaden człowiek nie może jej przekroczyć, no i królestwo znajduje się bardzo bardzo głęboko, żaden człowiek nie jest w stanie tam popłynąć. I na ląd czyli tak jak ja, wychodzą tylko osoby, które uczą się, bo chodzimy do normalnych szkół. Po dwudziestych drugich urodzinach jest zakaz podpływania tak blisko lądu i ludzi, zresztą każdy układa sobie życie tam pod wodą - powiedział a ja czułem się jakbym słuchał jakiejś bajki.

- To jest niesamowite - szepnąłem. Chłopak się zaczął śmiać.

- A co... Co z nami? - spytałem. Blondyn popatrzył na mnie i przygryzł wargę.

- Widzisz Dylan.. Ja mam za trzy miesiące urodziny i będę musiał podjąć wybór i nie mogę dać Ci gwarancji, że tutaj zostanę. Wolałbym ale. Nie mogę ci obiecać. 

- Każda chwila spędzona z tobą jest dla mnie ważna nawet jakbym miał cię już nigdy nie zobaczyć -powiedziałem i zacząłem głaskać chłopaka po ręku.

- Wolałbym nie wchodzić w żadne związki. Wydaje mi się, że przynajmniej nie powinienem - powiedział, a ja już miałem w głowie tylko jedną myśl. Muszę go w sobie rozkochać, jeśli ma wybrać życie pod wodą to i tak wybierze, po prostu chciałbym z nim przeżyć romans, coś jak wakacyjna miłość i nawet jakby się miała tragicznie zakończyć przez jego wybór to wiem, że warto i chcę tego.

- Nie, że mi się nie podobasz. Bardzo cię lubię. Bardzo Dylan - zapewnił chłopak i poczułem jak się robię czerwony na twarzy.

- Mogę cię.. Pocałować? - zapytałem. Chłopak pokiwał głową na znak zgody, wstałem i on również wstał. Powoli zbliżyłem się do niego i przywarłem ustami. Delikatnie muskałem jego usta gładząc ręką po policzku. Postanowiłem narobić mu ochoty na więcej i się nagle od niego oderwałem, wiem, że brutalne ale nie chcę być tylko przyjacielem.

- Ale nadal będziemy się spotykać, prawda? - zapytał.

- Jasne - powiedziałem. 

- Muszę już iść... - powiedział speszony.

- Szkoda... Podrzucić cię gdzieś? - spytałem, ale blondyn chyba był poddenerwowany i ogólnie zdziwiony tym, że go pocałowałem więc nim się zdążyłem obejrzeć jego już nie było.

Tyle rzeczy się dowiedziałem, że nadal byłem w szoku, to brzmi jak z jakiejś bajki. Do tego nie wiem czy uda nam się utrzymać tę znajomość, skoro on się mnie wstydzi teraz. Może dam mu kilka dni przerwy ode mnie żeby mógł sobie przemyśleć pewne rzeczy, ale jeśli zostały mi tylko trzy miesiące z nim to powinienem się spieszyć i czym prędzej go do siebie przekonać.


Obiecałam, więc dodaję 😘 kolejny rozdzialik we wtorek 💕 więc czekajcie cierpliwie 🍌

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top