12.

Następnego dnia po zajęciach postanowiłem napisać do Thomasa, nie udało mi się go złapać na uczelni. Nie daje mi spokoju jego osoba, postanowiłem, że zaproponuję spotkanie dzisiaj wieczorem. Jeśli chłopak nie będzie mógł, to znaczy, że coś jest na rzeczy z tym, że nigdy wieczorem nie może wyjść . Ja wiem, że to wpieprzanie się w czyjeś życie, ale nie wytrzymam jak się nie dowiem o co chodzi.

Ja: heej😉 nie chciałbyś dzisiaj koło dwudziestej się spotkać na jakieś piwo czy coś?

Wysłałem wiadomość korzystając z okazji, że chłopak jest dostępny. Odczytał i po chwili widziałem, że odpisuje.

Thomas: hej Dylan. Przepraszam, ale nie bardzo mi pasuje.. To skomplikowane. Jakbyś chciał możemy się spotkać na przykład jutro, ale wcześniej trochę.

Miałem rację, coś jest nie tak. Widać, że koniecznie nie chce się spotkać wieczorem. Nie pogardzę spotkaniem z nim jutro, co prawda nie wiem jak się nauczę do kolokwium, ale to mało ważne.

Ja: jutro też może być. Tylko powiedz o której i gdzie, ja zajęcia mam do piętnastej

Thomas: pasuje Ci od razu po zajęciach?

Ja: pasuje

Thomas: możemy się spotkać w Starbucksie niedaleko uczelni? Tak po twoich zajęciach

Ja: ok, będę 😋

Z jednej strony zadowolony, a z drugiej nie odłożyłem telefon. Zobaczę jutro Thomasa, ale gryzie mnie to, że zawsze proponuję spotkanie we wczesnych godzinach. Nie powinienem się nad tym tak zastanawiać, ale młodzi ludzie zazwyczaj wolą się spotykać wieczorami, zresztą dopiero wieczorami miasto naprawdę żyje, i tak wiem, że jestem wścibski.

Na drugi dzień, gdy wstałem musiałem się ubrać jakoś przyzwoicie, bo po uczelni miałem spotkanie więc chyba sobie daruję rozciągniętą koszulkę i sprane spodenki. Stanąłem przed szafą i przeglądałem wszystkie ubrania jakie mam, jak się ubrać niby normalnie, ale jednocześnie ładnie i tak... Nawet nie potrafię znaleźć takie określenia.

Thomas pewnie będzie wyglądał ładnie, jak zawsze. Swoją drogą czemu mi tak zależy, żeby przy nim wyglądać ładnie? Po prostu nie chcę odstawać.... Tak to tłumaczmy.

Zdecydowałem się na czarną koszulkę na ramiączkach, opinającą się na mojej klacie oraz czarne krótkie spodenki. Chyba nigdy w życiu nie miałem na sobie tych ciuchów, one są w ogóle moje?

Założyłem jeszcze okulary przeciwsłoneczne i superstary i pojechałem na ćwiczenia. Gdy szedłem przez korytarz miałem wrażenie, że wszyscy się gapią, ale to pewnie tylko wrażenie kto by na mnie zwrócił uwagę.

- Hej - przywitałem się z chłopakami i tylko czekałem na jakiś komentarz co do stroju. 

- Po co się tak wystroiłeś? - spytał ciemnowłosy. 

- To są zwykłe ciuchy, wyglądam normalnie - usprawiedliwiłem się. 

- Przyzwyczaiłeś nas do tego, że chodzisz w za dużych koszulkach, spranych wiekowych ubraniach i nie dlatego, że cię nie stać tylko dlatego bo tak lubisz. 

- No dobra, ale chyba pora to zmienić - powiedziałem. 

- Na randkę się umówiłeś? - spytał Jacob, a ja spojrzałem na niego zszokowany. 

- Nie idę na żadną randkę, dajcie mi spokój - powiedziałem - Zbierajcie lepiej już dupy, bo wykładowca idzie - ponagliłem moich kolegów.

Weszliśmy do sali i oczywiście zajęliśmy miejsca z tyłu. Były ławki podwójne, zawsze któryś z nas siedział sam w takich sytuacjach, tym razem stwierdziłem, że ja mogę usiąść sam, bo nie chciało mi się słuchać żartów na temat mojego stroju.

Profesor jak zwykle wyświetlał nam slajdy i kazał je przepisywać wtrącając w między czasie wzmianki na temat różnic w pancerzach zwierząt morskich, przepisywałem bezmyślnie slajdy i rozmyślałem o spotkaniu z Thomasem. Pewnie znowu przyćmi mnie swoim idealnym wyglądem, idealnie ułożonymi blond włosami, idealnie dopasowanymi ubraniami i idealną cerą, czy on jest taki idealny? Czy jakikolwiek człowiek może być idealny? Czy ideały istnieją?

- Panie O'Brien? - usłyszałem i się ocknąłem. 

- Tak? - spytałem. 

- Ten materiał będzie na egzaminie, radziłbym pisać - upomniał.

- Piszę przecież - odburknąłem. 

- Od pięciu minut siedział Pan w bezruchu i stukał ołówkiem w kant ławki - powiedział i usłyszałem w sali szmer, jak się wszyscy odwracali żeby na mnie popatrzeć. Chwilę potem kontynuował monolog dotyczący pancerzy, a ja postanowiłem skupić się na pisaniu.

Thomas:
Jako, że dzisiaj miałem zajęcia z samego rana, musiałem po nich wrócić do domu i potem znowu jechać na miasto żeby zobaczyć się z Dylanem.

Gdy wróciłem z zajęć natknąłem się w kuchni na mojego brata, który dopiero wstał bo miał dzisiaj nockę.

- Już po zajęciach? - zapytał robiąc sobie kanapkę.

- Tak - odpowiedziałem. - A ty idziesz dziś na...?

- Za godzinę wychodzę - odpowiedział i dał mi talerz z kanapką.

Podziękowałem i poszedłem zjeść do pokoju.

- A co będziesz dzisiaj porabiał? - zapytał opierając się o framugę.

- Wychodzę, bo się umówiłem i nawet mi nie mów, że nie powinienem, bo popadłeś w jakąś paranoję, że ktoś odkryje nasz sekret - powiedziałem gotowy do kłótni.

- Ej zluzuj. Po prostu uważaj na siebie i bądź na czas. Wiem, że moje gadanie nic nie da. A z kim się umówiłeś? Z jakąś dziewczyną? - spytał.

Popatrzyłem na niego przez chwilę.

- Z chłopakiem. To znaczy nie z dziewczyną tylko z chłopakiem. Ale nie moim chłopakiem czy coś tylko z kolegą... Ugh jakoś głupio to zabrzmiało - skrzywiłem się na moją beznadziejną wypowiedź.

- Okej, zrozumiałem - powiedział i się o dziwo do mnie uśmiechnął po czym poszedł się pewnie szykować do pracy, szpital to jest drugie życie. Dobrze, że nie robił mi jakichś scen "bo nie powinienem zwracać uwagi na siebie, bo ktoś może odkryć czym jestem, i za każdym razem gdy ktoś będzie chciał się umówić wieczorem ja będę musiał odmówić". Okej, to jest akurat przewalone, bo ja musiałem odmówić Dylanowi wczoraj spotkania i przesunąć je na wczesną godzinę, ale nie będę się od nikogo izolował tym bardziej, że Dylan jest super, może uda mi się przez kilka miesięcy utrzymać z nim znajomość a gdybym wybrał życie na lądzie i na stałe przemienił się w człowieka będę mógł normalnie żyć.

Oprócz tego Dylan jest mega przystojny i mi się podoba, naprawdę nie chciałbym urwania kontaktu z nim, ale nie daje mi spokoju sprawa, że jak wybiorę życie na lądzie to już nigdy nie zobaczę rodziny. Szczerze mówiąc teraz jestem pewny, że nie chcę tej korony i chcę żyć jak człowiek, ale jak przyjdzie co do czego będę miał ciężki wybór, nie wiem jak rodzice zniosą jeśli stracą naszą dwójkę, mojego brata i mnie. Wtedy będę musiał rozważać za i przeciw, ale nawet nie mam z kim o tym pogadać, bo mój brat będzie chciał bym wracał do wody żeby jakoś zatuszować wyrzuty sumienia związane z zostawienie rodziców. A rodzice wiadomo, że będą chcieli bym przejął koronę i władzę, oni nawet nie biorą pod uwagę, że mogę zrobić inaczej.

To wszystko mnie przytłaczało coraz bardziej, miałem takie chwile, że miałem ochotę krzyczeć z tej bezradności i niewiedzy co zrobić.

- Wychodzę! - krzyknął z przedpokoju mój brat.

- Dobra! - odkrzyknąłem i wstałem by zamknąć drzwi na klucz.

Ten to ma życie, pracuje gdzie chce w sumie nic poza tym, bo oddał się pracy lekarza całkowicie, ale on to kocha więc czuję się spełniony. A ja nie czuję się spełniony ani trochę, nie żyję jak normalny człowiek. Od dziecka mi wmawiają, że ludzie są źli, nie wierzą w istoty nadprzyrodzone, a jakby odkryli, że żyjemy zamknęliby nas i wystawiali na pokaz.

Mówi się, że syreny są dużo bardziej wrażliwe niż normalni ludzie dlatego od zawsze słyszę, że lepiej trzymać się z daleka od ludzi żeby nie zostać zranionym, ale mam zamiar się temu sprzeciwić, Dylan jest inny.

Zastanawia mnie jakiej jest orientacji, miał dziewczynę, bo widzieliśmy ją w kawiarni, ale może być równie dobrze bi. Tak mnie to zastanawia. Zresztą o czym ja myślę, kto normalny chciałby być z takim czymś jak ja?

Poleżałem jeszcze chwilę i poużalałem się nad sobą po czym wstałem i zacząłem się szykować. Musiałem też wziąć pod uwagę, że jadę autobusem do którego muszę kawałek przejść i mogą być korki, a nie cierpię się spóźniać, szczególnie że Dylan przyjedzie prosto z zajęć.



Na nexta zapraszam was w piątek piąteczek  😚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top