14. Moja bezpieczna przystań
.
- Powinnaś jeść więcej ryb. - doradzała Zuzanna, poprawiając białą kołdrę leżącej w łóżku dziewczyny.- Mają mnóstwo kwasów omega, które są ważne dla prawidłowego rozwoju dziecka... Będę musiała jeszcze dziś posłać nadwornych rybaków na połów.
Aurelia przewróciła oczami i spróbowała się podnieść, lecz Łagodna zdecydowanie ją powstrzymała.
- O, nie, nie! - zaprotestowała, podkładając księżnej dodatkową poduszkę. - Musisz odpoczywać. Zaraz zawołam służbę ze śniadaniem... Oczywiście takim, aby nie zaszkodziło dziecku.
- Nie jestem chora! - żachnęła się blondynka. - I mogłabyś aż tak tego nie rozgłaszać... Dopiero co się dowiedzieliśmy.
To prawda minęło zaledwie kilka tygodni odkąd wzięli ślub... Ledwo przyzwyczaiła się do tytułu ,,żona" i ,,księżna", a już musiała do ich listy dorzucić słowo ,,matka".
Ze zdenerwowania coś zacisnęło się w jej żołądku. A potem poczuła ruch. Z radości i zdumienia rozchyliła wargi. Położyła dłoń na brzuchu.
- Rusza się? - Zuzannie też oczy się zaświeciły. - Nie chce Cię denerwować... Ale może powinnaś trochę odpocząć. W końcu nosisz teraz w swoim łonie następcę lub następczynię tronu.
Żona jej brata prawie wzniosła oczy do nieba. No tak, jak na razie nie zapowiadało się, aby którekolwiek z pozostałych rodzeństwa Pevensie szykowało się do zamążpójścia, więc tak... To jej łono było odpowiedzialne za przedłużenie rodu królewskiego.
Do ich sypialni wkroczył król Piotr.
- Widzę, że nie próżnowaliście! - zawołał na wstępie.
- Piotrek! - skarciła go Łagodna. - Mógłbyś być trochę bardziej dyskretny!
Blondyn zignorował ją.
- Naprawdę muszę pogratulować bratu, że tak szybko wziął się do pracy. - stwierdził, na co jego siostra rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie. - No co? Taka prawda, Zuza, to dlatego ciągle gdzieś znikali. Byli zajęci robieniem mi bratanka lub bratanicy. - król puścił oko do leżącej w łóżku księżnej.
Dziewczyna zarumieniła się. Na szczęście w tym momencie do komnaty wbiegła Łucja.
- O rany, rany, ale super! - zawołała. - Już się nie mogę doczekać, kiedy zaczniemy szykować pokój dziecięcy! Och i będzie trzeba zrobić dla niej lub dla niego mnóstwo zabawek... Tylko dopiero po urodzeniu dowiemy się, czy to chłopiec czy dziewczynka, więc na razie nie możemy...
- Łuśka. - Zuzanna położyła jej dłoń na ramieniu. - Oddychaj głęboko, dobra?
- Przepraszam. - zahamowała się tamta. - Po prostu tak strasznie się cieszę! Macie już pomysł na imiona?
Aurelia uśmiechnęła się. Entuzjazm najmłodszej Pevensie był faktycznie nieposkromiony.
- Myśleliśmy nad Aurorą, Anastazją lub Amelią, gdyby to była dziewczynka. - zwierzyła im się. - Naprawdę lubię imiona na A.
- Aurora mi się podoba. - stwierdziła Łucja. - Ale Anastazja też. A dla chłopca?
- Cóż, gdyby był to chłopiec, myśleliśmy nad imieniem Michał. - powiedziała blondynka. - Jak anioł.
Wszyscy troje skinęli głowami.
- Cokolwiek wybierzecie, będzie wspaniałe. - rzekła Zuzanna.
- Ta, tylko nie dajcie na ostatnią chwilę imienia Teodora albo Brunhilda. - dorzucił Piotr. - Moja nauczycielka niemieckiego się tak chyba nazywała... Nie pamiętam, to było sto lat temu.
Łagodna westchnęła. Do pokoju wszedł Edmund. W dłoniach trzymał bukiet róż.
- To dla mojej przyszłej mamy. - powiedział, szczerząc się szeroko i wkładając kwiaty do wazonu, stojącego na stoliku przy łóżku.
Aurelia poruszyła się niespokojnie. Znów to słowo ,,mama". Wywoływało w niej dziwne odczucia.
- A mówiłeś, że nigdy nie zajmę miejsca twojej matki. - droczyła się, kiedy położył jej na kolanach również świeżo wypiekane rogale, herbatę, masło oraz dżem truskawkowy... Tak jak prosiła.
- Bo nie zajmiesz. - zaśmiał się, widząc jak cieknie jej ślinka. - Przecież będziesz matką moich dzieci, a nie moją matką, głuptasie.
Dziewczyna już nic nie odpowiedziała, ponieważ z głodu wgryzła się chrupiącą skórkę rogala. Zamoczyła go w maśle.
- Kocham Cię. - wymamrotała z pełnymi ustami, a on znów zachichotał i pocałował ją w czoło.
- Edmundzie! - Zuzanna wtrąciła się do rozmowy. - Miałam przynieść kucharzowi listę dań, które są odpowiednie dla kobiety w ciąży, a zamiast tego Ty...
- A zamiast tego ja pilnuję, żeby moja żona nie umarła z głodu. - przerwał jej Sprawiedliwy. - Zanim byś to zrobiła, ona już dawno uschłaby mi tu z wycieńczenia.
Królowa ściągnęła usta w cienką linkę i odsunęła się na krześle. Wiedział, że myśli tylko o tym, aby zejść na dół i poinformować wszystkich, że księżna jest teraz na specjalnej ,,diecie".
Nie miał zamiaru jej powstrzymywać. Wiedział też, że będzie spełniał wszystkie jedzeniowe zachcianki Aurelii, czy to się Zuzce podoba czy nie.
- Bracie, gratuluję. - Piotr klepnął czarnowłosego w plecy. - Dobra robota.
Edmund wyszczerzył zęby, ale patrzył prosto w oczy Aurelii. Ona spuściła wzrok, również uśmiechając się pod nosem.
Cóż, Piotrek nie mógł wiedzieć nic o tych nocnych wypadach nad morze. Sprawiedliwy znalazł im naprawdę odosobniony zakątek.
Myśli blondynki automatycznie powędrowały do tych długich, upalnych nocy spędzanych na plaży. Do kąpieli w słonej wodzie, przyglądania się gwiazdom i do romantycznych pikników pod gołym niebem... Wnioskując po tym wszystkim ich dziecko powinno chyba zostać syreną.
Albo fanem lub fanką truskawek w czekoladzie, bo jedli je wtedy na pęczki. Może dlatego Aurelia miała teraz ochotę na dżem? Zamoczyła resztę rogalika w konfiturze i wrzuciła ją sobie do buzi.
- No w każdym razie zastanawialiśmy się, czy będziecie chcieli zostać w pałacu. - kontynuował Piotr. - Pamiętajcie, że jest to oczywiście dalej wasz dom, ale może chcielibyście mieć też coś bardziej... własnego.
W sumie to żadne z nich jeszcze się nad tym nie zastanawiało. To wszystko działo się zbyt szybko.
- Ja myślę, że powinniście zostać w zamku. - wtrąciła się Zuzanna. - Tu będziecie bezpieczniejsi... No i moglibyśmy Ci pomóc w opiece nad dzieckiem.
Aurelia zamyśliła się. Zawsze marzyła o swoich czterech kątach. Tylko ona, Edmund i ich maleństwo. Żadnych wścibskich ciotek i wujków.
- Przecież możemy ich odwiedzać, Zuziu. - zauważyła Łucja. - To nie tak, że przeprowadziliby się na drugi koniec świata.
- Chatka na wzgórzu na przeciwko. - rzucił Piotr. - Bylibyście blisko nas, ale też morza i lasu... Moim zdaniem wybudowanie czegoś takiego zajęło by nam góra 4 miesiące przy dobrych wiatrach.
Edmund skinął głową, kładąc dłoń na ramieniu swojej żony i delikatnie je głaszcząc.
- A ty co myślisz, kochanie? - zapytał miękko.
Dziewczyna spojrzała na niego nieśmiało.
- Chciałabym, żebyśmy stworzyli nasz własny dom, Edmundzie. - rzekła cicho.
Mężczyzna uśmiechnął się do niej z czułością.
- Więc wybuduję Ci dom, skarbie.
___________________
Gdy po raz pierwszy przekroczyła próg drewnianego domku, momentalnie poczuła się, jakby spełniłby się jej wszystkie marzenia.
- Jest idealny. - z zachwytu aż zaparło jej dech w piersiach.
Jasne, drewniane meble, ciepłe, futrzane dywany, stojący w kącie kominek, jej własna kuchnia, mała biblioteka i widok... Widok z balkonu wprost na morze.
Wyszła na taras, wdychając morskie powietrze. W oczach dziewczyny pojawiły się łzy.
- Podoba Ci się? - stojący w drzwiach mężczyzna, uśmiechnął się niepewnie.
- Och, Edmundzie. - odwróciła się do niego, już nie hamując łez. - Czy mi się podoba?
I rzuciła mu się w ramiona, całując go po policzkach, powiekach, nosie, brodzie, lini żuchwy, czole i chyba każdym możliwym miejscu na twarzy.
- Ostrożnie, bo zacałujesz mnie na śmierć. - zaśmiał się, ale jej nie powstrzymywał.
- Kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię. - powtarzała, dalej go całując. - Och, jak ja Cię kocham!
Ten wylew uczuć wyraźnie rozśmieszył króla. Nie mógł jednak wiedzieć, że dziewczyna w najśmielszych snach nie marzyła o czymś tak pięknym.
- Spełniasz wszystkie moje marzenia. - wyszeptała, całując go w zagłębienie szyi.
Od czasu wybuchu wojny znalezienie takiej spokojnej przystani, było naprawdę wszystkim, czego pragnęła. Niestety nigdy nie odważyłaby się nawet powiedzieć o tym głośno. Ani tym bardziej próbować realizować skryte pragnienia własnego serca.
Ciemnowłosy chwycił ją za brodę i spojrzał w jej głębokie, bursztynowe oczy.
- A ty moje. - mruknął. - Nawet nie wiesz, jak rozpieszczanie Ciebie... widok radości na twojej twarzy... Jaką sprawia mi to przyjemność.
I pocałował ją mocno w usta. Dziewczyna westchnęła przeciągle.
- Nie marzę o niczym innym... Tylko żeby zamknąć się tu z Tobą do końca świata. - wyszeptał wsuwając palce w jej złote włosy.
Blondynka poczuła, jak podniecenie przeszywa gorącą strzałą całe jej ciało.
Od jakiegoś miesiąca jej brzuch stał się odrobinę bardziej widoczny, więc musiała chodzić w szerokich sukienkach i zrezygnowali całkowicie z wypadów na plażę.
Teraz jednak...
- Czy chcesz, żebym pokazał Ci naszą sypialnie, kochanie?
Nie musiał ją zbyt długo przekonywać.
__________
Siedzieli rozłożeni na dywanie przed rozpalonym kominkiem, a Edmund wcinał pierniczki, które Aurelia mu zrobiła.
- No czy mogłem sobie wybrać lepszą żonę? - rzucił, bawiąc się jej włosami.
Dziewczyna uśmiechnęła się blado, ścierając resztki okruchów z jego twarzy.
- Musisz uważać, żeby nie przesadzić z cukrem. - napomniała.
- I mówi mi to córka cukiernika? - powiedział, pstrykając ją w nos.
- Właśnie ona Ci to mówi. - skinęła głową, gapiąc się w jasne światło płomieni. Przypomniała jej się ich pierwsza noc w Narnii. Też siedzieli przy ognisku i też skończyła w jego ramionach.
- Edmundzie? - zagaiła, gdy on dalej opychał się słodyczami.
- Hm? - mruknął z pełną buzią ciastek. Gdyby nie powaga słów, które miała mu powiedzieć, mogłaby się wtedy roześmiać.
- Boję się. - zaczęła cicho.
Mężczyzna przerwał jedzenie. Wyglądał, jakby był gotów walczyć z każdym demonem, który śmiałby zakłócać spokój jego żony.
- Czego się boisz, skarbie? - zapytał, przytulając ją mocniej.
Blondynka westchnęła, wdychając przyjemny zapach jego obecności. Iglasty las i przyprawy. Chyba nigdy jej się nie znudzi.
- Boję się, że będę okropną matką. - wyrzuciła z siebie na jednym tchu.
Edmund uniósł brwi.
- Ty? Ty będziesz genialną matką!
- A skąd możesz mieć taką pewność?
- Przeczucie. - wyjaśnił, głaszcząc ją po policzku. - I sam fakt, że się tym tak przejmujesz, oznacza, że będziesz dobra.
Aurelia przytuliła się do jego dłoni, całując ją.
- Chciałabym, aby to była prawda. - stwierdziła, dalej wgapiając się w rozżarzone płomienie. - Ale znasz historię Christophera...
Christopher był jej młodszym bratem. Zginął podczas bombardowania, gdyż nie zdąrzył się ukryć. Dziewczyna dalej się za to obwiniała.
- Aurelio, spójrz na mnie. - nakazał władczym głosem król i mimowolnie mu uległa. - Już to przerabialiśmy. To było dawno i nic z tego nie jest twoją winą.
Oczy blondynki zaszkliły się łzami. Starł jedną z nich kciukiem.
- Ciężko mi w to wierzyć... - powiedziała teraz już ochrypłym głosem. - Ciężko mi wierzyć, że teraz będzie lepiej.
Mężczyzna przyciągnął ją mocniej do siebie, a ona wtuliła się w jego ramię, całkiem wybuchając płaczem.
- Naprawdę nie chce, żeby ta historia się powtórzyła. - wychlipała. - Nie chce skrzywdzić naszego dziecka.
Edmund pogłaskał ją uspokajająco po głowie.
- I to się nie stanie. - rzekł z przekonaniem. - Będziesz wspaniałą matką. I masz jeszcze mnie, a ja będę Cię wspierał i dbał o was oboje.
Aurelia uśmiechnęła się przez łzy.
- Jesteś najlepszy.
- Wiesz, że to nieprawda. - powiedział już dużo poważniej. - Wiesz, że kiedyś było inaczej i wiesz, że ja też nie wiem, czy będę dobrym ojcem.
Przytuliła policzek do jego ramienia, chwytając go za rękę i łącząc ich palce w jedno.
Wiedziała. Oboje byli dwojgiem ludzi niepogodzonymi z dawnymi zranieniami. Dwojgiem ludzi dręczonych przez poczucie winy.
Dwojgiem, a teraz już jednością.
- Jesteśmy w tym razem. - szepnęła Aurelia. - Ty i ja.
Mąż i żona.
- Pokochałem Cię i na dobre i na złe.
Dopiero teraz mieli dowiedzieć się, co to tak naprawdę oznacza...
_______________
Wiem, że jest to tak przecukrzony
rozdział, że ojacie, ale czasem trzeba ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top