❄️Sweter, czekoladki i serce w rękawie❄️


.
świąteczny prezent, akcja wybiega kilka rozdziałów do przodu, ale proszę przeczytajcie go w tej kolejności, bo są to wydarzenia niejako ważne
.
miłego!
.


Edmund siedział na schodach, opierając czoło o drewnianą kolumienkę. Na zewnątrz było już ciemno, a z nieba padał rzęsisty śnieg.

W domu panowało przedświąteczne zamieszanie, więc nie zwrócił zbytniej uwagi na dzwonek do drzwi.

Gdzieś z tylu głowy dotarł do niego wesoły tupot, biegnącej w podskokach Łucji.  Nie podniósł jednak wzroku aż do chwili, gdy jakiś papierowy przedmiot uderzył go w tył głowy.

- Wesołych świąt! - zawołała dziewczynka. Miała zaróżowione policzki, a we włosy zaplątały się jej śnieżynki.

- Nie mieliśmy zaczekać do kolacji? - zapytał, masując się po karku i przyglądając paczuszce.

Jego siostra uśmiechnęła się tajemniczo.

- Nie wytrzymam. - przygryzła wargę, najwyraźniej podniecona. - Chcę już zobaczyć, co jest w środku.

- To ty nie wiesz? - Edmund zmarszczył brwi.

- Czekaj. - Łucja uniosła dłoń, po czym zawołała zza balustrady. - Zuza, Piotrek! Chodźcie tu szybko, Edzio otwiera prezent!

Zuzanna wyjrzała z kuchni z brytfanką pieczeni w rękach. Była ubrana w swoją najlepszą zieloną sukienkę i bardzo drogie, brylantowe kolczyki.

- Nie powinniście zaczekać do kolacji? - zauważyła, unosząc sceptycznie brwi.

- Ale to nie jest zwykły prezent! - kłóciła się Łucja, gdy dołączył do nich jeszcze Piotr, w pomiętej koszuli i z pieniącą się szczoteczką do zębów w ustach. - Nie jest od żadnego z nas!

- Dla-czbgo kszy-czy-sie? - najstarszy Pevensie stanął na szczycie schodów i podparł się pod biodra. Pasta odrobinę ciekła mu po brodzie.

- Łuśka najadła się za dużo lukru i wariuje. - podsumowała Zuzanna.

- Nieprawda! - najmłodsza siostra tupnęła nogą. - Uciszcie się i posłuchajcie! Edmund dostał prezent od NIEZNANEGO WIELBICIELA.

Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwało głośne parsknięcie Piotra.

- Wiely-bi-cije-la? - Piotrek nie potrafił pohamować śmiechu. Edek miał ochotę rzucić w niego trzymanym przez siebie prezentem, ale szkoda mu było go uszkodzić. Prezentu, nie brata.

- Albo wielbicielki. - sprostowała dziewczynka, chwytając czarnowłosego za ramię. - No, otwórz, Edziuuuu!

Chłopak westchnął. Czuł się trochę niezręcznie, gdy cała trójka praktycznie dyszała mu w kark. Z drugiej strony sam był strasznie ciekawy, co zobaczy w środku.

- Sweter. - powiedział, wyjmując miękki, butelkowozielony materiał.

- Ładny. - stwierdziła Zuzanna. - Mógłbyś go ubrać do kolacji.

- Tu jest coś jeszcze! - spostrzegła Łucja, która praktycznie wsunęła nos w świąteczny papier, którym opakowany był podarek dla jej brata.

Edmund wyjął z niego pudełko swoich ulubionych czekoladek i otworzył je.

- Wszystkiego najlepszego. - przeczytał znajdującą się tam karteczkę. - Myślicie, że to od mamy?

Chłopak poczuł, że robi mu się ciepło na samą myśl. Nie dostawał urodzinowych czekoladek od bardzo dawna. Odkąd wybuchła wojna nie przychodziło zbyt wiele wiadomości od rodziców.

- Na pewno jest to pismo kobiece. - zauważyła roztropnie Zuza i wycofała się do kuchni.

Piotr wzruszył tylko ramionami i wrócił do łazienki dalej się szykować. Edmund pomyślał, że albo mu nie wierzą albo są zazdrośni, że to jemu mama wysłała prezent. Bo czemu miałaby go tak wyróżniać?

No właśnie... Czemu?

- Kto dał Ci te paczkę? - zapytał jedyną, która przy nim została, Łucję.

Dziewczynka spuściła wzrok, nerwowo bawiąc się fałdą swojej czerwonej, świątecznej sukienki.

- Obiecałam, że nie powiem. - odpowiedziała, po czym zmieszana pobiegła do salonu pomóc ciotce nakrywać do stołu.

__________________

Za oknem było naprawdę ciemno i śnieżno, kiedy Edmund wsunął się do ogarniętego półmrokiem pokoiku, który dzielił z Piotrem.

Chłopak zdjął z siebie białą, flanelową koszulę i przez chwilę przyglądał się leżącemu na łóżku swetrowi. Jego dłoń powędrowała po zielonym, wełnianym materiale i nie mógł powstrzymać się od myśli, że ona też go dotykała.

Może i dobrze, że zapadł już zmrok, a w pokoju nie paliło się światło. Nastolatek podniósł ubranie i przytulił je do policzka, wdychając jego zapach. Kilka łez utonęło w grubej wełnie swetra.

Stał tam dobre kilka minut zanim w końcu zdecydował się wsunąć na siebie ręcznie dziergany prezent.

Materiał odrobinę drapał jego nagą skórę, ale nie zważał na to. Czuł się conajmniej tak, jakby ten sweter przesyłał mu te wszystkie uściski i pocałunki, o których marzył i które może były tylko wytworem jego wyobraźni. Dopóki jednak go nosił, miał wrażenie, że ona jest przy nim.

Edmund wyszedł na korytarz, gotowy usiąść do kolacji. Kiedy znajdował się już w połowie schodów, zatrzymał się, czując, że coś dziwnie pije go w nadgarstek.

Wsunął palce w rękaw swetra i aż zmroziło go na widok tego, co tam znalazł.

Drobna złota zawieszka w kształcie serca. A na niej inicjały. A i B

Czarnowłosy nie zważał na krzyki ciotki i wujka. Ani też na zrozpaczoną Zuzannę, która błagała go, aby się zatrzymał. A już tym bardziej na Piotra, który próbował go dogonić.

Gdy wybiegł z domu na zaśnieżoną ulicę, nogi same poniosły go w stronę parku.

_________________

Chciał się z nią zobaczyć. Miał wrażenie, że odkąd ostatnim razem się widzieli, minęły nie miesiące, a wieki.

Było mu jednak wstyd. Powinna była go nienawidzić. Powinna była przeklinać jego imię, rzucać w jego zdjęcie pomidorami czy coś takiego. Powinna chcieć zapomnieć, że ktoś taki jak Edmund Pevensie kiedykolwiek w ogóle istniał.

Tak z resztą przez ostatni czas wydawało mu się, że robiła. Ignorowała go i słusznie.

Nie spodziewał się jednak, że blondynka wydzierga mu sweter... Jeżeli miał być szczery, to była ostatnia rzecz, jakiej się spodziewał.

Czarnowłosy szedł przez pusty park i czuł, że powoli zaczyna robić mu się zimno. Nie wziął kurtki ani szalika, a z chwili na chwilę pogoda zdawała się coraz bardziej ochładzać.

Nie mógł jednak zawrócić... Musiał z nią porozmawiać. Nie dostaje się takiego prezentu od dziewczyny i nie przechodzi z tym do porządku dziennego.

Chłopak poczuł jak niekontrolowane łzy ponownie ciekną mu po policzkach.

Wiedziała, że pomyśli, iż te czekoladki są od mamy. Mówił jej, że zawsze mu je kupowała.

Pamiętała, że są to jego ulubione. Pamietała, że najbardziej lubi zielony kolor.

Jej naprawdę na mnie zależało. - pomyślał.

Zależało bardziej niż komukolwiek innemu dotąd. A on tak okropnie ją potraktował.

Nawet teraz, idąc przez ten park z pustymi rękami. Czy pomyślał, żeby zrobić jej prezent świąteczny? Czy w ogóle pomyślał, żeby ją przeprosić? Była dla niego zbyt dobra, naprawdę zbyt dobra.

Kiedy zbliżył się wreszcie do końca swojej wędrówki i wyszedł na ulicę miasteczka, zdał sobie sprawę, że wszystkie sklepy są już zamknięte. No, ale czemu się dziwić, była w końcu Wigilia Bożego Narodzenia.

Edmund wzdrygnął się na myśl, jaka awantura czeka go po powrocie do domu wujostwa. Przyśpieszył kroku.

Na skrzyżowaniu dwóch ulic zatrzymał go zakapturzony mężczyzna.

- Nie jest Ci zimno, chłopcze? - zapytał. Był to już sędziwy człowiek, a w swoim starym połatanym stroju przypominał raczej żebraka.

- Jest w porządku. - odrzekł Pevensie i w jakimś dziwnym natchnieniu sięgnął do kieszeni, wyjmując z niej banknot 10 funtowy. - Proszę. - wręczył go staruszkowi. - Nie mam nic więcej.

Tamten uśmiechnął się tylko i wyciągnął coś zza swojego dziurawego płaszcza.

- Proszę. - położył mu na dłoni wisiorek. - Nie mam nic więcej.

Czarnowłosy z początku chciał zaprotestować, ale mężczyzna już się oddalił. Spojrzał na trzymany w ręce srebrny medalik. Na wisiorze w kształcie serca widniał inicjał. E i P

______________

Siedziała na podłodze przy choince, grzejąc stopy o rozpalony w piecyku ogień. Na jej kolanach odpoczywał mały kot.

Przez lekko uchylone okno doskonale słychać było uderzającą w stary fortepian Charlottę. Aurelia próbowała jej wtórować nucąc znane i mniej znane kolędy.

Dopiero gdy skończyły wspólnymi siłami wykonywać Cichą Noc, jej wzrok zatrzymał się na szybie okna.

- Zamarźniesz! - zawołała, owijając się w kardigan i wychodząc na ganek.

Czarnowłosy stał na środku ulicy, w oddaleniu może z pół metra od drzwi jej domu. Dłonie ukrył w przydługich rękawach swetra.

- Słyszałeś co powiedziałam? - dziewczyna wybiegła do niego. - Zamarźniesz!

Chłopak nawet się nie poruszył. Nie był w stanie stwierdzić, czy to z powodu zimna czy na jej widok tak wbiło go w ziemię.

- Jemu już chyba całkiem odmroziło mózg. - jęknęła blondynka, chwytając go za ramiona i potrząsając nim. - Halo? Słyszysz mnie?

Edmund uśmiechnął się szeroko.

- Aurelia. - wydusił zza zamarzniętych warg.

- Tak, to ja. - nastolatka pociągnęła go w stronę domu. - Rany boskie, czy Tobie życie jest nie miłe, człowieku?!

Gdy już weszli do środka, dziewczyna zaprowadziła go po schodach do swojego pokoju, posadziła na łóżku, okryła kocem, po czym wyszła, nakazując, aby się nie ruszał.

Chłopak rozejrzał się dookoła z głupawym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Był w jej pokoju.

Ściany pomieszczenia miały kolor pastelowego, odrobinę dziecięcego błękitu. Metalową ramę łóżka zdobił satynowy baldachim, a na półkach stały ustawione rzędem figurki aniołków.

- Jest głośno, więc nikt nawet nie zwrócił uwagi na to, że weszliśmy. - powiedziała po powrocie dziewczyna. W jednej ręce trzymała miskę z gorącą wodą, w drugiej parującą herbatę. - I dobrze, bo mój ojciec zabiłby Cię, gdyby się dowiedział.

Edmund uniósł brwi. Aurelia postawiła mu na kolanach ciepłą wodę i zmusiła, by zamoczył w niej dłonie. Krążenie krwi w kończynach chłopaka chyba powoli powracało do normy.

- W sumie to mu się nie dziwie. - powiedział Pevensie. - Sam czuję się wręcz nikczemnie, naruszając swoją obecnością tak świętą i nieskalaną sypialnię jego córeczki.

Blondynka zarumieniła się.

- Ale jest urocza! - Edmund uniósł ręce w obronnym geście. - Naprawdę. To najbardziej urocza rzecz, jaką w życiu widziałem i jestem pewien, że będzie mnie nawiedzać po nocach.

Chłopak spojrzał na usadzoną w głowie łóżka kolekcje pluszaków i odwrócił twarz w bok, by ukryć uśmiech.

- Och, przestań! - jęknęła Bellflower, rzucając w niego poduszką. - Bo za chwilę wyrzucę Cię z powrotem na mróz.

Pevensie spoważniał i odstawiwszy miskę na bok, wstał.

Dziewczyna założyła ręce na piersi i spuściła wzrok, ukrywając twarz za długimi, złotymi włosami. Chłopak zrobił kilka kroków do przodu, zmniejszając dzielący ich dystans.

- Ale nie przyszedłem tu po to, aby nabijać się z Księżniczki Sparkle. - powiedział, wskazując na pluszowego kucyka pony, siedzącego w rogu pokoju.

Aurelia westchnęła, nadal nie unosząc wzroku. Nie wiedział, czy dalej jest na niego zła czy po prostu czuje się zażenowana całą zaistniałą sytuacją. Jedyną rzeczą, jakiej był w tamtym momencie pewien było to, że jest piękna.

Nawet, kiedy na niego nie patrzyła i unikała jego spojrzenia. Była najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek poznał.

I nie chodziło tylko o urodę... Ona po prostu taka była. D o b r a . A może i najlepsza na całym świecie.

Naprawdę żałował, że zajęło mu tyle czasu, by to zrozumieć.

- Przyszedłem tu, bo... - zaczął niepewnie, czując, że robi mu się trochę sucho w gardle. - Bo wydaje mi się, że Księżniczka Sparkle... naprawdę podoba się Filipowi.

Edmund przesunął dłoń po nadgarstku dziewczyny. Stał tak blisko, że mógł równie dobrze szeptać jej do ucha.

- Chyba zawsze mu się podobała. - dodał cicho. - Ale Filip zachowywał się jak straszny kretyn. Więc chciał ją przeprosić.

Aurelia w końcu na niego spojrzała. W jej oczach dostrzegł ogromne oceany smutku. Na ten widok poczuł nieprzyjemne ukłucie bólu w klatce piersiowej.

- Przepraszam. - wyszeptał.

Ich nosy praktycznie się stykały. Blondynka uśmiechnęła się.

- Wybaczam Ci. - powiedziała równie cicho. - Ja już dawno Ci wybaczyłam.

Chłopak położył na jej dłoni srebrny wisiorek.

- Ale nie czuję do Ciebie tego samego, co wcześniej. - stwierdziła również z lekkim żalem. - Nadal mi na Tobie zależy, ale nie tak. Przykro mi.

Edmund odsunął się.

- Nie szkodzi. - rzekł, choć wewnątrz czuł coś zupełnie innego. - Rozumiem.

Odwrócił się i skierował w stronę wyjścia. Nie było już nic więcej, co mogliby sobie powiedzieć. Aurelia pożyczyła mu za duży, czarny płaszcz.

- Ale przyjdź na moje przedstawienie! - zawołała jeszcze. - Chciałabym, żebyś przyszedł.

Pevensie uśmiechnął się do niej.

- No jasne, że będę. - zapewnił, po czym opuścił pokój pewien, że nie wytrzyma w nim ani minuty dłużej.

_________________

- Możliwe, że wyjadłem wszystkie Twoje czekoladki.

Piotrek stanął w nogach łóżka swojego młodszego brata. Normalnie w takiej sytuacji tamten wyzwałby go na pojedynek. Teraz jednak nawet się nie odezwał, co dużo bardziej niepokoiło blondyna.

- Wiem, że jesteś zły, ale na swoją obronę powiem, że JA również byłem zły. - kontynuował. - Nie powinieneś opuszczać wspólnej wieczerzy wigilijnej. To było samolubne.

Zero odzewu. Piotr przeczesał z rezygnacją swoją złotą czuprynę.

- A gdyby coś Ci się stało? Dobra wiem, że brzmię teraz jak Zuzanna i powtarzam tylko słowa ciotki. Ale naprawdę mogło Ci się coś stać.

Edmund nie kiwnął nawet małym palcem. Jego brat powoli zaczynał zastanawiać się, czy on może rzeczywiście nie jest martwy.

- Ej, Edek, słyszysz mnie? - powtórzył. - Naprawdę się o Ciebie martwiłem! Ja rozumiem, że hormony, ja rozumiem, że to twoja pierwsza dziewczyna...

- To nie jest moja dziewczyna! - warknął chłopak, w końcu przebudzając się z letargu.

- O, żyje. - ucieszył się Piotr. - No dobra, skoro nie jest twoją dziewczyną, to czemu kupiła Ci prezent? Łucja się wygadała, jak coś...

- Nie wiem, czemu go kupiła! - krzyknął ze złością czarnowłosy, mając już tego wszystkiego serdecznie dość. - Może lubi robić ludziom złudne nadzieje? A może to ja jak zwykle wszystko zjebałem? Bez różnicy!

Piotr podrapał się po głowie, siadając na krańcu jego łóżka.

- Hm... Tak szczerze, to nie jestem dobrym doradcą jeżeli chodzi o sprawy sercowe. - stwierdził. - Myślę jednak, że przydałyby się nam teraz te czekoladki.

- Daj spokój, Piotrek. - Edmund zamknął oczy, narzucając na głowę kołdrę. - Chciałbym po prostu umrzeć, więc idź już sobie.

Jego brat nawet się nie poruszył.

- Edek... - zaczął po dłuższej chwili milczenia.
- Co się wydarzyło w tej Narnii?

————————————
No właśnie co się wydarzyło w tej Narnii? (Jestem okropna, że takie przeskoki robię, ale niedługo się dowiecie)

A na razie łapcie świąteczny rozdział. Mam nadzieję, że mimo wszystko się podobał 🎁🎄!  Wesołych świąt! 🧑🏻‍🎄 🤍

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top