Rozdział 8~ Zmiana zdania

Szarpałam się najmocniej jak tylko mogłam. Próbowałam oderwać dłoń od twarzy.. Tajemniczy oprawca zaciągnął mnie nad Lwi Dół. Byłam kilkanaście metrów nad ziemi. Jeżeli mnie zepchnie to nie ma szans, że przeżyje. W końcu udało mi się uderzyć go łokciem w głowę i się wyrwać. Szybko ściągnęłam mu kominiarkę.

-Braian?- zdziwiłam się.- Mogłam się domyślić.

Chłopak zepchnął mnie z metalowej podłogi, ale w porę złapałam się krawędzi.

-Żegnaj, Ninja- powiedział.

Chciał nadepnąć na moją rękę gdy wtedy zjawił się kolejny chłopak i odkopnął go ode mnie. Braian dostał dość mocno w głowę, więc nie próbował walczyć. Albo uznał, że nie ma szans. Uciekł a ten drugi pomógł mi wejść z powrotem na metalową powierzchnię. Myślałam, że dostanę szału gdy zobaczyłam twarzy wybawcy. To był Christophe.

-Wszystko w porządku?-spytał.- Nic ci nie jest?

-Zostaw mnie-warknęłam do niego.

Wyrwałam ramię z jego uścisku i wtedy poczułam w nim palący ból. Ten debil, Braian chyba zranił mnie dodatkowo nożem. Krew lała się jak z cebra.

-Choć, opatrzę ci to-powiedział Chris.

Za Chiny bym za nim nie poszła, ale byłam za bardzo wykończona by się stawiać i mu docinać. Wróciliśmy do głównego korytarza a potem skręciliśmy w lewo. Christophe otworzył pierwsze drzwi po prawej a ja weszłam pierwsza. Pokój instruktora był inny niż nasz liche prycze. Bardziej luksusowy. Miał łóżko, szafki, półki i swoją własną toaletę. Zupełnie inaczej.

-Usiądź, zaraz to opatrzę-poradził.

Siadłam na łóżku rozglądając. Po chwili Chris wrócił z Apteczką. Przemył ranę i zabandażował.

-Dlaczego mi pomagasz?-spytałam.- jutro chcesz obwieścić całej organizacji jaka ze mnie łamaga, że nie umiem się obronić?

-Nie pozwolę ci iść na trening w takim stanie-odparł.

-Och, jakiś ty troskliwy-ciągnęła z sarkazmem.- A przy naszym pierwszym spotkaniu ośmieszyłeś mnie na oczach wszystkich.

-Nie lubię głupich dyskusji, ale głównym powodem jest Fiona.

Fiona, Fiona, Fiona. Co on ma z tą Fioną?

-Przy swojej dziewczynie udajesz macho a przy mnie potulnego baranka?

-Fiona nie jest moja dziewczyna. To moja siostra.

Skamieniałam. Rodzinna organizacja przeciwko mnie i moim przyjaciołom?

-No to super. Razem z siostrzyczką założyliście tą O.N.G-ę?

-Nie, nasz wuj, Anton Jonson. Ale ta organizacja nie powstała od tak. Wszyscy mieliśmy powód.

-Jaki?

-Dorastałem przez trzy lata w Japonii...

-A więc to stąd znasz japoński.

-Tak. Gdy miałem dziesięć lat, Ninja nas napadli i zabili rodziców. Mieli na strojach znak kwiatu.

Kwiatu? O cholera! Przecież to znak Klanu Hamato. Nie, oni nie mogliby zabić, chyba, że Stopy. To musieli być żołnierze tyle, że ci, co zdradzili Yutę i Yoshi'ego.

-Postanowiliśmy odegrać się na Ninja i dlatego stworzyliśmy O.N.G-ę.

-I ty szczerze ich nienawidzisz?

-Tak. Nienawidzę ich aż do bólu. Zniszczyli naszą rodzinę. Nigdy bym cię nie skrzywdził ani nie dogryzał, ale nie chce okazywać słabości przed Fioną. Jestem instruktorem i muszę pokazać, że nadaje się do tej roboty.

-Wyżywając się na mnie? Tak sobie to wykombinowałeś? Powodzenia w karierze.

Ruszyłam w stronę drzwi, ale Christophe ponownie mnie zatrzymał. Stanął przed drzwiami zagradzając drogę.

-Aishi, zaczekaj. Nigdy nie zrobię ci krzywdy, przysięgam. Dobrze sobie radzisz.

-A gdybym na ten przykład była Ninja? Wtedy też byś mnie skrzywdził?

-Nie, nigdy w życiu.

-Dlaczego?

Christophe patrzył na mnie tak jakby się na coś przygotowywał a jednocześnie tego bał. Chyba domyślałam się na co się zanosi. Nagle Chris przysunął mnie do siebie i zaczął zbliżać swoją głowę do mojej. W porę zdążyłam go powstrzymać zakrywając jego usta palcami. Odsunęłam się nie odrywając ręki od jego warg.

-Christophe, nie- zaprotestowałam spokojnie spuszczając wzrok.

-Przepraszam. Masz rację-przerwał mi.- Trochę się zagalopowałem.

-Nie-odparłam.- Nie chodzi o to, że się zagalopowałeś, tylko...

-Nie jesteś gotowa, tak?

-Nie. Chodzi o to, że w ogóle o tym pomyślałeś. Nic z tego nie będzie.

-Ale...czemu?

Wyglądał na rozczarowanego. Rozumiałam go. Biedak się we mnie zakochał, ale nie mógł liczyć na wzajemność. Zaskakiwałam sama siebie. Najpierw chcę mu skopać tyłek a teraz jest i go żal. Był sierotą i to wzbudziło we mnie współczucie.

-Nie miałeś dostępu do naszych kart?-zapytałam.- Nie patrzyłeś na statusy?

-Te kart ma tylko mój wuj-wyjaśnił.- Ja i Fiona możemy znać tylko wasze imiona. Taki regulamin.

-A więc musze cię uświadomi, że ja mam chłopaka-wyjawiłam.

-Och, przepraszam-zmieszał się. Nie wiedziałem.

-Lepiej już pójdę-zmieniłam temat.- Dzięki za opatrzenie rany.

Wyszłam z jego pokoju zamykając za sobą drzwi. Nie byłam na niego zła bo przecież nic nie wiedział o mnie i Donniem. Mógł zostać moim przyjacielem ,ale nikim więcej. Dziwne. Tak szybko zmieniłam o nim zdanie. Miałam miękkie serce i czasem była moja zaleta a czasem wada. Chris nie był złym człowiekiem. Po prostu chciał być dzielny i twardy. Czy teraz moje miękkie serce było zaleta czy wada? No i pozostał jeszcze jeden problem. Braian. Nazwał mnie Ninja już drugi raz. Czy on wiedział im jestem? A może widział mnie i Donniego?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top