Rozdział 6~Dwie natury

Wtorek. Tylko jeden dzień. Jutro spotkam się z którymś z chłopaków. Miałam cichą nadzieją, że to nie będzie Donnie. Gdyby zobaczył mnie w tym stanie... Nawet nie chce myśleć co powie. Mam rękę w bandażu i musiałam zostać w nim co najmniej do czwartku. Oko podbite. Nie wiadomo co jeszcze spotka mnie przez te dwa dni. Jak zawsze-pobudka o piątej, śniadanie i trening. Dotarliśmy do Lwiego Dołu. Dzisiaj ćwiczyliśmy rzuty nożem do celu. Drewniane prostokąty z wyżłobionymi sylwetkami ludzi a cel ustawiony na głowę, klatkę piersiową i brzuch. Sporo razy rzucałam shurikenami więc to chyba aż tak się nie różni od rzutu nożem. Stanęliśmy na stanowiskach biorąc po jednym ostrzu do ręki. Starałam się za bardzo nie celować by nie siać podejrzeń, ale i tak cały czas trafiałam w środek. Po raz pierwszy pożałowałam dobrego cela.

-Dobra jesteś-skomentowała Tiffany.

Wtedy usłyszałyśmy brzęk upadających ostrzy. Spojrzałam w stronę Kala. W jego tarczy a nawet nie w tarczy tylko poza wyżłobioną sylwetką człowieka tkwiły zaledwie dwa noże podczas gdy osiem leżało na ziemi.

-Nie umiesz trafić choć raz?-syknęła do niego Fiona.

-Nigdy tego nie robiłem-tłumaczył się.

-Idź po nie.

-Teraz? Mogę oberwać.

-Zatrzymać się!

Wszyscy przestaliśmy rzucać i spojrzeliśmy w stronę Kalipso i Fiony.

-Stań pod tarcza-rozkazała Wredna Blondyna.

-Co?-przeraził się.

-Stań pod tarczą!-powtórzyła.

Kal powoli szedł ku tarczy. Był blady jak kreda. Idąc chwiał się.

-Stawając pod tarczą niczego nie udowodni- powiedziałam.

Fiona popatrzyła nam nie ze srogim zaskoczeniem.

-Że co?!-spytała.

-Stawając pod tarczą niczego nie udowodni- rzuciłam donośniej i bardziej odważnie.- Nie nauczy się przez to dobrze celować.

-Chcesz się zamienić?-dociekała podchodząc do mnie.- Stawaj pod tarczą!

Powoli ruszyłam w stronę celu. Stanęłam w wyżłobionej sylwetce. Na moim stanowisku stanął Chris. Super. Będę stała bez ruchu. Nie dam mu tej satysfakcji i nie pokaże, że się boje. Wziął pierwszy nóż po czym rzucił w moją stronę. Na szczęście ostrze wbiło się w drewno daleko ode mnie.

-O, naprawdę bliżej nie umiesz?-skomentowała Fiona ze złośliwym politowaniem.

Chris spiorunował ją kamiennym wzrokiem a później wrócił oczami do mnie. Poleciał kolejny nóż. Bam! Pięć centymetrów od mojej ręki. Trach! Dwa centymetry od lewego kolana. Kolejny i centymetr nad głową. Ostatni. Ciach! Przejechał ostrą krawędzią po policzku i wycelował w drewno.

-Nieźle- dodała Blondyna.- Na dziś koniec.

Wszyscy się rozeszli oprócz mnie i Chrisa. Jako „Pani Odważna" musiałam razem z nim zostać i posprzątać noże. Gdy zebrałam wszystkie, położyłam je na stół. Rana na policzku piekielnie szczypała, ale i tak byłam z siebie dumna, że choć trochę dokopać Christophe'owi.

-Dobrze się czujesz?-spytał Chris.

Zdziwiło mnie, że w ogóle obchodzi go mój stan.

-Zraniłeś mnie-odparłam.

-To było celowe- tłumaczył.-Zrobiłem to by Fiona się odczepiła.

-Że co?-zdziwiłam się.

-Jesteś bardzo odważna, że zdecydowałaś się zająć miejsce Kalipso.

-Dzięki...-Jak najgrzeczniej.- Wybacz mi, ale jestem bardzo zmęczona i chciałabym się położyć.

Po co ja mam być grzeczna. Powinnam go tak skrzyczeć, żeby mu w pięty zaszło. Ale, Aishi, hamuj się. Chciałam jak najszybciej bo nie wierzyłam za grosz temu facetowi. Ośmieszył mnie na oczach wszystkich z tą głupią gumką.

-Aishi, zaczekaj!-zawołał.

Po cichu westchnęłam ciężko, przewróciłam oczami i odwróciłam się z powagą na okaleczonej twarzy. Chris podszedł do mnie.

-Wierz mi, gdybym chciał cię zranić, zrobiłbym to-wyjawił.- Ale nie mogłem bo potrzebujemy takich wojowników jak ty.

To miał być komplement? W co on ze mną gra? Niech wypcha się swoimi miłymi komentarzami. Odeszłam bez słowa. Zachował się tak jakbym naprawdę wpadła mu w oko. Co za debil! Najpierw nam nie warczy a teraz cedzi komplementy. On ma jakieś rozdwojenie jaźni? Dwie natury? Do Diabła z nim! Niech znajdzie sobie kogoś na swoim poziomie. Może tego nie wiedział, ale był moim wrogiem


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top