Rozdział 4~ Wścibski regulamin

Dotarliśmy do punktu zapisu. Z tego co usłyszałam podawano swoje nazwisko, wiek i status. A kogo to obchodzi z kim chodzę do jasnej? To chyba moja prywatna sprawa, co? Nadeszła moja kolej. Za biurkiem siedziała dziewczyna około dwudziestki z rudymi włosami i zielonymi oczami. Ujmę to tak: nie była przy kości. Zabrzmiało pierwsze pytanie:

-Jakie jest twoje pełne nazwisko?

Ciekawe czy zapiszesz.

-Aishinsui Aida-odparłam.

Tak, jak myślałam miała problemy z zapisem imienia. Musiałam literować. Ruszyłyśmy dalej.

-Ile masz lat?

-Piętnaście.

-Jesteś wolna, w związku, w narzeczeństwie?

No szkoda, że jeszcze nie w małżeństwie albo że nie jestem wdową. Chyba chciała to powiedzieć, ale spoglądając na wiek pohamowała się. Musiałam kłamać? Nie! Donnie by mnie zabił. Przecież i tak nikt nie będzie dopytywać czy jest człowiekiem.

-W związku-wydusiłam.

-Dziękuję, możesz iść dalej-odparła.

Całe szczęście, że nie pytała o imię partnera. Choć w takim stopniu regulamin nie był wścibski. Zobaczyłam, że Tiff i Kal stoją już w rzędzie więc zajęłam miejsce obok nich. Gdy już wszyscy przeszli zapisy Christophe podszedł do mnie wyciągając nóż. Chciał mnie zabić? A spróbuj to skończę ze swoją przykrywką! Chwycił moją rękę i przejechał po wewnętrznej stronie dłoni wycinając krzyżyk między dwiema żyłami z taką siła, że prysnęła krew.

-Teraz należysz do nas-powiedział.

Wredna Blondyna podała mi bandaż bym opatrzyła ranę. Chris wycinał taki sam znak każdemu z nas. To było tak jakby przypieczętowanie naszego zaangażowania w organizacje. Potem wziął kratę naszych nazwisk jak leci:

-Kalipso, Braian, Ellie, Mourice, Tiffany, Camille, Celestie, Max, Robert i Aishinsui, idziecie za mną. Reszta za Fioną.

Czemu za nim? Robił to chyba specjalnie, żeby mnie wkurzyć. Tak czy owak musiałam iść. O, no i okazało się, że Wredna Blondyna nazywa się Fiona. Doszliśmy do miejsca zwanego Lwim Dołem. Widziałam go z góry. To było miejsce ćwiczeń. Były tu areny do walk, worki treningowe, rzucanie nożami do celu i celowanie z pistoletu. Potem przeszliśmy do pomieszczenia z celami. Celami dla Ninja. Gdybym została zdemaskowana to wiedziałabym już gdzie trafię. Na końcu zobaczyliśmy swoje łóżka. Nareszcie. Na szczęście dziewczyny miały oddzielne pomieszczenie niż chłopaki i oddzielne toalety. Chociaż tyle luksusu. Chris odszedł dając nam czas by się przebrać. Na lóżkach czekało na nas nowe ubranie-czarna kurtka i spodnie, bluzka na ramionka (chłopcy mieli krótki rękaw) i adidasy na rzepy. Po krótkim czasie dotarła też grupa Fiony.

-Gdy się przebierzecie, zejdźcie do stołówki na kolację a potem spać-oznajmiła szorstko.- Pobudka o piątej rano.

Mnie nikt nie potrafił obudzić o szóstej a co dopiero o piątej. Ściągnęłam z siebie kurtkę i bluzkę a potem włożyłam ciemny podkoszulek. Potem zmieniłam spodnie i buty. Na szczęście natknęłam się na szary grzebień. Miałam bardzo grube, ciężkie włosy, więc nie bardzo mogłam nim rozczesać kosmyki, ale jakoś się udało.

-Hej, Aishi-odezwała się Celestie.- Chyba wpadłaś Christophe'owi w oko.

Dlaczego Celestie to takie wkurzające dziewczyny?

-Sorry, ale jakoś mnie to nie interesuje-odparłam zakładając kurtkę.

-Nie interesuje cię takie ciacho?-dziwiła się Camille.

-Nie, bo straszny z niego cham a poza tym jestem już zajęta-wyjaśniłam.

Może nie powinnam się tak chwalić, ale chciałam by się odczepiły raz na zawsze.

-No, to dużo wyjaśnia- westchnęła Tiff.

Środa jest za trzy dni. Musiałam wytrzymać. Cały czas powtarzałam sobie w myślach, że robię to dla chłopaków i miasta. Gdy byłyśmy już gotowe ruszyłyśmy do stołówki. Po dotarciu do cel zamiast skręcać w prawo, skręciłyśmy w lewo kierując się hałasem. Przy jednym z długich, kilkometrowych stołów, których w pomieszczeniu było sześć siedział Kalipso i czekał na nas z zajętymi miejscami dla mnie i Tiff. Siadłyśmy obok niego nakładając na talerze jedzenie. Dzisiaj był dość lekki posiłek-ryż z jabłkami i sok z czarnej porzeczki. Nagle rozległ się silny, męski głos:

-Wszyscy nowicjusze, cieszymy się, że tu jesteście. Jutro zacznie się wasz pierwszy trening a wkrótce zostaniecie wysłani na prawdziwą misję, ale to później. Ja nazywam się Anton Jonson i witam was w O.N-dze.

Rozległy się brawa. Facet gadał totalnie bez ładu i składu, ale nich już mu będzie. Anton był z pewnością przywódcą całej tej grupy. Miał czarne, krótkie włosy z pasmami siwizny, rosłą budowę a ubranie takie jak wszyscy. Gdy znikł z tarasu zaczęłam jeść ze świadomością, że muszę dowiedzieć się wszystkiego o tej organizacji by ratować żółwie.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top